Aktualizacja strony została wstrzymana

Rosjanie potraktowali ciała ofiar jak odpady

Długo po pogrzebach ofiar katastrofy smoleńskiej, bo pod koniec kwietnia, Rosjanie przekazali do Polski skrzynię z zabezpieczonymi na miejscu tragedii ludzkimi szczątkami. Były to fragmenty ciał kilkudziesięciu osób, w większości niedbale opisanych, w tym także niezidentyfikowanych. Co się z nimi stało? Część z nich – w porozumieniu z rodzinami – zostało złożonych w grobach zmarłych. Szczątki 12 osób złożono w zbiorowej mogile na terenie tzw. kwatery smoleńskiej.
Szczątki ciał dwóch generałów, które Rosjanie przysłali do Polski pod koniec kwietnia, opisane były w wyjątkowo niechlujny i lekceważący sposób. Bez imienia i szarży

Po katastrofie smoleńskiej w trumnach do kraju powróciły szczątki ofiar, które uroczyście zostały pochowane. Jednak jeszcze pod koniec kwietnia br. przekazana została stronie polskiej wzmocniona, zabezpieczona śrubami, drewniana skrzynia z odnalezionymi na miejscu wypadku szczątkami ofiar katastrofy smoleńskiej. Miała ona 223 cm długości, 83 cm szerokości i 56 cm wysokości. Skrzynia wewnątrz była dodatkowo zabezpieczona blachą aluminiową, pod którą znajdowały się dwa duże worki foliowe. W nich złożono mniejsze, niedbale opisane worki. Według załączonych opisów, w skrzyni znalazły się szczątki ponad 20 ofiar katastrofy oraz szereg worków z niezidentyfikowanymi szczątkami (oznaczono je ok. 20 różnymi sygnaturami). Każdy mniejszy worek zawierał oznaczenia w języku polskim i rosyjskim. Te jednak były dość niedokładne. Rosjanie nie zachowali tu jednego standardu. Raz opisywali zawartość worków imieniem i nazwiskiem, w innych przypadkach było to tylko nazwisko – nieraz pisane błędnie. Przy żadnym nazwisku, włącznie z prezydentem RP, dwoma dowódcami Wojska Polskiego, duchownymi, nie znalazła się informacja o pełnionej za życia funkcji. W skrzyni m.in. znalazły się szczątki ciał dwóch generałów – wnioskując z ilości (kilkunastu) odnalezionych fragmentów – rozszarpanych podczas katastrofy. Drugi duży worek znajdujący się w skrzyni zawierał oddzielone w mniejszych workach większe szczątki tylko dwóch osób. Po skatalogowaniu zawartości skrzyni według rosyjskich opisów szczątki zostały umieszczone w komorze mroźnej. Co się z nimi stało później? Pytany o tę sprawę kpt. Marcin Maksjan z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie podkreślił, iż „prokuratorzy wojskowi nie wydawali żadnych decyzji w tym zakresie”, podobnie jak nie zajmowali się kwestią pochówków, a zatem nie dysponują wiedzą w tym zakresie.

Więcej o losie szczątków dowiedzieliśmy się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jak usłyszeliśmy, część z przekazanych po pogrzebach szczątków była w porozumieniu z rodzinami dokładana do mogił ofiar katastrofy lub pochowana w zbiorowej mogile. Taka uroczystość miała miejsce na warszawskich Powązkach 10 maja br. i inicjowała ona powstanie kwatery pamięci tych, którzy zginęli 10 kwietnia. Wtedy 12 urn – jedna z nich zawierała prochy niezidentyfikowanej osoby – zostało złożonych w centralnej części kwatery, na terenie której pochowano 28 z 96 ofiar katastrofy lotniczej. W tym miejscu 10 listopada uroczyście poświęcono pomnik upamiętniający ofiary katastrofy. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, niektóre mogiły ofiar katastrofy były otwierane więcej niż jeden raz. Tych kwestii szerzej nie chcieli jednak komentować pracownicy KPRM, wskazując na delikatność sprawy i wolę rodzin zmarłych.

Marcin Austyn

Źadna czynność prokuratury rosyjskiej nie budzi zaufania

Będę wnioskować o ponowne przeprowadzenie sekcji zwłok ojca w warunkach laboratorium polskiego. Wiem, że to zabrzmi w sposób zimny, ale taki jest język prawniczy, a ja jestem nie tylko córką ofiary katastrofy, ale też prawnikiem. Otóż te ciała to jedyny oryginalny materiał źródłowy, którym strona polska dysponuje

Z Małgorzatą Wassermann, córką Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie polskiego samolotu rządowego pod Smoleńskiem, rozmawia Adam Białous

Jakie, Pani zdaniem, jest kluczowe pytanie, na które premier musi odpowiedź rodzinom ofiar na grudniowym spotkaniu?
– Pytaniem kluczowym jest, czy zaraz po katastrofie rząd podjął decyzję, aby wziąć sprawy w swoje ręce, a dokładniej – czy podjął decyzję, że to strona polska ma kierować śledztwem. Dalej, czy w związku z tym ktoś został wysłany, by przywieźć ciała ofiar, szczątki samolotu, to wszystko, co było nasze? Na te pytania na pierwszym spotkaniu nie uzyskaliśmy od premiera zadowalającej odpowiedzi, były to jedynie informacje szczątkowe. Właściwie premier odczytał tylko listę z nazwiskami ministrów, ze swoim na czele, którzy wyjechali 10 kwietnia późnym popołudniem do Smoleńska. Ale my nie pytaliśmy, jacy ministrowie polecieli na miejsce katastrofy, pytaliśmy, jakie rząd wysłał ekipy specjalistów, które miały zabezpieczyć dowody potrzebne w przyszłym śledztwie, czyli bardziej chodziło nam o nazwiska lekarzy, techników, prokuratorów wojskowych. Niestety, tego od premiera na pierwszym spotkaniu nie usłyszeliśmy, a to jest pytanie najważniejsze. Jeżeli te nasze rozmowy mają przynieść dobre owoce, to trzeba, aby rząd udzielił nam na nie odpowiedzi. Chcemy wiedzieć, czy rząd podjął choćby próby włączenia się w te rozpoczęte przez Rosjan działania na miejscu katastrofy, tak by mieć nad nimi kontrolę. Odpowiedzi na to pytanie, pomimo powracania do niego, nie mogliśmy uzyskać od premiera przez całe cztery godziny, kiedy trwała nasza rozmowa. A powtarzam, że jest to pytanie kluczowe, ponieważ dla mnie jasne jest, że jeżeli rząd pierwszego dnia, czyli 10 kwietnia, zrezygnował z przejęcia kontroli nad śledztwem i wszystkimi działaniami z tym związanymi, to w zasadzie wszystko, co się wydarzyło później i trwa do dzisiaj, jest tego konsekwencją. Proszę pamiętać, że 10 kwietnia strona rosyjska, przynajmniej werbalnie, deklarowała absolutną otwartość i pomoc, wtedy trzeba było to wykorzystać, następnego dnia było już za późno. Na razie, na pierwszym spotkaniu, strona rządowa poprosiła nas o czas do 11 grudnia, aby mogła się lepiej przygotować do udzielenia odpowiedzi na m.in. to właśnie kluczowe, moim zdaniem, pytanie.

Mają Państwo pytania do minister Ewy Kopacz, dlaczego publicznie kłamała w sprawie uczestnictwa polskich biegłych i lekarzy m.in. w badaniach sekcyjnych?
– Zdecydowanie tak. Na pewno będziemy jeszcze raz pytać o szczegóły dotyczące sekcji zwłok, ponieważ na pierwszym spotkaniu od pani minister Ewy Kopacz nie otrzymaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Chcemy poznać na ten temat prawdę, szczególnie w kontekście wypowiedzi pani minister, która z wielkim naciskiem podkreślała, ile zdrowia kosztowało ją patrzenie na zmasakrowane ciała ofiar katastrofy. Nie o to pytaliśmy, dla nas widok ciał bliskich, do tego w takim stanie, był na pewno bardziej bolesny niż dla pani minister. My chcieliśmy się dowiedzieć, jak wyglądała sekcja zwłok i jakie były jej wyniki. A te pytania pozostały bez odpowiedzi. Nie zrezygnujemy też z prób otrzymania szczegółowych wyjaśnień, dlaczego nie zostaliśmy dopuszczeni do sekcji zwłok.
Będziemy pytać o każdy kolejny dzień, od 10 kwietnia do dziś. Praca rządu nad tematem katastrofy musi być rozliczona. Będą pytania o rolę, jaką odegrali tu premier i poszczególni ministrowie. Chcemy wiedzieć, czy polska prokuratura, prowadząc śledztwo, ma wsparcie ze strony rządu, czy została pozostawiona z tą bardzo trudną sprawą sama sobie. Wyjątkowo często podnosi się tu, że prokuratura jest organem niezależnym. A ja często podkreślam fakt, iż do katastrofy nie doszło na terytorium państwa polskiego, w związku z czym nasza prokuratura ma bardzo utrudnione zadanie, bo nie jest stroną dla Federacji Rosyjskiej. To śledztwo mogą posunąć do przodu jedynie rozmowy prowadzone między rządami na szczeblu dyplomatycznym. Dopiero materiał zdobyty w ten sposób może być przekazany prokuraturze do analizy. Chcemy wiedzieć, czy pan premier funkcjonuje w postępowaniu prokuratorskim dotyczącym katastrofy od początku do dziś. To bardzo ważne, bo jeżeli pan premier powie, że nie funkcjonuje – to w zasadzie o co mamy dalej go pytać?

W jakiej atmosferze odbyło się to pierwsze spotkanie z premierem i jego ministrami?
– Zostaliśmy przyjęci bardzo grzecznie i elegancko. Premier podczas długiej rozmowy z nami nie wykazywał niecierpliwości. Odebrałam to jako gest dobrej woli z jego strony. To pierwsze spotkanie było również poświęcone próbom ustalenia pewnych ram pracy, jaką zamierzamy wspólnie podjąć na tych spotkaniach, które są jeszcze przed nami. To nie jest prosta sprawa poprowadzić takie spotkanie, tak aby nie było podczas niego chaosu czy bałaganu. Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, że 170 osób z rodzin ofiar katastrofy chce zadać pytania. Dlatego trzeba wypracować taką formułę tych spotkań, która umożliwi każdej z osób zadanie pytania i otrzymanie na nie odpowiedzi. Ja traktuję to pierwsze spotkanie jako wstęp do prawdziwej, rzeczowej dyskusji, i takiej od przedstawicieli rządu w przyszłości oczekuję. Dlatego też w tym momencie nie chcę jakoś bardzo negatywnie oceniać tego naszego pierwszego spotkania, bo myślę, że na takie sądy jeszcze za wcześnie i taka ocena wydana dziś mogłaby zamknąć wszelkie drzwi prowadzące do porozumienia, na które pojawia się nadzieja. A więc podsumowując – wierzę, że skoro premier chce się z nami spotykać i udzielać odpowiedzi na nasze pytania, to ma tu dobrą wolę, jednak to pierwsze nasze spotkanie uważam jedynie za wstęp do rzeczowych rozmów. Mam również nadzieję, że na następnym będziemy mieli możliwość zadawania pytań uzupełniających oraz że będzie ono dłuższe niż to pierwsze, bo jak się okazało, 4 godziny to czas dalece niewystarczający. A na pełną refleksję będzie czas po zakończeniu wszystkich spotkań.

Otrzymała Pani odpowiedź na wniosek w sprawie ekshumacji ciała ojca?
– Mój wniosek o ekshumację ciała taty, który wysłałam miesiąc temu, do tej pory nie został rozpatrzony. Kilka dni temu wysłałam kolejny wniosek, z nowymi argumentami, ponawiający moją prośbę, aby ta ekshumacja była przeprowadzona. Chcę tu również zaznaczyć, że jeżeli nawet okaże się, że sekcja zwłok została wykonana na terytorium Rosji, to dalej będę wnioskować o przeprowadzenie jej w warunkach laboratorium polskiego. Wiem, że to zabrzmi w sposób zimny, ale taki jest język prawniczy, a ja jestem córką ofiary katastrofy, ale też prawnikiem. Otóż te ciała to jedyny oryginalny materiał źródłowy, którym strona polska dysponuje, co do reszty dowodów to musimy się tu opierać jedynie na ich rosyjskich opisach, czyli faktycznie możemy się opierać jedynie na dobrej lub złej woli Rosjan. A jaka ona jest, przekonujemy się o tym raz po raz. Wystarczy przypomnieć sobie sytuację sprzed kilku dni, niespotykaną chyba nigdzie wcześniej na całym świecie. Otóż strona rosyjska zwraca się do nas z prośbą o zwrot protokołów, które są dokumentami wytworzonymi w tej bardzo ważnej sprawie przez funkcjonariuszy publicznych. To jest sytuacja, która pozwala stwierdzić, że żadna czynność, wykonana przez prokuraturę rosyjską nie może budzić zaufania. To sytuacja przerażająca, kiedy prokurator może cofnąć protokół i wyjąć z niego materiały, które uzna za niekorzystne dla siebie. Taka sytuacja powinna skutkować dwiema rzeczami. Pierwsza z nich to natychmiastowe odebranie postępowania tym organom, które go prowadzą. A druga – natychmiastowe objęcie postępowaniem osób, które się tego dopuściły. Czyli one same powinny stać się przedmiotem postępowania prokuratorskiego. W związku z tym ja dzisiaj – jako córka, ale także jako prawnik – mam pełne prawo nie mieć żadnego zaufania do materiałów, które przysyłają nam Rosjanie.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania, na które rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej nie otrzymały satysfakcjonującej odpowiedzi:

  1. Czy formuła spotkań z premierem i jego ministrami zostanie zmieniona, by rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej miały możliwość bezpośredniego zadawania pytań?
  2. Czy Donald Tusk i jego ministrowie przestaną uchylać się od złożenia zeznań w prokuraturze?
  3. Czy rząd zamierza na bieżąco informować rodziny o postępach w śledztwie?
  4. Dlaczego po siedmiu miesiącach w dalszym ciągu rodziny nic nie wiedzą o stanie ciał ich bliskich?
  5. Dlaczego minister Kopacz, pomimo że była na miejscu katastrofy, nie potrafi udzielić na ten temat żadnych informacji?
  6. Czy Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości, i Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, są w stanie zrobić cokolwiek, by przyśpieszyć wymianę dokumentów ze stroną rosyjską?
  7. Kto był personalnie odpowiedzialny za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
  8. Kto odpowiadał za logistykę, transport, zabezpieczenie wizyty głowy państwa?
  9. Z jakich przyczyn doprowadzono do zaplanowania dwóch wizyt: premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a nie jednej wspólnej?
  10. Jak ma się deklarowana jakoby świetna współpraca polsko-rosyjska w śledztwie smoleńskim do postawy Rosjan w sprawie wyjaśnienia zbrodni katyńskiej?
  11. Kiedy pełnomocnicy ofiar katastrofy otrzymają do wglądu dokumenty dotyczące wyposażenia lotniska smoleńskiego, procedur rosyjskich, urządzeń kontrolujących kontrolerów lotu?

oprac. JAC

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 15 listopada 2010, Nr 266 (3892)

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 15 listopada 2010, Nr 266 (3892)| http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101115&typ=po&id=po01.txt

Skip to content