Aktualizacja strony została wstrzymana

Andrzej Gwiazda o orderach Komorowskiego

Decyzja Komorowskiego jest afirmacją poglądów i profilu politycznego prezydenta. Jest wyraźnym sygnałem powrotu do PRL, czyli kontynuacji haseł z lat 89/90: „pierwszy milion trzeba ukraść” oraz „zabrać biednym, aby dać bogatym”. Wszyscy kandydaci do orderu w realizacji tych haseł mają niezaprzeczalne zasługi.

W piątek 5 listopada 2010 r. na pasku informacyjnym telewizora przeczytałem, że prezydent RP postanowił nadać ordery Orła Białego: A. Michnikowi,  bp Orszulikowi, J. K. Bieleckiemu i A. Hallowi. Usiadłem i napisałem rezygnację z członkowstwa Kapituły Orderu Orła Białego. Zakleiłem kopertę i wyruszyłem na pocztę. Pod drzwiami bloku już czekały ekipy telewizji. Odmówiłem podania treści pisma, gdyż nie chciałem stawiać prezydenta w sytuacji takiej, w jakiej on mnie postawił, tzn. aby dowiadywał się z telewizji o treści wysłanego pisma.

Cały dzień spędziłem przed obiektywem kamery lub ze słuchawką przy uchu. Od rana wywiady. „Czy pan został poinformowany?” „Czy pan prezydent zasięgał pana opinii?” „Czy pan wiedział?”

Oczywiście wszechpotężna plotka, bez trudności pokonująca przepaść między PiS-em a PO, znacznie wcześniej posądzała prezydenta o ten niecny zamiar. Lecz słuchać plotek a wiedzieć to zupełnie różne rzeczy. Tak różne jak magiel i pałac prezydencki.

A po wysłaniu rezygnacji (listem poleconym, priorytetem): „Dlaczego złożył pan rezygnację?” Uważam, że podjęcie takiej decyzji bez powiadomienia było próbą wymuszenia mojej rezygnacji. Po grudniu 1970 r. do naszych partyjnych kolegów na politechnice zwracaliśmy się per „udziałowiec”. Uważaliśmy, że na rękach każdego z nich, choć nikt ich o zgodę nie pytał, znajduje się kropelka krwi przelanej z rozkazu ich partyjnych szefów. Pozostając w kapitule, w oczach społeczeństwa byłbym „udziałowcem” decyzji, na które nie miałbym wpływu.

Zaskoczony tą decyzją byłem przez moment. Ta decyzja ma charakter wybitnie polityczny. Jest afirmacją poglądów i profilu politycznego prezydenta. Jest wyraźnym sygnałem powrotu do PRL, czyli kontynuacji haseł z lat 89/90: „pierwszy milion trzeba ukraść” oraz „zabrać biednym, aby dać bogatym”. Wszyscy kandydaci do orderu w realizacji tych haseł mają niezaprzeczalne zasługi. Dlatego właśnie na pytanie „A gdyby pan prezydent pana zapytał?” – moja odpowiedź byłaby „4 x nie”.

Weźmy na warsztat A. Michnika: W 1989 r. Michnik i s-ka został wpuszczony do tajnych archiwów SB i mógł tam wykonywać pewne czynności. Dlatego nie mogę podać pewnych informacji (przeciek bowiem pokonuje przepaść dzielącą opozycję i specsłużby), gdyż teraz w archiwach nie znajdę potwierdzenia. Takiego zaufania nie doświadczyli ani członkowie KC PZPR, ani nawet pułkownicy czy generałowie SB. Wszystkie ich „wglądy” w akta były rejestrowane i wymagały rejestrowanej zgody.

Następnie Michnik nakazał: „Odpieprzcie się od generała” i w ramach wielkiej promocji obwoził Jaruzelskiego, teraz już „Wojtka”, po salonach Europy. Nie wypomnę Michnikowi, że tak samo promował A. Kwaśniewskiego, gdyż Naród dwukrotnie w głosowaniu przyznał mu rację.

Prezydent Komorowski, uzasadniając swą decyzję, powołał się na uczestnictwo kandydatów do orderów w obradach „okrągłego stołu”. Wróćmy zatem do Michnika. Gen. Kiszczak w wywiadzie dla „Newsweeka” podał, że wierchuszka PZPR nie zgadzała się na udział Michnika i Kuronia w „okrągłym stole” – teraz cytuję: „ … bo oni kiedyś zostali uznani za wrogów, a potem już tylko dokładano, ale nikt nie czytał akt. A ja akta przeczytałem i się zgodziłem…” Tego, co Kiszczak w aktach wyczytał, już w aktach nie znajdziemy. Pomińmy to, ważniejsza jest informacja, że to gen. Kiszczak decydował, kto może przy „stole” obradować. Wynika z tego konstruktywna sugestia dla prezydenta Komorowskiego, by ramach taniego państwa, zamiast nagradzać wszystkich uczestników „okrągłego stołu”, uhonorował orderem gen. Cz. Kiszczaka.

J. K. Bielecki dostaje order, bo był premierem. Za czasów jego urzędowania był okres, gdy co dzień kilka tysięcy ludzi traciło pracę, fabryki były sprzedawane za grosze w tempie ekspresowym, banki prywatne „dofinansowywano” z budżetu, gdy udzieliły kolesiom „niespłacalnych” kredytów .

Bp Orszulik całą swa karierę był w ścisłym kontakcie między Kościołem a „władzą”. Wielu sądzi, że był bliżej organów władzy niż Kościoła.

A. Hall, przywódca Ruchu Młodej Polski, a więc kolega z gdańskiej opozycji. W podziemnym „Bratniaku” RMP ogłosił, że celem ich działania jest przygotowanie kadry, która będzie rządzić Polską po upadku komuny. W 1978 r. zdumiało mnie to. Ci chłopcy mieli wtedy po 20 lat. Wobec WZZ wysunęli żądanie, byśmy się poddali bieżącej kontroli RMP, czy pod pozorem Wolnych Związków Zawodowych nie prowadzimy działalności politycznej. Bo do polityki tylko oni są wyznaczeni. Było to tak absurdalne, że nawet nie spytaliśmy, kto ich wyznaczył. „Upadła” komuna i słowo stało się ciałem, Młodopolacy do dzisiaj zasiadają na urzędach.

Dziś mamy bezsporne dowody, że przygotowania do odrzucenia bolszewickiego systemu zaczęły się wcześniej niż jawna opozycja. Część tej opozycji była wtajemniczona w tajne plany i miała za zadanie pomóc przeprowadzić proces zmian zgodnie z interesem aparatu. Za tę pomoc obiecano im udział w przyszłych beneficjach. Zacytuję pewien fragment rozmowy werbunkowej: „Dostaniecie czasami w mordę, ale to się wam opłaci”. Gdyby ta rola części „opozycji” została ujawniona i poddana ocenie opinii publicznej, gdyby przez 20 lat wspólpracownicy pieriestrojki nie obrażali i wyszydzali tych, co stanęli do walki z systemem bez gwarancji i wsparcia ze strony jego służb, być może możliwa byłaby dyskusja. I gdyby taki właśnie sposób transformacji nie zdegradował Polski z 10. miejsca w rankingu przemysłowych potęg do miejsca 56.

Andrzej Gwiazda

Za: niezalezna.pl | http://www.niezalezna.pl/artykul/andrzej_gwiazda_o_orderach_komorowskiego/41161/1

Skip to content