Aktualizacja strony została wstrzymana

Gdzie są dowody z Rosji

Rosyjska prokuratura do tej pory nie przekazała Polsce telefonu satelitarnego, który był zainstalowany w rządowym samolocie Tu 154 M. Nie otrzymaliśmy też wszystkich dokumentów medycznych – Rosjanie przekazali jedynie 25 imiennych protokołów sekcji zwłok.

– Nasz prawnik przekazał mi, że nie ma protokołu sekcji zwłok mojego męża. W związku z tym składamy ponowny wniosek o ekshumację. Na poprzedni wniosek nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi – mówi nam Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim. Także Małgorzata Wassermann uzyskała informację, że do Polski nie przekazano protokołu sekcji jej ojca. – W tej sytuacji bezdyskusyjnie będzie złożony wniosek o ekshumację. Szkoda tylko, że w sprawie sekcji byliśmy wprowadzani w błąd, bo sekcje w Polsce można było przeprowadzić dawno temu – twierdzi w rozmowie z „GP”.

– Czy Państwu doradzano, by się wstrzymać z wnioskiem o ekshumację? – zapytaliśmy.

– Gdy rozmawialiśmy o tym, że chcemy złożyć wnioski o ekshumację i sekcję, powiedziano nam, że nie będą one rozpoznane do momentu, kiedy z Moskwy nie przyjdą protokoły sekcji. Bo być może są one tam na tyle dobrze i precyzyjnie wykonane, że w Polsce nie będzie potrzeby ich powtarzać. Tymczasem do Polski trafiła tylko część protokołów sekcji – mówi Małgorzata Wassermann.

Dokumentacja z sekcji wciąż niegotowa

Na konferencji prasowej 14 października wiceszef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Zbigniew Woźniak tak tłumaczył, co strona polska otrzyma od Rosjan: – Myślę, że wszystkich opinii biegłych medyków sądowych jak i protokołów sekcji zwłok nie dostaniemy, bo z ostatnich informacji ze strony rosyjskiej wynika, że całość tej dokumentacji sądowo-medycznej nie jest jeszcze gotowa, nie otrzymała prokuratora rosyjska od biegłych raportu, w związku z tym tak jak oczekiwaliśmy, dostaniemy przynajmniej pewną partię dokumentów – wyjaśniał.

Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich dr. Januszu Kochanowskim zwraca uwagę, że Rosja jest członkiem Interpolu. – W Interpolu obowiązuje określona, dwunastopunktowa procedura identyfikacji ciał ofiar katastrof lotniczych, tymczasem Rosjanie badając katastrofę smoleńską, nie przestrzegali w pełni tych procedur – mówi Ewa Kochanowska.

Nie jest jasne, co gen. Woźniak miał na myśli, mówiąc, że przygotowywana przez Rosjan dokumentacja sądowo-medyczna ofiar tragedii nie jest jeszcze gotowa. Wdowa po wicepremierze Gosiewskim nie rozumie, dlaczego do dziś nie ma pełnej dokumentacji.

– Mąż bez problemu został zidentyfikowany, nie było drastycznych zewnętrznych uszkodzeń. Dlaczego w takim razie dokumenty są przetrzymywane w Rosji? –
zastanawia się Beata Gosiewska. Podkreśla, że to kolejna niewyjaśniona sytuacja, która miała miejsce po katastrofie.

– Do dziś nie podano mi powodów, dlaczego nie pochowano męża w garniturze, który specjalnie został dostarczony do Moskwy. Oddała mi go później Źandarmeria Wojskowa – żołnierze nie widzieli, dlaczego Rosjanie odesłali wszystkie rzeczy, w które miał być ubrany mój mąż przed włożeniem go do trumny
– mówi „GP”.

Niezidentyfikowane szczątki

Zapytaliśmy prokuraturę o przekazaną ostatnio z Rosji dokumentację medyczną. – 15 października otrzymaliśmy 7 tomów akt ze śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Federacji Rosyjskiej, w tym m.in. opinie sądowo-medyczne dotyczące 25 osób określonych z imienia i z nazwiska, 9 osób nieustalonych oraz 107 fragmentów zwłok – poinformował nas rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa. Materiały są analizowane w szczególności w powiązaniu z opinią genetyczną, którą dysponuje Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w celu przypisania opinii sądowo-medycznej zwłok bądź fragmentu zwłok nieustalonej osoby do konkretnej ofiary katastrofy. W najbliższym czasie spodziewamy się kolejnych tomów akt zawierających materiały procesowe dotyczące sekcji zwłok i fragmentów zwłok ofiar katastrofy, przeprowadzonych na terenie Rosji – dodał płk Rzepa.

Sprawa jest o tyle dziwna, że protokoły przyszły do Polski pół roku po katastrofie, a rosyjska prokuratura dysponowała materiałem DNA wszystkich ofiar katastrofy już w pierwszych dniach po tragedii.

– Rosjanie powiedzieli mi, że będę musiała oddać krew, bo ich nie interesuje materiał genetyczny pobrany w Polsce
– mówiła nam w maju Małgorzata Wassermann, która była w Moskwie, by zidentyfikować ciało ojca.

Co się zatem działo przez sześć miesięcy i dlaczego Rosjanie przesłali do Polski opisy dotyczące niezidentyfikowanych szczątków?

Przypomnijmy, że w maju przekazano do Polski trumnę ze szczątkami NN, czyli szczątkami niezidentyfikowanymi, które już w Polsce, zgodnie z decyzją naszych władz, skremowano. Wszystko wskazuje na to, że zrobiono to bez zgody rodzin ofiar.

10 maja, miesiąc po katastrofie smoleńskiej, na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach odbyły się drugie pochówki niektórych ofiar katastrofy. Do wspólnego grobu złożono urny z prochami 11 ofiar katastrofy (na prośbę rodzin utajniono ich tożsamość) oraz 12. urnę z prochami niezidentyfikowanych szczątków. W uroczystości udział wzięli minister obrony Bogdan Klich, p.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej oraz Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera.

Lakoniczna informacja na ten temat ukazała się zaledwie w kilku mediach i praktycznie została niezauważona. Nikt do dziś nie odpowiedział na pytanie, dlaczego musiały się odbyć ponowne pogrzeby i dlaczego nie zidentyfikowano wszystkich szczątków. O planowanej uroczystości mówił w Sejmie 29 kwietnia minister Michał Boni, ale nie wspomniał o szczątkach NN.

Bliscy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że nikt nie zwrócił się do nich z pytaniem, czy można skremować szczątki NN. Nikt nie wyjaśnił, czemu do Polski sprowadzono niezidentyfikowane szczątki i nie wiadomo, kto imiennie wydał zgodę na ich kremację i pochówek.

– Wiem o tym, że były dodatkowe pogrzeby, natomiast nikt z władz nie zwracał się do mnie z pytaniem o zgodę na skremowanie szczątków NN. Ja bym się na pewno na to nie zgodził, tylko zażądał ich przebadan
ia – mówi nam Andrzej Melak, brat szefa Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, który zginął w smoleńskiej katastrofie.

O zgodę nie pytano także innych rodzin ofiar katastrofy, z którymi rozmawiała „GP”.

– Nikt z rządu nie pytał mnie, czy wyrażam zgodę na skremowanie szczątków NN
– mówi nam Magdalena Merta, wdowa po śp. Tomaszu Mercie, wiceministrze kultury.

Włączone telefony

Co najmniej 19 aparatów telefonicznych było aktywnych w czasie katastrofy – powiedział na konferencji prasowej prokurator wojskowy Ireneusz Szeląg. Według prokuratury, będą one badane przez ABW. Nie zostaną natomiast odzyskane żadne dane z telefonu typowanego jako komórka prezydenta Lecha Kaczyńskiego – zdaniem śledczych nie nadaje się do ekspertyzy, bo jest w bardzo złym stanie.

Telefon mojego ojca był zalogowany na terenie Rosji. Gdy byłam w Moskwie po katastrofie, oddano mi włączony telefon – mówiła już w maju „GP” Małgorzata Wassermann.

Rozmawiające z „GP” rodziny ofiar katastrofy mówią, że do dziś nie otrzymały billingów rozmów swoich bliskich. Obawiają się, że wgląd w billingi może być utrudniony, ponieważ telefony, które mieli przy sobie pasażerowie tragicznego lotu do Smoleńska, były w większości telefonami służbowymi.

Okazuje się, że odnośnie do telefonów Rosjanie przekazywali nie zawsze prawdziwe informacje.

W Rosji zapytałam o służbowy telefon mojego męża, który miał przy sobie w momencie katastrofy. Usłyszałam, że nic z niego nie zostało, bo się spalił. Z kolei w Polsce od Źandarmerii Wojskowej dowiedziałam się, że telefon jest nieuszkodzony i znajduje się w ABW. Do tej pory go nie otrzymałam, nie ma także billingów – relacjonuje nam Ewa Kochanowska.

– Telefony komórkowe ofiar katastrofy zostały zabezpieczone bezpośrednio po katastrofie i w pierwszej kolejności, jeszcze w kwietniu, przekazane stronie polskiej. Następnie telefony te, wraz z nośnikami danych, które również zabezpieczono na miejscu zdarzenia, zostały niezwłocznie przekazane do ABW, w celu ich zbadania. Wstępna ekspertyza, będąca wynikiem tych badań, wpłynęła do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie 14 października 2010 r. Obecnie trwa jej analiza. Po jej zakończeniu prokuratura zwróci się do właściwych operatorów telefonii komórkowej o stosowne billingi. Do czasu zapoznania się z ekspertyzą przez pokrzywdzonych i ich pełnomocników, prokuratura nie ujawni szczegółów treści ekspertyzy –
informuje płk Rzepa.

Dorota Kania, Anita Gargas

Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska”

Za: niezalezna.pl | http://www.niezalezna.pl/artykul/gdzie_sa_dowody_z_rosji/40476/1

Skip to content