Aktualizacja strony została wstrzymana

Kim pan jest, doktorze Sorge? – Stanisław Michalkiewicz

Z obfitości serca usta mówią i chociaż dyplomacja uchodzi za sztukę ukrywania, a nie ujawniania prawdziwych myśli i zamiarów, to przecież bywa tak, że nawet zawodowym kłamcom mimowolnie wypsnie się ziarenko prawdy. Cóż dopiero w przypadku konfabulanta – amatora? Adam Grzymała Siedlecki przytacza w swoich wspomnieniach rozmowę Juliana Klaczki z hrabiną Sobańską na temat tajemniczej D.D., do której, ponoć nie bez powodzenia, wzdychał Adam Mickiewicz. Hrabina Sobańska wprawdzie przyznała, że przyjaźniła się z D.D. – ale stanowczo zapowiedziała, że za nic nie zdradzi jej tożsamości. Tedy Klaczko poprosił ją, by opowiedziała, w jaki sposób między Wieszczem, a ową D.D. „doszło”. Hrabina nie zgodziła się, ale na pocieszenie zaproponowała, że opowie, jak to najpierw miedzy nimi „nie doszło” zanim potem „doszło”. Otóż „młody człowiek”, czyli Wieszcz, prawie pewien sukcesu, dla podkreślenia swojej światowości, wysmarował sobie włosy pomadą. – I kiedy pochylił się nad już mu ulegającą D.D. – ciągnęła hrabina Sobańska – zaleciało od niego wonią tak nieznośnie taniego gatunku pomady, że to MNIE po prostu zniechęciło. – Ją, pani hrabino, ją – wtrącił Klaczko. – Co? A tak, ją, oczywiście, że ją!

Skoro zdarzają się takie freudowskie pomyłki, to warto rozebrać z uwagą słowa wypowiedziane przez – jeszcze prezydenta-elekta Bronisława Komorowskiego w rozmowie z funkcjonariuszami „Głosu Cadyka”, czyli „Gazety Wyborczej”. W rozmowie wydrukowanej 12 lipca br. prezydent-elekt Bronisław Komorowski, w odpowiedzi na uwagę rozmówcy na temat krzyża stojącego naprzeciw Pałacu Namiestnikowskiego, powiedział m.in.: „Pałac jest sanktuarium państwa. Krzyż upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej postawiono w nastroju żałoby lecz żałoba minęła i trzeba te sprawy uporządkować. We współdziałaniu z władzami kościelnymi zostanie przeniesiony w inne, bardziej odpowiedni miejsce”. Zwróćmy uwagę, że nie mówi on o swoich nadziejach, czy zamiarach – tylko INFORMUJE swoich rozmówców, co będzie. Nawet w tym nie byłoby nic dziwnego, gdyby prezydent-elekt zapowiadał, co ON SAM zrobi. Tymczasem było akurat odwrotnie; prezydent-elekt informuje swoich rozmówców o „współdziałaniu” z bliżej nieokreślonymi „władzami kościelnymi” i że w efekcie owego „współdziałania” krzyż „zostanie przeniesiony”. Wynika z tego, że był pewien, iż dojdzie do „współdziałania” z „władzami kościelnymi” w celu usunięcia krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego. Skąd ta pewność, skoro w tym czasie żadne zapewnienia o „współdziałaniu” w tym względzie ze strony „władz kościelnych” nie zostały złożone, bo nie doszło jeszcze do negocjacji? Rozpoczęły się one bowiem, jak wiadomo, dopiero 13 lipca, a porozumienie zawarte zostało dopiero 21 lipca. 16 lipca Jarosław Kaczyński oświadczył, że jeżeli prezydent Komorowski usunie krzyż, który stoi przez Pałacem Prezydenckim, to można powiedzieć, „że będzie zupełnie jasne, kim jest”. Domyślam się, że dla Jarosława Kaczyńskiego jest to jeszcze niezupełnie jasne. Może zatem jakieś światło rzuci na to odpowiedź na pytanie, skąd prezydent-elekt mógł mieć takie wiadomości.

Pierwsza możliwość jest taka, że prezydenta-elekta wspierały proroctwa. Zostawmy ją jednak na sam koniec, kiedy wykluczymy wszystkie inne możliwości. Jedną z nich musimy wykluczyć choćby z uprzejmości wobec prezydenta-elekta – że mianowicie nie wiedział, a powiedział. Skoro tak, to znaczy, iż prezydent-elekt 10 lipca musiał WIEDZIEĆ, że po pierwsze – rozpoczną się rozmowy z „władzami kościelnymi”, po drugie – że te rozmowy doprowadzą do „współdziałania”, którego efektem – po trzecie – będzie usunięcie krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego. O ile nawiązanie takich rozmów mogło być następstwem jego własnego polecenia – chociaż nie jest to takie oczywiste, bo 8 lipca zrezygnował on z funkcji marszałka Sejmu, a tym samym przestał pełnić obowiązki prezydenta i aż do 6 sierpnia NIE MÓGŁ wydawać żadnych poleceń pełniącemu obowiązki szefa Kancelarii Prezydenta Jackowi Michałowskiemu – o tyle nie mógł wiedzieć, czy te rozmowy – nawet rozpoczęte z polecenia pełniącego obowiązki prezydenta Grzegorza Schetyny – doprowadzą ze strony „władz kościelnych” do „współdziałania” w postaci zgody na usunięcie krzyża i ceremonialnego wykonania tego usunięcia. A jednak 10 lipca poinformował funkcjonariuszy „Głosu Cadyka” o tym wszystkim, jako rzeczy uzgodnionej.

Skąd zatem wiedział, skoro wiedzieć nie mógł? Zanim przyjmiemy, że prezydenta-elekta wspierały proroctwa, musimy rozważyć jeszcze jedną możliwość – że mianowicie został o tym wszystkim POINFORMOWANY przez Siły Wyższe w postaci Wojskowych Służb Informacyjnych, do których ma nieustający sentyment – zresztą z widoczną wzajemnością. W takim jednak przypadku Siły Wyższe musiały mieć pewność, że w sprawie usunięcia krzyża „władze kościelne” dadzą namówić się na „współdziałanie”. Taką pewność mogłyby mieć tylko w jednym przypadku: że jakiś wysoki przedstawiciel „władz kościelnych” pozostaje względem nich w stosunku służbowej zależności. Byłaby to sytuacja podobna do tej z roku 1720, kiedy to Rosja i Prusy uzgodniły blokowanie każdej próby powiększenia armii w Polsce. Takie uzgodnienie można było traktować poważnie tylko w sytuacji, kiedy zarówno Rosja, jak i Prusy przy pomocy swoich, wysoko uplasowanych agentów, mogły stwarzać w Polsce fakty dokonane. Czy to jednak w ogóle jest możliwe? Wprawdzie okazało się, że niektórzy hierarchowie – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” odbywali bliskie spotkania III stopnia z przedstawicielami Sił Wyższych, ale to za komuny, a nie teraz, kiedy Wojskowych Służb Informacyjnych przecież już „nie ma”! Zatem ze względów kurtuazyjnych tę możliwość musimy taktownie wykluczyć. W takim razie pozostaje jedyne wyjaśnienie – że prezydenta-elekta Bronisława Komorowskiego wspierają proroctwa. Na razie fałszywe, ale nie bądźmy nadmiernie wymagający.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   24 sierpnia 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1740

Skip to content