Aktualizacja strony została wstrzymana

W co wierzy prezydent Komorowski? – Tomasz P. Terlikowski

Wywiad prezydenta Bronisława Komorowskiego dla „Rzeczpospolitej” trzeba przeczytać bardzo uważnie. A szczególnie jego fragment poświęcony zapłodnieniu in vitro. Jak w soczewce skupiają się w nim bowiem najistotniejsze elementy „światopoglądu” nowego prezydenta. Światopoglądu, który niewiele ma wspólnego z katolicyzmem.

„Mam satysfakcję, że wygrałem wybory, mimo prób zdyskredytowania mnie poprzez krytykę mego stanowiska w sprawie in vitro” – oznajmił nowy prezydent, w ogóle nie dostrzegając, że dyskredytuje go jako katolika (a szerzej jako człowieka) sam fakt popierania metody, która aby powołać do życia jedno dziecko niszczy statystycznie od pięciorga do sześciorga innych. Jeśli do tego dodać eugeniczny charakter tej procedury czy jej szkodliwość tak dla kobiet, jak i dla dzieci nią poczętych – to obraz staje się pełny. To wszystko jednak w ogóle nie przeszkadza prezydentowi. Nie jest też zainteresowany tym, że jego poglądy są całkowicie sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego, którego wiernym się mieni. Jego interesuje jedynie to, że „próbowano go zdyskredytować”.

Dziwnie brzmią też argumenty dotyczące zastrzeżeń, pod jakimi ma być finansowana z budżetu metoda zapłodnienia in vitro. Pierwszym z nich jest to, że ma być ograniczenie jej dostępu tylko dla małżeństw. Argument? Otóż w badaniach w diecezji płockiej okazało się, że „70 proc. wierzących Polaków uważa, iż metoda in vitro może być stosowana, ale przez małżeństwa”. I to jest dla Komorowskiego wskazówka… Słowem typowe PR-owe uznanie, że rację ma ten, kto ma odpowiednio wysokie słupki w sondażach.

I wreszcie kwestia ostatnia. Komorowski już nawet nie udaje, że interesuje go los dzieci, które powołano do istnienia, a potem w ramach procedury zniszczono (pozbawiono życia). Jeśli na świecie są trzy miliony dzieci z zapłodnienia in vitro, to około 15 milionów innych dzieci zostało zlikwidowanych, by one mogły istnieć. Taki jest koszt. Realnym kosztem jest także ok. 60 tysięcy zamrożonych dzieci, które nie mogą się narodzić. Ale to prezydenta nie interesuje. Źycie ludzi (prezydent zresztą nawet nie mówi o ludziach, a o zarodkach) nie jest istotne. On chce tylko, żeby „w kwestii losu zarodków zagwarantować w ustawie możliwie jak największy szacunek dla wrażliwości ludzi wierzących”. W zasadzie nic więcej nie trzeba dodawać. Przeciwne życiu, ale i głęboko niekatolickie poglądy prezydenta Komorowskiego mamy tu w całej krasie. I ciekawe tylko, czy znajdą się gremia (także te najwyższe), które zupełnie jasno i otwarcie wyjaśnią prezydentowi, że z takimi poglądami do komunii to tak jakoś nieszczególnie powinien przystępować? Czy dziennikarze będą się zachłystywać nieposłuszeństwem Komorowskiego nauczaniu i stanowisku Stolicy Apostolskiej? Czy może słowa potępienia wszyscy zachowają dla ludzi, którzy sprzeciwiają się postanowieniom administracyjnym? Czy ważniejsze okażą się sprawy fundamentalne z punktu widzenia życia, moralności i wiary, czy też bieżąca polityka i próba ułożenia sobie dobrych relacji z władzą?

Tomasz P. Terlikowski

Za: Fronda.pl | http://www.fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_w_co_wierzy_prezydent_komorowski | Terlikowski: W co wierzy prezydent Komorowski?