Mieszkańcy węgierskiego miasta Tatabanya uczcili 1 sierpnia ofiary mordu katyńskiego i tragedii smoleńskiej, stawiając im obelisk. Na uroczystość odsłonięcia zaproszono przedstawiciela Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Budapeszcie. Nikt się nie pojawił, bo tego samego dnia na Węgrzech była… Formuła 1.
Jako pierwszy o skandalicznej sytuacji w Tatabanya poinformował europoseł Ryszard Czarnecki z Prawa i Sprawiedliwości, który na swoim blogu napisał m.in.: „obecni byli inicjatorzy budowy pomnika, m.in. węgierscy dyplomaci, mieszkańcy Tatabanya, węgierskie wojsko, Polonia. Mimo wielokrotnie ponawianych zaproszeń nie pojawili się natomiast, ku sporemu zaskoczeniu zebranych, przedstawiciele ambasady RP w Budapeszcie”.
– Węgrzy sami wybudowali pomnik, aby uhonorować tragicznie zmarłych Polaków, a z niezrozumiałych powodów, polityczno-partyjnych rozgrywek, zabrakło przedstawicieli polskich władz. To prawdziwy skandal – mówi portalowi Niezalezna.pl poseł Ryszard Czarnecki, który przyznał nam, że o zdarzeniu dowiedział się od dyplomaty węgierskiego. – Informacja o tym zdarzeniu wywołała poruszenie wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości. Można się spodziewać interpelacji w tej sprawie.
Tatabanya to górnicze miasto w pobliżu Budapesztu. Jest stolicą bogatego okręgu przemysłowego Komarom. Od dawna jego mieszkańcy przyjaźnią się z Polakami. Są choćby miastem partnerskim Będzina. W Tatabanya prężnie działa samorząd mniejszości polskiej.
– I do niego zwrócił się miejscowy radny Miklos Petrassy i razem doprowadzili do postawienia obelisku – opowiada Niezaleznej.pl Marcin Raiman, tłumacz język węgierskiego, który wielokrotnie był w Tatabanya. – Stoi teraz w Parku Męczenników Aradskich, który jest miejscem czci generałów zamordowanych podczas Rewolucji Węgierskiej. Znajdują się tam przede wszystkim drzewce kopijne stawiane zmarłym przez Węgrów z Siedmiogrodu. I taki drzewiec postawiono również ku upamiętnieniu ofiar katastrofy smoleńskiej.
Smuci, że na Węgrzech uczczono już ofiary tragedii 10 kwietnia, a w Polsce nadal trwa spór, jak taki pomnik ma wyglądać. Jeszcze bardziej szokuje, że w Tatabanya zabrakło reprezentanta polskiego rządu.
„To absolutna żenada. To wstyd. Czyżby nasi dyplomaci w Budapeszcie obawiali się, że fakt uczestnictwa w takich uroczystościach zablokuje im karierę? Źe to będzie źle widziane w Warszawie? Źe Sikorski brwi zmarszczy? Nieładnie, nieładnie, po prostu obrzydliwie” – skomentował na blogu Ryszard Czarnecki.
O dziwo, niewiele sobie do zarzucenia mają przedstawiciele Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Budapeszcie. Na jej stronie internetowej jeszcze w czwartek rano nie było nawet wzmianki o uroczystości w Tatabanya. Podczas rozmowy z reporterem portalu Niezalezna.pl attache prasowy Marcin Sokołowski od razu próbował umniejszyć jej rangę.
– To nie jest żaden pomnik, a płyta nagrobna. Coś w rodzaju obelisku – stwierdził.
Na najważniejsze pytanie attache prasowy nie chciał odpowiedzieć. Dlaczego nikt z Ambasady nie pojawił się na odsłonięciu obelisku? Udało nam się dowiedzieć, że zaproszenie dotarło. Wprawdzie tylko jedno i bez podania konkretnego nazwiska, ale nawet ono nie zostało wykorzystane. Dopiero podczas trzeciej rozmowy z przedstawicielem Ambasady wreszcie poznaliśmy powody, dla których zlekceważono tak ważną uroczystość. Okazało się, że pani konsul miała się pojawić w niedzielę w Tatabanya. Nie pojechała, bo do Budapesztu zawitała… Formuła 1. A z nią kilkadziesiąt tysięcy Polaków, którzy chcieli dopingować Roberta Kubicę.
– Nasza placówka nie jest mocno obsadzona, a dodatkowo trwa sezon urlopowy. Tymczasem trzeba było być przygotowanym na udzielenie pomocy rodakom. Dlatego konsul zdecydowała się zostać w Budapeszcie – tłumaczy nam radca Michał Andrukonis, charge d’affaires Ambasady RP w Budapeszcie.
Ryszard Czarnecki jest oburzony takim wytłumaczeniem kompromitującej sytuacji z Tatabanya. Tym bardziej, że ze stolicy Węgier do Tatabanya jest zaledwie 55 kilometrów.
– To są jakieś żarty. Jakbym słyszał tłumaczenie ucznia, który nie odrobił lekcji, bo oglądał ciekawy film – mówi wyraźnie poirytowany europoseł. – Jeśli Formuła 1 jest ważniejsza od tak wyjątkowej uroczystości, to trudno coś takiego skomentować. Ręce opadają.
Grzegorz Broński