Aktualizacja strony została wstrzymana

„Warchoły” – Mirosław Kokoszkiewicz

„Demokracja jest dla nas i dla tych, co się z nami zgadzają” – mówił komunista Jasiński w serialu „Dom”.

Zdaje się, że wraca tamta epoka, tak jak wróciły dzisiaj do słownictwa III RP „warchoły” reanimowane w TVP Info przez zaangażowanego po stronie PO socjologa i politologa Radosława Markowskiego.

Zanim przejdę do dzisiejszych wydarzeń przed pałacem prezydenckim to przypomnę, że nikt spoza PiS-u nie bił na alarm, kiedy to aferę hazardową postanowiono osądzić przez komisje sejmową, na której czele stanął przedstawiciel partii, której to afera dotyczyła.

Tymczasem na czele komisji anty-pisowskich, tej naciskowej i wyjaśniającej śmierć Barbary Blidy z oczywistych względów, tak, aby oskarżony nie był sędzią we własnej sprawie, nie mógł stanąć przedstawiciel PiS.

Wszyscy przełknęli to jak wspomniany już komunista Jasiński. Demokracja tak, ale z wyjątkiem pisowców. W ten oto sposób media i część społeczeństwa wyraziła zgodę na demokrację, w której instytucje ją kontrolujące stają się zwykłą atrapą.

To tak jakby do wyjaśnienia kulisów mafii powołano komisje z jej członkiem na czele. Duża część Polaków przyjęła to bez mrugnięcia, więc nie dziwcie się, że któregoś dnia zaboli to wszystkich bez wyjątku.


Wracając do krzyża przed pałacem i broniących go „warchołów” to warto sobie przypomnieć, że do zakończenia wyborów, czyli od chwili ustawienia go tam 15-go kwietnia, przez niemal sto dni, krzyż nikomu nie przeszkadzał, a kartka z napisem umieszczona na krzyżu mówiąca, że stoi on tam do czasu upamiętnienia tego miejsca pomnikiem lub tablicą była czytelna, jasna i oczywista.

Mam takie przekonanie, że Bronisław Komorowski i „zaprzyjaźnione” z nim media postanowili zrobić Polakom takie „demokratyczne” czary-mary, aby pod pałacem nie było ani pomnika ani krzyża.

Wywiad udzielony przez elekta Gazecie Wyborczej 11-go lipca, w którym zapowiedziano przeniesienie krzyża nie był wcale niefortunny i Komorowskiemu nic się nieopacznie nie wyrwało. Był to dalszy ciąg akcji rozpoczętej wcześniej przez Monikę Olejnik, która dała sygnał do rozpoczęcia akcji o kryptonimie „krzyż”.

Na pierwszy ogień poszedł Ryszard Kalisz  w Radiu zet, gdy wypuszczony sprytnie (a może w uzgodnieniu) tak mówił o krzyżu:

Ryszard Kalisz: Ale mówię, tu bliżej Ogrodu Saskiego, Grobu Nieznanego Źołnierza. Ja w tej chwili spekuluję, albo tam, jak jest pomnik prymasa Wyszyńskiego, troszeczkę w lewo przecież, koło Kościoła Wizytek. Naprawdę ten krzyż musi być zachowany, ja pochylam się przed nim z wielkim szacunkiem, bo on jest takim symbolem katastrofy i śmierci wszystkich 96 osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, ale nie przy pałacu prezydenckim. To jest też szacunek, nawet dla jednego człowieka, który w Polsce… Jeżeli, nawet, jeżeli choćby był jeden człowiek niewierzący to w państwie obywatelskim musi być w kategoriach państwa szacunek dla niego.

I tak oto 31 maja narodził się „problem krzyża”. Na tydzień zaś przed słynnym wywiadem elekta dla GW nastąpiło dalsze przygotowanie artyleryjskie.

W tym samym radiu 5 lipca Monika Olejnik rozmawiała z księdzem Kazimierzem Sową z TVN Religia:

Monika Olejnik : A czy według księdza krzyż, który stoi przed pałacem prezydenckim powinien tam zostać, czy powinien być przeniesiony?

Kazimierz Sowa : Trudna sprawa, w polskiej tradycji krzyże stawia się przy drogach, w miejscach, gdzie doszło do tragicznych zdarzeń i to myślę, że akurat tego miejsca, to miejsce akurat z tym nie jest związane. Wydaje mi się, że na pewno będzie, tak sądzę, choć mówię to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność, ale w kaplicy, która jest przecież w pałacu prezydenckim powinno być jakieś miejsce, które upamiętniałoby tragicznie zmarłe ofiary tej katastrofy. Sam krzyż przy Krakowskim Przedmieściu nie jest dobrym pomysłem, tak sądzę. Ja byłem w ogóle zaskoczony, kiedyś, kilka tygodni temu zobaczyłem, nie wiedziałem, że on po prostu stoi od tego czasu i, że jest tak powiedziałbym dosyć solidnie zamontowany, podobnie jak zresztą byłem zaskoczony jakąś kapliczką taką na peronie we Włoszczowej, czy w kilku innych miejscach, no ludzie potrzebują czasem niektórych znaków, ale nie można też tych znaków czynić w taki sposób, który no wydaje mi się trochę przesadą.

Dziś oczywiście media, które celowo doprowadziły do wojny o krzyż obwiniają o wszystko opozycyjną partię, a społeczna reakcja znowu przerosła ich wyobraźnię podobnie jak stało się to 10 kwietnia.

I teraz znowu wypada wrócić do cytatu z komunisty Jasińskiego.

Porozumienie zawarte między kancelarią prezydenta, kurią warszawską i harcerzami pominęło zupełnie celowo wszystkich tych, którzy wystąpili w obronie krzyża. Gdyby ich zaproszono i dano 100% gwarancje na trwałe upamiętnienie tego miejsca sprawy krzyża dawno już by nie było.

Historia zatoczyła koło i znowu po latach wróciliśmy do czasów, kiedy jedynie słusznej władzy kłody pod nogi rzucają „warchoły” tropione przez następców dziennikarzy z Trybuny Ludu, a motto rządzących brzmi:

„Demokracja jest dla nas i dla tych, co się z nami zgadzają”

Mirosław Kokoszkiewicz

Za: Kokos26 | http://kokos.salon24.pl/214404,warcholy

Skip to content