Aktualizacja strony została wstrzymana

Ona i Oni. Wyznawcom nienawiści

Codziennie musi słuchać o tym, że jej Ojciec ma krew na rękach. Ba, powinna i ona przepraszać za to, co się stało. Za to, co podobno zrobił Im. Tym, którzy mówią.

Oni nie widzą jej. Ani nie czują jej bólu. Bliższa koszula ciału niż sukmana. A kim ona jest dla nich? Jakąś tam córką znienawidzonego Kartofla. Nienawiść ma to do siebie, że irracjonalnie przechodzi na wszystkich, którzy są obok znienawidzonego.

Ona widziała, jaką przykrość Ojcu sprawiali za życia. Nie darowali żadnego przejęzyczenia. Źadnego gestu, który wydawał się nie na miejscu. Każdy powód był dobry do kpin. Jak wtedy, gdy Mama zabrała ciepły sweter, o którym ojciec – jak zwykle – nie pamiętał. Dla Taty zawsze liczyły się sprawy i ludzie, nie rzeczy małe. Jak takie buty na przykład. Ale Mam się tylko ciepło uśmiechnęła, gdy przywędrował do niej w dwukolorowych: jeden był Jego a drugi stryja Jarka. Liczyła się tylko sprawa do załatwienia. Buty to blichtr. Ważni byli ludzie.

Dla Mamy też, ale to Ona była lustrem dla Taty, Pierwszym kamerdynerem i mistrzem ceremonii. Pilnowała także menu. Nie chciała, aby chorował… Więc mówiła żartobliwie, Leszku, będziesz gruby jak świnia – a on mówił, że ma rację, po czy po dwóch minutach już miał pełna buzię ulubionego tortu.

Wyśmiewali jej mamę, że taka pierwsza dama, a wyglądu nie ma. Chociaż Jej twarz zawsze emanowała pięknem prawdy i ciepła. Nie chcieli widzieć duszy. Widzieli karykaturalnie ciało. W przeciwieństwie do tego Holendra, który jej imieniem nazwał odmianę pięknego tulipana. Oni urok Jej Mamy zobaczyli za późno. Kiedy odeszła. Ze swoim ukochanym Leszkiem.

Kiedy traci się któregoś z rodziców, to trauma jest ogromna. Czy ktoś nich pomyślał, co można czuć tracąc nagle obydwoje? Byli jeszcze wczoraj. Jeszcze wczoraj Ewunia i Martynka mogły radośnie rozrabiać po czułym okiem dziadków. I nagle Bóg zabrał oboje.

Pustka. Chwytanie za telefon, żeby powiedzieć, jak bardzo jest źle… Ale nie ma do kogo zadzwonić. Oni odeszli. I tak było ich mało. Każdą intymność rodzinną trzeba było wyrywać pazurami. Tak to jest, nikt się nie skarżył.

Gdy zostanie tylko fotografia to jest bardzo mało… Normalnie ludzie są życzliwi dla tych, których trauma dotyka. Są jakby delikatniejsi, współczują. Widząc kogoś w czerni, automatycznie włączają filtr słów. Ale nie do niej. Ona jest poza współczuciem. Jej czerń jest nekrofilią, Jej żal jest na pokaz. Czy Oni wiedzą jak to boli… Chyba tak, chyba właśnie po to robią…

Pytają, dlaczego Jej rodzice się ubezpieczyli na wypadek śmierci. Nieważne, że inni na tym stanowisku ubezpieczali się także i ubezpieczają. Ważne, że ona ma dostać pieniądze. Które nie rekompensują nic, poza tym że zabezpieczają byt materialny…Tam, gdzie poszli Rodzice i pójdziemy i my, nie zabiera się z sobą nic. Więc – jakie to ma znaczenie w końcu? Czy tragiczną śmierć obojga rodziców może cokolwiek zrekompensować? Może jedynie pozostaje spokój zabezpieczenia córeczek….

Pałac. Mieszkanie. Co zostało na Helu? Tyle miejsc do sprzątnięcia. Tyle pytań. Co jest prywatne, co jest państwowe? Co można wziąć, czego nie wolno, bo będzie poczytane, jako kradzież tajnych dokumentów. Trzeba prosić wielu ludzi o pomoc. A tak trudno znaleźć zaufanych życzliwych. Jak już znajdziesz to jest, to problem z wolnym czasem…

Najgorzej jest pakować rzeczy. Te osobiste. Kosmetyki mamy, których już nigdy nie użyje… ulubione ubrania… Tak trudno. Ile przerw jest potrzebnych, ile łez wylanych. A tu mówią, że to musiało być szybko. Dziewczynki nie powinny widzieć łez matki. Trzeba załatwić dla nich opiekę na czas pakowania rzeczy. Szczególnie, że łzy płyną prawie na okrągło. A jeszcze trzeba zadbać o Babcię. On ciągle nie wie, co się wydarzyło, a stryj ma więcej zajęć, więc i czasu dla babci więcej znaleźć trzeba.

To i pakowanie ma przerwy. Trzy miesiące minęły jak koszmarny sen. Nie pamięta jednej, porządnie przespanej nocy. Musi być silna dla dzieci, a udawanie siły kosztuje więcej, niż komukolwiek się zdaje.

Miała sen. Piękny sen. Śnił się jej Tata. Uśmiechnięty… Taki, jak był, na co dzień. Ciepły i kochający, życzliwy… więc znowu płacz, że już nigdy więcej. Kiedy rodzice byli tutaj, miała nadzieję, że ludzie w końcu, mimo fatalnego przekazu medialnego, dojrzą, co dla niej było jasne od zawsze: jak prawymi i mądrymi ludźmi są Jej rodzice. Kiedy patrzyła na sceny spod Pałacu, na to morze kwiatów i łez – miała nadzieję, że choć późno, właśnie tak się stało. Wszystkie media, także te nieżyczliwe z założenia, miały nagle piękne zdjęcia, które pokazywały Jej rodziców, takimi, jakimi byli w rzeczywistości. A potem znowu wrócił koszmar pomówień.

Pamięta narrację o tamtym locie do Gruzji. A to było przecież takie naturalne, Prezydenci, którzy wiedzieli o tym, że wylądował francuski minister w Tbilisi. Mieli też wiedzę, o lądującym w Tbilisi w tym samym czasie, w którym mieli lądować potencjalnie oni w Azerbejdżanie, prezydencie Sarkozy. Wspólnie uznali, że w tej sytuacji nie ma zagrożenia i mogą lecieć do Tbilisi. Jej Tata chciał to zaaranżować via Maciej Łopiński, czyli drogą formalną.

Pilot jednak odmówił..miał do tego prawo. Tak jak i jej tata miał prawo powiedzieć, że nie wolno być tchórzem… A miał na myśli nie lęk przed sytuacją na lotnisku, ale lęk przed rządem, który podejrzewał o maczanie palców w odmowie lądowania w Tbilisi. Bo przez to wizyta 4 prezydentów była późniejsza od przylotu Sarkoziego. I mniejsza chwała dla Taty…. takie dwa w jednym… bo przecież nie liczyło się to, co najważniejsze – Polska. Liczyły się ich własne ambicje. I chęć upokorzenia znienawidzonego Chama. Jak wtedy, gdy minister Arabski w imieniu rządu odmówił przydzielenia samolotu na lot do Brukseli, a potem zapłaty za inny, wydzierżawiony przez Kancelarię jej Taty. Bo jak powiedział: chcieliśmy udowodnić, że ten lot miał charakter prywatny. Tak jak próbowali upokorzyć tatę, twierdząc, że Rosjanie sobie wizyty nie życzą, że nie ma zgody na jego wizytę w Katyniu.

Chora ambicja zabija przyzwoitość. Tak jak wtedy, gdy stryj Jarek musiał czekać na drodze w Rosji, a potem, jeszcze pod bramą lotniska Siewiernoje… na spotkanie z jej tatą. Ona wie, kim byli dla siebie. Kim była także Mama dla stryja…

Teraz Oni mówią, że za późno oddała klucze. Dlatego ludzie wypisują o niej w necie straszne rzeczy. Może mogłaby się bardziej spiąć, ale przecież nikt nie powiedział, że ma być robiony jakiś remont. Gdyby jej Tata żył mieszkałby przecież aż do dnia zaprzysiężenia nowego Prezydenta. Tak jak to było za Kwaśniewskiego. Nikt nie mówił, że za późno rodzice się przeprowadzali z tego powodu, że oddał Pałac po zakończeniu kadencji. A teraz Oni wylewają na nią kubły pomyj…

Do czego może zawieść ta nienawiść do jej rodziny… do kompletnego odczłowieczenia? Do absurdalnych zarzutów, do braku empatii… Do plucia na oślep. Pluli na jej rodziców za życia, potem pluli na ich grób. Przeszkadza Im teraz pamięć o Nich. Czy boli ich pamięć, bo jest jawnym dowodem krzywd, które wyrządzali? Czy wolą zapomnieć, że jest wersja życia, w której chce się coś zrobić dla swojej Ojczyzny.

Źe prawda jest sama w sobie wartością, o która warto się bić, nawet kosztem wyszydzania. Bo na końcu, to prawda nas czyni prawdziwie wolnymi. A nie ten fałsz, dający pozorny spokój, a zmuszający do wyszydzania wszystkiego, co prawdy dotyka.

Może i oni kiedyś otrząsną się z tego brudu, które okleił ich myśli i sumienia. Oni są biedni… Są niewolnikami nienawiści. Tak świadomie im zaszczepianej przez cynicznych graczy, dla których zwycięstwo prawdy oznacza sromotną klęskę. I odpowiedzialność. Także za upodlenie narodu.

Synteza

Za: LubCzasopismo | http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/213442,ona-i-oni-wyznawcom-nienawisci

Skip to content