Aktualizacja strony została wstrzymana

Izraelskie ślady na Kaukazie. Kulisy wojny gruzińsko-rosyjskiej

Informacje o konszachtach Gruzji i Izreala, o tym, że czołowi politycy gruzińscy mają obywatelstwo Izraela, wywołały duże zainteresowanie naszych Czytelników. Do tej pory informacje te pochodziły głównie ze środowisk endeckich. Postanowiliśmy więc zasięgnąć informacji u źródła, czyli na oficjalnych portalach społeczności żydowskiej. Poniżej przedstawiamy ciekawy tekst, który udało się nam wyszperać na jednej z takich stron, a poświęcony interesującej nas kwestii.

Administratorzy konserwatyzm.pl


Minister do spraw integralności terytorialnej mówiący płynnie po hebrajsku. Izraelski sprzęt wojskowy. Szkolenia operacyjne pod okiem izraelskich specjalistów. Ta charakterystyka nie jest bynajmniej opisem militarnej kondycji Izraela, a niewielkiego państwa na Kaukazie, które od dnia 7 sierpnia prowadzi wojnę z Rosją. Wojna gruzińsko-rosyjska tylko pozornie jest konfliktem wyłącznie między tymi dwoma państwami. Pomimo oficjalnego zawieszenia broni na terytorium Kaukazu toczy się strategiczna rozgrywka między zachodnimi i rosyjskimi interesami ekonomicznymi oraz politycznymi w regionie. W tej grze swój pośredni udział ma także Izrael. Rezultaty kaukaskiej wojny mają niemałe znaczenie dla sytuacji geopolitycznej Bliskiego Wschodu.


Izrael z Gruzją łączą przede wszystkim silne więzi ze Stanami Zjednoczonymi. Młoda demokracja gruzińska wzrasta pod czujnym okiem Waszyngtonu, dla którego przychylne państwo nad Morzem Czarnym jest cennym sojusznikiem. Symbiotyczne relacje Gruzji z USA nigdy nie były na rękę Kremlowi. Wymykająca się z rąk hegemonia w rejonie Morza Bałtyckiego, będąca wynikiem członkowstwa Polski, Łotwy, Litwy i Estonii w Unii Europejskiej, była trudna do przełknięcia, jednakże gwarantem pozycji hegemona na Wschodzie była dominacja na Kaukazie. Tymczasem wykształcony na Zachodzie gruziński prezydent Micheil Saakaszwili przeniósł Gruzję na demokratyczną ścieżkę.

Dobre stosunki z USA, a co więcej z NATO, zostały pogłębione poprzez wzmożone relacje z Izraelem. W 2000 roku izraelski przemysł zbrojeniowy odnalazł dobrego kupca w postaci Gruzji. Izraelczycy, gruzińscy imigranci, stali się sprawnymi pośrednikami między dwoma państwami. Pomógł w tym sam minister obrony Gruzji – Davit Kezeraszwili – niegdyś obywatel Izraela, płynnie mówiący po hebrajsku. Interesy w Tbilisi rozwinęli m.in. były izraelski minister Roni Milo oraz jego brat, były dyrektor generalny Przemysłów Zbrojeniowych, którzy reprezentowali renomowany koncern Elbit. Za ich pośrednictwem do Gruzji trafiały zaawansowane technologicznie systemy przeciwrakietowe czy zdalnie sterowane pojazdy bezzałogowe. Wojskowym wsparciem szkoleniowym służyli ponadto gen. Gal Hirsch i mjr Israel Ziv. Intratne transakcje gruzińsko-izraelskie zaczęły słabnąć w 2007 roku. Jednym z powodów stał się kontrakt z Rosją na modernizację bombowców produkowanych w byłych republikach Związku Radzieckiego. Nadmiernie ocieplone stosunki Izraela z Gruzją w zderzeniu z kwitnącym interesem z Rosją mogły zaniepokoić Moskwę. Wkrótce potem wojskowe transakcje z Tbilisi ograniczono do nieofensywnych systemów zbrojeniowych. W związku z otwartym napięciem na linii Gruzja-Rosja sprzedaż Gruzinom samolotów bojowych czy karabinów wydała się niepoprawna politycznie. Mimo to jeszcze w maju 2008 roku rosyjski minister obrony oskarżył USA, współdziałające jego zdaniem z NATO i Izraelem, o udzielanie wojskowego wsparcia Gruzji w celu destabilizacji militarno-politycznej na Kaukazie.

Wycofanie izraelskich inwestycji zbrojeniowych zostało odebrane przez władze gruzińskie jako ogromny cios. Minister do spraw integracji terytorialnej Temur Yakobaszwili ostro skrytykował Izrael mówiąc: Izrael zrobił to na życzenie Rosji. Pomógł terrorystom, Rosjanom. To hańba. Nie wiem, co dostali w zamian; widzę tylko, że Hezbollach nadal otrzymuje rosyjską broń. Wypowiedź Yakobaszwili’ego jest dowodem na nieprawdziwość nadmiernie koloryzowanego mitu o westernizacji armii gruzińskiej. Bez wątpienia Gruzini liczyli na większe poparcie ze strony NATO i Unii Europejskiej, dające Tbilisi coś więcej oprócz wysiłków dyplomacji i pomocy humanitarnej.

Osetia jako pretekst

W okresie poprzedzającym eskalację konfliktu gruzińsko-rosyjskiego Izraelczycy nie deklarowali otwarcie poparcia dla reżimu w Tbilisi. Niemniej jednak pozytywny stosunek Jerozolimy do Gruzji wydawał się naturalny nie tylko ze względu na dwóch żydowskich ministrów w rządzie. Z przymrużeniem oka należy jednak traktować pogłoski o izraelskim spisku przeciwko Rosjanom odegranym za pośrednictwem gruzińskich wojsk.

Bez wątpienia Rosję ostatecznie sprowokowały ćwiczenia wojskowe przeprowadzone wspólnie niedaleko Tbilisi przez gruzińskich i amerykańskich żołnierzy. W tydzień później wojska rosyjskie wkroczyły do Osetii Południowej, broniąc rzekomo zagrożonego bezpieczeństwa Rosjan zamieszkujących ten region. Tajemnicą poliszynela jest jednakże to, iż rosyjski atak odpierano za pomocą czołgów i artylerii wyprodukowanych w Izraelu. Zaatakowana przez Rosję wojskowa fabryka w okolicach stolicy Gruzji produkowała zmodernizowane odrzutowce Su-25, do których technologie zostały zakupione w Izraelu. Za przygotowanie armii gruzińskiej odpowiadają również eksperci NATO, którzy zgodnie z doniesieniami prasy światowej byli aktywnie zaangażowani w logistyczne planowanie gruzińskiej kontrofensywy. Ze strony Izraela, jedynym otwartym poparciem była deklaracja minister Cipi Livni o prawie Gruzji do obrony swojej integralności terytorialnej.

Konfliktogenny ropociąg

Maleńka Osetia Południowa stała się doskonałym pretekstem do walki o miliardy dolarów płynące w kaukaskich rurociągach. Ten najbardziej kontrowersyjny, Baku-Tbilisi-Ceyhan (zwany BTC), powstał w 2006 roku z pomocą amerykańskich dyplomatów. Za jego pośrednictwem w pełni niezależnie od Kremla do Europy dociera ropa wydobywana ze złóż Morza Kaspijskiego. Rurociąg BTC jest groźnym konkurentem dla szlaku Konsorcjum Kaspijskiego, który poprowadzony jest na terytorium Kazachstanu i Rosji. Ropa przepływająca przez przychylną Zachodowi Gruzję stworzyła nowy blok sojuszniczy, którego osią stały się Azerbejdżan, Gruzja, Turcja i Izrael. To właśnie BTC zasila ponad 20 proc. izraelskich zasobów ropy, część której jest następnie eksportowana na rynki azjatyckie z portów w Ejlacie i Aszkelonie. Zagrożeniem dla rosyjskich interesów jest także inicjatywa turecko-izraelska, zakładająca intensywną współpracę energetyczną, której głównym celem jest transport tureckiej ropy na Daleki Wschód przez izraelski port na Morzu Czerwonym.

Obserwując nowy konflikt na Kaukazie z dalszej perspektywy dostrzeże się również amerykański sukces w sprawie budowy tarczy antyrakietowej w Polsce (silnym sojuszniku Izraela w Unii Europejskiej) i radaru do owej tarczy w Czechach. Wschodnioeuropejski system obronny wymierzony bezpośrednio w Iran i Koreę Północną, a pośrednio w Rosję, nie pozostaje bez wpływu na politykę Kremla wobec Gruzji. Graniczący m.in. z Czeczenią reżim w Tbilisi jest kolejnym elementem potęgującym nastroje antyrosyjskie w regionie. Bez wątpienia w obliczu eskalacji konfliktu z Gruzją w skali mikro i rodzącej się „nowej Zimnej Wojny” z USA w skali makro Rosja będzie poszukiwać sojusznika. Może go znaleźć w Teheranie, któremu zamieszanie polityczne na Kaukazie jest jak najbardziej na rękę. Oficjalnie wiadomo, że rosyjska sprzedaż sprzętu wojskowego arabskim sąsiadom Izraela oraz technologii do wzbogacania uranu dla Teheranu jest głównym punktem spornym w relacjach Jerozolimy z Moskwą. Mimo to rząd Izraela zaprzeczył, jakoby decyzja o wstrzymaniu sprzedaży broni Gruzji była częścią umowy z Rosją dotyczącą jej transakcji z Syrią i Iranem.

Agata Pełeszuk
www.jewisch.org.pl
Portal społeczności żydowskiej



ZOB. RÓWNIEŻ:


Skip to content