Aktualizacja strony została wstrzymana

Rozparta buta Kutza

1. Ile trzeba mieć w sobie podłości i zła, żeby nie uszanować spoczynku zmarłych? Ile trzeba mieć w sobie chamstwa i łobuzerii, jakiej trzeba zajadłości i jakiego upodlenia, aby mówić o krwi na rękach spoczywającego w wawelskiej katedrze Lecha Kaczyńskiego? Ile trzeba psychicznego okrucieństwa,żeby nie uszanować bólu najbliższych, żeby szarpać ich otwarte rany?

2. Gdy Palikot, przyjaciel prezydenta Komorowskiego, powiedział, że zmarły prezydent Lech Kaczyński ma krew na rękach, albo gdy mówił o zastrzeleniu i patroszeniu Jarosława Kaczyńskiego – wydawać by się mogło, że większego draństwa w polityce być nie może.

Okazuje się, że może. Większe jest draństwo Kazimierza Kutza, który dziś u Rymanowskiego, rozparty jak basza, przyznał cynicznie i z dumą, że to on jest doradcą i reżyserem występów zaprzyjaźnionego z prezydentem Palikota.

Przyciskany przez posła Girzyńskiego nie tylko nie odciął się od podłych słów Palikota, ale je usprawiedliwiał i zwalał winę na PiS i Kaczyńskiego.

3. Kutz usprawiedliwiał prezydenckiego przyjaciela stwierdzeniem, że to PiS mówił o krwi na rękach Tuska. Na nic zdały się tłumaczenia, że żaden polityk PiS nigdy czegoś takiego nie powiedział. Powtarzam – żaden polityk PiS nigdy niczego takiego nie powiedział. No i Tusk żyje, może się bronić, a Lech Kaczyński spoczywa w wawelskiej krypcie i przed zarzutami bronić się nie może.

4. Przykra jest ta rozparta buta Kutza, jeszcze bardziej przykra, niż chamskie nikczemności Palikota. Bo Palikot to Palikot, polityk i przyjaciel prezydenta, a Kutz to wybitny reżyser wzruszających filmów. Sam prawie płakałem na „Śmierci jak kromka chleba”.

Dziś chce mi się płakać nad nikczemnością słów wielkiego reżysera. Smutno mi, Boże.

Janusz Wojciechowski

Czy Lech Kaczyński ma krew na rękach?

24 godziny nie minęły od zwycięstwa Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich, a już jego partyjny kumpel Janusz Palikot sprawdza, jak daleko może się posunąć w swojej bezczelności. Myślę, że nie chodzi tylko o ‘neoubecką’ taktykę politycznej rozgrywki, czego Palikota świetnie nauczono. Wydaje się, że mamy do czynienia z bezkarnością – polski rząd zawłaszcza dowody w sprawie Smoleńska i pozwala jednemu z liderów koalicji rządzącej pomawiać tragicznie zmarłego prezydenta RP.

Nie chcę się na ten moment angażować w dyskusję, jaki elektorat chce pozyskać Platforma Obywatelska – sytuacja klaruje się na naszych oczach, więc każdy może wyciągnąć sobie wnioski sam. Wolę zająć się meritum.

Otóż takie metody na szeroką skalę stosowała sowiecka służba bezpieczeństwa. Eliminowano człowieka, ciało wrzucano do dołu z wapnem, a później z radością ogłaszano, że pijany spadł ze schodów. To mniej więcej robi Palikot – uprawia skandaliczny spektakl, bo może sobie na to pozwolić. Dowodów nie mamy, rząd pod rękę z Rosjanami je zaaresztował do odwołania  – teraz mogą sobie oskarżać bezpodstawnie każdą z 96 ofiar.

Osobiście uważam, że skoro atak wymierzony jest w opozycję i obliczony na stanowczą reakcję, to najlepszą rzeczą byłoby wytoczenie Palikotowi procesu przez Martę Kaczyńską tuż po wygaśnięciu mandatu tego pseudoposła. Po co opozycja ma się mieszać w tę rozgrywkę. Sprawy o bezpodstawne oszczerstwa wygrywa się dość szybko.

Za: Katastrofa pod Smoleńskiem. Co dalej?

Za: Blog Janusza Wojciechowskiego | http://januszwojciechowski.pl/index.php?option=com_frontpage&Itemid=1

Skip to content