Aktualizacja strony została wstrzymana

Pięć lat regresu

Do Pałacu Koniecpolskich przy warszawskim Krakowskim Przedmieściu, siedziby głowy państwa polskiego, zamierza się wprowadzić nowy lokator – Bronisław Komorowski. Jego drogi do najważniejszego urzędu w państwie nie poprzedziła porywająca kampania ani brawurowe zwycięstwo zakończone pospolitym ruszeniem Polaków do urn. Komorowski nie ma prawa mówić o silnym mandacie społecznym. Prawie połowa wyborców została w domach. Dlaczego? To dobre pytanie dla socjologów i zadanie dla polityków. Diagnoza i zaordynowanie środków zaradczych wydają się niezbędne, jeśli chcemy uniknąć pogłębiającej się alienacji z życia publicznego grupy, na razie, tylko potencjalnych wyborców. Komorowski przeczołgał się do prezydentury. Jaka ona będzie? Nie ma złudzeń, że nie modelowa. Przed nami pięć lat prezydentury regresywnej. To nie jest dobra wiadomość dla Rzeczypospolitej. Komorowski nie jest samodzielnym politykiem, mężem stanu gotowym do wyjścia z roli partyjnego frontmana. Ani razu w tej kampanii nie stworzył nawet pozoru koncepcji budowy silnego państwa zdolnego do skutecznej walki o swoje interesy w Europie. To nie będzie prezydentura ofensywnej eksploracji nowych obszarów wzmacniających potencjał narodowy. Politycy Platformy nie chcą nawet bronić tego, co do tej pory udało się wywalczyć. Nie ma też złudzeń, że Komorowski i jego zaplecze partyjne porzucą dotychczasowe tryby agresywnej, wściekle antypisowskiej retoryki. Platforma ma wilczy apetyt, chce wziąć wszystko, nawet za cenę wypalenia życia publicznego do gołej ziemi.

Katarzyna Orłowska-Popławska


Marszałek z cechami figuranta

Komorowski nie jest osobą decyzyjną, jego prezydentura sprowadzać się może do wykonywania poleceń lidera swojej partii

Z dr. Bogdanem Więckiewiczem, socjologiem z WSKSiM, rozmawia Paweł Tunia

Jaki obraz Bronisława Komorowskiego jako ewentualnego prezydenta Polski wyłania się z jego kampanii wyborczej?
– Obraz pana Komorowskiego, moim zdaniem, był inny niż ten kreowany przez media. Nie była to wcale osoba łagodna, ciepła, lecz osoba, która wbrew hasłu „Zgoda buduje” pokazała, że potrafi być dosyć agresywna, zaczepna i szukająca zaczepki, by sprowokować konkurenta politycznego. Dlatego myślę, że hasło jego kampanii jest w rzeczywistości puste, a świadczą o tym jego partyjni koledzy, wspierający go i używający języka brutalnego, niedopuszczalnego w życiu publicznym i tak naprawdę niszczącego to życie, dzielącego, a nie godzącego. Jeżeli by wygrał, to byłby to prezydent popełniający bardzo dużo gaf. Obawiam się, że może to być niestety osoba niekompetentna, nie wiem, czy będzie właściwie reprezentowała nas na arenie międzynarodowej, bo nie ma podstawowej wiedzy w zakresie funkcji pełnionych przez niektóre osobistości czy w zakresie funkcjonowania instytucji międzynarodowych. Dlatego jego prezydentura wcale nie musi przynieść nam więcej korzyści niż strat. Może być tak, że nie poradzi sobie na arenie międzynarodowej.

Komorowski może liczyć na pewną osłonę medialną. Te błędy byłyby minimalizowane…
– Na ocenę przyszedłby czas dopiero wtedy, kiedy zobaczylibyśmy go w tej roli, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Tu, w Polsce, jego błędy czy gafy będą jakoś marginalizowane i bagatelizowane, tuszowane przez jego politycznych kolegów czy sprzyjające mu media. Natomiast w relacjach międzynarodowych nie da się tego ukryć, bo media zagraniczne na pewno to wychwycą, a to wpłynie w konsekwencji na relacje Polski z innymi krajami.

Marszałek byłby uzależniony od swego zaplecza politycznego i lidera PO, Donalda Tuska?
– Komorowski mówił o wielu istotnych problemach w sposób bardzo ogólny. Mówił pod koniec kampanii, że jest przeciwny reformie KRUS, a wcześniej PO była za reformą KRUS. Wiele ważnych kwestii, chociażby jak pomóc osobom najbiedniejszym, osobom wykluczonym społecznie – było zupełnie pominiętych. Także tylko wspominał na temat szkolnictwa. Dlatego jego działania jako prezydenta należałoby ocenić w perspektywie nie jego samego jako osoby, ale raczej w perspektywie jego zaplecza politycznego. Komorowski będzie realizował to, czego chce Platforma, nie sądzę, by był on politykiem samodzielnym. Moim zdaniem, osobą decyzyjną będzie Donald Tusk, a Komorowski będzie raczej wykonywał polecenia lidera swojej partii. Mamy przykład, kiedy Komorowski odwiedzał powodzian i robił to w towarzystwie Donalda Tuska, który w jakimś sensie przewodził tym spotkaniom, a przecież Komorowski jako kandydat na prezydenta powinien odgrywać tam pierwszorzędną rolę, szukać rozwiązania problemów, a stał z tyłu za liderem swojej partii. Moim zdaniem, gdyby wygrał, to jako prezydent szybko odejdzie od obietnic wyborczych i nie będzie realizował swojego programu, ale raczej program partii. Jeżeli będzie chciał pokazać, że nie jest osobą konfliktową, to będzie musiał godzić się na propozycje premiera, a to wyklucza samodzielność, w innym wypadku narazi się na zarzuty, że nie jest zgodny.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 5 lipca 2010, Nr 154 (3780)

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 5 lipca 2010, Nr 154 (3780) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100705&typ=po&id=po02.txt