Aktualizacja strony została wstrzymana

Ceterum censeo… – Stanisław Michalkiewicz

Carthaginem esse delendam, co się wykłada, że „poza tym uważam, że Kartagina powinna być zburzona”. Tak zwykł kończyć każde swoje przemówienie Marek Poncjusz Katon, czyli Katon Starszy – a przynajmniej tak wspomina o nim Plutarch z Cheronei. Wtedy jeszcze nawet niezawisłym sądom nie przychodziły do głowy pomysły korygowania dziejopisów, dzięki czemu o wydarzeniach starożytnych wiemy dzisiaj więcej, niż o tych sprzed lat dwudziestu jeden. Zażywający w „Gazecie Wyborczej” reputacji proroka mniejszego red. Jacek Źakowski bezlitośnie chłoszcze wyznawców „mitów”: mitu Magdalenki, mitu „układu”, no i rodzącego się obecnie – mitu zamachu. Wiadomo bowiem – to znaczy – razwiedka i cadykowie z Czerskiej, najpewniej po naradzie, zatwierdzili do wiedzenia, a może nawet dali redaktorom sporo pieniędzy, żeby rozpowiadali iż żadnej Magdalenki przecież nie było. Więc rozpowiadają, że był pełny spontan i odlot; patrioci od generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego bez słów porozumieli się z patriotami z „lewicy laickiej”, więc nie było też żadnego „układu”, a jeśli nawet Rywin niepotrzebnie przyszedł do Michnika, no to teraz wylądował w lochu, jak nie za tamto, to za co innego. Podobnie nie było żadnego „zamachu” – to zresztą wiadomo było od samego początku, tzn. od 7 kwietnia, kiedy to premier Włodzimierz Putin uścisnął bratnią dłonią dłoń premiera Donalda Tuska.

Skoro tak, to tylko patrzeć, jak niezawisłe sądy dostaną rozkaz, żeby kolporterów „mitów” kierować do miejsc odosobnienia, bo wolność, a już specjalnie wolność słowa nie polega przecież na tym, żeby robić lub mówić, co kto chce, tylko – żeby robić i mówić rzeczy słuszne, albo jeszcze lepiej – jedynie słuszne. Konieczność taka jawi się jako oczywista tym bardziej, że fałszywym sojusznikiem, ba – wilkiem w owczej skórze znowu okazał się Kościół. Wydawało się, że już został zoperowany, to znaczy – zmodernizowany i zeuropeizowany, ale wystarczyło tylko zamachać mu przed oczyma biało-czerwoną flagą, żeby od razu powrócił do sprośnych błędów niebu obrzydłych. Chlubne wyjątki w osobie JE abpa Józefa Źycińskiego, który piętnował to, co zostało zatwierdzone do napiętnowania i chłostał – co zostało wyznaczone do wychłostania, tylko potwierdzają smutną regułę i nawet JE abp Henryk Muszyński, jakby zapominając, komu winien jest lojalność, tak się zagalopował, że nawet wezwał do kontynuowania misji zmarłego prezydenta. „Czyżby uważał, że należy kontynuować lustrację?” – ostrzegawczo pyta pani Katarzyna Wiśniewska, rzucona na religijny odcinek frontu ideologicznego. Co tu ukrywać – wilk zmienia skórę lecz nie obyczaje i mimo upływu 65 lat historia znowu zatoczyła koło, w związku z czym nie tylko odżywa dawny podział na Ciemnogród i Jasnogród, ale również – Ciemnogród i Jasnogród z tymi samymi uczestnikami.

Ciemnogród – wiadomo: tubylczy, zacofany, ksenofobiczny, a właściwie – powiedzmy sobie szczerze – antysemicki lud, uwodzony przez zbankrutowanych politykierów w porozumieniu z reakcyjnym klerem, po którym wszelkie szlachetne idee spływały i spływają niczym woda po gęsi. Ileż to zakutych łbów porozwalał niezapomniany generał Roman Romkowski, tzn. Natan Grynszpan Kikiel, ileż kości nałamał Anatol Fejgin, ileż paznokci pozrywał Izaak Fleischfarb, czyli Józef Światło – i wszystko na nic. Skoro nie udało się terrorem, to kolejne pokolenie lewicy laickiej próbowało po dobremu; red. Adam Michnik napisał nawet książkę o jej spotkaniu i dialogu z Kościołem w nadziei, że podda się on jej światłemu przewodnictwu. Niektórzy konfidenci wykonując operacyjne zadania nawet się ochrzcili, dostarczając pożywki dla niewybrednych żartów, że pierwszy chrzest im się nie przyjął i trzeba było ceremonię powtarzać – i znowu wszystko na nic. Ledwo miłujący pokój Związek Radziecki pozwolił na transformację ustrojową, reakcyjny kler natychmiast próbował sięgnąć po władzę gwoli przekształcenia tubylczego kraju w państwo wyznaniowe i obydwie strony umowy okrągłego stołu musiały „ajatollahom” znowu przypominać, że transformacja – transformacją, ale „władzy raz zdobytej nie oddamy NIGDY”. Można było sądzić, że przemianie będzie sprzyjać związanie tubylczego kraju z Europą, w której rząd dusz coraz mocniej sprawują swoją niechybną dłonią tamtejsze europejsy. Przyjęli oni strategię oddziaływania cierpliwego i metodycznego, które nawet konklawe może doprowadzić do ludożerstwa. Jak wyjaśnił francuski prezydent Mikołaj Sarkozy, w ramach tej strategii Kościół może liczyć nawet na wsparcie finansowe ze strony państwa, wszelako pod warunkiem zaakceptowania przezeń zasady laickości republiki, czyli wyrzeczenia się wszelkich pretensji do sprawowania przywództwa moralnego.

I kiedy już wszystko wydawało się na najlepszej drodze, to znaczy – kiedy wydawało się, że Kościół przekształca się w rodzaj pozarządowej organizacji socjalno-charytatywnej z elementami przedsiębiorstwa przemysłu rozrywkowego, katastrofa samolotu, a ściślej – konieczność uroczystych pochówków ofiar spowodowała jeśli nie odwrócenie tego procesu, to w każdym razie – sprawiła takie wrażenie. Doszło do tego, że uroczyste nabożeństwo towarzyszyło nawet pogrzebowi posłanki Izabeli Jarugi- Nowackiej, od czego panią filozofową Magdalenę Środę aż załupało w krzyżu, a może nawet jeszcze niżej. Okazuje się, że nigdy dość czujności, więc skoro zmobilizowany pan Janusz Anderman daje odpór na odcinku literatury, to tylko patrzeć, jak również noblistka zrealizuje obstalunek na kolejną „Nienawiść”. Taka – i jeszcze bardziej zdecydowana będzie odpowiedź Jasnogrodu, czyli starszych i mądrzejszych, znowu w nierozerwalnym sojuszu z miłującym pokój Związ… – to znaczy pardon – oczywiście miłującą pokój Rosją, do której wzdychają również narodowcy – od lat współdziałający ze starszymi i mądrzejszymi. A symbolem tej sytuacji są dwa państwowe święta: 1 i 3 maja. Pierwsze wyraża tradycję Jasnogrodu, drugie – Ciemnogrodu, pozostając dwiema stronami tego samego medalu. I tak będzie dopóty, dopóki jedno z tych świąt nie zostanie skasowane. Ceterum censeo, że 1 maja delendam esse.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   4 maja 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1610

Skip to content