Aktualizacja strony została wstrzymana

„Jesteśmy niewielkim oddziałem szturmowym…” – Wywiad z Arkadiuszem Robaczewskim

– Nawet jeżeli doświadczamy jakiegoś niezrozumienia, odepchnięcia, wręcz dyskryminacji – trwamy przy pasterzach. Jesteśmy jak wierny pies – pan może go czasem obłożyć kijem i przepędzić, ale on i tak temu panu będzie wierny i będzie mu służył. I często zdarza się tak, że to właśnie zwolennicy Mszy tradycyjnej bronią swego Proboszcza przed napastliwymi parafianami, którzy maja do niego mnóstwo pretensji o to, czy tamto. To tradycjonaliści stają w jego obronie, mimo że ten Proboszcz o Mszy trydenckiej w swojej parafii nawet nie chce słyszeć. Podobnie bywa i z postawą tradycjonalistów wobec biskupów – powiedział Arkadiusz Robaczewski, prezes Fundacji Pokolenie Benedykta XVI Instytutu Summorum Pontificum w rozmowie z Joanną Wyrostkiewicz.

Od kilku lat obserwujemy w Polsce rozwój Tradycji katolickiej. Pojawiają się nowe miejsca w których sprawowana jest liturgia w jej klasycznym rycie rzymskim. Niedawno powstał także Instytut Summorum Pontificum. W jakim celu?

W związku ze wspomniany rozwojem Tradycji, który od lipca 2007 roku nabrał nowego tempa, istnieje wielka potrzeba wspomagania tego rozwoju. Stąd powstają Stowarzyszenia, Fundacje, niektóre z założenia o zasięgu lokalnym, inne o szerszym – jak nasz Instytut, które chcą tym potrzebom sprostać. A są one ogromne. Mamy spowodowane kilkudziesięcioletnim zastojem zaległości w wydawaniu literatury liturgicznej odnoszącej się do starszej, dziś powracającej powoli na właściwe miejsce, formy liturgii. Mamy z powodu tego samego zastoju zaległości w dziedzinie wydawania prawowiernej literatury teologicznej i filozoficznej (tu może najmniejszy – istniały, i dziś mają się dobrze ośrodki filozoficzne, które ten brak nadrabiają, by wspomnieć choćby Powszechna Encyklopedię Filozofii i całą pracę ośrodka lubelskiego). W związku ze stale wzrastającą liczbą miejsc celebracji w rycie klasycznym brakuje odpowiednich szat i paramentów liturgicznych. Stare leżą gdzieś po plebaniannch strychach, trzeba je poddawać renowacji lub po prostu wytwarzać nowe. Trzeba przygotowywać ministrantów, trzeba pomóc księżom wdrożyć się do tego „nowego” starego rytu, nim powstaną wyspecjalizowane do tego placówki kościelne. Pracy jest mnóstwo. Jesteśmy na początku drogi. Instytut budujemy od zera – bez szerokiego zaplecza finansowego, lokalowego czy infrastrukturalnego.

Macie już jakieś osiągnięcia?

Na dobre rozpoczęliśmy działać w październiku poprzedniego roku. Stale wspieramy kleryków z Instytutu Dobrego Pasterza, niewielką na razie kwotą. W seminarium, które mieści się częściowo we Francji w Courtalain, a częściowo w Rzymie mamy pięciu kleryków z Polski. Tu trzeba powiedzieć, że za pobyt seminarium oraz wyżywienie klerycy płacą sami. To są bardzo duże pieniądze – ponad 300 euro miesięcznie na głowę. „Jeżeli nie dostaną pomocy będą pod ogromna presją psychiczną, tego że nie stać ich na naukę. Może się to też wiązać z moralnym przymusem opuszczenia seminarium, Z resztą dawniej też tak bywało, jak cię nie było stać lub nie miałeś sponsora np. wujka prałata czy kanonika to mogłeś pomarzyć o studiach w seminarium. Często biskup z własnej kasy fundował np. dziesięć stypendiów dla najzdolniejszych z ubogich rodzin. Teraz jest podobnie jeżeli nie będzie fundowanych stypendiów to przeciętnego chłopaka z Polski nie będzie stać na studia za granicą.”. Musimy im pomagać. Organizujemy te pieniądze jak możemy, prosimy o wsparcie wiernych. Liczymy, że będzie w tej dziedzinie wzrastało zrozumienie. Na razie największa kwota, jaką posłaliśmy do seminarium to nieco ponad 600 euro. Czy to dużo? Jeśli będzie zrozumienie, jeśli nikt nie będzie oglądał się na sąsiada, tylko sam wysupła raz na miesiąc 30, 50, 100, czy ile tam może złotych – to nie będzie z tym problemu. Na razie jeszcze jednak wielu z nas uważa, że to nie moja sprawa, że inni się tym zajmą. Choć to się zmienia in plus. I za to wielkie dzięki!

Sfinansowaliśmy w całości operację jednego z kleryków, subdiakona Sergiusza Orzeszki. Miał poważną kontuzję kolana po urazie sportowym. Teraz przechodzi jeden z etapów rekonwalescencji, potem czeka go druga operacja. Zależy nam wszystkim, aby był jak najszybciej wyświęcony, by mógł w Polsce służyć jako kapłan. Są pewne poważne plany, o których nie czas jeszcze głośno mówić. Ale by się powiodły, sdk. Sergiusz musi przyjąć kolejne stopnie święceń. By do tego z kolei doszło potrzebne jest nasze wsparcie. Modlitewne przede wszystkim. To ogromna, konkretna pomoc. Ale konkretną pomocą jest też wsparcie materialne. Trzeba pamiętać, że duszpasterstwo Tradycji nie ma w Polsce (jeszcze) oparcia w parafiach. Nie ma zatem zaplecza finansowego, jakie z duszpasterstwem parafialnym jest związane (chrzty, pogrzeby, śluby, kolekta mszalna, dochód z cmentarza, etc). Ten brak, jeśli mamy się rozwijać, musi być uzupełniany przez naszą ofiarność.
Udało się nam rozpocząć edycję dzieł bł. Abpa Antoniego Nowowiejskiego Wykład Liturgii Kościoła Katolickiego. To monument, unikat na skalę światową. Prawdziwa summa liturgiae. Pogłębione kompendium wiedzy, nie tylko z liturgiki, lecz także z historii i teorii cywilizacji, czyli sztuki we wszystkich dziedzinach, obyczaju. Istny klejnot, nie tylko dla liturgistów i odpowiedzialnych za liturgię; choć oni na pierwszym miejscu powinni po to dzieło sięgać, zwłaszcza, że mamy w piśmiennictwie w dziedzinie liturgiki prawdziwą pustynię, poza nielicznymi wyjątkami i dziełami, które właściwie nie powinny być czytane, bo stanowią promocję hermeneutyki zerwania. Niestety, te ostatnie dzieła wciąż są literaturą obowiązującą w większości seminariów.

Zaczęliśmy też wydawać biuletyn Nova et Vetera. Prawo do używania tytułu znanego w latach 90 periodyku uzyskaliśmy na postawie ustnej umowy z ówczesnym wydawcą i redaktorem naczelnym; sam zresztą publikowałem na łamach dawnego Nova et Vetera. Nasz periodyk ma jednak nn charakter, jest bardziej popularyzatorski, mniej studyjny. Staramy się poprzez tę publikację upowszechniać wiedzę o tzw. liturgii trydenckiej. Informujemy o wydarzeniach z nią związanych zarówno w Stolicy Apostolskiej, w świecie i w Polsce. A jest tych wydarzeń sporo, coraz więcej. Zresztą, nasz biuletyn rozchodzi się niemalże po wszystkich kontynentach. Drukujemy kilka tysięcy egzemplarzy, które poza Polską docierają do obu Ameryk, do Australii, Japonii, a w Europie do Francji, Włoch, Niemiec, Słowacji, Czech, na Ukrainę, do Norwegii i Danii. Wiemy, że biuletyn ten jest czytany w seminariach, a także przez młodych księży. Klerycy i młodzi księża są najbardziej głodni wiedzy o liturgii w jej klasycznej formie. To bardzo cieszy, bo dobrze rokuje na przyszłość – Tradycja się odrodzi i wyprze to, co nią nie jest, co jest jej karykaturą lub groźnym zanieczyszczeniem, a uzurpatorsko rozpanoszyło się w praktyce liturgicznej i w doktrynie Kościoła.

Zorganizowaliśmy też wyjazd wiernych z diecezji warszawsko-praskiej na VI Ogólnopolską Pielgrzymkę Tradycji na Jasną Górę. Nie była ona liczna, ale uczestnicy do dziś wspominają ją jako czas błogosławiony – także dzięki modlitewnej i duchowej opiece młodego kapłana, x. Tomasza Połomskiego z Zielonki.

Wspomnę jeszcze, że w październiku, wspólnie z władzami samorządowymi Bydgoszczy i Województwa Kujawsko_Pomorskiego zorganizowaliśmy w trzech miastach tego województwa pokazy filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, przy okazji wielkich obchodów 25 lecia porwania ks. Jerzego. Były to jedyne miejscowości, w których taki pokaz był zorganizowany, a my jedynym podmiotem, który miał prawo do pokazania tych filmów.
Czy to osiągnięcia? Bo ja wiem…? To raczej rezultat codziennej, dość żmudnej pracy, powolnego budowania – przy wsparciu osób życzliwych – zaplecza finansowego i infrastruktury. Ale są to konkretne owoce, które, jeśli Pan Bóg zechce, a ludzie dopomogą, będą przynosić kolejne i jeszcze kolejne.

Kto angażuje się w rozwój Tradycji w Polsce?

Angażują się nasi Księża Biskupi. Od czasu ogłoszenia Summorum Pontificum (zresztą, wcześniej też się zdarzało),już kilku z nich odprawiało Msze pontyfikalne, inni uczestniczyli w Mszy św. coram episcopo. Był też udzielany przynajmniej, w diecezji krakowskiej i lubelskiej sakrament bierzmowania w rycie klasycznym. Na co dzień od niektórych biskupów odczuwamy daleko posuniętą życzliwość.
Są też młodzi kapłani – gorliwi apostołowie, którzy angażują się całym swym kapłańskim zapałem w celebrację, opiekę nad ministrantami i na tyle , na ile warunki powalają duszpasterską opiekę nad wiernymi. Budujące jest ich świadectwo – wyrażone nie tylko w słowach, ale i w postawie – jak sprawowanie Mszy św. w klasycznym rycie rzymskim przemienia ich kapłaństwo, wprowadza ich w wielką Tajemnicę Bożej miłości i wybraństwa. To oni często mówią, że nie byłoby ani kryzysu tożsamości kapłańskiej, ani kryzysu powołań, gdyby kapłani mieli dostęp do tej prastarej świętej liturgii, która w sposób cudowny, jak żadna inna, otwiera drzwi do Boga.

Jest też duża grupa świeckich, bardzo aktywnych, w różnym wieku, różnych stanów. Trzeba powiedzieć, że to od świeckich rozpoczął się ruch Tradycji w Polsce. Na dobre na początku lat 90 ubiegłego wieku. Wówczas nie było w Polsce księży sprawujących oficjalnie Mszę trydencką. Czasem przyjeżdżał kapłan z zagranicy, członek jakiegoś tradycyjnego zgromadzenia. Pamiętam, zjeżdżało się wtedy kilku zapaleńców na taką Mszę, czy to do Warszawy, czy do Krakowa, czy do Lublina i to było wszystko. Msza raz, dwa, czasem trzy razy do roku – ogromna posucha. Potem pojawiły się pierwsze Msze indultowe, zawsze również przez świeckich wywalczone, wybłagane, sprawowane w zamkniętych kościołach – jakbyśmy coś strasznie złego robili. To było bolesne, bo jednocześnie widzieliśmy pełną swobodę dla liturgicznej ekstrawagancji, akceptację dla udziwnień. Nas odsyłano z kwitkiem. Jeśli ktoś pracował w katolickich instytucjach, np. na katolickim uniwersytecie, jak ja, był wzywany na trudne rozmowy do przełożonych. A chcieliśmy tylko stosowania ówczesnego prawa – by biskupi hojnie i wielkodusznie udzielali zezwoleń na sprawowanie dawnej liturgii. Tego sobie życzył, i wyraził swą wolę w motu proprio Ecclesia Dei Jan Paweł II. Nic z tego – byliśmy zawsze podejrzani o schizmatyckie tendencje, o niezdrowy ekskluzywizm lub estetyzm, o wynoszenie się nad innych, brak pokory. A my chcieliśmy uczestniczyć w liturgii, która była źródłem uświęcenia przez wieki, która sama była przez całe stulecia czymś najświętszym, a nagle stała się czymś niepożądanym. Było jasne, że to nie jest w porządku, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

Dzisiaj chyba jest trochę łatwiej?

Dziś, głównie dzięki motu proprio Summorum Pontificum doszło do radykalnej zmiany. Mamy dwóch kapłanów. Jeden, x Wojciech Grygiel z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra, posługuje w Krakowie, pełniąc dodatkowo funkcję prodziekana Wydziału Filozofii na PAT. Drugi, pierwszy polski kapłan wyświęcony w Instytucie Dobrego Pasterza, studiuje i pomaga w duszpasterstwie we Wrocławiu przy dużej życzliwości tamtejszego duchowieństwa. Mamy w Polsce kilkadziesiąt ośrodków, w których jest regularna celebracja Mszy gregoriańskiej. Co tydzień przybywają na nie całe rodziny z dziećmi. Na porządku dziennym są chrzty i śluby udzielane zgodnie z rytuałem dawnych ksiąg, dzieci przystępują do I Komunii na Mszach tzw. trydenckich. Rośnie pokolenie – coraz liczniejsze – które nie zna nowej Mszy. Dzieci te otrzymują solidne, tradycyjne wychowanie katolickie w silnych Bogiem rodzinach. To jest przyszłość. I ci właśnie ludzie, z takich rodzin, również angażują się w działanie naszego Instytutu.

Są też zaangażowani w ruch Tradycji licealiści, studenci, a także ludzie starsi, którym sprawy Kościoła nigdy nie były obojętne, którzy w przeżywaniu swej wiary, nie godzą się na przeciętność. Ci ludzie nas na różne sposoby wspomagają: są udziałowcami Fundacji, choćby przez niewielkie wpłacane kwoty, rozprowadzają nasz biuletyn i inne materiały. Bez tych osób, angażujących się w ISP trudno byłoby funkcjonować; ufam tylko, że wciąż będzie nas przybywać.

Arkadiusz Robaczewski

fot. Arkadiusz Robaczewski

Ale chciałabym zatrzymać się przy tym, o czym Pan już wspomniał. Przy zarzutach, które was spotykały. Pośród części duchowieństwa, także wiernych, panuje taka opinia, że ludzie uczęszczający na Msze św trydencką robią to głównie po to, by się wyróżnić, by okazać swą wyższość. Czy to nie pachnie snobizmem?

Nigdy nie rozumiałem i do dziś nie rozumiem tych zarzutów. Myślę, że płyną one w niektórych wypadkach ze zwykłego nieuctwa, w innych z braku rozumienia, w innych z lenistwa i pełnej rezygnacji, niegodnej ucznia Chrystusa, zgody na przeciętność. Proszę bardzo, rozszerzmy listę tych zarzutów: że Msza jest po łacinie i nikt jej nie rozumie, że babcie klepały różaniec, a wierni nie „uczestniczyli”, bo to „mało przystępne”.

A przecież liturgia jest poznawaniem Boga, za jej przyczyną wchodzimy w Jego Misterium. Co by się stało, gdybyśmy tu wszystko nagle uczynili zrozumiałym i przystępnym? Nie ma takiej możliwości! Nie chodzi przecież o to, by Tajemnicę czynić mniej tajemniczą, ale o to, by pełniej czerpać z jej bogactwa, co oznacza wchodzenie w zbawczą rzeczywistość tego, co dzieje się między Synem a Ojcem w Ofierze Krzyża. Liturgia klasyczna takie czerpanie w sposób doskonały umożliwia i jednocześnie w sposób najpełniejszy wprowadza nas w misterium Kościoła. Jest ona bowiem dziełem boskim, nie ludzkim. Kształtowała się przez wieki w Kościele, a nie za biurkami szacownych członków komisji ds. reformy.

Albo aktywność… Aktywność osobowa, najwyższa, to aktywność kontemplacji. Uczestnictwo najpełniejsze to uczestnictwo duchowe. Dziś powszechne jest zewnętrzne uczestnictwo – krzątanie się po prezbiterium, brzdąkanie na instrumentach, czytanie lekcji i komentarzy…ale czy za tym idzie aktywność wewnętrzna? Nie idzie, bo nie może iść. Albo actio, albo contemplatio. Albo działanie, albo kontemplacja. Ewentualnie actio może wypływać z contemplatio jak ze źródła, ale nie na odwrót. Tego wielu duchownych, zanadto skoncentrowanych na pastoralnym wymiarze liturgii zdaje się nie rozumieć. Źe liturgia ma swój wymiar doktrynalny i misteryjny. W tym sensie właściwym sposobem uczestnictwa jest kontemplacja Tajemnic Różańca w czasie Mszy. Odmawianie Pozdrowienia Anielskiego przy jednoczesnej kontemplacji Tajemnic Zbawienia pozwala współbrzmieć z Tajemnicą dziejącą się na Ołtarzu. Na pewno w większym stopniu niż bieganie z mikrofonem po prezbiterium.

Czy zatem Msza taka jaką odprawiają kapłani dzisiaj w każdym kościele jest nieważna, gorsza?

Gdy Ojciec św. w 2007 roku wprowadzał w życie motu proprio Summorum Pontificum, poprzez który to dokument zaświadcza, że Msza w klasycznym (nadzwyczajnym) rycie zawsze miała pełne prawo w Kościele i może być sprawowana bez ograniczeń – nie robił tego po to, by „sprawić satysfakcję miłośnikom skansenu liturgicznego” (jakże często takie komentarze, zwłaszcza ze strony duchownych, można usłyszeć), albo żeby „nie wiadomo po co mieszać” (to także komentarze księży). Tymczasem sam Ojciec św., jak i jego najbliższe otoczenie traktuje sprawę powrotu „starej” Mszy jak najbardziej poważnie. Świadczą o tym coraz częstsze celebracje kardynałów, prefektów waznych kongregacji w rzymskich bazylikach i w innych miejscach na świecie. Jednym z celów tego rodzaju aktywności jest niewątpliwie przypomnienie, że liturgia ma nas wprowadzać z życie nadprzyrodzone i uczyć, przygotowywać do kontemplacji tego, co wieczne. Do kontemplacji Boga.

Jeszcze jako kardynał, mówił Ojciec św. o tym, że liturgia powstała po Soborze Watykańskim II, czyli Novus Ordo Missae, ma wszelkie cechy zerwania z wielowiekową tradycją liturgiczną Kościoła. Motu proprio Summorum Pontificum, powstałe w wyniku „długich refleksji, niezliczonych konsultacji i modlitwy”, a pozwalające każdemu księdzu na sprawowanie liturgii wg. Mszału z 1962 roku bez szukania pozwolenia w Stolicy Apostolskiej lub u Ordynariusza, jak wyraźnie jest zaznaczone w dokumencie, ma w jakimś stopniu niwelować skutki tego zerwania. Nie przyniosło ono bowiem dobrych owoców, nie mogło ich przynieść, będąc, jak zauważył Józef kard. Ratzinger, aktem hermeneutyki zerwania.

Jaki jest stosunek hierarchów do ruchu Tradycji w ogóle? Czy Instytut doświadcza pozytywnego odzewu z ich strony, czy wręcz przeciwnie?

Różnie z tym bywa. Wspomniałem już o ogromnej życzliwości i pełnym zrozumieniu dla naszych starań i dla środowisk Tradycji w ogóle. Bywa jednak tak, że napotykamy na opór. Nie jest on niewątpliwie sprawiany przez złą wolę; raczej przez niechęć do przekraczania utrwalonych przez dziesięciolecia przyzwyczajeń, czasem przez niezrozumienie. Potrzeba tu dużo pracy i modlitwy, by to zmieniać. Ale nawet jeżeli doświadczamy jakiegoś niezrozumienia, odepchnięcia, wręcz dyskryminacji – trwamy przy pasterzach. Jesteśmy jak wierny pies – pan może go czasem obłożyć kijem i przepędzić, ale on i tak temu panu będzie wierny i będzie mu służył. I często zdarza się tak, że to właśnie zwolennicy Mszy tradycyjnej bronią swego Proboszcza przed napastliwymi parafianami, którzy maja do niego mnóstwo pretensji o to, czy tamto. To tradycjonaliści stają w jego obronie, mimo że ten Proboszcz o Mszy trydenckiej w swojej parafii nawet nie chce słyszeć. Podobnie bywa i z postawą tradycjonalistów wobec biskupów.

Z drugiej strony, nie jesteśmy powiatową orkiestrą dętą i nie oczekujemy, że wszyscy będą nas kochać. Jesteśmy na wojnie, a tu wystarczy pewność, że służymy Królowi Wieków, którego ziemskim przedstawicielem jest Papież. Jesteśmy niewielkim odziałem szturmowym, który ma wsparcie z zaplecza (są ludzie, kapłani, siostry zakonne, osoby świeckie, którzy się za nas modlą) i który uczestniczy tu i teraz w odwiecznej wojnie o królowanie Boże, o Królestwo Chrystusa na ziemi.

Jakie są zatem wojenne plany, jeśli może je Pan zdradzić?

Będziemy rozwijać Instytut Summorum Pontificum, by najlepiej służył celowi, dla którego został powołany. Chcemy wspierać finansowo polskich kleryków w tradycyjnych seminariach; chcemy budować materialne zaplecze dla rozwoju Tradycji w Polsce. To bardzo trudne – zaczynamy od samego zera. Chcemy też prowadzić studia nad liturgią, nad jej wpływem nad cywilizację, wpływem cywilizacji na liturgię – to na pewno przyczyni się do tego, by wierni w sposób „pełny i czynny”, jak zapisano to w Konstytucji o Liturgii na ostatnim soborze, uczestniczyli w liturgii i w ten sposób „życiem swoim wyrażali oraz ujawniali innym misterium Chrystusa i rzeczywistą naturę prawdziwego Kościoła” (tamże). Temu będą służyć nasze publikacje -rozpoczęta właśnie edycja dzieła bł. Antoniego Nowowiejskiego czy przygotowywany album z fotografiami ukazującymi piękno klasycznego rytu rzymskiego. W albumie znajdą się fotografie z miejsc, gdzie Msza w tym rycie jest sprawowana w Polsce. Ofiarujemy go Ojcu św. jako skromne wotum wdzięczności za Summorum Pontificum, w trzecią rocznicę jego wprowadzenia. Chcemy, aby do wielu ludzi docierał nasz biuletyn, popularyzujący liturgię rzymską w klasycznym rycie. I mamy jeszcze inne plany, które na razie zachowam w tajemnicy.

Czy współpracujecie z innymi organizacjami?

Oczywiście. Bez tych, którzy są dokoła nas i którzy byli przed nami nie dalibyśmy rady. Najpierw przychodzi na myśl tworzony przez Rzeszowskie Duszpasterstwo Tradycji Łacińskiej znakomity, na wysokim poziomie portal Nowy Ruch Liturgiczny. Stamtąd czerpiemy zarówno inspirację, jak i po prostu wiele tekstów, choćby do biuletynu Nova et Vetera. Wspiera nas też portal sanctus.pl. No i jest też Christianitas – pismo, którego zasługi dla rozumienia i rozwoju zarówno środowisk tradycyjnych, jak i kształtowania się postaw, również intelektualnych – nie sposób przecenić. Możemy podziwiać, nawet nie próbujemy naśladować. Ale od Christianitas spotyka nas wsparcie, takie jakie starszy, silniejszy, winien młodszemu i słabszemu. To chyba tyle, jeśli chodzi o środowisko ściśle tradycyjne. Pismo Christianitas objęło patronatem medialnym edycję dzieł bł. Antoniego Nowowiejskiego. Obok niego uczynił to portal fronda.pl i znakomite czasopismo, broniące cywilizacji chrześcijańskiej na najbardziej gorących odcinkach, a jednocześnie ukazujące jej porywające piękno Polonia Christiana. Bez obecności, bardzo momentami intensywnej, na portalu fronda.pl i na stronie wspomnianego pisma – nie dotarlibyśmy do wielu osób. Przy promocji dzieła bł. Antoniego Nowowiejskiego wspaniale zachowuje się też tygodnik Myśl Polska no i portal konserwatyzm.pl, który zawsze chętnie zamieszcza informacje o nas i naszych działaniach. Środowiska, z którymi współpracujemy są dość zróżnicowane. Łączy je jednak jedno – walka na szańcach cywilizacji Zachodu.

Czego najbardziej potrzeba Instytutowi Summorum Pontificum w tej walce, którą prowadzi?

Wiadomo, że Napoleon Bonaparte pytany, czego potrzebuje, by wygrać wojnę odpowiedział: „potrzebuję trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy”. My prowadzimy inną wojnę niż Napoleon, w innym celu i innymi środkami. Potrzebujemy zatem sześciu rzeczy: modlitwy, modlitwy i modlitwy, oraz pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy.
Modlitwa jest po to, byśmy nie podlegali zniechęceniu, zniecierpliwieniu, by nie brakowało nam męstwa. Byśmy nie byli zniewoleni przez słabości i nie taplali się w grzechu, byśmy mieli dla niego obrzydzenie. Pieniądze potrzebne są po to, by nie trzeba było pewnego dnia zamknąć Nova et Vetera, powiedzieć, że z powodów finansowych nie wydamy następnego numeru. Albo żeby któryś z naszych kleryków nie opuścił seminarium z tego powodu, że nie ma kto opłacić jego pobytu. Obie te rzeczy obciążały by winą tych, którzy mogą pomóc, a przez opieszałość lub zaniedbanie nie pomagają. Dlatego cieszę się, że są tacy, którzy się za nas modlą i tacy którzy nas wspomagają. Niektórzy robią jedno i drugie – oby ich przybywało.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Joanna Wyrostkiewicz

Darowizny na rzecz Instytutu Summorum Pontificum można wpłacać przelewem lub przekazem pocztowym na następujący rachunek bankowy:

Fundacja Pokolenie Benedykta XVI
ul. Powstańców 26/20
05-091 Ząbki
Alior Bank 71 2490 0005 0000 4520 5314 9406
IBAN: PL71 2490 0005 0000 4520 5314 9406
BIC/SWIFT: ALBPPLPW

Za 2009 rok podatnik może odliczyć do 6% dochodu w ramach darowizny dokonanej na cele kultu religijnego.

Ważne jest, by darowizna przekazana została na cele kultu religijnego. Najprostszym sposobem zapewnienia celu darowizny jest określenie przedmiotu wpłaty, wpisując w tytule przelewu: „darowizna na cele kultu religijnego”.

Za: Konserwatyzm.pl | http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/4999/ | Wywiad z Arkadiuszem Robaczewskim: "Jesteśmy niewielkim oddziałem szturmowym…"

Skip to content