Aktualizacja strony została wstrzymana

O korzyściach z rozpusty – Stanisław Michalkiewicz

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W ubiegłym tygodniu przez prawie cały dzień oddawałem się rozpuście, to znaczy – oglądałem w telewizorze transmisje z przesłuchania pana posła Zbigniewa Chlebowskiego, czyli „Zbycha” przez sejmową komisję śledczą, pod przewodnictwem przejętego poczuciem misji pana posła Mirosława Sekuły. Rozpusta – wiadomo, nic dobrego i w ogóle grzech, ale skoro nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, to i z rozpusty można wydobyć jakieś plusy dodatnie, no nie? Więc kiedy tak oddawałem się rozpuście ze „Zbychem”, przypomniała mi się opinia nieżyjącego już amerykańskiego ekonomisty, nawiasem mówiąc – żydowskiego pochodzenia, czyli Murraya Rothbarda – że państwo jest najgroźniejszą organizacją przestępczą. Wprawdzie Rothbard odnosił swoją opinię do wszystkich państw bez wyjątku, ale wiadomo, że jedne gangi są raczej operatywne, podczas gdy inne – okrutne i bezlitosne, więc i między państwami muszą występować jakieś różnice. Na przykład Niemcy w okresie, gdy były okupowane przez wojowniczy, a dzisiaj już wymarły wskutek globalnego ocieplenia naród Nazistów, były państwem wobec swoich wrogów bardzo surowym, podobnie jak miłujący pokój Związek Radziecki kierowany niechybną ręką Ojca Narodów, co to usta słodsze miał od malin.

Ale każde z nich było surowe inaczej, to znaczy – w zasadzie tak samo, tylko wrogowie byli demaskowani według odmiennych kryteriów. W okupowanych przez Nazistów Niemczech była to przynależność do niewłaściwej rasy, podczas gdy w miłującym pokój Związku Radzieckim – przynależność do niewłaściwej klasy. Po latach okazało się, że te kryteria doczekały się zróżnicowanych ocen, również moralnych, wskutek czego demaskowanie wrogów należących do niewłaściwych klas nie tylko nadal jest praktykowane, ale i uznawane za słuszne, podczas gdy kryterium rasowe w zasadzie jest potępiane. Taka różnica może zaskakiwać, ale i Rothbard znany był z zaskakujących opinii, wskutek czego nie był lubiany przez zapełniających wyższe uczelnie stada utytułowanych kujonów, którzy mozolnie zrzynają jeden z drugiego, ciułając sobie w ten sposób kolejne listki bobkowe do swoich akademickich wawrzynów. Na przykład sławną teorię umowy społecznej, jaka niby to stoi u podstaw państwa Rothbard kwitował propozycją zlikwidowania przymusu płacenia podatków. – Natychmiast się wtedy przekonamy – mówił – czy jest jakaś umowa społeczna, czy jej nie ma. Ciekawe, że chociaż żaden z wyznawców tej teorii nie odważył się zaryzykować takiego eksperymentu, to nadal nauczają jej na uniwersytetach, jak gdyby nigdy nic.

Ale mniejsza już o napięte stosunki Murraya Rothbarda z kujonami, zwłaszcza, że on był sam jeden, a kujonów – Legion, no a poza tym – już nie żyje. Czy państwo jest rzeczywiście organizacją przestępczą i w dodatku – najgroźniejszą? W jaki sposób można taką opinię zweryfikować? Jak zwykle na ratunek przychodzą nam starożytni Rzymianie, którzy każdą myśl zwyczajowo ubierali w formę pełnej mądrości sentencji. Sentencją, którą możemy, a nawet powinniśmy tu przywołać jest „nullum crimen sine lege”, co się wykłada, że nie ma przestępstwa bez ustawy. Wynika z tego, że opinię Rothbarda, czy państwo jest, czy nie jest organizacją przestępczą, musimy skonfrontować z Kodeksem karnym, w którym, jak wiadomo zawarty jest najbardziej reprezentatywny i zarazem wyczerpujący katalog przestępstw.

I co Państwo powiecie? Już na samym wstępie w Części szczegółowej Kodeksu karnego znajdujemy spektakularne potwierdzenie opinii Murraya Rothbarda. Art. 117 powiada, że kto wszczyna lub prowadzi wojnę napastniczą, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż lat 12. Mniejsza już o wymiar kary, bo widać jak na dłoni, ze to przestępstwo może popełnić tylko państwo. Nikt inny nie jest w stanie wszczynać wojny napastniczej, a zwłaszcza jej prowadzić, choćby ze względu na wysokie koszty. Na przykład wojna w Iraku i Afganistanie kosztuje Stany Zjednoczone w porywach nawet 300 milionów dolarów dziennie, a przecież to nie żadna „wojna napastnicza” tylko zaledwie „operacja pokojowa”, zwana inaczej „wojną o pokój”. Ale – może ktoś powiedzieć – to są sytuacje szczególne, tymczasem w tak zwanym życiu codziennym państwo żadnych przestępstw się nie dopuszcza. To poważny zarzut, więc wypada go rozebrać z uwagą.

Weźmy tedy art. 239 Kodeksu, który mówi, że kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej, podlega… – i tak dalej. Takie przestępstwo mogą oczywiście popełnić pojedyncze osoby, ale znacznie częściej dopuszczają się takich czynów organy państwowe, ubierając je tylko w pozory legalności, w postaci tak zwanych „ustaw”, „rozporządzeń”, czy „postanowień o umorzeniu postępowania”. W rezultacie przestępcom, zwłaszcza tym, którzy zarazem są funkcjonariuszami tajnych służb, albo przynajmniej ich konfidentami, nie spada nawet włos z głowy, a swoim ofiarom śmieją się one w nos. Jednak i takie sytuacje, chociaż akurat w naszym państwie nagminne, niekoniecznie muszą stanowić regułę i rodzaj rutynowego działania państwa jako takiego.

W ten sposób natrafiamy na art. 282 Kodeksu karnego, który mówi, że kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przemocą, groźbą zamachu na życie lub zdrowie, albo gwałtownego zamachu na mienie, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem własnym lub cudzym, albo do zaprzestania działalności gospodarczej, podlega… – i tak dalej. Jak wiadomo, mamy u nas przymus tak zwanych ubezpieczeń społecznych. Polegają one, jak wiadomo, na tym, że obywatel, kiedy tylko zaczyna osiągać jakieś dochody, a niekiedy nawet gdy pojawia się tylko taka możliwość – musi odprowadzić do państwowego ZUS prawie połowę uzyskanego, albo tylko spodziewanego dochodu. Co uzyskuje w zamian? Prawdę mówiąc – tylko obietnicę, że kiedyś coś dostanie. „Kiedyś” – bo państwo może wydłużyć wiek emerytalny (nawiasem mówiąc, właśnie to knuje) i „coś” – bo państwo zawsze może zmienić wysokość emerytury. Gdyby zatem była to swobodna umowa, to żaden normalny człowiek by jej nie podpisał. Dlatego ubezpieczenia społeczne są przymusowe. W ten jednak sposób obywatele są przez państwo, któremu przyświeca cel osiągnięcia korzyści majątkowej ich kosztem, przemocą w postaci „gwałtownego zamachu na mienie” przez państwowych funkcjonariuszy zmuszani do oczywiście niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem i mieniem swoich dzieci, a czasami nawet – do zaprzestania działalności gospodarczej.

Mamy więc działanie państwa spełniające wszystkie znamiona przestępstwa, podobnego zresztą do opisanego w art. 286, które mówi o doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd. Działaniem państwa, spełniającym wszystkie znamiona tego przestępstwa jest na przykład organizacja finansowania tak zwanej służby zdrowia. Jak wiadomo, polega ona na tym, że pieniądze idą „za pacjentem”, ale w takiej odległości, że obywatel traci z nimi wszelki kontakt. Gdyby pieniądze szły wraz z nim, to znaczy – gdyby państwo mu ich przemocą wcześniej nie odebrało, z pewnością rozporządziłby nimi korzystniej, bo nie musiałby opłacać całej armii darmozjadów, którzy nikogo nie leczą, zaś swoje dochody wymuszają z racji uplasowania się we właściwym miejscu tego akurat oddziału państwowej organizacji przestępczej. Jednak państwo, między innymi za pośrednictwem kujonów, którzy w zamian za swoje usługi otrzymują od państwa różne dostojnie brzmiące tytuły i inne błyskotki, wprowadza obywateli w błąd i to w skali masowej, do czego nie byłby zdolny żaden pojedynczo działający oszust, a nawet banda oszustów. Co tu dużo mówić; Murray Rothbard miał rację, a żeby się w tym przekonaniu utwierdzić, warto było przez kilka godzin oddawać się rozpuście, oglądając transmisję przesłuchania „Zbycha”.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   Gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)   27 stycznia 2010

Za: michalkiewcz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1208

Skip to content