Aktualizacja strony została wstrzymana

Przejmujmy się Niemcami

Odrą i Nysą usprawiedliwiano mordowanie najlepszych patriotów. Na Odrę i Nysę werbowano gigantyczną agenturę, poczynając od dawnego Stronnictwa Narodowego i PAX. Na Odrę i Nysę uzyskiwano kolaborację wszelkiego rodzaju pozytywistów w rodzaju „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi”.

Nic bardziej niż ubiegłotygodniowe obchody dwudziestolecia „otwarcia się” muru berlińskiego (jak trafnie – zamiast „obalenia” – powiedziała Angela Merkel) nie dowodzi, jak silne pozostają obawy przed zjednoczonymi Niemcami nie tylko za granicą, ale w nich samych. Merkel uznała, że z tej okazji trzeba przypomnieć niemieckie ludobójstwo na Żydach i zbrodnie wobec innych narodów. Jaka wiedza o rodakach, może szczególnie tych z byłej NRD, musi drążyć świadomość Merkel, skoro wielokrotnie przypominała im o obowiązku podziwu i wdzięczności wobec Polaków?

Już 150 lat temu Alexis de Tocqueville pisał: „Pytanie (które) stawiać sobie trzeba bez przerwy: czy w interesie Francji leży, by więzy Konfederacji niemieckiej zacieśniały się czy rozluźniały? […] czy powinniśmy sobie życzyć, by Niemcy scaliły się w jeden naród lub też pozostały zbiorowiskiem skłóconych narodów i władców? Do starej tradycji naszej dyplomacji należy dążenie, by Niemcy pozostały podzielone na dużą liczbę odrębnych państw i było to dążenie oczywiste, gdy poza Niemcami znajdowała się Polska i na pół barbarzyńska Rosja. Ale czy dziś jest ono równie oczywiste? Odpowiedź na to pytanie zależy od odpowiedzi na inne: do jakiego naprawdę stopnia dzisiejsza Rosja zagraża niepodległości Europy? Co do mnie, to jestem przekonany, że Zachodowi grozi wcześniej czy później popadniecie w jarzmo lub co najmniej w bezpośrednią i nieprzemożną zależność od carów, i dlatego też sądzę, że naszym pierwszorzędnym interesem jest sprzyjać zjednoczeniu wszystkich plemion germańskich, ażeby przeciwstawić je potędze rosyjskiej. Świat wygląda dziś inaczej, musimy przeto odejść od naszych starych zasad i nie lękać się umacniania naszych sąsiadów po to, by jakiegoś dnia byli w stanie razem z nami stawić czoła wspólnemu przeciwnikowi.

Rosyjski imperator ze swej strony dostrzega, jaką przeszkodę mogłyby dla niego stanowić Niemcy. […] Pewnego dnia car ze zwykłą sobie szczerością i wyniosłością powiedział: »Gdyby miało kiedyś dojść do zjednoczenia Niemiec, czego zapewne życzycie sobie nie bardziej niż ja, wówczas, ażeby się rządzić, potrzebowałyby człowieka zdolnego uczynić to, czego nie potrafił Napoleon, a gdyby człowiek taki się znalazł, gdyby ta uzbrojona masa stała się groźna, wtedy musielibyśmy wspólnie wziąć się do dzieła, my i wy«” (Wspomnienia, 1987, s. 298-291).

Trzeba przyznać, że dzisiejsze Niemcy dobrze zapamiętały lekcję z Hitlera i mają świadomość licznych zagrożeń dla Europy, którymi mogą stać się oni sami. Jednym z nich jest sprawa granicy wschodniej z 1937 r., która wolą Stalina została przesunięta na Odrę i Nysę, prawie pod bramy Berlina.

Z drugiej strony, dzisiejsza Polska w ogóle nie ma świadomości kosztów, jakie poniosła z tego samego powodu. A przecież na darze Stalina zbudowana została cała powojenna legitymizacja peerelowskiego totalitaryzmu. Odrą i Nysą usprawiedliwiano mordowanie najlepszych patriotów. Na Odrę i Nysę werbowano gigantyczną agenturę, poczynając od dawnego Stronnictwa Narodowego i PAX. Na Odrę i Nysę uzyskiwano kolaborację wszelkiego rodzaju pozytywistów w rodzaju „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi”. Na „rewanżystów z RFN” brano dziesiątki tysięcy osób indywidualnych. To na strategii sowieckiej ustawiono Okrągły Stół, który powinien nosić nazwę: „Partyjna i bezpartyjna, wierząca i niewierząca obrona granicy na Odrze i Nysie”. Na tym fetyszu KGB, GRU, SB i WSW zbudowały koalicję PZPR z „Solidarnością”. W postaci PO cieszy się ona sympatią Polaków aż do dzisiaj. To władze PRL-bis, premier Mazowiecki, przewodniczący Geremek, minister Skubiszewski byli razem z Jaruzelskim i Kiszczakiem najgorętszymi sojusznikami Sowietów aż do rozpadu Imperium Zła (a Wałęsa niech nie podsuwa swojej żabiej stopy, bo tylko milczał). 

Faktem jest, że przeciwny zjednoczeniu był wówczas również Jarosław Kaczyński, który bez wahania skreślił moje krytyczne uwagi wobec zawracania Wisły (Szprewy) kijem przez Mazowieckiego w artykule do „Tygodnika Solidarność”. (Nawet ta resztka, która się ostała wobec cenzorskich nożyc Kaczyńskiego wzbudziła złość premiera, którą mi wyraził w samolocie do Brukseli. Mimo że dowiedział się tam, iż zjednoczenie jest postanowione, nadal uprawiał dywersję i zabiegał o pomoc u… Gorbaczowa. Mazowiecki dostał to, na co zasłużył, gdy Gorbaczow powiedział Kohlowi: „Nie przejmujcie się Polakami”.) 

Zbyt długo nie przejmowaliśmy się Niemcami. Trzeba ten czas nadrobić.

Krzysztof Wyszkowski

Za: niezalezna.pl | http://www.niezalezna.pl/article/show/id/27671

Skip to content