Aktualizacja strony została wstrzymana

Prawda zwyciężyła w Sejmiku Opolskim

Pomimo agresywnych komentarzy „Gazety Wyborczej” i tchórzliwej postawy MSZ kierowanego przez Radka Sikorskiego radni Województwa Opolskiego, zamieszkałego w dużym stopniu przez Kresowian i ich potomków, zdobyli się na odwagę i poprzez aklamację przyjęli wczoraj następującą uchwałę:

„Sejmik Województwa Opolskiego oddaje cześć Polakom i obywatelom II Rzeczypospolitej Polskiej innych narodowości, pomordowanym na Kresach Rzeczypospolitej przez zbrodniarzy wywodzących się z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Sejmik Województwa Opolskiego potępia zbrodniarzy, którzy dokonali ludobójstwa na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej i jednocześnie wyraża uznanie i wdzięczność tym Ukraińcom, którzy z narażeniem własnego życia nieśli pomoc swoim polskim sąsiadom.

Sejmik Województwa Opolskiego składa hołd Źołnierzom Samoobrony Kresowej oraz Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, którzy podjęli bohaterską walkę w obronie polskiej ludności cywilnej.

Sejmik Województwa Opolskiego uważa, że przywrócenie prawdy historycznej o tragedii Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej jest niezbędne do pojednania pomiędzy narodami polskim i ukraińskim”

W ten sposób województwo to stało się drugim po Dolnośląskim, ktore przyjęło podobną uchwałę. Jest to kolejny wyłom w zakłamanej „poprawności” politycznej.Wielkie słowa uznania dla radnych!

Treść uchwały radni wysłali m.in do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wątpię jednak, aby ten, który obiecywał nam IV RP, zdobył się na podobną odwagę jak Opolanie. Do tej pory bowiem słowo „ludobójstwo” nie przeszło mu przez usta. Nie zapalił też nigdy zniczy na mogiłach obywateli II RP pomordowanych przez OUN-UPA. Ograniczył się jedynie do oddania w Hucie Pieniackiej czci pomordowanym przez SS Galizien, która składała się z kolaborantów ukraińskich, dowodzonych przez Niemców.

Odwagę natomiast miał zmarły w tych dniach Stanisław Filipowicz z Zamościa, wielki strażnik pamięci o pomordowanych na Wołyniu.

Chciał na kolumnach dawnego kościoła wybudować kaplicę

Dzięki jego postawie udało się uporządkować cmentarz i ustawić metalowe krzyże w Porycku, gdzie później prezydenci Polski i Ukrainy odsłonili pomnik Pojednania. Marzyła mu się budowa kaplicy. Nie dokończy tej misji. Stanisław Filipowicz zmarł w zeszłym tygodniu. Miał 81 lat.

Pierwszy raz z emerytowanym nauczycielem i działaczem „Solidarności”, internowanym w stanie wojennym, spotkaliśmy się pięć lat temu.

– Skoro Bóg mnie ocalił, to widocznie po to, abym wypełnił konkretną misję – powiedział nam wtedy Filipowicz, który 11 lipca 1943 r. cudem uniknął rzezi w kościele.

Podczas niedzielnego nabożeństwa świątynia w Porycku została otoczona przez uzbrojone bandy ukraińskie. Rozpoczęła się strzelanina. Zgromadzonych w świątyni Polaków ogarnęło przerażenie. Niektórzy w panice próbowali uciec. Kule dosięgły ich na zewnątrz. Po jakimś czasie bandyci weszli do kościoła.

– Widziałem, jak upadł ksiądz Szawłowski -wspominał pan Stanisław.

Ci, których nie dosięgły kule bandytów, zaczęli się chronić, gdzie tylko kto mógł: we wnękach, za filarami. – Ja z matką schroniłem się pod ścianą za filarem – opowiadał.

– W pewnym momencie bandyci zaczęli wnosić do kościoła słomę. Umieszczono w niej materiały wybuchowe. W gorącej modlitwie prosiłem Boga, bym zginął podczas ucieczki, trafiony w plecy.

Ale Bóg miał inne plany. Filipowicz przeżył, zginęli jego najbliżsi. – Rano ojciec wraz ze znajomymi wykopali na cmentarzu mogiłę – wspominał. – Tam położono moją matkę, dwie siostry i siostrzenicę. Umarłych zakryto deskami i zasypano ziemią. Odmówiliśmy modlitwę i wróciliśmy do domu.

W kościele zginęło wówczas około 200 Polaków. Filipowicz dopiero na początku lat 90. pierwszy raz od tamtej zbrodni odważył się pojechać w rodzinne strony. Po kościele pw. Trójcy Świętej i Michała Archanioła nie było śladu. Na katolickim cmentarzu było wysypisko śmieci, pasły się krowy, a na dodatek rozpoczęto budowę młyna.

Dzięki jego zaangażowaniu budowa młyna została wstrzymana, uporządkowano i ogrodzono cmentarz, a z Zamościa przywieziono trzy duże krzyże. Szczątki zamordowanych Polaków spoczęły na cmentarzu.

W 2003 roku obchodzono tam 60 rocznicę mordów na Wołyniu. W uroczystościach wzięli udział prezydenci Polski Aleksander Kwaśniewski i Ukrainy Leonid Kuczma, którzy m.in. odsłonili pomnik Pojednania.

W czasie jednej z wypraw natrafił na trzy kolumny z dawnej świątyni. To jedyna pamiątka po kościele. Architekt z Lublina wykonał projekt i dokumentację techniczną kaplicy modlitewnej, ale zaczęły się schody. Filipowicz do końca życia zabiegał bez skutku o wydanie zezwolenia na realizację projektu.

– Ostatni raz byliśmy na Wołyniu w lipcu ub. roku – wspomina 79-letni Zygmunt Namroży z Wólki Panieńskiej, znajomy Filipowicza i towarzysz podróży. – Po powrocie Stanisław poczuł się źle, przeszedł m.in. operację.

Do ukochanego Porycka, który obecnie nazywa się Pawliwka, już nie wrócił.

Leszek Wójtowicz
Dziennik Wschodni

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=2299

Skip to content