Po tym jak media podały informacje o rosyjskim ataku na olbrzymi skład broni w Chmielnickim na Ukrainie w wyniku którego, w gigantycznej eksplozji zniszczono amunicję o wartości 500 milionów dolarów, okazało się, że w magazynie znajdowała się również amunicja ze zubożonym uranem.
Kilka dni po tym fakcie, ukraińskie media delikatnie poinformowały, że profilaktycznie chcą ewakuować ludność z tego obszaru obawiając się podwyższonego opadu radioaktywnego.. W Polsce, po eksplozji na Ukrainie, nieoczekiwanie Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) opublikował raport z którego wynika, że nagły wzrost natężenia promieniowania obserwowany 15 maja 2023 jest zjawiskiem naturalnym, które spowodowane jest opadami deszczu. Izotop Bi-214 (powstały w wyniku rozpadu unoszącego się z ziemi gazowego radonu) jest przechwytywany przez spadające krople wody, co skutkuje wzrostem natężenia promieniowania w pobliżu powierzchni gleby rejestrowanym przez MR. „Zjawisko to towarzyszy ludzkości od zawsze, a zwiększone w jego wyniku natężenie promieniowania nie ma znaczenia dla zdrowia „.
Na tych samych stronach internetowych UMCS istnieje aktualny monitoring radioaktywności i warunków atmosferycznych w Lublinie z którego wynika, że nie wykryto absolutnie żadnego skażenia. Tymczasem austriackie media zastanawiają się czy zwiększona radioaktywność w Lublinie, pył uranu w Polsce to nie jest efekt zniszczenia amunicji uranowej na Ukrainie? Austriacy zauważyli pomiar zwiększonej radioaktywności na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.
Na stronie „Monitorowanie radioaktywności w powietrzu w Lublinie ” podano zmiany intensywności promieniowania charakterystycznych izotopów. Tutaj widać, że wartość bizmutu jest również znacznie zwiększona. Ponieważ bizmut jest jednym z możliwych produktów rozkładu uranu, oznacza to, że pył z amunicji uranowej został zdmuchnięty z wiatru z Chmielnickiego do Lublina.
Austriacy powołując się min. na zrzut ekranu z mapy wiatru ( z aplikacji Windy )która pokazuje, że przynajmniej wczoraj kierunek wiatru był mniej więcej prawidłowy z południowego wschodu na północny zachód. Odległość wynosi około 360 km. Może również pasować okres około 48 godzin od eksplozji.
Według nich widać też, że wartość bizmutu jest również znacznie zwiększona. Bizmut jest jednym z możliwych produktów rozkładu uranu, oznacza to, że pył z amunicji uranowej został zdmuchnięty z wiatru z Chmielnickiego do Lublina.
Konsekwencją tego byłoby to, że pył uranowy rozprzestrzenił się przynajmniej na części zachodniej Ukrainy i Polski. Ponieważ jeśli produkty rozpadu były wykrywalne w Lublinie, uwzględniono również pył uranu. Uran jest chemicznie wysoce toksyczny, a także emiterem promieniowania alfa. Produkty rozpadu są emiterami beta lub gamma. Ale jeśli wdychasz kurz, radioaktywność może również powodować raka.
Dotknięci mieszkańcy skażonych obszarów mogą za to podziękować brytyjskim sojusznikom.
Jacek Mędrzycki
Czy bezpieczeństwo Polaków polegnie na ołtarzu propagandy? O czym „nie trzeba głośno mówić”
W powieści „Nie trzeba głośno mówić” Józefa Mackiewicza znaleźć możemy takie zdanie: „(…) Właściwie żyjemy i co gorsza działamy, bez informacji. Informację zastępuje propaganda. Nie mówi się nikomu co jest naprawdę, tylko to co powinien za prawdę uważać”. Akcja książki Mackiewicza rozgrywa się w latach II Wojny Światowej, ale te znamienne słowa są na tyle uniwersalne, że dobrze opisują rzeczywistość w jakiej znajdujemy się obecnie.
Za naszą wschodnią granicą trwa wojna. Polski establishment polityczny zaangażował cały swój aparat władzy do wspierania w tej wojnie jednej ze stron. Skoro politycy partii rządzącej jak i zdecydowana większość opozycji uznały, że „to nasza wojna” trudno się dziwić, że mamy do czynienia z tonami zalewającej nas propagandy. Można to nawet zrozumieć i w jakiejś mierze zaakceptować. Zresztą propaganda to normalna forma komunikowania się polityków ze społeczeństwem także w czasie pokoju, a cóż dopiero w czas wojny. Większość ludzi i tak chłonie oficjalny propagandowy przekaz niczym prawdę objawioną w każdych warunkach i okolicznościach, więc nie rozdrapujmy niepotrzebnych ran.
Inaczej jednak, gdy zagrożone jest życie i zdrowie również tych, którzy w propagandę nie wierzą, a którzy też są Polakami. W końcu rząd polski utrzymywany jest – przynajmniej teoretycznie – przez polskich podatników i to Polakom powinien przede wszystkim służyć. Również tym, którzy tego rządu nie popierają, jednak z racji posiadania polskiego obywatelstwa zmuszeni są, pod groźbą różnych represji, ten rząd utrzymywać.
Ostatnich kilka miesięcy przyniosło takie sytuacje, bezpośrednio dotyczące Polski i Polaków, które zrodziły pewne pytania. I pytania oczywiście są, jednak rzetelnych odpowiedzi na nie – jak dotąd – brak.
Pierwsza sprawa to tragedia w Przewodowie, w której od uderzenia rakiety zginęło dwoje niewinnych Polaków. Do dziś nie wiemy, kto strzelał, w jakim celu, czy była to pomyłka, czy była to prowokacja, czy byli to Ukraińcy czy Rosjanie… Temat dotyczy bezpośrednio Polski i Polaków, ale w imię „celów wyższych”, niekoniecznie współgrających z interesem narodowym, o tym „nie trzeba głośno mówić”.
Druga sprawa – tzw. zboże techniczne z Ukrainy. Pomijając już skandal związany z jego importem i tajnością informacji o sprowadzających to zboże firmach, padały pytania o potencjalnej szkodliwości dla zdrowia i życia Polaków produktów wytwarzanych na bazie mąki pochodzącej od tego zboża.
Pytania były, jednak do tej pory nie usłyszeliśmy ze strony rządzących żadnych odpowiedzi. Ta odpowiedź nie pada w imię „celó wyższych”. I choć sprawa jest bulwersująca, a Polakom należą się jakieś wyjaśnienia, to jednak „nie trzeba głośno mówić”, bo „wicie, rozumicie…”.
Kolejna rzecz – rakieta pod Bydgoszczą. I tu namnożyło się sporo pytań, na które – jak dotąd – władza unika odpowiedzi. Jest wzajemne oskarżanie się cywilów i wojskowych, jednak nikt nie poniósł odpowiedzialności, ani politycznej, ani wojskowej. A pytania i komentarze dotyczą nie tylko tego, co to za rakiety, kto i kiedy ją wystrzelił i dlaczego, ale także – w jakiej kondycji znajduje się nasza obrona przeciwlotnicza, skoro jakaś obca rakieta, ponoć wystrzelona z Białorusi leci sobie spokojnie aż pod samą Bydgoszcz… Pytania są – odpowiedzi brak. Wiadomo – „cele wyższe”, więc lepiej głośno o tym nie mówić…
Sprawa ostatnia (choć jest ich znacznie więcej) – wzrost promieniowania radioaktywnego na terenie Polski w ostatnich dniach. Na początku tygodnia portale społecznościowe obiegł film przedstawiający – jak podawano – spowodowany rosyjskim ostrzałem rakietowym wybuch amunicji w mieście Chmielnicki na Ukrainie.
W mediach głównego nurtu były na ten temat dość skąpe informacje. Co bardziej dociekliwi internauci (albo też – według oficjalnej propagandy – „ruskie trolle”) podawali informację, że zniszczono m. in. zbrojenie zawierające substancje radioaktywne, przekazane Ukrainie przez Wielką Brytanię. Nie dalej, jak we wtorek 16 maja br. pojawiły się informacje, że wybuchy te spowodowały utworzenie się chmury radioaktywnej, która może dotrzeć także do Polski. W oficjalnych mediach rządowych, jak i „opozycyjnych” ani słowa na ten temat. Natomiast jeszcze we wtorek, w jednym z serwisów na Telegramie podano, że czujniki badające poziom promieniowania przy UMCS w Lublinie odnotowały wzrost promieniowania nad Polską. I co się dzieje dalej?
W czwartek 18 maja br. czyli w dwa dni po tym, jak informację podał Telegram, na propagandowym portalu Interia.pl pojawia się tekst „Piki” na wykresach promieniowania. Jest komunikat”. Czytamy w nim m.in.: „Zagrożenie promieniowaniem w Polsce – takie niepokojące informacje pojawiły się w ostatnim czasie w sieci. Państwowa Agencja Atomistyki wydała specjalny komunikat w tej sprawie. Informuje o tzw. pikach i wyjaśnia, dlaczego na wykresach pojawiły się podwyższone wartości”. Okazuje się, że „To standardowa sytuacja i w żaden sposób niezagrażająca zdrowiu czy życiu ludzi oraz środowisku”. W komunikacie wyjaśniono, że regularne podwyższenia mocy dawki są zjawiskiem naturalnym i występują np. w przypadku opadów deszczu. To właśnie aktualna pogoda spowodowała „piki” na wykresach”. Wzrost promieniowania odnotowano także – jak głosi komunikat – w innych krajach Europy. Głos w tej sprawie zabrał także niezawodny w demaskowaniu „ruskich onuc”, Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Żaryn, który ostrzegł, że „mamy do czynienia z próbą „zainfekowania” opinii publicznej informacjami, że w Polsce występuje zagrożenie radiacyjne. To kłamstwo mające wywołać niepokój”. W informacji podanej przez Interię brak jest jakiejkolwiek wzmianki o wybuchach w składach amunicji w Chmielnickim na Ukrainie.
Pytania są – rzetelnych odpowiedzi brak. Zamiast nich mamy bagatelizowanie, zwalanie wszystkiego na „ruską propagandę”, oskarżanie pytających o złe intencje czy wręcz o działanie na szkodę państwa. Tak się z Polakami nie powinno rozmawiać.
Wielu ludzi ma prawo powątpiewać czy obecnie sprawujący władzę w III RP działają w interesie własnego państwa, czy też dla jakichś mglistych doraźnych korzyści i geopolitycznych mrzonek gotowi są poświęcić zdrowie i życie Polaków. Komuniści w 1985 roku czekali kilka dni zanim sprawa katastrofy w Czarnobylu ujrzała światło dzienne. Sprawa z obecnie odnotowanymi „pikami” może rzeczywiście jest błaha i nie warta roztrząsania. Jednak jeśli jest inaczej, przyszłe problemy zdrowotne Polaków spowodowane wzrostem promieniowania, o którym teraz, w imię „celów wyższych”, milczycie, bierzecie na własne sumienia i wcześniej czy później Polacy was rozliczą. Bo są jeszcze w kraju ludzie, którzy mają odwagę „GŁOŚNO MÓWIĆ”.
Paweł Sztąberek
Całość: ProKapitalizm (18/05/2023)