4/5.11.2022
Z Polski wyjeżdżałem 1 listopada. W radiu rzecz jasna sporo audycji związanych ze świętem, reportaże z cmentarzy, informacje o kwestach. Radio Wrocław twierdziło, że w związku kryzysem finansowym i energetycznym, spowodowanym agresją Rosji na Ukrainę, znicze podrożały o 50 % w porównaniu z rokiem ubiegłym. Sprzedawcy potwierdzają, że nabywcy kupują głównie znicze tańsze, tzn. te, których cena nie przekracza 10 złotych. Radio podaje również przyczyny tego stanu rzeczy: parafina podrożała o 100 %, ponieważ dawniej importowano ją z Rosji. Skąd sprowadza się parafinę obecnie – nie poinformowano słuchaczy, co jednak dla pokazania manipulacji, uprawianej przez środki przekazu, nie ma znaczenia. Z audycji wynika przecież, iż znicze podrożały, ponieważ rząd wstrzymał import rosyjskiej parafiny (rzecz jasna w ramach świętej wojny z Putinem). A zatem – mówiąc kolokwialnie – radio „wciska słuchaczom ciemnotę”. I to jest obecnie powszechną praktyką polskich mass-mediów.
9/10.11.2022
Środki przekazu w Reichu podają, że nadal brak rezultatów wyborów w USA, tzw. midterm elections. Ale już wczoraj Norbert Röttgen z CDU [Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna] oświadczył, że niezależnie od ich wyników, Niemcy muszą przejąć przywództwo we wsparciu Ukrainy: należy zwiększyć udzielaną jej pomoc, zarówno finansową, jak i militarną. Słusznie. W 2014 roku główną pulę zgarnęli Amerykanie i to oni ustanowili nowy rząd ukraiński. Kandydat RFN – bokser Witalij Kliczko – uzyskał jedynie pozycję mera Kijowa.
A tymczasem Berlin był wówczas zaangażowany w „rewolucję godności” w stopniu niewiele mniejszym niż Waszyngton. „Wyciekły” mejle, jakie kursowały pomiędzy urzędem kanclerskim a ambasadą RFN w Kijowie. Zamieścił je w swej książce „verheimlicht vertuscht vergessen” [zatajone zatuszowane zapomniane] Gerhard Wisniewski, który od lat publikuje coś w rodzaju corocznego aneksu do niemieckich mediów głównego nurtu (choć książka dobrze się sprzedaje, wydawnictwo Knaur zrezygnowało z jej publikowania, nie chcąc narazić się na ciężki zarzut naruszenia zasad poprawności ideologicznej). Otóż przy okazji „Majdanu” kanclerzyca jednoznacznie zaaprobowała doprowadzenie do rozlewu krwi. Ostatecznie strzelanina i ofiary były jednak głównie „zasługą” służb amerykańskich.
Planowane wzmocnienie roli Berlina na Ukrainie, można również interpretować jako „odegranie się” za niepowodzenia z lat II wojny światowej. Ukraińscy kolaboranci III Rzeszy przegrali wówczas razem ze swoimi patronami z NSDAP. Teraz Bandera, Szuchewycz czy Stećko są w Kijowie obiektami kultu, a poparcie dla Ukrainy oznacza wzmacnianie tamtejszych sił neonazistowskich.
Wypada jednak przypomnieć, że w ubiegłym miesiącu przewodniczący CDU Fritz [Friedrich] Merz wystąpił z krytyką „socjalnej turystyki”, uprawianej przez Ukraińców. Jako „uchodźcy” przybywają do Niemiec, po przyznaniu im świadczeń socjalnych wracają na Ukrainę, zaś pieniążki z kas publicznych płyną na założone w RFN konta. Wypowiedź Merza praktycznych skutków mieć nie będzie. Fritz próbuje poprawić wizerunek partii, którą Angie Merkel doprowadziła do katastrofy; na razie bez większego powodzenia. Prócz tego nadużycia, popełniane przez Ukraińców, obciążają głównie budżety komunalne, a nie kasę federacji.
11/12.11.2022
Starsi ludzie pamiętają zapewne, że absurdy życia w PRL-u dostarczały pisarzom inspiracji do niepozbawionych elementów groteski dzieł literackich; późne powieści Tadeusz Konwickiego a przede wszystkim satyry Janusza Szpotańskiego mogą uchodzić za klasykę tego gatunku. Kwitła również twórczość humorystyczna – od dowcipów po programy kabaretowe. A wszystko to ułatwiało trochę egzystencję w szaro-ponurej beznadziei komunizmu.
Staram się szukać podobnych elementów w rzeczywistości europeizmu w kraju, który osiągnął jego jeśli nie najwyższe, to w każdym razie bardzo dojrzałe stadium, mianowicie w RFN. Jadąc w Monachium metrem, otworzyłem gazetę, którą zostawił był jakiś pasażer. I faktycznie: dwie wiadomości mogłyby dostarczyć tematów do kabaretowych skeczów:
Oto po wyborach w Dolnej Saksonii (pisałem o nich 16/17 października) liderka tamtejszych „zielonych”, a równocześnie wicepremier krajowego rządu, Julia Willie Hamburg, została członkiem rady nadzorczej koncernu Volkswagen, którego przedstawiać nie trzeba. Nowa „nadzorczyni” należy do najbardziej zaciekłych wrogów automobilów. W dziedzinie walki z tą formą indywidualnej wolności, jaką jest możliwość szybkiego przemieszczania się z miejsca na miejsca o dowolnej porze, „zieloni” mają znaczne osiągnięcia: od nieuzasadnionych względami bezpieczeństwa ograniczeń prędkości na autostradach (już 80 % autostrad w RFN objętych jest limitami prędkości), a w miastach do 20 km na godzinę, poprzez wielokrotnie zwiększane podatki na paliwo, po planowany zakaz korzystania z samochodów z silnikami napędzanymi benzyną lub ropą. Wszystkie te ograniczenia utrudniają życie, przy czym nierzadko są wręcz szkodliwe dla środowiska. Aby utrzymać prędkość 20 km na godzinę, trzeba jechać samochodem na 2. biegu, a to oznacza większą produkcję spalin, niż jazda z prędkością 50 km na godzinę na biegu 4.
Pani Hamburg nie ukończyła żadnych studiów, ale w partii „zielonych” drogą do politycznej kariery jest przede wszystkim ideologiczny zapał. Nowa wicepremier Dolnej Saksonii już się nim wykazała, w swej partii była bowiem odpowiedzialna za sprawy queer people (pedały, lesbijki, transseksualiści plus inne dewiacje ), za „walkę z faszyzmem” i za szkolnictwo (szkoły w Niemczech już od lat zobowiązane są do propagowania genderyzmu; znam nauczycieli, którzy z tego powodu zrezygnowali z wykonywania zawodu). A teraz – jako członek rady nadzorczej – Hamburg jest z urzędu zobowiązana do reprezentowanie interesów Volkswagena!
I druga wiadomość ze świata absurdu: w ramach walki ze „zmianą klimatu” aktywiści „Fridays for Future” zamierzają teraz „naprawdę” niszczyć dzieła sztuki, aby „stworzyć pomnik kryzysu klimatycznego”. Dotychczas bojownicy oblewali obrazy w muzeach zupą pomidorową z puszek, czasem używali do tego celu kartoflanego purée .W Reichu ostatnim przypadkiem był atak na obraz Moneta w Poczdamie, przy czym płótno chronione jest grubą szybą i – jak się zdaje – nie ucierpiało.
Fridays for Future przeżywają pewien kryzys. Któż dziś mówi o Grecie Thunberg? Media skupiają się na wojnie z Putinem a sprawy „walki z ociepleniem klimatu,” przejęli w mało spektakularny sposób mężowie stanu i poważne instytucje z ONZ na czele. By wrócić na pierwsze strony gazet potrzebny jest rzeczywiście jakiś coup. A media na pewno pomogą.
Jednak tego typu wiadomości nijak nie poprawiają mego nastroju. Domyślam się nawet przyczyn tego stanu rzeczy: Przewrót bolszewicki i wszelkie jego cywilizacyjne konsekwencje to „małe piwo” w porównaniu z obecną rewolucją kulturalną – największa w dziejach ludzkości. A to do żartów nie nastraja.
15/16.11.2022
Po wybuchu rakiety, która w pobliżu Hrubieszowa zabiła dwóch mężczyzn, medialna atmosfera mogła wskazywać na to, że wojna NATO – Rosja lada moment wkroczy w nową fazę, z Polską w pierwszym szeregu obrońców „wartości europejskich”. Ukraiński Prezydent i Wódz Naczelny od razu oświadczył, że chodzi o rosyjski atak. Moskiewskie dementi dotyczące wystrzelenia rakiety na terytorium Polski, sklasyfikowano zatem jako „wojnę informacyjną”, bowiem oświadczenia Żełenskiego mają dla polskich mediów niejako „moc wiążącą”. Natomiast sam akt uznano za prowokację, przy czym nikt się nie zastanawiał, po co Putin miałby prowokować bezpośredni konflikt z NATO, skoro nawet na Ukrainie „specjalna operacja” daleka jest od osiągnięcia zamierzonych celów.
Wieczorem media belgijskie podały, chyba jako pierwsze (źródłem była zapewne brukselska centrala NATO), że Polaków zabiła rakieta ukraińska, co zresztą od początku wyglądało na najbardziej prawdopodobne. Toć już raz ukraiński pocisk rakietowy wylądował w…. Chorwacji. Dziś kanclerz Scholz na szczycie G20 oświadczył, że pomimo wszystko winny jest Putin i tą wypowiedzią wpisał się w „logikę” medialnego agit-propu całego postępowego świata. Jeśli Putin winny, to oczywiście Nasi Bracia nie mają najmniejszego powodu, aby rodzinom zbitych wypłacić odszkodowanie, względnie zadośćuczynienie. A że polski rząd nie zgłosi wobec Kijowa żadnych roszczeń – można uznać za pewnik. Obecnie postępowy Zachód, do którego za sprawą bohaterstwa Lecha Wałesy, politycznej mądrości Bronisława Geremka i światłych rad Jana Nowaka-Jeziorańskiego również i Polska należy, zajęty jest planowaniem konfiskaty rosyjskiego majątku. A zatem, gdy owa humanitarna akcja zostanie już przeprowadzona, może władze Rzeczypospolitej pomyślą o tym, aby rodzinom ofiar ukraińskiej rakiety, przepraszam! – oczywiście chodzi o zbrodnię Putina – przyznać na otarcie łez jakiś datek.
Wypowiedź Scholza należ widzieć w kontekście niemieckich planów politycznych. Berlin zamierza objąć „przewodnią rolą” w wojnie z Rosją, prowadzoną na terytorium Ukrainy, przy wykorzystaniu potencjału ludnościowego tego państwa. W wyniku powszechnej mobilizacji ogłoszonej przez Żełenskiego NATO dysponuje na Ukrainie armią, przewyższającą liczebnie siły, którym Moskwa pierwotnie wyznaczyła przeprowadzenie „operacji specjalnej”, nawet jeśli uwzględnić wojska sojuszników Federacji Rosyjskiej. W planie strategicznym Niemcom chodzi rzecz jasna o polityczne podporządkowanie Ukrainy, z możliwością jej gospodarczej eksploatacji. Pomimo tego, że wojna w pełni, już teraz powstają plany odbudowy, choć nikt w tej chwili nie wie, kiedy konflikt zbrojny się zakończy i jaki będzie jego wynik. Wiadomo jednak, że im więcej zniszczeń – tym więcej trzeba będzie odbudować. Przy wypieraniu wojsk irackich z Kuwejtu nasz Najważniejszy Sojusznik niszczył, ile się dało, nawet bez militarnej potrzeby. Najwięcej zleceń na odbudowę otrzymały następnie firmy amerykańskie. W wypadku Ukrainy stawiam na Niemcy.
No i jeszcze aspekt historyczny (względnie historyczno psychologiczny): 80 lat temu hitlerowska swastyka powiewała na Elbrusie, a Wehrmacht stał pod Moskwą. Sytuacja była na tyle poważna, że generalissimus Stalin uznał z a konieczne szukać wsparcia sił nadprzyrodzonych i udał się do cerkwi. Dobry Pan Bóg uchronił Generalissimusa i jego Państwo Robotników i Chłopów od ostatecznej klęski. Ale nie miejmy do Pana Boga pretensji, bowiem niezbadane są drogi Opatrzności, a poza tym na doczesny porządek świata wpływ ma również Szatan. Choć Agnieszka Osiecka, pisząc tekst do piosenki „Skaldów”, była zapewne przeświadczona, że nie ma Szatana, ja jestem przekonany nie tylko o jego istnieniu, lecz także o aktywności, która obecnie wydaje mi się szczególnie intensywna.
Powróćmy jednak do przyziemnego porządku polityki. Na zatknięcie flagi Unii Europejskiej na Elbrusie na razie się nie zanosi (powiewa ona w Kijowie). Aliści fakt, że Niemcy panują dzisiaj nad całym Półwyspem Iberyjskim, zaś na osi północ – południe obszar ich wpływów sięga od Cypru i Malty po Krąg Polarny, kompensuje aktualne terytorialne ograniczenia na Wschodzie. Po zakończeniu walk na Ukrainie, nawet jeśli nie zostanie ona od razu włączona do Unii Europejskiej, wpływy Berlina sięgać będą Dniestru, a to przecież ładny szmat ziemi (w dodatku najbardziej urodzajnej w Europie!).
18/19.11.2022
Faceta, który rozsyłał listy z pogróżkami do politycznych i medialnych prominentów – wrogość piszącego wobec systemu była oczywista – sąd we Frankfurcie nad Menem skazał na 5 lat i 10 miesięcy więzienia. Za pisanie listów! W zakresie ścigania przestępstw politycznych niemiecki „wymiar sprawiedliwości” nie ustępuje już „ludowej sprawiedliwości” obozu komunistycznego za Stalina.
Media określały to postępowanie mianem NSU 2.0. W procesie NSU (skrót od Nazionalsozialistischer Untergrund, czyli podziemie narodowo-socjalistyczne) główną oskarżoną Beate Zschäpe skazano w 2018 roku za morderstwo na dożywocie. Co prawda oskarżona nikogo nie zamordowała ani nie zabiła, jednak w dzisiejszych czasach w RFN nie trzeba być mordercą, aby zostać za morderstwo skazanym. Zschäpe współdziałała z dwoma radykalnymi nazistami, którzy zamordowali kilku Turków, i w końcu – aby uniknąć aresztowania – obaj odebrali sobie życie. Wiadomo już w tej chwili, że organy bezpieczeństwa obserwowały działalność NSU, włącznie z przygotowaniami do zamachów, ale tą sprawą nie zajmuje się ani wymiar sprawiedliwości, ani media głównego nurtu. Sam proces oskarżonej, która zresztą po śmierci współtowarzyszy sama oddała się w ręce władz, daleki był od rzetelności, jednak i tej sprawy – z uwagi na wymagania ideologicznej poprawności – nikt roztrząsać nie będzie.
Na obecnym etapie wyroki w procesach politycznych w RFN są drakońskie, zaś same procesy nie są wynikiem działania wymiaru sprawiedliwości, lecz instrumentem walki z przeciwnikami obecnego reżimu. Horst Mahler, swego czasu adwokat broniący aktywistów RAF [Rote Armee Fraktion] (a jeszcze wcześniej członek SPD, czyli partii socjaldemokratycznej), przeszedł na pozycje nacjonalistyczne i za zbrodnie myślowe odsiedział całe 16 lat! W jego wypadku stosowano metodę znaną z sowieckiego Gułagu: gdy pierwyj srok (czyli pierwszy wyrok) dobiegał końca, więzień polityczny dowiadywał się o nowym wyroku i siedział dalej. Mahlerowi zasądzono „dokładkę” głównie za negowanie holokaustu. Tak czy inaczej Mahler, skazany za poglądy i ich propagowanie, odsiedział w RFN ponad 2 razy więcej, niż Kuroń i Modzelewski razem wzięci w PRL.
21/22.11.2022
Andrij Melnyk został wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy. W Polsce – jak się zdaje – pewna konsternacja, ale w ograniczonym zakresie; wiadomo – wojna z Putinem to święty cel polskiej polityki, więc decyzji Naszych Braci krytykować nie można.
Nowy wiceminister jest radykalnym banderowcem a jego pozycja dowodzi wpływów, jakie mają ukraińscy szowiniści na politykę kraju. Jako ambasador w Niemczech zachowywał się bardzo niedyplomatycznie, ale był zapewne świadom, że w obecnej sytuacji dzięki amerykańskiemu poparciu może sobie na wiele pozwolić.
23/24.11. 2022
Wybory w Berlinie muszą zostać powtórzone. To, co miało miejsce 26 września tego roku w stolicy Euroreichu, byłoby niewyobrażalne w państwach, które media postępowego świata określają jako dyktatury: na 1. miejscu tej listy jest chyba Białoruś, rządzona przez tyrana Łukaszenkę. Co prawda pod rządami tego tyrana możliwe było ogólnonarodowe referendum, podczas gdy najważniejsza eurodemokratka – Angela Merkel – w czasie swych długich rządów konsekwentnie zwalczała wszelkie idee wprowadzenia do systemu politycznego RFN elementów demokracji bezpośredniej. Przy okazji: Angie Merkel, podobnie jak jej koledzy z państw EU, mogliby tylko marzyć o poparciu, jakim ciesz y się np. Wowa Putin w Rosji, jednomyślnie uznany w postępowym świecie za dyktatora.
Cóż jednak wydarzyło się w stolicy Niemiec 26 września 2022 roku, gdy wybierano posłów do krajowego parlamentu, który w Berlinie nazywa się Abgeordnetenhaus? Lista naruszeń przepisów jest na tyle długa, że jeśli pojęcie „farsy wyborczej” nie byłoby zdewaluowane poprzez jego propagandowe nadużywanie, – to głosowanie w Berlinie należałoby uznać za farsę par excellence. Brakowało kart wyborczych albo posługiwano się falsyfikatami, w wielu lokalach nie było kabin wyborczych, bądź też nie sporządzono ani dokumentacji przebiegu głosowania, ani protokołów liczenia głosów. Część lokali wyborczych była zamknięta przez wiele godzin, natomiast w innych można było oddać głos jeszcze po godzinie 20-tej, podczas gdy krótko po oficjalnym zakończeniu wyborów o godzinie 18-tej, podawano już wstępne wyniki.
Wyjątkowość sytuacji polega na tym, że po raz pierwszy decyzją sądu uznano wybory za nieważne – odpowiedni wyrok wydał berliński Trybunał Konstytucyjny – i nakazano ich powtórzenie. Fałszerstwa wyborcze już się zdarzały, nawet po zjednoczeniu Niemiec. Takie przypadki miały miejsce w Bremie i na Łużycach. Władze orzekały jednak wówczas, że nieprawidłowości nie wpłynęły na wynik wyborów, a samym tematem zajmowała się co najwyżej prasa lokalna.
Przy okazji przedostatnich wyborów do Bundestagu obserwatorzy działający z ramienia OECD krytykowali fizyczne ataki na kandydatów jedynej partii opozycyjnej – AfD [Alternative für Deutschland]. Jednak żadna instancja europejska, czy międzynarodowa, nie przejmuje się faktem, że partia ta poddana jest w Niemczech inwigilacji i rozpracowywaniu przez organy bezpieczeństwa, w niektórych landach nawet z użyciem tajnych agentów, infiltrowanych w szeregi partii. Członków AfD zwalnia się ze stanowisk w administracji publicznej (policja, szkolnictwo) a stosunkowo niedawno w Saksonii, na wniosek ministra, czy raczej „ministerki” sprawiedliwości Katji Meier z partii „zielonych”, przeniesiono nawet za przekonania na przedwczesną emeryturę sędziego, choć generalnie sędziowie w Niemczech stanowią specjalną, nietykalną kastę.
Warto dodać, że 26 września w Berlinie odbywały się równocześnie wybory do Bundestagu, organizowane przez tę samą administrację, w tych samych lokalach i w tych samych ramach czasowych. Nie trudno się domyślić, że wspomniane powyżej „nieprawidłowości” wpłynęły także na wybory do parlamentu federalnego. Berliński Trybunał Konstytucyjny nie mógł ich unieważnić, ponieważ jego kompetencje ograniczają się do Berlina jako landu i nie obejmują spraw federacji. W kilkudziesięciu przypadkach (przy wielu tysiącach punktów wyborczych) instancje kontrolne stwierdziły nieprawidłowości także w odniesieniu do wyborów do Bundestagu. Liczba ta wydaje się jednak śmiesznie niska w porównaniu do masowych naruszeń prawa w ramach głosowania do Abgeordnetenhaus. Sprawą ma się zająć Federalny Sąd Konstytucyjny – Bundesverfassungsgericht.
26/27.11/2022
Unia Europejska chce przyznać kolejne kredyty Ukrainie, w wysokości chyba 18 mld eurosów. Węgry się nie zgadzają, co jest objawem zdrowego rozsądku, bo dlaczego Ukraina, pomimo kryzysu finansowego w państwach Unii, miałaby być utrzymywana z budżetu UE, czyli w ostatecznym rozrachunku z pieniędzy podatników państw członkowskich. Natomiast Włosi na razie maszerują na pasku Berlina. Zastanawiam się nad przyczynami tego milczenia. Może wystraszyli się pogróżek Uschi [Ursuli von den Leyen]? Całkiem wykluczone to nie jest, Włosi doświadczyli już bowiem wpływów globalistów na decyzje polityczne: odsunięcie od władzy Berlusconiego, czy też wycofanie na żądanie Berlina katolika profesora Rocco Buttiglione ze stanowiska komisarza UE. Można również przyjąć, że przede wszystkim regime change w Watykanie pokazał Włochom skalę możliwości globalistów. Celem operacji było, jak to ujęła jedna z jej inicjatorek Hillary Clinton – osadzenie na Stolicy Piotrowej „bardziej postępowego papieża”.
Giorgia Meloni zapowiedziała kontynuowane dostaw broni na Ukrainę, na razie do końca 2023 roku. A ponieważ Joe [Biden] ogłosił już, że wojna „długo potrwa”, to prawdopodobnie na przyszłym roku się nie skończy. Komisja UE zaaprobowała natomiast włoski strategiczny plan wdrażania wspólnotowej polityki rolnej, a to oznacza, że kasa z Brukseli powędruje do Rzymu (w sumie 26,9 mld eurosów).
Przeciwnikiem zbrojenia Ukrainy był natomiast Movimento 5 Stelle i jego stanowisko przyczyniło się do upadku poprzedniego rządu Włoch.
Tomasz Mianowicz