Aktualizacja strony została wstrzymana

O co właściwie nam chodzi? – wywiad z Michaelem Mattem

Od Redakcji [The Remnant]: Wywiad został zamówiony przez niemiecki portal TheCathWalk i został przeprowadzony przez Josefa Junga. Prezentujemy go tutaj, aby dać naszym czytelnikom poczucie istnienia międzynarodowej katolickiej kontrrewolucji, która uformowała się w wyniku działalności Franciszka. – MJM [Michael J. Matt – redaktor naczelny pisma The Remnant]

 

Josef Jung (JJ): Znasz ruch tradycyjny od jego początków. Czy możesz nam krótko opowiedzieć, dlaczego został założony  „The Remnant” i jak to było być tradycyjnym katolikiem wtedy, w latach 60-tych i 70-tych? 

Michael Matt (MM):  Mówiąc wprost, The Remnant został założony, ponieważ mój ojciec, Walter L. Matt, rozpoznał w rewolucji Soboru Watykańskiego Drugiego to samo, przed czym pięćdziesiąt lat wcześniej ostrzegał papież Pius X czyli herezję modernizmu w sercu i łonie Kościoła, przygotowującą się do „udzisiejszenia- aggiornamento” (czyli: zniszczenia) starego porządku chrześcijańskiego.

W tym czasie –  listopad 1967 roku – mój ojciec był redaktorem The Wanderer, najstarszego tygodnika katolickiego w Ameryce. Mimo że był ojcem siedmiorga dzieci, opuścił The Wanderer dwa lata po zakończeniu SW II, by założyć The Remnant, ponieważ uważał za swój obowiązek przeciwstawienie się modernistycznej infiltracji Watykanu.

Nawet jego własny brat nie uznawał tego, co działo się w Rzymie, za ustanowienie nowego porządku w Kościele. Brat mojego ojca wybrał posłuszeństwo wobec wszystkiego, co wychodziło z Watykanu, łącznie z zakazem łacińskiej Mszy, podczas gdy mój ojciec twierdził, że wierni katolicy są powołani do opierania się nowościom rewolucji. Innymi słowy, SW II zdołał podzielić dwóch braci, tak jak podzielił cały Kościół.

Zamiast pozostać na miejscu i kłócić się z własnym bratem, mój ojciec po cichu sprzedał swoją połowę rodzinnej gazety i odszedł, by założyć The Remnant. Miałem wtedy rok.

Jak wtedy było? Samotnie i niepewnie. Kościół był w stanie pełnej rewolucji, od Watykanu po parafie, ale katastrofalne skutki nie były jeszcze w pełni widoczne. Tak więc, Msza została radykalnie zmieniona, ołtarze porąbane, sanktuaria zburzone, zakonnice opuściły klasztory, księża pouciekali, pożenili się, i wszyscy byli „wreszcie wolni” … lub tak im się wydawało.

Nasza rodzina stawiała opór. Opuściliśmy nasz mały kościółek parafialny, w którym wszyscy zostaliśmy ochrzczeni i z którego nasz dobry proboszcz został brutalnie wyrzucony. Chodziliśmy od kościoła do kościoła, szukając ortodoksji, zawsze na próżno. Staliśmy się katolikami „tułaczami”, tzn. wędrującymi od kościoła do kościoła, od ściany do ściany , kompletnie ignorowani.

W 1976 roku mój ojciec zaprosił Arcybiskupa Marcela Lefebvre’a do Stanów Zjednoczonych na jego pierwsze publiczne wystąpienie. Arcybiskup przybył do St. Paul, aby przedstawić swoje raczkujące Bractwo, amerykańskim tradycjonalistom.

Chociaż miałem tylko 10 lat, zostałem bierzmowany przez Arcybiskupa w 1976 roku, trochę w tajemnicy. Musicie pamiętać, że w tamtym czasie nie było żadnego indultu, nie funkcjonował FSSPX, FSSP, IBP, nic. Przez dziesięć lat, mój ojciec i matka oraz ich dziewięcioro dzieci stali się uchodźcami w ukraińskim kościele katolickim, gdzie z radością zakochaliśmy się w liturgii Św. Jana Chryzostoma.

Ponadto, w tamtych latach nasz dom rodzinny stał się przystankiem na szlaku kapłańskim, gdzie księża, którzy nie godzili się na rewolucję, przyjeżdżali z całego świata, aby odprawiać Mszę tradycyjną  w podziemnych kaplicach rozwijającego się tradycyjnego ruchu katolickiego. Nauczyłem się służyć do Mszy tradycyjnej w piwnicznej kaplicy, którą mój ojciec zbudował w naszym domu.

Było to coś w rodzaju sytuacji jaka była w Meksyku podczas rewolucji, choć oczywiście nie były to krwawe prześladowania. Mimo to, byliśmy podobnie wyrzucani i traktowani jak bandyci i buntownicy, mimo że wszystko co robiliśmy, to próba zachowania Wiary naszych ojców.

W tych latach ojciec zaszczepił w nas sens krucjaty i to nas uratowało. Nie bez powodu urodziliśmy się w czasie rewolucji. Mój ojciec nie zgadzał się z kimkolwiek, kto sugerowałby mu, że jest bohaterem, ale wierzył, że katolicy są powołani do heroicznego oporu, w czasie gdy Kościół jest atakowany. I miał rację. Dorastanie, tak jak  Cristeros w Meksyku czy Wandejczycy we Francji pomogło nam zrozumieć, że warto walczyć o Wiarę naszych ojców.

Dla nas, jako dzieci, nie było to poświęcenie. To była przygoda. Z radością podążaliśmy za naszymi ojcami na swoiste pole bitwy, gdzie tradycyjni katolicy zajmowali pryncypialne, katolickie i chwalebne stanowisko w sprawie Tradycji i tradycyjnej Mszy Św. Ich poświęcenie nie poszło na marne, gdyż w końcu wywalczyli sobie wolność. Msza została przywrócona, a my  wiedzieliśmy, że nasi ojcowie nigdy nie opuścili Kościoła w tych mrocznych dniach lat 60. i 70. Zostali i walczyli… aż Kościół i Msza Św. wróciły do nich. Niech Pan Bóg błogosławi każdemu z nich!

Więc tak, to były trudne lata, ale były to dobre lata, ponieważ nauczyły nas wszystkich, co to znaczy być katolikiem, co to znaczy stawiać czoła prześladowaniom dla Chrystusa i jaki to zaszczyt wspierać się na ramionach takich gigantów jak Arcybiskup Lefebvre, Michael Davies i Walter Matt, którzy oddali wszystko dla sprawy świętej Tradycji.

 

J J: Jakie są owoce tradycji katolickiej? I dlaczego nie wystarczy być po prostu „konserwatywnym katolikiem”? 

MM: Owocem Tradycji Katolickiej jest zachowanie należnego nam od urodzenia prawa, uratowanie Mszy Świętej – „najpiękniejszej rzeczy po tej stronie nieba” – oraz zbawienie dusz, w tym naszej własnej. Ostatnie badania pokazują, że osiemdziesiąt procent ochrzczonych katolików w Ameryce odrzuciło Nową Mszę, po prostu całkowicie odchodząc od Kościoła. Zestawcie to z faktem, że sto procent tradycyjnych katolików uczestniczy we Mszy Świętej w każdą niedzielę i święta, a nietrudno zrozumieć, co mam na myśli, kiedy mówię, że owoce tradycji katolickiej to również zbawienie dusz.

Problem z tak zwanym „konserwatywnym” ruchem katolickim polega na tym, że nigdy on niczego tak naprawdę nie uratował. Pod ich okiem, „konserwatyści” stracili na przykład wszystko, co początkowo chcieli zachować: komunię na język, ministrantów płci męskiej, łacinę w liturgii, dziedzictwo muzyki sakralnej itd. Sam powiedz: Co dokładnie udało im się zachować w ciągu ostatnich 50 lat?

Schemat był zawsze taki sam: nowość była proponowana przez Watykan lub tę czy inną konferencję episkopatu, „konserwatyści” pobiadolili trochę zanim się podporządkowali i zamilkli. Ja nie widzę tu żadnej skuteczności. A Ty?

Rewolucja polega na anulowaniu całej Tradycji katolickiej, zarówno pod względem doktrynalnym, liturgicznym, jak i duchowym. I jeśli kiedykolwiek były co do tego jakiekolwiek wątpliwości, wystarczy pobieżne spojrzenie na Synod papieża Franciszka na temat synodalności, aby się co do tego upewnić. Plan jest jasny. Zapytaj jakiś dowolny, ogłupiony przekrój katolików, co ich zdaniem współczesny Kościół powinien zrobić, aby przystawać do współczesnego świata, a następnie zrób wszystko, co ci powiedzą: trzeba błogosławić i zatwierdzić związki homoseksualne, potem rozwody, antykoncepcja, w końcu może nawet aborcja. Najpierw dobić to, co jeszcze zostało z Kościoła, a potem powiedzieć światu: „Cóż, zapytaliśmy ludzi, czego chcą, a oni nam to powiedzieli”. To tyle, jeśli chodzi o to, co Chrystus NAKAZAŁ robić Kościołowi!

Dlatego nie wystarczy być po prostu „konserwatywnym” katolikiem. Nancy Pelosi była „konserwatywną” katoliczką nie tak dawno temu. Ale po pewnym czasie i wielu kompromisach, „konserwatywny” katolik bardzo szybko znajduje się na niebezpiecznej trajektorii w kierunku apostazji. Katolicy nie mają prawa zgadzać się z tym, co jest obraźliwe dla Boga, szkodliwe dla Tradycji i niszczące dla dusz. Musimy stawiać opór, co oznacza, że musimy być Tradycyjnymi Katolikami od teraz, aż po czas, gdy Pan wskrzesi nas z martwych. Tak się stanie, gdy Pan Bóg zdecyduje. To On zachowuje Kościół, nie my. Naszym zadaniem jest zachować  Wiarę, dopóki Bóg nie odbuduje Swego Kościoła. Kropka!

 

J J: Czasy są ciężkie dla Kościoła i tradycji. Coraz więcej Mszy trydenckich jest zakazanych. W Chicago „zawieszono” Instytut Chrystusa Króla. W Niemczech szaleje droga synodalna. Na co jeszcze my, tradycyjni katolicy, powinniśmy się przygotować? 

MM: Powinniśmy najpierw przygotować się do obrony. To, że Watykan postanowił zaatakować wspólnotę Mszy Łacińskiej, wspólnotę złożoną z wielu młodych rodzin z dziećmi, wspólnotę napełnioną wielką nadzieją i wielką wiarą – że zrobił to teraz, w środku globalnej pandemii, załamania gospodarczego, a nawet groźby wojny światowej, naprawdę mówi wszystko o kluczowej roli Tradycji Katolickiej.

Modernistyczny Watykan, nasycony globalistami i postępowcami, zorientował się, że statystycznie rzecz biorąc, przyszłość Kościoła katolickiego to ruch tradycji katolickiej. Novus Ordo umiera. Ich kościoły zamykane są w setkach, podobnie jak ich seminaria, podczas gdy tradycyjne katolickie kościoły i seminaria przeżywają rozkwit.

Nie ma innego wyjaśnienia dlaczego ci starzejący się rewolucjoniści chcą nękać tak wiele młodych katolickich rodzin i ich dzieci. Nie mają odpowiedzi na Tradycję, nie mają sposobu na konkurowanie z nią (lub z nami), dlatego mają obsesję na punkcie zmiażdżenia tradycyjnej Mszy Świętej.

Co nam to mówi? Mówi nam to, że nasi ojcowie i matki mieli rację stawiając opór, że Msza tradycyjna jest ważna, że mamy rację stawiając opór dzisiaj i że musimy nauczyć nasze dzieci  stawiania oporu jutro.

Na co powinniśmy się dziś przygotować? Mamy jasność, jakiej nie mieli nasi ojcowie, i nadzieję, która płynie z czynienia tego, co właściwe. Nie jesteśmy bohaterami, ale pamiętamy o bohaterach i staramy się ich uczcić, przekazując naszym synom wiarę dokładnie tak, jak została nam przekazana przez naszych ojców. Ci wewnątrz Watykanu i na urzędach kanclerskich, którzy stracili Wiarę, będą próbowali zdelegalizować Mszę Wszechczasów, tak jak próbowali to zrobić we Francji podczas Rewolucji, a także w Irlandii, Anglii, Hiszpanii, Meksyku, Chinach itd. Tego rodzaju prześladowania nie są niczym nowym dla katolików. Widzieliśmy to już wcześniej w głębinach historii, aż do czasów do małej Agnieszki i Barbary, Świętych Łucji, Wawrzyńca i Tarcyzjusza – męczenników z Koloseum.

Na co powinniśmy się przygotować? Bądźcie najpierw posłuszni Bogu, co oznacza nieposłuszeństwo tym, którzy chcieliby ukrzyżować Jego Mistyczne Ciało.  Nie pozwólmy, aby zabrali nam Mszę naszych Ojców. Tak, będziemy prześladowani, ale będzie to krótkotrwałe i będzie to największy zaszczyt naszego życia. Dlaczego? Ponieważ prześladując nas, rewolucjoniści podnoszą białą flagę kapitulacji, ponieważ ich ukochana Rewolucja zawiodła. Nie udało im się nas uwieść ani zastraszyć i jedynym wyjściem, jakie im teraz pozostało, jest spuszczenie lwów. . a wszyscy wiemy, co się stało, gdy zrobili to po raz ostatni –  mordowani męczennicy zainspirowali największych wojowników i królów do wzięcia w ręce mieczy i berła, do zbudowania najwspanialszej cywilizacji, jaką kiedykolwiek widział świat, gdzie Chrystus Król rządził przez tysiąc lat, a straszliwe narzędzie rzymskiej egzekucji,  zostało przekształcone w największy znak nadziei, jaki kiedykolwiek znał świat.

 

J J: Istotną kwestią jaką poruszasz na twoim kanale YouTube i na twojej stronie internetowej, jest hasło „Jednoczmy się” (Unite the Clans). Co rozumiesz przez to hasło? Dlaczego jest to tak ważne w dzisiejszych czasach? 

MM:  Od samego początku rewolucji chodziło o dzielenie. Msza tradycyjna łączyła cały świat katolicki we wspólnym języku, rytuale i liturgii, dlatego moderniści musieli ją zniszczyć. Jeśli kiedykolwiek miał powstać nowy porządek człowieka, to najpierw musiał zostać zburzony chrystocentryczny porządek Chrześcijaństwa.

Zaczęło się to w Kościele Katolickim, a dziś widzimy, jak przenosi się na całość tego, co kiedyś było potężnym Światem Chrześcijańskim:  Zamknąć ich, zamaskować, trzymać ich dwa metry od siebie, podzielić i podbić ich wszystkich. Tak się buduje Nowy Porządek Świata!

Jednak katolicy tradycyjni przez całe życie prowadzili wojnę z tą rewolucją, dlatego podczas lokdałnów byliśmy na parkingach odprawiając Msze polowe.

„Jednoczmy się” jest tylko naszym sposobem na przypomnienie naszym braciom i siostrom w Wierze na całym świecie, że chociaż zaatakowano naszych pasterzy, my, owce, nie możemy się rozproszyć. Mamy pracę do wykonania. Mamy wojnę do stoczenia. Nie pozwólcie, aby  między nas weszli najemnicy. Zjednoczcie się w chrześcijańskiej miłości i niech tradycyjna Msza Święta – kamień węgielny naszej wiary – utrzymuje nas  razem, tak jak utrzymywała razem naszych ojców przez tysiąc lat.

„Jednoczmy się”, to nic innego jak katolicki obowiązek i słuszna rzecz do zrobienia. Nie ma to nic wspólnego z jednoczeniem się z tym czy tamtym Bractwem. W zasadzie ma to niewiele wspólnego z jednoczeniem się księży. „Jednoczmy się”, dotyczy ojców i matek, dzieci i rodzin na całym świecie, jednoczących się wokół starej Mszy, utwierdzających się wzajemnie w starej Wierze i decydujących się pozostać razem na tym polu bitwy, bez względu na to, jak długo to potrwa.

Jesteśmy zjednoczeni przeciwko wrogom Chrystusa Króla, pod Jego Królewskim sztandarem i nie ma takiej siły na ziemi, która mogłaby nas podzielić teraz lub w przyszłości, tak długo jak zachowujemy Wiarę.

Zatem, czy mamy się jednoczyć? Absolutnie!

 

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remnant (December 2, 2022) – „WHERE DO WE STAND? An Interview with Michael Matt”

Skip to content