Aktualizacja strony została wstrzymana

Wirtuoz intrygi przekonspirował – Stanisław Michalkiewicz

Na nic fortele, na nic fortele! Głupi wygrywa, mądry ginie!” – Takie myśli z szybkością błyskawicy przelatywały przez głowę pana Zagłoby, pędzącego wraz z husarią dowodzoną przez pana Skrzetuskiego do ataku na wojsko Krzywonosa. Rzeczywiście; na pierwszy rzut oka wygląda na to, że umiłowane przez Naczelnika Państwa intrygi i spiskowe metody wzięły w łeb. Chodzi oczywiście o żydowskie roszczenia majątkowe w zakresie tzw. „mienia bezdziedzicznego” wobec Polski, po praz pierwszy podniesione w roku 1996 przez sekretarza Światowego Kongresu Żydów, Izraela Singera. Zapowiedział on wtedy, że w razie odmowy, Polską będzie „upokarzana” na arenie międzynarodowej. I rzeczywiście – zaraz uruchomiony został pan dr Jan Tomasz Gross, awansowany na tę okoliczność na „historyka” i to od razu „światowej sławy”. Przemysł holokaustu obstalował u niego dzieło pt. „Sąsiedzi”, jak to polscy mieszkańcy Jedwabnego w roku 1941 wymordowali swoich żydowskich sąsiadów, czemu Niemcy, zwłaszcza ci z Einsatzgruppen, którzy właśnie kontynuowali atak na Związek Sowiecki, przyglądali się temu z niedowierzaniem i obrzydzeniem. 10 lipca 2001 roku z wielkim przytupem odbyła się w Jedwabnem uroczystość, podczas której wysunięta została teza, jakoby Polacy byli „współwinni” masakry europejskich Żydów, pretensjonalnie nazwanej „holokaustem”, a którą to tezę potwierdził ówczesny prezydent Kwaśniewski, składając za to „w imieniu narodu polskiego” publiczne przeprosiny. Potem już się potoczyło; pojawiły się „polskie obozy koncentracyjne”, a nawet – „polskie obozy zagłady”, które trafiły nawet do przemówienia Naszego Najważniejszego Sojusznika, prezydenta Obamy, a w roku 2011, ówczesny prezydent Komorowski postawił kropkę nad „i”, umieszczając w liście skierowanym do uczestników skromniejszej już uroczystości w Jedwabnem zdanie, iż „Naród polski” powinien przyzwyczaić się do myśli, że był również sprawcą. A więc już nie „współsprawcą”, tylko sprawcą samodzielnym. Było to wyjście naprzeciw skoordynowanym politykom historycznym: niemieckiej i żydowskiej, skierowanym na wytypowanie zastępczego winowajcy tego całego „holokaustu” i rozpoczęcie szlamowania go pod pretekstem „roszczeń”. Dwa lata wcześniej w Pradze przemysł holokaustu zorganizował międzynarodową konferencję, której efektem była „deklaracja terezińska” uważana za rodzaj „moralnej podstawy” żydowskich roszczeń. Ta deklaracja stała się z kolei pretekstem do przeforsowania w amerykańskim Kongresie ustawy nr 447, na podstawie której rząd USA przyjął na siebie zobowiązanie dopilnowania, żeby kraje, do których przemysł holokaustu zwróci się o haracz, ten haracz wypłaciły. Wobec kompletnej bezczynności polskich władz, które zorganizowały nawet coś w rodzaju dywersji wobec wysiłków Polonii amerykańskiej, by tę ustawę zablokować w Izbie Reprezentantów Kongresu USA, prezydent Trump, w imieniu Naszego Najważniejszego Sojusznika, podpisał ją w roku 2018. Mleko się rozlało, ale Umiłowani Przywódcy, zarówno z obozu „dobrej zmiany”, jak i obozu zdrady i zaprzaństwa bagatelizowały tę sprawę, albo w ogóle nie zabierając głosu, albo deklamując, że nie oddamy ani guzika. Nie zmieniło tego nawet ujawnienie, iż władze polskie prowadzą z przedstawicielami Departamentu Stanu USA rozmowy w sprawie realizacji tych roszczeń. W tej sytuacji zaproponowałem przyjęcie ustawy „antyroszczeniowej”, zobowiązującej Radę Ministrów do oświadczenia, iż Rzeczpospolita Polska nie zadośćuczyni żadnym roszczeniom odnoszącym się do tzw. „własności bezdziedzicznej” i nakładającej kary, jak za „zdradę dyplomatyczną” (art. 129 kodeksu karnego) na sprawców wszelkich prób złamania tego zakazu, czy prób jego obejścia. Pojawił się też drugi, podobny projekt autorstwa posła Rzymkowskiego, od którego jednak autor wkrótce się odciął i uznał go za „niepotrzebny”, po czym przeszedł do Klubu Parlamentarnego PiS i został posłem na obecną kadencję z listy Zjednoczonej Prawicy. Ale pod podobnym projektem Roty Niepodległości, kierowane przez pana Roberta Bąkiewicza, zebrały ponad 200 tys. podpisów i projekt ten, jako „projekt obywatelski” trafił do Sejmu, który miał obowiązek postawić go na porządku dziennym w terminie 3 miesięcy. I tak się stało – ale projekt został skierowany do komisji, gdzie bez śladu utonął, a – o ile mi wiadomo – organizator akcji zbierania pod nim podpisów przestał się jego losem interesować.

Kiedy w ten oto sposób Naczelnik Państwa zablokował wszelkie próby chwycenia byka za rogi i zajęcia jasnego i zdecydowanego stanowiska, to swoim zwyczajem przystąpił do tak zwanego „chachmęcenia”, to znaczy – schowania przepisu blokującego możliwość realizowania roszczeń odnoszących się do „własności bezdziedzicznej” w jakiejś innej ustawie i niepostrzeżenie przepchnąć ją przez Sejm. Padło na kodeks postępowania administracyjnego, gdzie w art. 156 postanowiono dopisać paragraf 3 stanowiący, że nie jest dopuszczalne stwierdzenie nieważności decyzji nawet podjętej z rażącym naruszeniem prawa, jeśli od jej podjęcia lub ogłoszenia minęło 30 lat, a inne osoby nabyły dzięki niej prawa, albo przynajmniej ekspektatywę.

Ale zanim jeszcze projekt nowelizacji kpa trafił pod obrady Sejmu, czujny jak żuraw przedstawiciel Departamentu Stanu USA na Polskę, charge d’affaires USA w Warszawie, pan Bix Alliu, w liście do pani marszałek Witek dał wyraz swemu straszliwemu zaniepokojeniu, że nowelizacja zablokuje zadośćuczynienie ocalałym z holokaustu oraz ich rodzinom, powołując się przy tym właśnie na ustawę 447. Jako człowiek uważający Jarosława Kaczyńskiego za wirtuoza intrygi, jestem prawie pewien, że tak właśnie sobie to wykombinował, a może nawet osobiście obudził czujność pana Blix Alliu – bo niby skąd miałby on wiedzieć, że ma taką uwagę zwracać akurat na nowelizację nudnego kodeksu postępowania administracyjnego? Zamarkujemy intencję zablokowania możliwości realizowania roszczeń, ale potem, kiedy na Polskę obruszy się gniew Departamentu Stanu i bezcennego Izraela, ulegniemy przemocy. Bo bezcenny Izrael też już gniewnie zareagował. Nikt tedy nie będzie miał do nas pretensji o zablokowanie poprzednich propozycji ustaw antyroszczeniowych, bo przecież dobrze chcieliśmy, a że wyszło jak zawsze, to już siła wyższa. Podobna sytuacja miała miejsce za rządów AWS, które forsowało ustawę restytucyjną, firmowaną przez pana prof. Bielę, która zawierała „paragraf aryjski” w postaci zablokowania możliwości dochodzenia roszczeń osobom, które nie mieszkały w Polsce przez ostatnie 5 lat. Osobiście odradzałem panu profesorowi umieszczanie „paragrafu aryjskiego”, wskazując na inne, bezpieczne wyjście, ale gdzie tam! „Paragraf aryjski” pozostał, prezydent Kwaśniewski ustawę zawetował i tyle. Dopiero wtedy ze wstydem zrozumiałem, że AWS, nie mówiąc już o UW, nie miały najmniejszego zamiaru przeprowadzenia restytucji własności, tylko nie chciały się do tego przyznać, więc stworzyły pozory. I teraz, jak przypuszczam, Jarosław Kaczyński robi dokładnie to samo, a każdego, kto go skrytykuje, postraszy Putinem, który jest dobry na wszystko, nawet „na ładną niewinną panienkę”.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    1 lipca 2021

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4983