Aktualizacja strony została wstrzymana

„Jest oczywistym, że to, co się teraz dzieje, było planowane od dziesięcioleci, zarówno w sferze świeckiej, jak i religijnej” – wywiad z abp. Viganó

Wywiad Abp. Viganó przeprowadzony przez Aldo Maria Valli

Aldo Maria Valli (AMV): Ekscelencja za pomocą różnych, dostępnych mu środków przekazu, stara się krytykować szerzącą się w Kościele apostazję oraz tyranię Nowego Porządku Świata, któremu hierarchia kościelna zdaje się całkowicie ulegać.
W odniesieniu do tych tematów zauważalny jest coraz bardziej wyraźny podział, zarówno w rodzinach, jak i wśród przyjaciół i znajomych. W odniesieniu do spraw świata i Kościoła mamy do czynienia z polaryzacją, która nie pozwala na  wzajemne zrozumienie. To tak, jakby wyłoniły się dwie różne kultury, dwie różne antropologie, a nawet dwie różne religie. Jak więc powinniśmy postępować w tej sytuacji, jeśli chcemy zachować miłość do prawdy?

Arcybiskup Viganó (AV): Zgadzam się. Ustanowienie Nowego Porządku, zapoczątkowane pod pretekstem tak zwanej pandemii, sprawia, że utrata wewnętrznego spokoju i pogody ducha jest odczuwalna dla wielu; sprawia, że dostrzegamy zło, które nas przytłacza i wobec którego czujemy się bezsilni; zaostrzają się podziały i spory między członkami rodziny, krewnymi i przyjaciółmi. Bardzo często z przykrością patrzymy, jak kłamstwu udaje się przekonać bliskich nam ludzi, o których sądziliśmy, że są dojrzali i potrafią odróżnić dobro od zła. Wydaje nam się niewiarygodne, że nasi przyjaciele dali się oszukać, wręcz powiedziałbym, że zostali zahipnotyzowani bębnieniem mediów głównego nurtu. Lekarze, których uważaliśmy za sumiennych, zdają się wymazywać własną wiedzę naukową, wyrzekając się racjonalności w imię czegoś w rodzaju szalonego przesądu. Znajomi, którzy do wczoraj potępiali okropności nazizmu i komunizmu, nie zdają sobie sprawy, jak bardzo okropności tych dyktatur są ponownie prezentowane w jeszcze bardziej nieludzkiej i bezwzględnej formie, powielając na szerszą skalę eksperymenty z obozami koncentracyjnymi i naruszanie naturalnych praw człowieka. Nie możemy zrozumieć, jak to możliwe, że nasz proboszcz mówi do nas o Covid, jakby to była biblijna plaga, że burmistrz zachowuje się jak hierarcha, że sąsiad dzwoni na policję, bo na tarasie rodzina organizuje grilla. Starsi ludzie, którzy kiedyś dzielnie walczyli i ryzykowali życie, są teraz dosłownie terroryzowani wizją uleczalnej grypy. Ojcowie rodzin o solidnych zasadach moralnych tolerują indoktrynację swoich dzieci zachęcającą do występku i perwersji, tak jakby to, co zostało im przekazane do tej pory, nie miało już żadnej wartości. Mówienie o miłości do własnego kraju, obronie granic i suwerenności narodowej jest obecnie uważane za przejaw postaw faszystowskich. Zadajemy sobie pytanie: gdzie są Włochy, które kochaliśmy? Gdzie jest Kościół, który uczył nas wiary i sprawił, że wzrastaliśmy w łasce Bożej? Czy to możliwe, że wszystko to zostało anulowane w ciągu zaledwie kilku lat?

Jest oczywistym, że to, co się teraz dzieje, było planowane od dziesięcioleci, zarówno w sferze świeckiej, jak i religijnej. Wielu ludzi, bardzo wielu, zostało oszukanych: najpierw przekonując ich do przyznania praw tym, którzy nie podzielają naszej wiary ani naszych wartości, a następnie sprawiając, że czują się prawie winni tego, że są katolikami, za ich idee, za przeszłość. Dziś doszliśmy do punktu, w którym ledwo jesteśmy tolerowani jako wstecznicy i fanatycy, podczas gdy są też tacy, którzy chcieliby uczynić przestępstwem to, co stanowiło podstawę cywilizowanego życia przez tysiąclecia oraz zadekretować każde zachowanie przeciwko Bogu, przeciwko naturze i przeciwko naszej tożsamości jako nie tylko legalne, ale i obowiązkowe.

W obliczu tego przewrotu, który ogarnia całe nasze społeczeństwo, podział, który wyłania się między dziećmi światłości a dziećmi ciemności, staje się coraz wyraźniejszy. Jest to łaska, której udziela nam Bóg, abyśmy dokonali odważnego i zdecydowanego wyboru. Przypomnijmy słowa Naszego Pana: „Nie wierzcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemi; Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz ”(Mt 10, 34). Pacyfizm, o którym słyszymy od dziesięcioleci, służy jedynie rozbrojeniu dobra i zachęceniu niegodziwców do wykonywania ich podłych uczynków. Dlatego nawet podział i polaryzacja między tymi, którzy należą do Miasta Bożego, a tymi, którzy służą księciu tego świata, są pożyteczne, jeśli służą nam do otwarcia oczu. Miłość do prawdy z konieczności pociąga za sobą nienawiść do kłamstwa, a przekonanie, że można służyć dwóm panom, byłoby nierozważne i iluzoryczne. Jeśli dzisiaj poproszono by nas o dokonanie wyboru między Królestwem Chrystusa a tyranią Nowego Porządku Świata, nie możemy uniknąć tego wyboru i musimy go konsekwentnie realizować, prosząc Pana o siłę, by dawać o Nim świadectwo aż do męczeństwa. … Kto mówi nam, że Ewangelię można pogodzić z anty-ewangelią globalizmu, kłamie, tak jak kłamią ci, którzy oferują nam świat bez wojen, w którym wszystkie religie mogą żyć razem w pokoju. Nie ma pokoju poza Królestwem Chrystusa: pax Christi in regno Christi. Oczywiście, aby z powodzeniem prowadzić naszą walkę, powinniśmy móc liczyć na generałów i dowódców, którzy nas poprowadzą. Jeśli prawie wszyscy z nich wybrali dezercję i zdradę, możemy jednak liczyć na niezwyciężonego Przywódcę, Najświętszą Dziewicę, wzywając Jej obrony dla Jej dzieci i całego Kościoła. Pod Jej potężnym przewodnictwem nie powinniśmy się niczego bać, ponieważ to Ona uderzy w głowę starożytnego węża, przywracając porządek, który złamała pycha szatana.

AMV: Porozmawiajmy o liturgii i Mszy Świętej. Nie wszyscy wierni katolicy, pomimo dobrych chęci , mają możliwość uczestniczenia we Mszach Vetus Ordo i muszą „zadowolić się” Mszami sprawowanymi w ich parafiach, często jest to liturgia niedbała, jeśli nie otwarcie obarczona nadużyciami. W tych Mszach przyjmuje się Komunię Św. na stojąco, odmawia się Ojcze Nasz według nowej formuły [podczas Mszy odprawianych w języku włoskim], wierni są zaproszeni do wymiany „spojrzenia pokoju” [zamiast znaku pokoju ], słychać kazania zgodne z bergoglianizmem (aby poruszyć tylko kilka aspektów). W końcu wychodzą z Mszy przygnębieni, delikatnie mówiąc, a nie ze spokojem i pojednani z Bogiem i ludźmi. Co więc powinni zrobić?

AV: Najpierw powinniśmy zadać sobie pytanie, jak to możliwe, że najwyższy akt kultu, ustanowiony przez naszego Pana, aby bezkrwawo uwieczniać na naszych ołtarzach nieskończone łaski Ofiary Kalwarii, stał się raczej przeszkodą w uświęceniu wiernych, niż okazją do duchowego rozwoju i wewnętrznego pokoju. W innych  czasach Msza Św. dawała przebłysk Nieba pośród udręk i chaosu świata; dziś wydaje się, że zgiełk świata jest nieodzownym narzędziem eliminacji ciszy, modlitewnej adoracji, poczucia świętości i obecności Boga. Ale jeśli w porządku naturalnym naszym obowiązkiem jest odżywianie ciała zdrową żywnością i unikanie tych, które są zatrute lub zafałszowane, tym bardziej naszym obowiązkiem w nadprzyrodzonym porządku jest karmienie naszych dusz zdrowym pożywieniem, trzymanie się z daleka od tego co może nas otruć duchowo.

Oczywiście rozumiem trudności wiernych w znalezieniu kościołów, w których sprawowana jest tradycyjna Msza Św., ale myślę, że Pan wie również, jak docenić dobrą wolę tych, którzy są świadomi wagi, jaką Święta Ofiara ma dla naszej duszy, zwłaszcza w chwilach wielkiego kryzysu, takich jak te, przez które przechodzimy i dlatego wiedzą, jak choćby w niedziele podjąć niewielki wysiłek, aby godnie święcić Dzień Pański. Były czasy i miejsca, w których katolicy byli prześladowani, a udział we Mszy był trudny i niebezpieczny, a jednak wiernym udało się potajemnie gromadzić w lasach, w piwnicach lub na strychach, aby oddawać cześć Bogu i karmić się Chlebem Aniołów. Mamy obowiązek być godnymi tych naszych braci w wierze, bez wymówek i pretekstów. Z drugiej strony, Motu Proprio Summorum Pontificum uznaje prawo wiernych – prawo, a nie przywilej – do odprawiania tradycyjnej Mszy, a jeśli nie zdarza się to wszędzie, to w dużej mierze dlatego, że wierni nie wiedzą, jak to zrobić, nie nalegają. Nie jest to kwestia troski o estetykę, zamiłowania do łaciny czy chorału gregoriańskiego, czy też formy nostalgii za własną przeszłością; chodzi tutaj o sedno życia Kościoła, duszę życia nadprzyrodzonego katolików, samo dobro świata.

Rozumiem, że wielu wiernych znajduje się w trudnej sytuacji, przynajmniej z ludzkiego punktu widzenia, w momencie, gdy muszą zdecydować, czy porzucić życie swojej parafii, aby szukać tradycyjnej Mszy Św. gdzie indziej, nawet w odległych miejscach. Wierni mają poważny obowiązek moralny przynajmniej ubiegania się o Mszę odprawianą z godnością i szacunkiem przez pobożnego kapłana, który udziela Komunii Świętej na język.

Pandemia dała pretekst prześladowaniom czynności liturgicznych. Nie bierzmy na siebie odpowiedzialności za te nadużycia naszym milczeniem i rezygnacją, pozwalając na narzucanie nam nieprzyzwoitych lub świętokradczych Mszy. Boga obraża także gnuśność i obojętność, z jaką odpłacamy za Jego miłość do nas. Gnuśność coraz bardziej odczuwalna u wiernych, którzy nawet w Wielką Sobotę pozwalają się zaszczepić w kościele, zastępując medytację o sprawach ostatecznych bezpodstawnym strachem przed śmiercią fizyczną. W obliczu tych przejawów zniewolenia duchowieństwa i hierarchii dyktatem zepsutej i skorumpowanej władzy, zdecydowane podniesienie głosu jest nie tylko obowiązkiem moralnym, ale także hamulcem dla ekscesów tych duchownych, którzy zapomnieli o ich kapłaństwa i duchu powołania. Powinni  rozważyć, jak poważna jest ich współpraca z narracją pandemiczną, przede wszystkim wtedy, gdy pseudonaukowy przesąd zastępuje wiarę, zawłaszczając symbolikę, leksykon i rytuał religii. Niech zrozumie, kto ma uszy do słuchania.

Prośmy zatem naszych kapłanów, aby odprawiali Mszę św. tak, jakby była to pierwsza i ostatnia Msza w ich życiu, aby pozbyli się tych światowych naleciałości i zwrócili nam skarb, który uparcie trzymają w ukryciu. Nie zapominajmy o pomocy materialnej i duchowej kapłanom, którzy odważnie i konsekwentnie sprawują tradycyjną liturgię, pamiętając, że wkrótce to oni odbudują tkankę, która tworzy chrześcijańskie społeczeństwo. A jeśli sami nie możemy regularnie uczestniczyć w Najświętszej Ofierze w obrzędzie przekazanym nam przez Apostołów, trzymajmy się z daleka od tych, którzy profanują Najświętszy Sakrament i używają ambony do psucia wiary i moralności. Chciałbym jednak powtórzyć z obowiązku sumienia, że wszędzie tam, gdzie można uczestniczyć we Mszy trydenckiej bez poważnych niedogodności, z pewnością należy dokonać takiego wyboru zamiast Mszy zreformowanej.

AMV: Niewątpliwie zauważył Ekscelencja, że po raz kolejny została podniesiona kwestia „kto jest papieżem, a kto nie jest papieżem”. Są tacy, którzy mówią: biorąc pod uwagę, że Bergoglio został wybrany w oparciu o  manipulacje mafii z Saint Gallen i być może w związku z nieprawidłowościami podczas konklawe, nie jest on papieżem. O Ratzingerze mówi się zaś, że jest papieżem, ponieważ nie zrzekł się on tronu dobrowolnie, ale raczej dlatego, że został zmuszony przez silne naciski oraz rzekomo celowo napisał łaciński tekst rezygnacji z błędami, aby był on nieważny. Czy jest to tylko „fantastyka kościelna”? Czy jest w tym jakiś element, który należy wziąć pod uwagę?

AV: Wiele przyczyn – silne i nieuzasadnione naciski zarówno zewnętrzne w stosunku do Kościoła, jak i ze strony wybitnych członków hierarchii, a także charakter Josepha Ratzingera – miały skłonić Benedykta XVI do sformułowania deklaracji rezygnacji w zupełnie niebywały sposób, pozostawiając Kościół w stanie poważnej niepewności i zamętu. Mówi się, że machinacje grupy postępowych spiskowców wskazały Bergoglio jako kandydata wybranego w trakcie konklawe, co było naruszeniem  Konstytucji Apostolskiej Universi Dominici Gregis, która reguluje wybór Papieża. Mówi się, że są powody do unieważnienia abdykacji Ratzingera, unieważnienia Konklawe z 2013 r., a także nieważności wyboru następcy Benedykta. Jednak choć mówi się o nich szeroko i otwarcie, elementy te wymagają potwierdzenia, a przede wszystkim deklaracji najwyższej władzy Kościoła. Każda deklaracja dokonana przez tych, którzy nie mają do tego uprawnień, byłaby pochopna. Uważam również, że w obecnej sytuacji spór o to, kto jest panującym Papieżem, służy jedynie osłabieniu już rozdrobnionej, zdrowej części ciała kościelnego, siejąc podział wśród dobrych ludzi.

Módlmy się z ufnością do Pana, aby wywiódł prawdę na światło dzienne i wskazał nam drogę, którą należy podążać. Na razie, mocni cnotą Roztropności, która kieruje środkami prowadzącymi ku ostatecznemu celowi, pozostańmy wierni i zazdrośnie strzeżmy tego, w co Kościół zawsze wierzył: quod semper, quod ubique, quod ab omnibus creditum est.

AMV: Jak się modlić w tych czasach pod wieloma względami tak skomplikowanych i zagmatwanych? Czy zechciałby nam Ekscelencja podpowiedzieć, jak zwrócić się do naszego Pana?

AV: To, co dzieje się dzisiaj, jest spowodowane publicznymi grzechami narodów, grzechami jednostek i – jakkolwiek okropnie może to zabrzmieć – grzechami ludzi Kościoła. Nie możemy nic poradzić na grzechy narodów ani hierarchii, ale możemy zacząć od pokory i ducha prawdziwego nawrócenia, aby naprawić nasze własne grzechy, naszą niewierność i oziębłość. Tak więc, gdy nowi faryzeusze mają upodobanie w używaniu świata, oprócz modlitwy o ich nawrócenie, musimy prosić o miłosierdzie Pana dla siebie słowami Ewangelii: „O Boże, zmiłuj się nade mną grzesznym” (Łk 18: 13). Społeczeństwo, a tym bardziej Kościół, odniesie wielkie korzyści z naszej wierności i naszego kroczenia ścieżką świętości, która została dla nas przygotowana, z łaską Bożą i pod opieką Najświętszej Dziewicy. Nie pozbawiajmy się ufnego zwracania się do Tej, którą nasz Pan dał nam na krzyżu jako naszą Matkę i która jako taka nie odmówi nam pomocy w naszych wysiłkach. 

AMV: Zbliżamy się do Wielkanocy, mimo wszystko Pan z martwych wstaje. Chcemy znaleźć powód do nadziei. To trudne przedsięwzięcie, ale czy możemy spróbować?

AV: Nie tylko możemy próbować, musimy mieć wiarę, a także praktykować cnotę nadziei, zgodnie z którą wiemy, że Pan udziela nam łaski potrzebnej do uniknięcia grzechu, czynienia dobra i zasłużenia na wieczne szczęście w Niebie. Nie zapominajmy, że pielgrzymujemy na tym łez padole, a naszą ojczyzną jest niebiańskie Jeruzalem, razem z Aniołami i Świętymi w chwale Trójcy Przenajświętszej. Słowa liturgii paschalnej oznajmiają: zmartwychwstał raz na zawsze, pokonując szatana i zabierając mu cyrograf, który Adam podpisał grzechem pierworodnym. Obecny dopust Boży, strach przed opuszczeniem i samotnością wobec potężnego sojuszu, który wydaje się nas przygniatać i zwyciężać, nie powinien nas przerażać, ale pobudzać do odnowienia zaufania do Tego, który powiedział o sobie: „To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat.”

Niech ta Święta Wielkanoc zachęci nas do powrotu do Boga, ofiarowując nasze trudy i cierpienia w duchu pokuty i zadośćuczynienia za nawrócenie grzeszników, abyśmy po tym, jak już podzielimy się kielichem z Getsemani, mogli stać się godni chwały zmartwychwstania.

Wielki CZWARTEK 2021

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remanant – „Interview of Aldo Maria Valli with Mons. Carlo Maria Viganò” – April 5, 2021

Wywiad pierwotnie ukazał się po włosku – tutaj

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów redakcyjnych

Skip to content