„Joe Biden spożywał i pił swoją własną śmierć duchową” – tak Austin Ruse na łamach „Crisis Magazine skomentował obecność nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych na Mszy św. w waszyngtońskiej katedrze”. I dalej dodał: „To, że otrzymał on Świętą Eucharystię z rąk kardynała tego Kościoła dodaje zgorszenie do zgorszenia. Pewien radiowy dowcipniś nazwał to mszą za Planned Parenthood. I tak to istotnie było”.
Słowa amerykańskiego publicysty przypominają znamienne zdania św. Pawła z 1 Listu do Koryntian: „Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor 11,28).
Uzasadniając swoją wypowiedź, Ruse pisze, że nowy prezydent jest „wrogiem wiary katolickiej”, a „fakt ten należy powtarzać tak często, jak to po ludzku możliwe”. Zdaniem komentatora choć „Biden uważa siebie za wiernego katolika, do jednak nie wierzy w fundamentalne nauki wiary na temat osoby ludzkiej ani ludzkiej seksualności”. A co gorsza obecnie będzie miał za sobą „pełną moc rządu federalnego”, by tę swą niewiarę promować.
Następnie Ruse wylicza poglądy i planowane posunięcia Joe Bidena, które o tym świadczą. Jak twierdzi publicysta, „Biden jest aborcyjnym ekstremistą”, który „opowiada się za aborcją w ciągu wszystkich dziewięciu miesięcy ciąży i poza nimi”. Będzie zatem stanowił politykę, której celem będzie wykorzystanie pieniędzy amerykańskich podatników, by „skierować je przeciwko nienarodzonym dzieciom i je zabijać w krajach rozwijających się”.
W kwestii LGBT zdaniem publicysty „Biden stał się całkowitym fanatykiem”. Ma on zamiar podpisać Ustawę równościową, która „skończy sporty kobiece w Ameryce”, pozwalając na współzawodnictwo z kobietami mężczyznom, którzy twierdzą, że są kobietami. Jednocześnie będzie miało to konsekwencje w innych dziedzinach życia, takich jak korzystanie z tych samych łazienek czy dopuszczenie „transpłciowców” do służby wojskowej. Biden zamierza także podpisać Światową ustawę równościową, co będzie oznaczać eksport „seksualnej rewolucji LGBT poprzez amerykańską politykę zagraniczną”.
„Szczerze myślałem, że amerykańscy katolicy odrzucą tego człowieka. Szczerze myślałem, że będą czuć się niewygodnie mając nie tyle dysdenta w Białym Domu, ale heretyka. Myślałem, że odrzucą go z tego samego powodu, dla którego odrzucili poprzedniego heretyka, Johna Kerry’ego. Nawet pospolici katolicy odrzucili Kerry’ego. Praktykujący katolicy odrzucili Kerry’ego przytłaczającą większością głosów” – pisze Ruse i jednocześnie wyraża przekonanie, że wierni katolicy nie zagłosowali na Bidena.
Ruse zwraca też uwagę na porównywanie Bidena do Johna F. Kennedy’ego. Jednak stwierdza: „Nic nie wiem, by Kennedy był dysdentem w kwestiach wiary, a już na pewno nie heretykiem. Był grzesznikiem, to pewne, tak jak każdy z nas”. I dodaje, że w przypadku Bidena: „każdy wierny katolik musi sprzeciwiać się temu człowiekowi i jego nowej wierze”.
Źródło: crisismagazine.com
jjf
Całość: PoloniaChristiana – pch24.pl (2021-01-23)
KOMENTARZ BIBUŁY: Pismo Crisis próbuje zaistnieć z powrotem jako pismo katolickie, ale nie udaje się im to – może ciąży jeszcze nad nim fatum poprzedniego redaktora naczelnego, który odszedł w niesławie i pismo zamknięto.
Autor oczywiście pisze naiwnie, np. „Szczerze myślałem, że amerykańscy katolicy odrzucą tego człowieka” Ależ przecież gdyby Biden nie otrzymał nawet jednego głosu ze strony katolików, to i tak wygrałby, bo w tych „wyborach” nieważne było kto na kogo głosował, tylko kto policzył głosy, kto kontrolował maszyny liczące, kto mnożył głosy z niebytu (np. przez dodanie głosów oddanych przez zmarłych 150 lat temu), kto wstrzymywał karty do głosowania, kto dopuszczał inne karty do głosowania, kto kontrolował media, i inne niuanse.
Co do Bidena, to warto przypomnieć, że nie jest on żadnym katolikiem, nawet nominalnym, tylko po prostu agentem żydowskim, kukiełką w rękach lobby żydowskiego. CZYTAJ tutaj
Skandalem na skandalami jest udzielanie Komunii świętej temu heretykowi i to z rąk samego arcybiskupa Waszyngtonu, kardynała W. Gregory. Jeden wart drugiego.
I jeszcze co do Kennedy’ego „Nic nie wiem, by Kennedy był dysdentem w kwestiach wiary, a już na pewno nie heretykiem.” To widocznie pan redaktor pisma Crisis nie słyszał o herezji amerykanizmu, którego Kennedy był jaskrawym przypadkiem. Zresztą, jak chyba 99% biskupów w całej historii Stanów Zjednoczonych…