Tak się składa, że ostatnio – w święta – musiałam się interesować „codzienną ilością zgonów”. Zmarł nagle członek rodziny, 82 lata, a zaraz po nim 2 ojców rodzin w wieku 55 i 57 lat, znajomych, nie z rodziny.
Znajomi donoszą o zwiększonej ilości pogrzebów, i że np. w Stalowej Woli są dni pogrzebów i dni kiedy nie ma pogrzebów, bo pracownicy firm pogrzebowych muszą wykopać, przygotować groby do pochówków. Jest kolejka, pogrzeby jeden za drugim.
Inny znajomy, ponad 70 letni, zmarł w szpitalu wolskim kiedy już dochodził do siebie po wylewie, ale dokwaterowali do niego chorego ponoć z covidem. Doszło do zarażenia i śmierci. O szczegółach nikt nie może się dowiedzieć, bo szpital jest niekontrolowalny, niedostępny dla rodzin. Czy dostał tlen pod ciśnieniem, czy złe antybiotyki, czy ktoś stosuje tam amantadynę, czy wiedząc o amantadynie nie stosuje i pozwala umierać swoim pacjentom? Tym szpitalem chyba rządzi doradca premiera prof. Horban?
Jako prywatna osoba usiłowałam się dowiedzieć dlaczego ci ludzie zmarli. Ci świąteczni zmarli to przypadek nagłego zawału serca, rak i nagła śmierć w nocy z nieustalonych przyczyn. Nie byli w szpitalu. O jednym wiem, że miał skierowanie do szpitala, ale tuż przed wigilią nie chciał tam pojechać, żeby nie być odciętym od rodziny, skazanym na zamknięcie jak w obozie koncentracyjnym, śmierć bez bliskich. Dostał leki, które mogły przyczynić się do nagłej śmierci. Kiedy stracił przytomność przyjechało pogotowie BEZ LEKARZA, ratownicy reanimowali go prawie godzinę. LEKARZ przyjechał 2 godz. po śmierci, nie sprawdził czynności życiowych, nawet nie podszedł do ciała, tylko WYPISAŁ KARTĘ ZGONU. Najciekawsze było jednak to, że zanim wyszedł z karetki, stwierdził w moim kierunku: „Pani jest w kwarantannie!”
Oburzona zaprzeczyłam, ale zaczęłam intensywnie myśleć skąd ta kwarantanna. Człowiek cały dzień przed śmiercią załatwiał swoje sprawy, zatankował samochód, robił z żoną zakupy, byli u lekarza, objechali pół powiatu. Okazało się, że lekarz rodzinny musiał umieścić go w ewidencji kwarantanny wraz z wypisaniem skierowania do szpitala, do którego on przecież nie pojechał, bo wieczorem zmarł.
Czyli lekarz POŚWIADCZYŁ NIEPRAWDĘ W DOKUMENTACH, a za to się siedzi 2-3 lata. Czy oznacza to, że lekarz może bez podstaw, bo bez żadnych badań, testów, zamknąć w areszcie domowym kilkunastoosobową rodzinę, która przyjechała na pogrzeb z zagranicy? Polecam to uwadze panów ministrów sprawiedliwości Z. Ziobro i M. Warchołowi, tym bardziej, że to się działo w rodzinnych stronach tego drugiego.
Może wreszcie ktoś przerwie łańcuch śmierci, kto wie czy nie zbrodni? Polacy są praktycznie pozbawieni opieki lekarskiej, za którą płacą co miesiąc i którą gwarantuje konstytucja. Kto pozwala zamykać publiczne szpitale pod pozorem pandemii, kiedy wszystkie gabinety prywatne pracują pełną parą i jakoś nikt nie stwierdził, że są źródłami zakażeń? Czy ktoś w ogóle bada przyczyny i okoliczności zgonów np. z sanepidu, albo ministerstwa zdrowia, albo MINISTERSTWA SPRAWIEDLIWOŚCI?
Jak można leczyć, prowadzić terapie PRZEZ TELEFON???!!!! Zapytałam znajomą dentystkę, kiedy ta „śpieszyła się do pracy”: To co – nie naprawiacie zębów przez telefon?
Opisane wyżej zjawiska, jakby ich nie oceniać, są niestety kompromitacją ministerstwa zdrowia i kompromitacją istniejącej organizacji tzw. służby zdrowia. Organizacji, w której pacjent nie ma nic do gadania, niczego nie podpisuje, nie potwierdza usługi, nie ocenia usługi, wszystko dzieje się poza nim. To spadek po rządzie Leszka Millera, likwidacji kas chorych i utworzenia NFZ, czyli jednej kasy monopolizacji usług i olbrzymich pieniędzy. Ten układ był hołubiony przez rządy Tuska.
Niestety układ nie został ruszony przez rząd PiS, tak samo jak nie został ruszony mafijny układ sądowniczy. Nie da się tego zjawiska przypisać innemu rządowi niż obecnie panujący, nawet jeśli jest „najlepszy od 1956 roku” ….
Alina
pocz. stycznia 2021