Kiedy w 2005 roku pojechałam do Rzymu na pogrzeb Jana Pawła II, ze zdumieniem spostrzegłam, że kamienice w Wiecznym Mieście „ozdabiały” kolorowe ręczniki (tak wtedy nazwałam te szmaty – serio myślałam, że to ręczniki).
W oknach wisiało tego sporo, więc zdziwiona zapytałam współtowarzyszy pielgrzymki: – Po co ludzie wywieszają tyle ręczników?
Światowa kuzynka wyjaśniła mi, że to symbol środowisk LGBT (czego też za bardzo wtedy nie rozumiałam).
Do głowy mi nie przyszło, że 15 lat później w moim kraju będę miała taki widok z okna jak na zdjęciu.
Głos zabieram w tej sprawie nie tyle z powodu sąsiadów z naprzeciwka, lecz głównie ze względu na wzmożoną dyskusję n.t. lawendowej mafii w Kościele katolickim oraz skandalu wokół księdza z KUL, który popiera pospolitego przestępcę i prowokatora Michała Sz. ps. „Margot”.
Jeśli chodzi o mój osobisty pogląd, to nie jestem homofobem, właściwie to nic nie mam do p[cenzura]dałów (facebook daje bana za wiadome słowo). W historii ludzkości homoseksualiści zawsze byli, są i będą. Problemem jest szalejąca ideologia. I właśnie o tym nakreślę dzisiaj kilka słów…
Kwestię homoseksualizmu pierwszy raz na poważnie poruszyłam przeszło 10 lat temu w rozmowie z wybitnym teologiem i filozofem ks. prof. Tadeuszem Ślipko SJ (1918-2015).
Mój czcigodny rozmówca w najmniejszym stopniu nie potępił osób o skłonnościach homoseksualnych [CAŁY WYWIAD: https://www.bibula.com/?p=25003].
Na moje pytanie czy homoseksualizm jest grzechem, ksiądz profesor odpowiedział:
«Grzechem jest tylko świadome i dobrowolne uleganie homoseksualnym popędom. Natomiast samo doświadczanie tego typu pokus nie mieści się w kategorii grzechu. Stanowi natomiast pole do pracy nad wyrobieniem sobie stałej dyspozycji do opanowywania tych pokus, innymi słowy, o czym już była mowa, do kształtowania w sobie moralnego charakteru».
Wypowiedź mojego rozmówcy jest cudownie uniwersalna. Przecież dokładnie to samo – tj. praca nad opanowaniem własnych pokus, kształtowanie moralnego charakteru, itp. – dotyczy także nas, osób heteroseksualnych. Ba, dotyczy to absolutnie wszystkich w każdej dziedzinie życia, w tym księży o skłonnościach homoseksualnych – ale jak się okazuje, niestety wielu z nich świadomie dopuściło się grzechu i dołączyło do „lawendowej mafii”, siejąc wewnątrz Kościoła terror i spustoszenie.
Ale idźmy dalej.
Wyobraźmy sobie polityka czy urzędnika, którego pociągają drogie przedmioty (działa sztuki, nieruchomości, samochody, zegarki, itp.). W samym doświadczeniu pokusy, że ktoś chciałby żyć na wyższym materialnie poziomie nie ma nic złego, natomiast kradzież, naginanie prawa, pragnienie/przejmowanie czyjegoś majątku bądź dopuszczenie się korupcji, by osiągnąć ten cel już jest grzechem (Dekalog: Nie kradnij! Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego!).
No dobrze, ktoś powie, że nie jest katolikiem i jego grzech nie dotyczy, więc może sobie robić co chce. W przypadku nieuczciwego polityka/urzędnika sprawa jest prostsza, gdyż dzięki prawu mamy tutaj możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej.
No ale co w przypadku osób, które – bez względu na płeć i orientację seksualną – chcą sobie żyć rozwiąźle? Przecież w ich mniemaniu (gdy nie są wierzący) to nie jest grzech, więc nic nam do tego. Przyznaję, rzeczywiście jest to problem skomplikowany. Szczególnie, że my chrześcijanie mamy obowiązek napominania jawnogrzeszników (najpierw – w cztery oczy, jak nie poskutkuje – przy świadku, a jak to nie poskutkuje – publicznie).
Jak już wspomniałam do p[cenzura]dałów nic nie mam, ale ideologię LGBT uważam za plagę naszych czasów.
Kilka lat temu opisałam ciekawą konferencję Ordo Iuris, podczas której prawnicy zwrócili uwagę na szykowaną w Sejmie ustawę, której celem było uciszenie każdego, kto nie zgadza się z wybrykami środowisk spod znaku „tęczowej flagi”. Wtedy ustawa nie przeszła, ale obawiam się, że to kwestia czasu.
Prawnicy ostrzegali wówczas, że celem projektu ustawy antydyskryminacyjnej jest m.in. rozszerzenie zakazu dyskryminacji na treści zawarte w mediach. (CAŁY TEKST: https://wpolityce.pl/…/167899-politycy-szykuja…).
W skrócie: proponowana ustawa zakazywała zawierania w mediach treści, które generują atmosferę zastraszającą, wrogą, poniżającą, upokarzającą lub uwłaczającą. Sęk w tym, iż było to tak skonstruowane, że dawało szerokie pole do interpretacji.
Dla przykładu: gdybym pederastę masturbującego się na oczach dzieci określiła na łamach mediów jako dewianta, zboczeńca, zwyrodnialca czy przestępcę, wówczas ów pederasta oskarżyłby mnie za generowanie pod jego adresem atmosfery zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej i uwłaczającej.
Według projektu ustawy kary powinny być dolegliwe (prowadzące do bankructwa wydawcy), co miało na celu definitywne zakneblowanie nadawców medialnych. Ów pederasta wygrałby ze mną przed każdym sądem, a związana ze mną gazeta splajtowałaby.
Brzmi absurdalnie?
No cóż, ustawa jakoś wtedy nie przeszła, ale popatrzmy co się w Polsce zadziało, gdy ktoś publicznie skrytykował wandala, przestępcę i dewianta Michała Sz. ps. „Margot”. To szaleństwo już się dzieje.
W historii ludzkości bywały różne okresy. Mieliśmy czasy, kiedy na królewskich dworach rozpusta szalała na całego. Ale było też i tak, że na salony nie wpuszczano faceta, który porzucił rodzinę dla kochanki i nikt z wyższych sfer nie podawał ręki takiemu gostkowi.
Tymczasem w naszych czasach niejaki Kazimierz Marcinkiewicz i jego „Isabel” zostali celebrytami, których lansowały media, w tym okładki poczytnych czasopism. Oczywiście były premier i jego była kochanka już są passé – w końcu „Kaz” jest tylko hetero.
Teraz, żeby zostać celebrytą trzeba dopuścić się czegoś jeszcze bardziej ohydnego, najlepiej zacząć od wyznania, że jest się „transem” (czytaj: mając penisa ogłosić się kobietą).
No cóż, kiedyś towarzyski ostracyzm dotykał osób dopuszczających się czynów niegodnych moralnie, dziś natomiast wyklucza się tych, którzy stoją na straży tradycyjnych wartości.
By lepiej zrozumieć to zjawisko, po raz kolejny odwołam się do mojej ulubionej publikacji „Cykl Życia Imperium” autorstwa sir Johna Bagota Glubba. Ten słynny brytyjski generał opisując dzieje ludzkości zauważył, że DEKADENCJĘ zawsze poprzedza zbyt długi okres dobrobytu (właśnie go mamy za sobą) i w czasach upadku społeczeństwo ZAWSZE staje się rozwiązłe; mężczyźni skupiają się na gadżetach, przyziemnych przyjemnościach, stają się słabsi i częściej przejawiają skłonności homoseksualne, a nawet ubierają się w damskie ciuszki (patrz: wybiegi mody, ulica); kobiety robią się agresywne (patrz: feministki, aborcjonistki); rozpadają się więzi rodzinnie; ludzie odchodzą od wartości religijnych oraz za nic mają moralność.
Ta plaga dopadła Grecję Aleksandra i jego następców, nie ominęła też imperiów: rzymskiego, arabskiego, osmańskiego, brytyjskiego i wielu innych niegdysiejszych mocarstw.
I wreszcie nie omija nas – poddanych imperium globalistów / światowych korporacji / międzynarodowej finansjery. Dobra wiadomość jest taka, że to się kiedyś skończy (okres dekadencji też ma swój kres). Niebawem nastąpi zryw i wyłonią się bohaterowie nowych czasów, którzy pogrzebią zgniły i upadający świat. Bo jak celnie zauważył Glubb:
«Niektórzy z największych świętych w historii żyli właśnie w czasach dekadencji i wznosili sztandar obowiązku i służby przeciw zdeprawowaniu i rezygnacji».
Jeśli takowych dostrzeżemy, wesprzyjmy ich z całych sił…
I jeszcze taka ciekawostka.
Pierwszy raz ‚na żywo’ zobaczyłam p[cenzura]dałów trzymających się za ręce również we Włoszech. To było w 2000 roku, kiedy pojechałam do Rzymu na Światowy Dzień Młodzieży. Byłam wtedy nastolatką i doznałam szoku widząc dwóch facetów jako parę „zakochanych”. W sumie były to piękne i niewinne czasy, skoro dziewczyna z Polski dziwiła się na taki widok. Dziś jest to już u nas dość spopularyzowane i żadna polska nastolatka raczej nie dozna szoku na widok dwóch p[cenzura]dałów.
Agnieszka Piwar
Za: Agnieszka Piwar na Facebook’u, 15 października 2020.
Ilustracja tytułowa: Zdjęcie warszawskiego bloku. Fot. Agnieszka Piwar.
Tytuł artykułu nadany przez red. PCO
Artykuł opublikowany za zgodą Autorki.
Agnieszka Piwar: