Ksiądz Roman Kneblewski nie jest już proboszczem w Bydgoszczy. Ponad rok temu kapłan został odwołany przez biskupa Jana Tyrawę. Od tej decyzji odwołał się do Watykanu, jednak bezskutecznie.
O ostatecznej decyzji ks. Kneblewski poinformował na swoim wideoblogu „Tuba Cordis”.
– Już teraz na pewno nie jestem waszym proboszczem – powiedział do bydgoszczan.
– Najpierw odwołanie rozpatrywała watykańska Kongregacja ds. Kleru. Dostałem odpowiedź odmowną, częściowo tylko odnoszącą się do spraw merytorycznych – wyjaśnił.
Ostatecznie ksiądz odwołał się do Sygnatury Apostolskiej – najwyższej instancji sądowniczej w Kościele – która poprosiła o dostarczenie dokumentów.
– Prosiłem, żeby życzliwie rozpatrzyć moje wyjaśnienia. Odniosłem wrażenie, że w Kongregacji ds. Kleru jedna ze spraw, o których pisałem, umknęła uwadze. Zwróciłem uwagę, że doszły nowe powody czy też zarzuty w stosunku do mnie, których wcześniej nie przedstawiono, więc nie miałem okazji się w ogóle do tego odnieść. Poza tym to częściowo to były niesłuszne, nieprawdziwe zarzuty – dodał Kneblewski.
Ostatecznie jednak Sygnatura Apostolska nie przystała na prośbę ks. Kneblewskiego o wyznaczenie specjalnego delegata, któremu mógłby wyjaśnić zarzuty w bezpośredniej rozmowie. W związku z niedostarczeniem dokumentów podtrzymano decyzję Kongregacji.
W 2019 roku biskup Tyrawa usunął ks. Kneblewskiego z funkcji proboszcza i przeniósł go na emeryturę z prawem zamieszkania w Domu Księży Emerytów im. Jana Pawła II w Bydgoszczy.
Powody odwołania
Biskup oficjalnie zarzucał ks. Kneblewskiemu „istotne zaniedbania”. Zarzucał mu m.in. zdominowanie Mszy Św. w parafii przez ryt trydencki. Hierarcha podkreślał, że powinien być to element akcydentalny. Ponadto ks. Kneblewski miał nie uczestniczyć w Mszach koncelebrowanych. Problemem miały być także częste wyjazdy i zły stan zdrowia kapłana. Miał także nie podejmować prac remontowych wieży i elewacji kościoła.
Nieoficjalnie jednak mówi się, że przyczyną odwołania ks. Kneblewskiego były także jego poglądy.
– Nie kryję tego. Nie jestem żadnym demokratą. Jedyna udana demokracja to była ta nasza sarmacka, XVI-wieczna. Osobiście jestem monarchistą. Gdyby na tronie był pomazaniec Boży, miałby poczucie, że odpowiada przed Bogiem – mówił w programie „Po co nam Polska?” na antenie Mediów Narodowych.
– Prawdziwa Europa ocalała u nas i na Węgrzech, a to, co się dzieje w krajach zachodnich, z tradycjami europejskimi niewiele ma wspólnego. Naszą misją w Europie jest przywracać jej właściwy charakter. Prawdziwa Unia Europejska była w średniowieczu. W kościele i na uniwersytetach panował ten sam język – łacina. Na samym szczycie był Ojciec Święty i jego zbrojne ramię, czyli cesarz, dalej królowie, którzy koronę otrzymywali ze stolicy apostolskiej i byli dla siebie braćmi. To było poczucie jedności jak Europa długa i szeroka – dodał.
Ks. Kneblewski mówił również, że obecnie „orężem” do walki o „prawdziwą polskość” są media.
– Orężem są media, internet, telewizja. Musimy walczyć, żeby media znalazły się w rękach katolickich polskich. Chodzi o to, by oczyścić główny ściek medialny – twierdził.
Kapłan poruszał także wątek rzekomej pandemii. – Jaka pandemia? Nie ma żadnej pandemii. Koronaświrus i koronaciemnota – stwierdził.
Jak podkreślał, YouTube zdjął dwa jego nagrania wideobloga „Tuba Cordis”.
– Dlaczego je wykasowano? Bo wypowiedziałem słowo prawdy na temat wielkiej globalnej ściemy. Tytuł już prowokował, więc może z automatu jakiś algorytm wykasował. Tytuł brzmiał: „Pandemia strachu i zniewolenia”. I to wystarczyło, żeby zdjąć ten wywiad – mówił.
– To, o czym mówię, mogło dotknąć tego, co słychać w mediach „głównego ścieku”, które podporządkowują absurdalnym restrykcjom, przepisom. Serce boli, jak łatwo współcześni rodacy dają sobą manipulować – ocenił ksiądz Kneblewski.
– Widać, ile osób z tymi kagańcami na twarzach, nie wiem po co. Może po to, żeby nie pogryźli innych – dodał.
Źródło: wyborcza.pl