Aktualizacja strony została wstrzymana

Były doradca Putina: nie ma Ukrainy, nie ma narodu ukraińskiego

Nie ma żadnej Ukrainy, jest tylko ukraińskość, specyficzny rodzaj schodzenia psychicznego. Bałagan zamiast państwa. Barszcz, Bandera i bandura. A narodu nie ma… Jaka właściwie będzie to Ukraina, w jakich granicach będzie istnieć czy ile będzie Ukrain – to kwestia otwarta. I w rozwiązaniu tych kwestii Rosja tak czy inaczej musi uczestniczyć – powiedział Władisław Surkow, niegdyś wpływowy kremlowski urzędnik i bliski doradca Putina.

Władisław Surkow, były doradca prezydenta Rosji ds. Abchazji, Osetii Południowej i Ukrainy oraz „kurator” spraw ukraińskich, udzielił pierwszego wywiadu od czasu swojego odejścia z Kremla, rozmawiając ze znajomym rosyjskim politologiem Aleksiejem Czesnakowem, dyrektorem Centrum Koniunktury Politycznej.

Pytany o to, dlaczego odszedł z Kremla, Surkow odpowiedział: – Głównie zajmowałem się Donbasem i Ukrainą. Powiedzmy, że zmienił się kontekst. To znaczny, ostatecznie musiałem dalej zajmować się [Ukrainą i Donbasem-red.], ale kontekst uległ zmianie.

O odejściu Surkowa z rosyjskiej służby państwowej informowaliśmy już w końcu stycznia br. Media powoływały się wówczas na wpis Czesnakowa. Według niego, powodem odejścia miała być „zmiana kursu na kierunku ukraińskim”. Kreml nie podał wówczas oficjalnych informacji w tej sprawie. 18 lutego prezydent Władimir Putin podpisał dekret wykonawczy o zwolnieniu Surkowa ze stanowiska swojego doradcy.

Surkow powiedział też, że już w 2013 roku zdawał sobie sprawę, że nie ma dla niego miejsca „w tym systemie” politycznym i chciał odejść. – Stworzyłem ten system, oczywiście, ale nigdy nie byłem jego częścią. (…) Czuję się wyobcowany. (…) Po prostu nie mogę zajmować się czymś dłużej niż pięć lat.

Surkow podkreślił, że interesuje go „praca w rodzaju kontr-realizmu”. – Kiedy i jeśli trzeba działać wbrew rzeczywistości, to trzeba ją zmienić, przerobić. Póki projekt jest wciąż w stadium tworzenia, rozwijana, wzrostu, to ciekawie jest w nim uczestniczyć. (…) Kiedy koncept zderza się z rzeczywistością dochodzi do rozpadu starych struktur i syntezy nowych, od tego wychodzi aktywne uwolnienie energii. Zabawa. A kiedy nowe jest stworzone, ono nagle zamienia się w stare. Projekt wchodzi w fazę stabilizacji, sam staje się rzeczywistością. (…) Popada w rutynę. I do ciebie nie potrzeba już niczego nowego.

-Długo zajmowałem się polityką wewnętrzną. System polityczny i podstawy nowej państwowości zostały stworzone. I w 2013 roku przyszedł czas, żeby odejść. (…) Ale potem wróciłem do służby państwowej, były ku temu powody – wyjaśniał.

Odpowiadając na pytanie dotyczące swojego powrotu na Kreml w 2013 roku, po wcześniejszym odwołaniu przez Putina z funkcji w rządzie, Surkow powiedział, że dostał wówczas „wyjątkową okazję do wybrania sobie projektu samemu”.

– Wybrałem Ukrainę. Czysto intuicyjnie – powiedział. – Nikt mi nic nie powiedział, a ja niczego nie wiedziałem. Nikt nie wiedział na pewno [co się wydarzy – red.]. (…) Po prostu czułem, czy raczej przeczuwałem, że to będzie wielka rzecz. Nawet wówczas, gdy nic nie zostało jeszcze ujawnione, domyślałem się, że będzie prawdziwa, poważna walka z Zachodem. Z ofiarami i sankcjami. Dlatego, że Zachód nie powstrzyma się ani przed jednym, ani przed drugim. Tak i my nie będziemy spierać się o cenę. Prawda, to przejmujące. Sam teraz zastanawiam się, jak ja to przewidziałem jeszcze latem 2013 roku. W całkowitej wówczas ciszy. I tak się stało. Jestem dumny, że w tym uczestniczyłem.

– Ale minęło 5 lat… zaczęło się naturalne zahamowanie również tego projektu. Oczywiście w normalnej sytuacji nie prosiłbym o takie gorące miejsce, bo byłoby to nieodpowiedzialne. Ale miejsce mniej więcej ostygło, a co najważniejsze, kontekst się zmienił. Nie mogłem przez pięć lat iść w jednym kierunku, a potem nagle obrócić się i ruszyć w przeciwnym kierunku. Za nic nigdy bym się z tym nie zgodził. Więc mam więc zarówno przyczynę, jak i powód do całkowitego odejścia – dodał.

Były doradca Putina powiedział też, że sam podjął decyzję o swoim odejściu z Kremla. – To była czysta samowolka – oświadczył w wywiadzie. Jak twierdzi, przed odejściem spotkał się z prezydentem Rosji, dziękując mu za możliwość pracowania dla niego przez 20 lat. Później powiedział, że nie żałuje odejścia z systemu, który stworzył, a w którym ostatecznie nie było dla niego miejsca.

– To potężnym system, potrzebny krajowi. Moja próżność jest na zawsze zaspokojona tym, że przyłożyłem rękę i głowę do stworzenia nowego państwa rosyjskiego.

Pytany o to, czy będzie zajmował się dalej polityką, Surkow potwierdził, ale dodał, że „będzie praktykował małe formy polityczne”, a ściślej „kuchenne debaty”. Źartobliwie wspomniał o opcji „przyznania częściowego prawa głosu botom, jako pierwszym kroku do emancypacji wirtualnej osobowości”. Dopytywany o to, jakie idee będzie promował w politycznej „kuchni” odparł, że z powodów politycznych jest Rosjaninem, a pod względem preferencji politycznych „putinistą, tylko trochę heretyckim”.

Surkow przedstawił też swoją wizję Ukrainy:

– Nie ma żadnej Ukrainy, jest tylko ukraińskość [oryg. ukrainstwo, украинство, tłumaczone też jako „ukraiński projekt narodowy” -red.] . To specyficzny rodzaj schodzenia psychicznego, dziwnym sposobem doprowadzony do skrajnego stopnia entuzjazm dla etnografii. Takie krwawe krajoznawstwo. Bałagan zamiast państwa. Barszcz, Bandera i bandura [rodzaj ukraińskiego instrumentu ludowego-red.]. A narodu nie ma. Jest broszura „Samostijna Ukrajina”, ale Ukrainy nie ma. Pytanie, czy Ukrainy już nie ma, czy jeszcze nie ma?

– Może to dziwne, ale jestem „Ukroptymistą”. Innymi słowy, uważa, że jeszcze nie ma żadnej Ukrainy. Ale ona będzie [uformowana-red.] z czasem. Chachły [pogardliwie Ukraińcy-red.] to uparte chłopaki. Jednak, jaka właściwie będzie to Ukraina, w jakich granicach ona będzie istnieć, a nawet, być może, ile będzie Ukrain – to kwestia otwarta. I w rozwiązaniu tych kwestii Rosja tak czy inaczej musi uczestniczyć – podkreślił.

Surkow powiedział też, że stosunki z Ukrainą nigdy nie były proste, również w czasie, gdy była ona częścią Rosji, a Ukraina zawsze była kłopotliwa dla biurokracji carskiej czy sowieckiej. Jego zdaniem, jedynie siłą można przymusić Ukraińców do braterskich relacji. – To jedyna metoda, która historycznie okazała się być efektywna na kierunku ukraińskim. Nie sądzę, żeby wymyślono jakąś inną.

Odnośnie Donbasu, Surkow oświadczył, że „nie ma na tyle silnej wyobraźni”, żeby wyobrazić sobie powrót całego Donbasu pod kontrolę rządu w Kijowie.

– Donbas nie zasługuje na takie upokorzenie. Ukrainie nie zasługuje na taki zaszczyt – powiedział. Zaznaczył też, że dla niego Donbas to nie „coś, ale ktoś – przede wszystkim ludzie”. Z uznaniem wypowiadał się też o donbaskich separatystach. – To prawdziwi wojownicy. Nie można ich oczywiście idealizować. (…) Wojna to mroczna, ponura sprawa, ale konieczna. Oni wzięli się za tę trudną pracę i zrobili to.

Były doradca Putina wypowiedział się też na temat ukraińskiego prezydenta, Wołodymyra Zełenskiego:

– To nie frajer. W każdym razie, w Paryżu [na szczycie tzw. normandzkiej czwórki-red.] wszyscy brali go za prezydenta… Ma niesamowitą lekkość myśli.

Pytany o zapowiadane w Rosji reformy twierdził, że nie interesował się tym i nie zna dokumentów, ale docierające do niego sygnały uważa za zachęcające. Opowiedział się m.in. za usunięciem „wywrotowej tezy”, iż traktaty międzynarodowe stoją wyżej niż prawo krajowe. – Najwyższy czas usunąć tę normę. Póki ona jest, naszej demokracji nie można uważać za w pełni suwerenną.

Surkow wyraził też nadzieję na likwidację „pozornej”, jak się wyraził, niezależności władz lokalnych od rządu centralnego i włączenia ich w pion administracji państwowej.

Odnosząc się do kwestii ewentualnej kontynuacji prezydentury Władimira Putina po 2024 roku, kiedy formalnie kończy się jego kolejna kadencja, były doradca rosyjskiego prezydenta powiedział, że „jeśli uprawnienia prezydenta zostaną zmienione”, w związku z proponowanymi poprawkami do konstytucji, to „wówczas logika prawna będzie dyktować potrzebę ponownej kontynuacji kadencji prezydenckiej”. Później Kreml zdementował te domniemania, twierdząc, że to prywatna opinia Surkowa.

Były doradca Putina powiedział, w Rosji wypracowano „nie tylko prezydencką, ale hiper-prezydencką formę rządów”. Jego zdaniem, jest ona „organicznie” związana z rosyjską kulturą polityczną. – Moim zdaniem, powinna ona zostać utrwalona formalnie i prawnie.

Kim jest Surkow

Władisław Surkow to rosyjski biznesmen i przedsiębiorca. Urodził się jako w Czeczenii jako Asłanbiek Dudajew, w rodzinie rosyjsko-czeczeńskiej. Jest twórcą pojęcia „suwerenna demokracja” (tj. wolna od zewnętrznych ingerencji), opisującej system polityczny współczesnej Rosji czasów Władimira Putina i inicjatorem powołania proputinowskiej młodzieżówki Idący Razem, przekształconej później w organizację Nasi. Eksperci twierdzili, że był jednym z głównych socjotechników (tzw. polittechnologów) rosyjskiego rządu, bywał też nazywany „szarą eminencją Kremla”. W latach 1999-2011 był wiceszefem administracji prezydenta Rosji, blisko współpracując z Putinem. Potem został wicepremierem ds. modernizacji gospodarczej, odpowiadając za aparat administracji rządu. Bliżej związał się z Dmitrijem Miedwiediewem, gdy ten był prezydentem i pozostał w jego otoczeniu, gdy Miedwiediew został premierem. W 2013 roku popadł w konflikt z Putinem i wiosną tamtego roku, oficjalnie „z własnej woli”, złożył dymisję. Jednak już we wrześniu tego samego roku prezydent Rosji mianował go swoim osobistym doradcą ds. Abchazji i Osetii Południowej, a od 2014 roku także Ukrainy. Zajmował się szczególnie sprawami dotyczącymi Donbasu.

Na Ukrainie obecny jest pogląd, że Surkow był aktywnie zaangażowany w masakrę na Majdanie. Przykładowo, były szef SBU Walentyn Naływajczenko publicznie twierdził, że w czasie tragicznych wydarzeń na kijowskim Majdanie w lutym 2014 roku Surkow był obecny w stolicy Ukrainy i osobiście koordynował akcję rosyjskich snajperów, którzy zdaniem szefa ukraińskich służb bezpieczeństwa strzelali do demonstrantów. Naływajczenko oświadczył również, że w dniach 20-21 lutego w towarzystwie ówczesnego szefa SBU Aleksandra Jakimenki spotykał się z byłym prezydentem Wiktorem Janukowyczem. Później ówczesny deputowany Bloku Poroszenki Serhij Łeczenko napisał na swoim blogu, że doradca Putina przybył do Kijowa już po strzelaninie na Majdanie 20 lutego 2014.

Surkow uczestniczył w przygotowaniach do spotkań tzw. normandzkiej czwórki i był zaangażowany w kontakty z przedstawicielami rządu USA w sprawach dotyczących Ukrainy, w ostatnim czasie z Kurtem Volkerem, a wcześniej z Victorią Nuland. Część z tych spotkań miała charakter tajny. W 2017 roku Wysłannik Departamentu Stanu USA Kurt Volker stwierdził, że Surkow jest architektem wydarzeń w Donbasie. Surkow miał wpływ na wewnętrzną sytuację polityczną prorosyjskich podmiotów na podlegającym mu w ramach kompetencji obszarze, w części Donbasu kontrolowanej przez separatystów, jak również w Osetii Południowej i Abchazji.

Jak informowaliśmy, że po spektakularnym odejściu niegdyś wpływowego kremlowskiego urzędnika, w administracji prezydenta Rosji wyznaczono kolejnego „kuratora” odpowiedzialnego za sprawy ukraińskie. Został nim Dmitrij Kozak, 61-letni urzędnik uważany za „człowieka do zadań specjalnych” zlecanych przez Władimira Putina.

actualcomment.ru / Kresy.pl

Za: Kresy.pl (27 lutego 2020) | https://kresy.pl/wydarzenia/byly-doradca-putina-nie-ma-ukrainy-nie-ma-narodu-ukrainskiego/

Skip to content