Aktualizacja strony została wstrzymana

Kult rynku, narodu i przeszłości – czciciele bożków są też na prawicy

Wolność gospodarcza, naród czy chwalebna przeszłość to istotne dobra. Jednak nie najważniejsze. Niestety u niektórych prawicowych ideologów osiągają one rangę bożków. Owi politycy, publicyści oraz podążające za nimi kohorty na dalszy plan spychają często tradycję, rodzinę, a przede wszystkim samego Stwórcę. Tymczasem trudno o coś bardziej odległego od prawicowości niż ideologizm właśnie. 

Kardynał Sarah w swej książce „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli” zauważa, że współczesny świat czci trzech bożków: demokrację, postęp i pieniądz. To oskarżenie głównie pod adresem liberałów i lewicy. Czy jednak tylko wobec nich? Czyż prawica również nie hołduje własnym bożkom, nie oddaje im pokłonu, nawet jeśli wargami czci jedynego prawdziwego Pana? Otóż niestety tak – choć są to bożki alternatywne, niszowe, zepchnięte do małych świątynek. To bałwany wolności gospodarczej, narodowego szowinizmu czy zmitologizowanej przeszłości. 

Na początek na tapetę weźmy wyznawców wolnego rynku. Tak, wyznawców. Nie chodzi bowiem o ludzi, którzy po prostu doszli do przekonania o ekonomicznej czy etycznej przewadze wolnej gospodarki. Chodzi o tych, którzy uczynili z promowania Wolnego Rynku (koniecznie wielką literą) główny, jeśli nie jedyny cel. Mniejsza czy kierują się żądzą zysku, czy też istotnie chodzi im o wolność jednostki. Krytykujemy ich za to, że rynek przedkładają nad wszystko inne.

Tymczasem swoboda gospodarcza nie stanowi głównego celu aktywności ludzkiej. Można ją co najwyżej uznać za jedną z wartości konkurujących z innymi. Choćby z prawem do niedzielnego odpoczynku. Wolność gospodarcza nakazuje poszanowanie umów; a przykazanie kościelne -wstrzymanie się od prac niekoniecznych w niedzielę. Co wybrać?

Inny przypadek to swoboda sprzedaży i kupna środków skrajnie szkodliwych dla zdrowia i uzależniających. Na przykład sprzedawanie, kupowanie i zażywanie narkotyków pozostają w zgodzie z zasadą wolności umów. Kolidują jednak ze zdrowiem i godnością człowieka.

Albo lichwiarskie umowy pożyczkowe. Co, jeśli ktoś zażąda na przykład domu pod zastaw pożyczki 1000 zł? Wykorzystywanie przymusowego położenia innego człowieka to niedopuszczalny wyzysk – pomimo że zgodny z fanatycznie rozumianą zasadą wolności umów. Co wybierze wolnorynkowy fanatyk? 

Naród, naród, naród

Rozprawiwszy się z wolnorynkowcami, przechodzimy do nacjonalistów. Nie chodzi tu o patriotów czy umiarkowanych katolickich narodowców kierujących się słuszną zasadą miłości ojczyzny. Chodzi o tych, dla których Naród staje się wartością najważniejszą, jedyną wręcz. Piękne to, że dla jego dobra gotowi są na liczne poświęcenia. Z drugiej jednak łatwo tu o przekroczenie miary.

Ubóstwienie narodu jako takie stanowi wypaczenie porządku rzeczy. Miłość bowiem winniśmy nie tylko rodakom, lecz  również innym ludziom. Ordo caritatis wymaga stawiania na pierwszym miejscu Stwórcy, następnie siebie i bliskich, sąsiadów, rodaków właśnie i wszystkich ludzi. Jak pisał Pius XI w encyklice „Mit brenneder Sorge” „kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo (…) albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga – Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze” [KAI].

Ponadto dążenie do wzmocnienia politycznego dobra narodu, do realizacji jego racji stanu nie    usprawiedliwia działań moralnie złych. Co więcej, troska o własny naród grozi przybraniem postaci trybalizmu. Człowiek dbający o własne plemię łatwo zapomina o więzach krwi łączących go z innymi. W skrajnej postaci prowadzi to do wypaczeń, takich jak narodowy socjalizm.

Retrotopia – jak przywrócić raj utracony

O ile liberalna prawica czci wolny rynek, a narodowi szowiniści naród, o tyle istnieje też niebezpieczeństwo grożące ludziom uważającym się za reakcjonistów. Chodzi o utopizm na opak, o dążenie do przywrócenia dawnych czasów za wszelką cenę i w każdym calu. Czym różni się utopista od retrotopisty? Jedynie czasem, w którym „umiejscawia” swój ideał. Dla tego pierwszego to przyszłość, dla drugiego przeszłość. Ta druga jednak również pozostaje często silnie zmitologizowana.

„Rajów utraconych” nie brakuje. Na przykład zwolennicy tak zwanego tradycjonalizmu integralnego uznają, że Prawdziwy Ład istniał przed VI-VII wiekiem przed Chrystusem. Wówczas bowiem panował jakoby porządek hierarchiczny i nieskażony myśleniem filozoficznym, racjonalizmem. Świat oparty na micie, na wartościach pogańskich kapłanów i wojowników to ich ideał. W imię tych baśni negują de facto ponad 2500 lat zachodniej i nie tylko cywilizacji.

Inni umiejscawiają raj utracony na terenach dzisiejszej Polski i nie tylko. Mowa tu choćby o idei tak zwanej Wielkiej Lechii- rzekomego raju Słowian, który przyćmił nawet imperium rzymskie. Wprawdzie źródła historyczne o tym milczą, ale i na to Wielkolechici mają gotową odpowiedź: fałszerstwo. W tym przypadku osobliwy reakcjonizm wiąże się z nacjonalizmem.

Nie zawsze ta wyidealizowana rzeczywistość znajduje się w tak odległej przeszłości. Niektórzy idealizują rzeczywistość XIX wieku. Monarchia, wolny rynek, dobre maniery, do tego pokój, rozwój sztuki i kultury. To wszystko skłania do uznawania tego czasu przez niektórych konserwatystów za prawdziwą Piękną Epokę, Belle Époque. Z kolei w Stanach Zjednoczonych idealizuje się zaś lata 50. XX stulecia. Część tradycjonalistów katolickich wzdycha zaś do ery tuż sprzed Vaticanum Secundum, choć modernizm i progresywizm już wówczas zapuściły dość głębokie korzenie.

Świat nie zna przypadku powrotu do dawnych epok. Katolikom, szczególnie tym uznającym się za konserwatystów pozostaje trzymanie się stałych zasad, aktualnych w każdej epoce. Jakie to zasady? Otóż konserwatysta, jako człowiek porządku stawia wszystko na właściwym miejscu. Dlatego też na pierwszym planie stawia Stwórcę. A zatem nie rynek, nie naród, ani jakąś epokę historyczną, ani nie inną czysto ludzką wartość. Jak bowiem mówił święty Augustyn „Jeżeli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”.

Marcin Jendrzejczak

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2020-01-18)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Tak dobrze zapowiadało się… i nagle taki zgrzyt. Pod koniec padają słowa: „Część tradycjonalistów katolickich wzdycha zaś do ery tuż sprzed Vaticanum Secundum, choć modernizm i progresywizm już wówczas zapuściły dość głębokie korzenie„. Owszem, powrót do przeszłości jest niemożliwy, tak jak niemożliwe jest ponowne przeżycie wczorajszego dnia, lecz we „wzdychaniu” do Kościoła przedsoborowego nie chodzi przecież o to aby powrócić do czasów gdy na Msze święte jeździło się dorożkami, lecz tu chodzi o coś najgłębszego: o przywrócenie podstawowych reguł katolickiej Mszy świętej! Czy to jest niemożliwe? Według Autora chyba nie jest jednak możliwe, chociaż w praktyce ta rzeczywistość istnieje, bowiem Msze święte Wszech Czasów odprawiane są codziennie w różnych zakątkach świata. Co prawda posoborowy Kościół odwrócił się od Piękna, Tradycji i Prawdy,  co prawda większość wiernych nie wie jak jest manipulowana i nie zna Sedna i Źródła, czyli tego co uczyniło tysiące świętych – świętymi, to jednak powrót jest możliwy. Kiedy? Nie wiemy, ale na pewno wtedy, gdy hierarchia kościelna zrozumie, że „Gdy Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”. Póki co, w miejsce Boga moderniści włożyli Człowieka, a post-moderniści i sataniści wkładają Naturę-Gaję.

 


 

Skip to content