Aktualizacja strony została wstrzymana

Marka Zelmer nie zniknie z rynku (na razie…)

Popularna w Polsce i za granicą marka Zelmer jednak nie zniknie z rynku. Od niemieckiego właściciela wykupiła ją hiszpańska grupa, która zapowiedziała, że sprzęt AGD z marką Zelmer wciąż będzie produkowany. – podał w poniedziałek Business Insider.

Zakłady Zelmer w Rzeszowie zostały przejęte w 2013 roku przez niemiecką firmę Bosch und Siemens Hausgeräte GmbH (BSH). Podczas przejęcia Zelmera podkreślano, że marka nie zniknie, ponieważ jest rozpoznawana nie tylko w Polsce, ale na rynkach wschodnich – na Ukrainie, w Rosji, a także na Litwie, w Estonii i innych krajach. Zapowiadano wręcz ekspansję na rynki wschodnie i myślano o wejściu na rynek turecki. Jednak w maju 2019 roku BSH poinformowało, że marka Zelmer najpóźniej do końca roku zniknie z tzw. małego AGD a produkty z Rzeszowa będą wychodzić pod inną marką.

Okazało się jednak, że marka Zelmer nie zniknie z rynku. Od BSH wykupiła ją hiszpańska grupa B&B Trends, producent i dystrybutor drobnego sprzętu AGD. Jest ona właścicielem marki od 1 stycznia br. Wartości transakcji nie ujawniono. Firma zapowiedziała, że urządzenia ze znakiem Zelmer będą produkowane w kilku polskich fabrykach a także w Hiszpanii oraz „na Wschodzie”. Nie będą to jednak produkty z Rzeszowa, ponieważ te są produkowane pod markami Bosch i Siemens.

Andrzej Woźniak, prezes firmy Eurogama, która będzie dystrybutorem wyrobów Zelmer w Polsce, zapowiedział, że w przyszłości mogą pojawić się nowe kategorie produktów pod tą marką.

Kresy.pl / Business Insider / Nowiny24

Za: Kresy.pl (16 stycznia 2020) – [Org. tytuł: «Marka Zelmer nie zniknie z rynku»]

 


 

CZYTAJ:

 


 

Artykuł z 2007 roku…

AFERA PRYWATYZACYJNA – firma Zelmer SA – nie pierwsza i nie ostatnia sprywatyzowana za grosze – przekręty polityków z udziałem biegłych.

Nawet 220 mln zł mógł stracić Skarb Państwa w wyniku złej prywatyzacji rzeszowskiej firmy Zelmer SA. Oficjalne doniesienie w tej sprawie do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie złożyła Najwyższa Izba Kontroli. Z jej raportu, który ma zostać opublikowany w połowie czerwca, wynika, że za straty powstałe wskutek zaniżenia wyceny wartości majątku spółki odpowiada byłe kierownictwo Ministerstwa Skarbu Państwa kierowane przez Jacka Sochę.

W lipcu 2001 r. w ramach komercjalizacji przedsiębiorstwo państwowe Zelmer w Rzeszowie zostało przekształcone w spółkę akcyjną, której jedynym akcjonariuszem został Skarb Państwa. Trzy lata później Komisja Papierów Wartościowych i Giełd dopuściła akcje Zelmeru do publicznego obrotu, a na początku 2005 r. firma już jako spółka giełdowa zadebiutowała na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
Jak się dowiedzieliśmy, nieprawidłowości przy prywatyzacji giełdowej Zelmeru, a konkretnie kwestię, czy wycena majątku firmy odpowiadała jej faktycznej wartości, badała NIK, której raport złożony w Ministerstwie Skarbu Państwa ma być opublikowany w połowie czerwca br. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, która ma wyjaśnić, czy rzeczywiście wycena majątku Zelmeru była właściwa. Dopiero po uzyskaniu oceny biegłych może zostać podjęta decyzja o ewentualnym postawieniu zarzutów. Doniesienie o podejrzeniu przestępstwa zgłosili w kwietniu 2005 r. związkowcy z Zelmeru oraz poseł Zygmunt Wrzodak (niezrzeszony). Zdaniem parlamentarzysty, który jako członek sejmowej Komisji Skarbu Państwa zapoznał się już z raportem NIK, podczas prywatyzacji Zelmeru doszło do szeregu rażących zaniedbań, a sam proces od początku do końca był ustawiony.

– Zakład osłabiano jeszcze przed prywatyzacją, wyprowadzając jego markę za granicę poza kontrolą firmy macierzystej i Skarbu Państwa. Bulwersujący jest także fakt, że w październiku 2004 r., a więc także przed prywatyzacją, bez wiedzy użytkowników komputerów, podczas ich nieobecności dokonywano łamania kodów, przeszukań i przegrywano dyski w komputerach, a niektóre nawet wymontowano dla pełnego sprawdzenia. W ten sposób wyprowadzono dokładne dane dotyczące fabryki – twierdzi poseł Wrzodak. Jak dodaje, w tej sprawie mamy do czynienia z wielką ewidentną korupcją, na której stracił Skarb Państwa. – Akcje Zelmeru zostały zaniżone o blisko 220 mln zł poniżej faktycznej wartości majątku spółki. Przed prywatyzacją nie wzięto też pod uwagę wartości znaku towarowego – mówi.

Zdaniem Zygmunta Wrzodaka za złą prywatyzację Zelmeru odpowiada poprzednie kierownictwo resortu skarbu, a osobiście minister Jacek Socha w gabinecie premiera Marka Belki. – Już sam wybór Sochy na ministra, wcześniej jednego z twórców Giełdy Papierów Wartościowych, a w latach 1994-2004 przewodniczącego Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, czyli organu nadzorującego rynek kapitałowy w Polsce, nie pozostawiał złudzeń, że intencją rządu Belki było wspieranie bardziej interesów międzynarodowych spekulantów. Dzięki temu czerpali korzyści m.in. z Polski, gdzie władza leżała w rękach usłużnych im ludzi. Odbywało się to przez giełdę, gdzie za czasów ministerialnej kariery Jacka Sochy w pośpiechu zadebiutowało sporo nowych firm, w tym również Zelmer – uważa Wrzodak.

W opinii posła, za prywatyzację rzeszowskiej spółki odpowiada też Fundusz Finansowy Enterprise Investors, któremu od kilku lat przewodzi Michał Boni, były minister pracy w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, a przed prywatyzacją Zelmeru przewodniczący rady nadzorczej tego przedsiębiorstwa. Jak podkreśla Wrzodak, Zelmer został wyceniony na niewiele ponad 160 mln zł, a więc znacznie poniżej swojej faktycznej wartości. Tymczasem według niego, sama wartość księgowa Zelmeru wynosiła 152 mln zł, na koncie spółki znajdowało się 60 mln zł, nie wspominając o wartości znaku towarowego szacowanego na około 95 mln zł. – Nie ma też żadnych wątpliwości, że układ, jaki stworzył się wokół prywatyzacji rzeszowskiej spółki z ówczesnym ministrem skarbu i Enterprise Investors, był wynikiem interesów, które miały na celu sprzedaż za bezcen dobrze prosperującej firmy. Tym samym jest to krok w kierunku opanowania polskiego rynku sprzętu AGD, a nie działań na rzecz rozwoju firmy – mówi.

Prywatyzacja w pośpiechu

Zelmer sprzedany za bezcen to tylko jeden z przykładów filozofii pospiesznej prywatyzacji na tzw. wyrwę typowych działań dla rządów liberalno-lewicowej elity, której narzędziem była giełda, wskazuje Zygmunt Wrzodak. W efekcie szereg firm znalazło się poza kontrolą polskiego kapitału, przynosząc zyski żerującym obcym inwestorom. Zdaniem posła Artura Zawiszy (Prawica Rzeczypospolitej), byłego przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki, mogłoby się wydawać, że Zelmer dobrze radzi sobie na rynku, stąd jeżeli podejmowano już decyzję o prywatyzacji, to należało ją przeprowadzić z najwyższą starannością. – W tego typu sytuacjach pytanie zasadnicze brzmi, czy w ogóle podejmować decyzję o prywatyzacji. Tymczasem jesteśmy na etapie badania sprawy i najważniejsze teraz jest oczekiwanie na raport NIK, który ma pokazać, czy wszystkie działania ze strony organów państwa były przeprowadzone rzetelnie i celowo. Gdyby się okazało, a zaznaczam, że nie znam treści raportu NIK, iż działania te byłyby niecelowe i nie dochowano by rzetelności, to trzeba będzie podjąć dalsze kroki, łącznie z konsekwencjami karno-prawnymi wobec winnych zaniedbań i unieważnieniem tej prywatyzacji – uważa poseł Zawisza.
Rzeszowski Zelmer powstał w 1951 roku. To największy w Polsce i jeden z czołowych europejskich producentów drobnego zmechanizowanego sprzętu, m.in. odkurzaczy, mikserów, sprzętu kuchennego oraz silników komutatorowych małej mocy.

Mariusz Kamieniecki

[Źródlo:] Nasz Dziennik (6-04-2007)

Za: Afery Prawa (26-10-2010)

 


 

Wystąpienie sejmowe posła Zygmunta Wrzodaka, z 2005 roku

(Niestety, przez tyle lat nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności za rozkradzenie majątku Polaków, a i dzisiejszy rząd „dobrej zmiany” nie zainteresował się aby wyjaśnić tysiące tzw. prywatyzacji i ukarać winnych)

 

4 kadencja, 100 posiedzenie, 1 dzień (12.04.2005)

3 punkt porządku dziennego: 
Wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra skarbu państwa pana Jacka Sochy (druki nr 3786 i 3798).

Poseł Zygmunt Wrzodak:

    Dziękuję, panie marszałku.

    Wysoka Izbo! Mam zaszczyt przedstawić uzasadnienie wniosku grupy posłów dotyczące udzielenia wotum nieufności wobec ministra skarbu państwa Jacka Sochy.

    Wniosek ten podyktowany jest troską posłów o majątek narodowy, wypracowany przez wszystkich Polaków. Kolejna ekipa rządowa realizuje politykę szkodliwą dla przyszłości naszego państwa i narodu, pozbawiając nas resztek majątku. Kolejny już minister skarbu państwa nie liczy się z opinią publiczną, która w 90% nie zgadza się z wyprzedażą polskiego majątku, z którą mamy do czynienia przez ostatnie 15 lat.

    Zarzuty, które stawiamy ministrowi skarbu państwa, dotyczą między innymi prywatyzacji takich firm, jak: Bank Gospodarki Źywnościowej, PKO BP, Grupa Kapitałowa Ciech, Zelmer SA, Giełda Papierów Wartościowych, PZU SA, Lotos, Ruch, ZEC Łódź, ZE Ostrołęka, Kozienice, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne i inne.

    Minister skarbu państwa Jacek Socha zgodził się na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Banku Gospodarki Źywnościowej na zmiany w statucie banku, które powodują zupełnie inne konsekwencje niż te, o których minister skarbu państwa zapewniał Wysoką Izbę oraz opinię publiczną. Zmiana statutu powoduje zupełną utratę wpływu ministra skarbu państwa wynikającego z 46% udziałów na WZA, ponieważ zmiana statutu powoduje, że ani skarb państwa nie będzie miał prawa weta, ani pozostali akcjonariusze BGŹ. Decyzje w sprawie sprzedaży BGŹ są uzależnione tylko od zgody nowych współwłaścicieli banku, czyli EBOR-u i Rabobanku, którzy posiadają 50,03% akcji i głosów na WZA.

    Zarząd BGŹ, co chciał, to dostał od ministra skarbu państwa. Chciał zmienić statut, to zmienił, a następnie ogłosił, że swoje starania zakończył sukcesem. To znaczy: Państwo dokapitalizowało BGŹ, a następnie straciło nad nim kontrolę. Zarząd BGŹ – za zgodą ministra skarbu państwa – przed wyemitowaniem imiennych akcji serii E, zawarł już wcześniej umowy prywatyzacyjne z Rabobankiem i EBOR-em. Czyli od początku do końca prywatyzacja BGŹ była ËustawionaË dla znajomych, bo w zarządzie i w radzie nadzorczej zasiadają koledzy pana premiera z nowej partii, tej od pana Władysława Frasyniuka. Nasuwa się pytanie, kto decydował o sposobie prywatyzacji BGŹ: pan Belka wraz z kolegami z BGŹ czy minister skarbu państwa? Wielce interesujący jest skład Rady Nadzorczej BGŹ, czyli tzw. niezależni członkowie. Jak wiemy z historii, niezależni członkowie mają skłonność do popierania obcego interesu, a nie interesu Skarbu Państwa. Bank Gospodarki Źywnościowej ma pewny dominujący udział na rynku w finansowaniu rolnictwa w ramach programów akcesyjnych oraz współpracy z bankami spółdzielczymi. Tych rynków nie wzięto pod uwagę w wycenie banku, co jest ważne tym bardziej, że po akcesji do Unii Europejskiej wartość BGŹ rośnie. To samo dotyczy braku wyceny nieruchomości banku.

   Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Minister skarbu państwa, chcąc sprzedać bank, najpierw, co już jest przyjęte w polskiej normie, dokapitalizowuje bank, potem go sprzedaje i nie uzyskuje nawet zwrotu środków z dokapitalizowania.

    Nasuwają się następujące pytania, które chciałbym skierować do pana ministra skarbu państwa. Czy przetarg na doradcę prywatyzacyjnego był ogłaszany, czy grupa Rothschild pojawiła się jako samoistny doradca? W jaki sposób Rothschild wyszukiwał imiennych akcjonariuszy BGŹ? Czy był ogłoszony przetarg na instytucje zainteresowane zakupem akcji banku, a jeżeli był, to kiedy i gdzie był ogłoszony? Dlaczego wybrano zakamuflowany sposób pozyskania nowych udziałowców, rezygnując np. z oferty publicznej? Czy grupa Rothschild zaproszenie wysłała tylko do EBOR i Rabobanku, czy też do innych? Dlaczego Ministerstwo Skarbu Państwa nie prywatyzowało banku przez rozproszony akcjonariat lub prywatyzację przez banki spółdzielcze? Ile zapłacił BGŹ lub Ministerstwo Skarbu Państwa za doradztwo Rothschildowi i od czego to zależało? Czy umowa prywatyzacyjna przewiduje kształt zarządu banku i rady nadzorczej? Jeżeli tak, to co reguluje i jak to wygląda? Czy umowę prywatyzacyjną negocjował kolega Marka Belki od prywatnych interesów – prezes BGŹ, czy właściciel banku – minister skarbu państwa? Czy BGŹ rozliczył się z 12 mln zł pożyczki dla prywatnej firmy medycznej Lux Med, w której pracują żony panów Belki i pana Cytryckiego oraz prezesa BGŹ Bartkiewicza? Te pytania stawiam panu ministrowi Jackowi Sosze. Prywatyzacja BGŹ powinna być przeanalizowana w następnym Sejmie przez następną komisję śledczą.

    Prywatyzacja PKO BP. Minister skarbu państwa Jacek Socha z premedytacją zaniżył wartość akcji PKO BP. Zarobiły tzw. instytucje finansowe, ale jak zwykle zapłacił za to Skarb Państwa. Cena akcji w rozproszonym akcjonariacie mogła kosztować nawet 23-25 zł za sztukę, ale minister skarbu państwa chciał dać zarobić wirtualnym instytucjom finansowym, a nie Polakom. Minister Socha zamiast ustalić cenę równowagi ustalił cenę niższą. Przecież to akcje nie ministra Jacka Sochy, ale Skarbu Państwa. Każda jedna złotówka mniej za 380 mln akcji to strata dla budżetu 380 mln zł. Zarobiło 0,4% Polaków, a straciło 99,6% Polaków. Ograniczenie górnej granicy ceny spowodowało, że tłum ludzi ustawił się w kolejki po akcje, a na sesji była 90-procentowa redukcja dla inwestorów indywidualnych, ale nie dla inwestorów zagranicznych.

    Prywatyzacja PKO BP pokazuje, jak można manipulować prywatyzacją przez giełdę. Ten, kto miał kupić, to kupi, tylko mechanizmy się zmieniają, ale efekty są te same. Minister skarbu państwa w pośpiechu wydaje prospekt emisyjny PKO BP, zapominając wycenić logo PKO BP. Przy prywatyzacji PKO doradcą prywatyzacyjnym był bank CA IB, bank wyjątkowo niewiarygodny co do wycen wartości akcji. Przykłady: Impel SA, Hoop SA czy akcje TVN.

    Prezesem CA IB na Polskę jest pani Alicja Kornasiewicz. To ta pani od prywatyzacji PZU oraz TP SA i współautorka nowelizacji ustawy o łączności pod Kulczyka i France Telecom. Nic dziwnego, że taki doradca będzie służył obcym kosztem naszego Skarbu Państwa. Pan minister Jacek Socha, angażując panią Kornasiewicz, kontynuuje koncepcje prywatyzacji pani Kornasiewicz z czasów rządów AWS i Unii Wolności. Pani Kornasiewicz zamiast być zapraszana do prywatyzacji powinna dostać zaproszenie do prokuratury za prywatyzację TP SA, PZU, PKO SA, Banku Handlowego i innych. (Oklaski) O pani Kornasiewicz i CA IB będzie mowa dalej.

    Bank PKO BP jest najstarszym polskim bankiem, powołanym do życia w 1919 r. Zysk za 2000 r. wyniósł 640 mln zł netto, w 2001 r. – 1100 mln zł, w 2002 r. – 1200 mln zł, w 2003 r. – 1350 mln zł, za 2004 r. – ok. 2 mld zł, czyli za 5 lat zysk netto to ponad 6 mld zł. Część zysków trafi za granicę zamiast zasilać polską gospodarkę. Aktywa tego banku sięgają 14 mld euro.

    Niejasność prywatyzacji PKO BP polega na tym, że odcięci od kupna zostali chętni do nabycia akcji drobni akcjonariusze, a także ci, którzy tworzyli potęgę tego banku, czyli posiadacze rachunków bankowych, lokat posagowych, ci, którzy mieli książeczki oszczędnościowe. Źeby gospodarka się rozwijała, potrzebne są do tego polskie banki, a ludzie muszą zarabiać i wydawać w tej gospodarce, a nie w niemieckiej czy francuskiej. Nikt im tego nie zabroni, ale muszą wiedzieć, że bardziej opłaca się wydać zarobiony przez nich pieniądz w Polsce niż gdzie indziej. A gdzie wydają właściciele tzw. funduszy inwestycyjnych, które przejmują kapitał w naszym kraju? Tam, skąd się wywodzą, a Polak jest na bezrobociu. W obłędnej polityce wyprzedaży polskiego majątku zapomina się, że bogactwo kraju to bogactwo tego narodu, a nie tylko wąskich elit.

    Prywatyzacja Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, niejasna prywatyzacja, za którą znowu kryje się bank CA IB. Nabył on część akcji po to, aby z czasem odsprzedać je tym, którzy już wcześniej chcieli je nabyć, a więc spółce Agora, której celem jest zdominowanie rynku informacyjnego, by móc kształtować umysły Polaków w wiadomym kierunku. Trzykrotnie unieważniano przetarg na zbycie udziałów w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych, które rzeczywiście budziły różne spory dotyczące tego, kto ma przejąć wydawnictwo. Sprzedając WSiP, nie wyceniono znajdujących się na rynku hurtowym książek wierzytelności, których wartość sięga ok. 200 mln zł, czyli Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne oddano tak naprawdę za darmo.

    Prywatyzacja Grupy Kapitałowej Ciech SA to klasyczny przykład uwłaszczenia się nomenklatury. Od kilku miesięcy nasz klub próbował wprowadzić pod obrady Sejmu debatę na temat sytuacji w Grupie Kapitałowej Ciech oraz przeprowadzić debatę dotyczącą prywatyzacji tej grupy. Niestety nasza informacja nie mogła się przebić u marszałka Sejmu i na posiedzeniu Konwentu Seniorów. Osobiście kierowałem interpelacje do ministra skarbu państwa, w których ostrzegałem ministra przed wprost mafijnym uwłaszczeniem się polskiej grupy na majątku Ciechu. Liczne pisma były kierowane przez związki zawodowe działające w Ciechu do premiera Belki, lecz bez efektu.

    Niestety decydenci Ciechu jeszcze przyspieszyli działania, tak by Skarb Państwa utracił kontrolę nad Ciechem. Minister skarbu państwa wyraził zgodę na emisję nowych akcji i zmianę statutu spółki. Mechanizm podobny do tego, jaki zastosowano przy sprzedaży BGŹ. Państwo, choć ma 36% akcji, tak naprawdę nie ma nic do powiedzenia, nie ma żadnych wpływów z prywatyzacji, jest tylko to, że Skarb Państwa traci kontrolę nad spółką i nad przynajmniej 11 firmami chemicznymi zależnymi od Ciechu o wartości ponad 1 mld zł. Średnia cena akcji w branży chemicznej wynosi od 33 zł do 37 zł, a cenę akcji Ciechu wyceniono na 28 zł. Ciech pozyskał około 150 mln zł, za które chce nabyć świetnie prosperującą firmę nawozową Police, czyli układ związany z panem premierem Belką nadal chce się uwłaszczać na dalszym majątku polskiej chemii.

    Nie wiadomo, kto jest w posiadaniu ok. 40% akcji Ciechu. Akcje mogły nabyć spółki zależne od Ciechu, które są w posiadaniu ponad 45% udziałów w Polskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym, które z kolei jest udziałowcem Ciechu. Spółki te mogły nabyć część akcji i powstała sieć spółek wzajemnie się kontrolujących, lecz wyjętych spod kontroli państwa. Prywatyzacja Ciechu to klasyczny przykład negatywnej prywatyzacji kosztem Skarbu Państwa. Układ tzw. trójkąta Buchacza zadziałał, tylko w innej formie.

    Czy zamiast zgodzić się na uwłaszczenie się nomenklatury minister Jacek Socha nie powinien najpierw zapoznać się z sytuacją spółek zależnych od Ciechu, dokonać kontroli, wprowadzić NIK itd.? Sytuację w grupie Ciech opisywała gazeta ËRzeczpospolitaË w artykułach pt. ËGdzie podziało się pół miliarda złotychË czy ËGdzie jest majątek Skarbu PaństwaË, ale minister Jacek Socha bagatelizuje artykuły i interpelacje poselskie, chroniąc twórców tzw. trójkąta Buchacza, choć przedstawiciel Skarbu Państwa pani Bożena Dyjak na walnym zebraniu akcjonariuszy nie udzielała w imieniu Skarbu Państwa absolutorium zarządowi Ciechu, ale teraz, gdy jest w radzie nadzorczej, wszystko wróciło do normy. Na Ciechu robili kokosy pan Kulczyk, pan Czempiński, kancelaria KNS pana Kratiuka, czyli układ pana Belki i pana prezydenta. Można kraść, bo minister skarbu państwa dba o interesy układu, a nie o interesy Skarbu Państwa. Pan minister Jacek Socha buduje komunizm dla wybranych, czyli sobie i swoim według własnych potrzeb, a reszta się nie liczy.

    Nie wyrażamy zgody na prywatyzację Giełdy Papierów Wartościowych. Uważamy, że może ona odegrać istotną rolę w tworzeniu trwałych podstaw dla wzrostu gospodarczego, o ile pozostanie w rękach polskich. Ewentualne przejęcie warszawskiej giełdy przez zagranicznego inwestora strategicznego nie daje żadnej gwarancji, że będzie ona w takim wypadku służyć ułatwianiu w pozyskiwaniu kapitału przez małe i średnie przedsiębiorstwa polskie.

    W sytuacji zdominowania sektora bankowego przez banki o kapitale zagranicznym istnieje potrzeba utrzymania w rękach polskich drugiego ważnego segmentu systemu finansowego, jakim jest giełda. Upatrywanie w prywatyzacji giełdy warszawskiej pomysłu na jej rozwój jest poważnym nieporozumieniem. Minister skarbu państwa Jacek Socha nie deklaruje gotowości wycofania się z planów prywatyzacji Giełdy Papierów Wartościowych mimo wielokrotnego apelu posłów. Odwołanie pana Jacka Sochy z funkcji ministra skarbu państwa jest koniecznym warunkiem natychmiastowego zaprzestania działań pozbawiających Polskę tak ważnego mechanizmu pozyskiwania kapitału dla szybkiego rozwoju gospodarczego, jakim jest Giełda Papierów Wartościowych.

    Minister Jacek Socha jeszcze jako przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd był odpowiedzialny za brak reakcji i niewłaściwy nadzór nad rynkiem kapitałowym, i to pomimo wielu informacji docierających do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd o licznych nieprawidłowościach i podejrzanych przestępstwach obejmujących funkcjonowanie narodowych funduszy inwestycyjnych, obrót akcjami NFI oraz liczne zmowy i nieformalne porozumienia powszechnych towarzystw emerytalnych, czego dobitnym przejawem było funkcjonowanie tak zwanej grupy trzymającej giełdę. Brak było właściwej reakcji ze strony przewodniczącego Komisji Papierów Wartościowych i Giełd na te patologiczne zjawiska na rynku kapitałowym.

    Szerzej o Giełdzie Papierów Wartościowych wypowie się w imieniu klubu pani posłanka Masłowska.

    Minister skarbu państwa działał na szkodę Skarbu Państwa oraz spółki skarbu państwa PZU SA, decydując się na ugodę w postępowaniu arbitrażowym w sprawie sporu Skarb Państwa – Eureko. Wiedząc, że Eureko naruszyło wielokrotnie polskie prawo i umowę prywatyzacyjną, minister Jacek Socha dążył za wszelką cenę do ugody przed sądem arbitrażowym. Konsorcjum BIG Bank Gdański-Eureko bezprawnie nabyło wcześniej akcje PZU, nie posiadając własnych środków, do czego przyznał się wiceprezes Eureko pan Jansen przed sądem arbitrażowym we wrześniu 2004 r. To PZU powinno kupić Eureko, a nie Eureko PZU.

    Pan minister Jacek Socha tolerował arbitra strony polskiej, osobę powiązaną z kancelarią prawną i pracującą na rzecz kancelarii prawnej, która pracuje jednocześnie na rzecz konkurencji w wyżej wymienionym sporze, co znacząco przyczyniło się do pogorszenia sytuacji Skarbu Państwa przed sądem arbitrażowym w Londynie. Minister skarbu państwa toleruje rozrzutność Zarządu PZU SA, sztuczne zatrudnianie osób zwolnionych wcześniej z Banku Handlowego, które mają niewiele wspólnego z ubezpieczeniami. Minister skarbu państwa toleruje w Zarządzie PZU SA osoby, które mają poważne zarzuty prokuratorskie.

    Pomimo wycofania się z PZU jednego z udziałowców, Banku Millennium, nadal w radzie nadzorczej i w zarządzie oraz w spółkach zależnych zasiadają ich przedstawiciele. Minister Socha toleruje nieformalny układ właścicielski w PZU. Skarb Państwa, pomimo większościowego udziału, nie kontroluje Zarządu PZU SA. Zarząd PZU SA, za zgodą właścicieli PZU, czyli ministra skarbu państwa, sprzedał trzy narodowe fundusze inwestycyjne na rzecz banku CA IB, którego prezesem na terenie Polski jest pani Alicja Kornasiewicz, która – przypominam – prywatyzowała PZU, TP SA. Jak prywatyzowała, to chyba każdy w Polsce wie. W nagrodę pani Kornasiewicz nadal ma wpływ na pozbawianie Polaków majątku narodowego.

    Co tak wiąże ministra skarbu państwa Jacka Sochę z interesami pani Alicji Kornasiewicz? Zgadzając się na sprzedaż funduszy inwestycyjnych PZU, minister Jacek Socha doprowadził do uszczuplenia majątku PZU o około 100 mln zł, bo tyle, według niezależnych od władzy analityków giełdowych, wynosi strata Skarbu Państwa na tej operacji. Znowu zarobili obcy i pani Alicja Kornasiewicz, a stracił, jak zwykle, Skarb Państwa. W tej sprawie raczej widzę interesy pana premiera Belki niż ministra Jacka Sochy. Jeżeli jestem w błędzie, panie ministrze, to proszę to sprostować.

    Jak każdy wie, rola obecnego premiera w sprawie prywatyzacji PZU była rolą kluczową. Z jednej strony pilnował interesów kupującego, czyli BIG Banku Gdańskiego, z drugiej strony doradzał ABN AMRO w tym samym czasie, gdy decydowano o wartości PZU. Jakby tego było mało, Marek Belka współzarządzał pieniędzmi PZU zdeponowanymi w amerykańskim funduszu TDA. Czy to przypadek, czy skuteczna rola lobbysty, który pobierał wysokie wynagrodzenie od niepolskich instytucji finansowych, które to instytucje zasilane są pieniędzmi z kasy PZU? Czy można to nazwać inaczej niż ukrytą formą łapówki dla ówczesnego doradcy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego? Widać gołym okiem, że minister Jacek Socha wykonuje w sprawie PZU polecenia pana premiera Belki. Czyli jest pan najemnikiem premiera, a pan Belka jest najemnikiem tak zwanych zagranicznych funduszy inwestycyjnych, które żerują na polskim majątku i okradają Polaków z owoców ich pracy.

    Minister skarbu państwa Jacek Socha nie zareagował na patologiczną prywatyzację Polmosu Łańcut dokonaną przez swoich poprzedników. Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła liczne zaniedbania przy sprzedaży Polmosu. Minister skarbu państwa faktycznie dokonał sprzedaży blisko 85% akcji Polmosu za cenę nieodpowiadającą ich wartości. Na wartość tę składała się wartość całego majątku Polmosu, w tym znaki towarowe wódek ËPolonaiseË, ËBiała DamaË i ËŁańcutË. Dokonanie sprzedaży pakietu akcji Polmosu za cenę nieodpowiadającą faktycznej wartości tych akcji było działaniem niegospodarnym, na szkodę Skarbu Państwa. Prywatyzacja taka naraziła Skarb Państwa na szkodę w wysokości co najmniej 12 mln zł. NIK zwrócił się do obecnego ministra skarbu państwa o wystąpienie na drogę sądową z wnioskiem o unieważnienie sprzedaży Polmosu Łańcut. Niestety, minister skarbu państwa pan Jacek Socha zlekceważył wniosek NIK. Podobny scenariusz dotyczy teraz prywatyzacji majątku Polmos Białystok.

    Minister Jacek Socha złamał uchwałę Sejmu z dnia 10 września 2004 r. dotyczącą założeń prywatyzacji niektórych przedsiębiorstw ważnych z punktu widzenia strategicznych interesów Rzeczypospolitej Polskiej, sprzedając elektrociepłownię Częstochowa bez zgody Sejmu. Minister dąży do sprzedaży ZEC w Łodzi. Polska elektrociepłownia ma być sprzedana Francuzom. ZEC Łódź co roku inwestują w infrastrukturę, która jest porównywalna do zachodniej. ZEC osiągają wysokie zyski i nie potrzebują zachodniego kapitału, ponieważ mają swój. Sprzedaż firmie francuskiej Dalkia elektrociepłowni łódzkiej spowoduje niekontrolowaną podwyżkę cen ciepła dla mieszkańców ponadmilionowej metropolii łódzkiej oraz poprawi słabą finansowo francuską firmę Dalkia. Przeciwko sprzedaży ZEC są wszystkie szczeble samorządowe w woj. łódzkim. Miasto domaga się, aby Skarb Państwa przekazał elektrociepłownię wraz z przesyłem ciepła miastu, niestety rząd jest głuchy na wołania samorządowców i wspierających ich w większości polityków z woj. łódzkiego, którzy przedłożyli odpowiednią nowelizację ustawy w Sejmie.

    Podobny sprzeciw wyrażają pracownicy i samorządowcy z ZE Ostrołęka SA na wieść o ogłoszonym przez ministra skarbu państwa zaproszeniu do rokowań w sprawie zakupu akcji ZE Ostrołęka. Scenariusz jest taki sam jak w przypadku innych sprzedanych elektrowni i elektrociepłowni, państwo polskie oddaje polski majątek innym firmom, innym państwom. Dotyczy to ZE Ostrołęka, gdzie udziałami tego zakładu zainteresowała się belgijska firma Elektrokabel, czyli państwa starej Unii dzielą się państwem polskim bez zbrojnej napaści na nasze terytorium.

    W podobny sposób minister skarbu państwa chce oddać innym państwom Enea SA, Elektrownię Kozienice, pomimo że obecny inwestor nie wywiązał się z planowanych inwestycji, Elektrownię Dolna Odra. Jest odgórna próba narzucenia utworzenia tak zwanej grupy L-6, w skład której wchodzą zakłady energetyczne z woj. podkarpackiego i woj. lubelskiego, po to, aby z czasem za jednym zamachem oddać sześć zakładów energetycznych innym państwom, choć dzisiaj pan minister podobno wycofał się z tego pomysłu, inaczej widzi to rozwiązanie. Dobre i to.

    Prywatyzacja zakładów Zelmer w Rzeszowie, jedna z bardzo nieudanych i pod konkretnych ludzi. Patologiczna prywatyzacja firmy produkującej sprzęt gospodarstwa domowego, AGD, Zelmer z Rzeszowa przez obecnego ministra budzi stanowczy sprzeciw, o czym świadczą liczne wystąpienia posłów do ministra skarbu państwa oraz do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Niestety, protesty posłów nie wzruszyły pana ministra. Zarzuty do ministra są te same, czyli dotyczą niskiej wyceny akcji Zelmera. Dlaczego na przykład indywidualni inwestorzy nabyli tylko 1,3% akcji, dlaczego prawie cały strumień akcji powędrował do podstawionego inwestora finansowego, jakim jest Enterprise Investors, którym to funduszem zarządzają działacze Unii Wolności, przyszłej partii pana premiera Belki. Właścicielem Enterprise Investors jest Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności opanowana przez działaczy Unii Wolności, ale kto inny zasiadałby w radzie dyrektorów, jak nie pan premier Marek Belka. Podwaliny pod nową partię są niezłe, ale dlaczego kosztem polskiego majątku? Zysk ze sprzedaży akcji wyniósł zaledwie 48 mln zł, a na koncie w tamtym momencie Zelmer miał 70 mln zł środków własnych. Enterprise Investors zajmuje się tylko pośrednictwem w sprzedaży polskiego majątku, jest instytucją spekulacyjną, nie inwestycyjną. Zachodzi obawa, że pośrednik odsprzeda swoje udziały konkurencji Zelmera, ta postanowi z czasem zlikwidować tę spółkę, by zdobyć rynek, a ludzie pójdą na bruk. Nie wiadomo, kto w Ministerstwie Skarbu Państwa podjął decyzję o wycenie akcji Zelmera. Dlaczego jednym z doradców prywatyzacyjnych był Dom Maklerski Banku Zachodniego WBK związany finansowo z Entenprise Investors? Czy minister skarbu państwa zezwolił obywatelom obcych państw na rejestrację w Luksemburgu spółki PFE V Zelmer Holdings, która dysponuje kapitałem założycielskim w kwocie 12,5 tys. euro i która nabyła drugie 25% akcji Zelmera? Właścicielem tej spółki jest oczywiście Enterprise Investors. Jakie są plany inwestycyjne inwestora, źródło finansowania zakupu akcji, ocena wiarygodności inwestora, itd.? Można przy okazji tej prywatyzacji zadawać wiele takich pytań.

    Próba prywatyzacji Grupy Lotos. Pan minister skarbu państwa nie liczy się z uchwałą Sejmu z 10 września 2004 r., bo nie pyta Sejmu o zgodę na rozpoczęcie procesów prywatyzacji Grupy Lotos, co równa się z łamaniem prawa przez ministra skarbu państwa.

    Próba sprzedaży Huty Częstochowa na rzecz Hindusów, którzy nabyli Polskie Huty Stali za śmieszną cenę – ten proces prywatyzacyjny bada obecnie prokuratura. Chcemy przypomnieć, że Hindusi nabyli Polskie Huty Stali, natychmiast podnieśli cenę swoich wyrobów prawie o 100%, co odbiło się negatywnie na polskim rynku. Tak również może stać się z Hutą Częstochowa, która zaopatruje swoimi wyrobami polski przemysł stoczniowy. Podniesienie cen dla przemysłu stoczniowego odbije się negatywnie na całym przemyśle, który może ogłosić plajtę. Tak że proces prywatyzacji Huty Częstochowa na rzecz Hindusów jest monopolizowaniem rynku, sprzedażą na łapu capu, nieliczeniem się z interesem pozostałych. Myślę, że Huta Częstochowa, która ma nowoczesną technologię, bezwzględnie powinna zostać w polskich rękach.

    Polityka obecnego ministra skarbu państwa Jacka Sochy jest szkodliwa społecznie, zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski. Cóż jest warte państwo, w którym to obcokrajowiec będzie decydował, kiedy i komu wyłączyć prąd lub kiedy zakręcić kurek z gazem albo ropą? Prywatyzacja w wykonaniu obecnego ministra odbywa się według słów potocznie używanych w półświatku: na wyrwę.

    Wrócę jeszcze do afery PZU, bo ona jest jakby kluczowa w całym funkcjonowaniu tego rządu, tym bardziej że premierem jest pan Marek Belka. Afera PZU jest aferą ludzi z cienia, to znaczy ludzi, których nie znamy, nie wiadomo, czy w ogóle poznamy. Kim tak naprawdę są ludzie z cienia? Moim zdaniem to ukryty biznes, być może świat przestępczy, politycy o podwójnych twarzach, wysocy obecni i byli funkcjonariusze państwa, w tym służb specjalnych – i co jest bardzo prawdopodobne – przestępcza międzynarodówka, środowisko, które pewnie posiada ogromne ilości pieniędzy z nielegalnych źródeł i potrzebuje za wszelką cenę wprowadzić je do obiegu. To cienie dyktują, jak ma wyglądać nasz kraj, nasza gospodarka, władza, finanse. Tworzą pewną hermetyczną elitę, do której nikt obcy się nie dostanie. Właśnie tacy stoją ponad prawem, praktycznie nietykalni, nienamacalni, niewidoczni. To ci sami, którzy nasz kraj powalili na kolana tak, że naród został upodlony i sprowadzony do rangi pobitego, który może tylko skamleć. Ten cel osiągnięto, dotychczasowe elity polityczne zniszczyły wszelkie morale państwa, człowieka, doprowadziły do najgorszego – do ubóstwa naszego narodu. Nie o takiej Polsce marzyliśmy: rozgrabionej, skorumpowanej, biednej, upodlonej do granic przyzwoitości. Dziś moralność przelicza się na pieniądze, jakby to było coś najbardziej normalnego. A gdzie miejsce na zdrowy rozsądek, honor, zwykłe życie? Obecnie żyjemy w kleszczach tzw. obcego kapitału, wolnego rynku, zgniłego i przeżartego do szpiku kości systemu, który absolutnie – podkreślmy: absolutnie – nie odpowiada większości Polaków, ale w tym naszym pięknym kraju na zgliszczach komuny odrodziła się neokomuna, ta sama, ale pozornie odmienna, inna. Ta neokomuna zafundowała nam niekończący się ciąg afer na ogromną skalę, jak sprawa FOZZ, Orlenu, Rywingate, PZU, STOEN, PHS, wyprzedaży Polmosów, PKO SA, Banku Śląskiego, Banku Handlowego, Banku Staropolskiego, Bogatina, stworzyła BIG Bank Gdański oraz inne twory finansowe tylko po to, aby grabić. To również ci sami, którzy poprzez banki w rajach podatkowych starają się nabyć kolejne dobra znajdujące się w koronie polskiej, klejnoty narodowe w postaci banków, wszelakich firm ubezpieczeniowych, produkcyjnych, handlowych i wielu, wielu innych. Jak nazwać ten finansowy labirynt? Oczywiście to jedna z form prania brudnych pieniędzy, ale w białych rękawiczkach, wręcz z chirurgiczną dokładnością. Nadzór nad tymi operacjami prowadzą ludzie z tytułami profesorskimi z prawa czy finansów, bez nich te numery nie przeszłyby. Do tego potrzebne są jeszcze odpowiednie ustawy z furtkami, większość w parlamencie i można działać legalnie. Ich oficjalnymi przedstawicielami są biznesmeni typu Kulczyk, Talone, Ałganow, Gawriłow, Dochnal, Kratiuk, Nawrocki, Wróbel, Jamroży, Matraszek, Starak, Krauze, Solorz i wielu, wielu innych. Nigdy żaden z nich nie zaistniałby bez zgody cieni. Ta wymieniona grupa ludzi jest właścicielem ogromnego majątku przejętego w różnym czasie i w różnych konfiguracjach politycznych. To finansowa geometria łącząca politykę i biznes, czyli grube teczki i białe kołnierzyki. Co nam wychodzi z takiej konfiguracji? Zwykła mafia.

    Nie mylą się ci, którzy twierdzą, że pieniądze nie rozróżniają barw i są spoiwem łączącym w większości opcje polityczne. Kwestią jest ilość i rodzaj waluty. Na przykład, czym jest Eureko? Okazuje się, że jest to firma czysto kapitałowa, bez związków z sektorem ubezpieczeniowym, posiadająca w rajach podatkowych kapitał podejrzanego pochodzenia, firma, którą wszyscy bardzo się interesują w ostatnim czasie, a jej akcjonariat jest owiany gęstą mgłą tajemnicy. We wszelkich kręgach zainteresowanych tym finansowym monstrum panuje jedna opinia: brak wszelkich istotnych informacji.

    Właśnie tu, z mgły, o której wcześniej wspominałem, wyłania się potężne lobby finansowe, które w przypadku Polski dzieli się na co najmniej dwa obozy lub więcej, bądź jest to ta sama grupa, tyle że grająca z każdą stroną osobno. Można założyć jeszcze taki wariant, że tworzą się nowe konfiguracje. Stare dzielą się i układają z nowymi wspólnikami, zwalczając jednocześnie jakąkolwiek inną konkurencję. Jest bardzo prawdopodobne, iż w tym geometryczno-biznesowym labiryncie gdzieś przy władzy jest – pożal się Boże – prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz jego najbardziej zaufani, którzy walczą o swoją lwią część. Nie ulega żadnej wątpliwości, że jednym z wtajemniczonych jest pan profesor Marek Belka, który odegrał i odgrywa nadal ogromną rolę w przejęciu PZU. Jego nominacja na premiera przy cichym sprzeciwie SLD była możliwa tylko i wyłącznie dzięki uporowi pałacu i kogoś jeszcze. Kogo? Odpowiedź nasuwa się jedna – lobby finansowe, czyli cienie. Wieloletnie kontakty pana Marka Belki z panem prezydentem Kwaśniewskim, praca w AMRO, TDA czy BIG były jednym z elementów tej gry. Pan premier Belka miał dokończyć rozpoczętą misternie utkaną sieć i niezakończoną grę wokół PZU i nie tylko PZU. Ma posprzątać bałagan, jaki pozostał po ekipie Millera i tam, gdzie jest to możliwe, zatrzeć ślady prowadzące do Krakowskiego Przedmieścia. Pośpiech w zakończeniu sporu – jeszcze słyszę – ułożenie się z Eureko przy jednoczesnym wyciągnięciu jak największej gotówki ze Skarbu Państwa to główny cel przedstawicieli ludzi z cienia. To było pierwszoplanowe zadanie pana Belki i jego pomocnika pana ministra Jacka Sochy.

    Właśnie z szybkiego, polubownego i cichego załatwienia sprawy wychodzą na jaw nowe fakty. Powołane do tego komisje śledcze wręcz druzgocą mury tajemnic i ujawniają fakty wielu powiązań. Coraz więcej pytań stawianych jest w związku z osobą Marka Belki, pana Leszka Balcerowicza, Emila Wąsacza, Aleksandra Kwaśniewskiego, Hanny Gronkiewicz-Waltz, Leszka Millera, pana Kaczmarka i wielu innych. Z pewnością pan Marek Belka zna historię powstania BIG Banku Gdańskiego. A ci, którzy jej nie znają, niech się dokładnie zapoznają, bo nie zrozumieją ciągu zdarzeń. BIG Bank Gdański i Eureko to ci sami ludzie oraz akcjonariusze. BIG działa półlegalnie bez przykrywki, a Eureko jest całkowicie zakamuflowane, niczym nasze służby specjalne. Doskonale wiemy, z kim trzyma prezes Kott, jakie miał poparcie politycznie, jaką rolę odegrał Bank Centralny RP. Kto mu pomagał w tworzeniu jego ogromnych fortun? Fortun, które powiększają się w szybkim tempie, za szybkim, jak na uczciwe bogacenie się. Przypuszczalnie to samo środowisko chciało stać się właścicielem Rafinerii Płock i Gdańsk, więc sprawy: PZU, Orlenu, STOEN-u, PHS-u, Polmosów: Łańcut i Białystok, Ciechu, BGŹ, PKO BP, Banku Śląskiego, Zelmera i wielu, wielu innych łączą się, ponieważ w tej defraudacji polskiego majątku bierze udział ekipa z Krakowskiego Przedmieścia, a firmuje ją minister skarbu państwa Jacek Socha. Ale wstępem do tych wszystkich afer jest z pewnością afera FOZZ. To matka wszystkich afer, bez niej nie powstałyby inne. Jeżeli nie zostanie wyjaśniona afera FOZZ, zapomnijmy o wyjaśnieniu pozostałych. Jedyną i rozsądną decyzją będzie powołanie superkomisji, ale po wyborach. W tej komisji trzeba będzie zatrudnić ludzi o czystych rękach. Tylko przy ich wydatnej pomocy będzie możliwe dotarcie do prawdy i do innych. W tych powiązaniach wielkie udziały miały i mają wielcy niewiadomi, tworząc coś w rodzaju: Ordynacka, Krakowskie Przedmieście – idealnie do tego pasuje. A co w zamian mają mieć Polacy? Bezrobocie na wielką skalę, głód, 130 mld długu zagranicznego, 500 mld zł długu publicznego, 380 mld długu wewnętrznego, 80% Polaków nie ma żadnych oszczędności. Oto, co chcą pozostawić młodym Polakom układ ËokrągłostołowyË oraz rządy aferałów. My będziemy was, panowie, rozliczać. Polakom otwierają się oczy. Kula śniegowa już ruszyła. Zastanawia mnie jeszcze jedno, a mianowicie proces zapożyczenia państwa w bankach. Pytanie brzmi, w czyich bankach i na jakich warunkach? Wmawianie Polakom, że trzeba spłacić dług zagraniczny, niewymagalny, tzw. Klubowi Paryskiemu, nie mówiąc, skąd wziąć na to pieniądze, jest zwykłym oszustwem. To oni, młodzi Polacy będą spłacać zaciągnięte przez was długi na spłatę tego długu, ponieważ następny dług zaciągnięto w niepolskim banku. Pokażcie biznesplan całej tej operacji. Czy budżet państwa jest tak liczony, by owe lobby cieni miało ciągły dopływ gotówki czerpanej właśnie z odsetek zapożyczonego po uszy państwa? Czy ktoś to wyjaśni?

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Zwracam się do wszystkich posłów o rozsądne głosowanie w sprawie Jacka Sochy. My, jako klub parlamentarny i posłowie, którzy podpisali się pod wnioskiem o wotum nieufności dla pana ministra skarbu Jacka Sochy, nie mamy nic przeciwko panu Jackowi Sosze jako ministrowi skarbu państwa, jako człowiekowi, ale potępiamy jego czyny, jego decyzje. Z tego powodu nie zasługuje on, aby być na tak odpowiedzialnym, jako minister skarbu państwa, stanowisku. Prosimy o wyrażenie wotum nieufności dla ministra skarbu państwa. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Za: 3obieg (04/12/2012)

 


 

Skip to content