Znany promotor agendy LGBT w Kościele, o. James Martin SJ nie zgadza się z pomysłem odmowy Komunii Św. politykom wspierającym aborcję. Jego zdaniem „nie wiemy w jakim stanie znajduje się wtedy dusza grzesznika”, oraz zapytał czy w takim razie mamy odmawiać Najświętszego Sakramentu za grzechy ekologiczne i obojętność wobec ubogich?
„Odmowa Komunii dla polityka, nie ważne czy Demokraty czy Republikanina jest złym pomysłem. Jeżeli odmawiasz sakramentu osobom popierającym aborcję, musisz także odmówić jej tym, którzy wspierają karę śmierci. Co z tymi, którzy nie pomagają ubogim? Co z Laudato Si? Gdzie się to kończy?” – pytał na Twitterze popularny jezuita.
W komentarzu do swojego wpisu, o. Martin dodał, że „kapłan nie ma pojęcia o stanie duszy człowieka tuż przed przyjęciem Komunii”, a na studiach teologicznych jezuitę uczono, że grzesznik może przystąpić do spowiedzi i szczerze żałować za grzechy tuż przed Mszą Świętą.
O ile nie sposób przyznać racji ostatnim słowom jezuity, to pierwszy wpis wskazuje na poważne braki w edukacji teologicznej kapłana. Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie wskazuje, że każde celowe przerwanie ciąży jest „złem moralym”, a formalne współdziałanie przy zabiciu nienarodzonego dziecka stanowi poważne wykroczenie (KKK 2271-2272). Dodatkowo osoby przeprowadzające aborcję zaciągają na siebie karę ekskomuniki „przez sam fakt popełnienia przestępstwa” (KKK 2272).
Podobnie argumentował ks. Morey, odmawiając byłemu kandydatowi na prezydenta, Joe Bidenowi Komunii Świętej ze względu na zapowiedź poszerzenia proaborcyjnych przepisów. „Komunia Święta oznacza, że jesteśmy jedno z Bogiem, bliźnimi i Kościołem (…) nasze czyny powinny to odzwierciedlać. Każda osoba publiczna, która wspiera aborcję stawia się poza nauczaniem Kościoła” – argumentował kapłan.
Bulwersujące w słowach o. Martina jest także zestawienie w jednym szeregu i przyznanie tego samego ciężaru gatunkowego zabijaniu nienarodzonych dzieci i sprzeciwu wobec ekologicznej encykliki Franciszka. Pisał o tym już w 2004 roku kard. Ratzinger: „nie wszystkie kwestie moralne mają ten sam wymiar gatunkowy co aborcja i eutanazja (…) idealną sytuacją jest, gdy kapłan może porozmawiać z katolickim politykiem agitującym na rzecz proaborcyjnego prawa (…) i ostrzec go przed konsekwencjami”.
„Jeżeli ten nie zmieni swojego nastawienia i nadal zechce przyjąć Komunię, osoba jej udzielająca musi odmówić” – pisał.
Źródło: lifesitenews.com / Twitter.com
PR
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
@lil, oczywiście, że jest nielogiczne. Porównywanie aborcji, a więc mordowania niewinnych, do kary śmierci, a więc sprawiedliwej kary za poczynione zło, to absurd do potęgi.
Wernyhora
III@ Nie udawaj, że nie rozumiesz różnicy tak jak ten heretycki jezuita – aborcja jest samowolnym morderstwem niewinnej istoty i czynem bagatelizowanym i dopuszczanym przez prawodawstwo wielu państwa, które jednocześnie nie stosują kary śmierci, natomiast kara śmierci jest jak sama nazwa wskazuje jest rezultatem procesu sądowego. Więc to zdanie nie tylko nie jest logiczne, ale głupie i perfidnie zakłamane co jak najgorzej świadczy o tym skompromitowanym jezuicie.
DNA
Mówimy tu o publicznym grzechu. Publiczne bluźnierstwo czy grzech wymaga publicznego zadośćuczynienia. Dalszy ciąg kompromitacji niedouczonego jezuity, który sam powinien być ekskomunikowany. Uderz w stól to nożyce jezuickie się odezwą.
DNA
Grzech publiczny, zwłaszcza bardzo poważny, ma również wymiar zgorszenia. Kapłan powinien troszczyć się o wszystkich wiernych, by nie byli wprowadzani w błąd, co do Nauki Kościoła, i aby potem nie okazało się, że już 99% z nich nie wierzy w realną obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Bo jak wierzyć, gdy Ciało Pańskie jest udzielane „hojnie” przez kapłanów katolickich ludziom jawnie i „dumnie” współodpowiedzialnym za śmierć milionów dzieci?
sp
Jeżeli ten pan zestawia ze sobą aktywne, żeby nie powiedzieć – agresywne wspieranie aborcji i „grzechy ekologiczne” oraz inne podobne bzdury, to znaczy, że jest po prostu ociężały intelektualnie. Osobną sprawą jest to, że nie ma on absolutnie nic wspólnego z katolicyzmem, mimo, że nosi sutannę. Trzeba być całkowicie na przeciwnym biegunie do katolicyzmu, żeby opowiadać takie rzeczy, które każdy prosty, niewykształcony teologicznie katolik rozumie swoim „sensus fidei” jako całkowicie przeciwstawne wierze. Ale nawet człowiek niewierzący, jeśli tylko ma jakieś pojęcie, będzie wiedział, że to jest niekatolickie, choćby się nawet z tym nie zgadzał. Dlatego twierdzę, że ten cały o. Martin jest zwyczajnie ociężały intelektualnie, bo inaczej tego wyjaśnić się nie da. Co innego tacy politycy jak Biden, którzy jako niewierzący udają katolików z obłudy i wyrachowania, a może nawet nie udają, bo i po co, tylko prowokują w celu wywołania skandalu.
9 godzin temu / pga