Aktualizacja strony została wstrzymana

Instrument strojny, czy niestrojny? – Stanisław Michalkiewicz

Czy instrument niestrojny, czy muzyk się myli” – zastanawiał się poeta opisując w „Panu Tadeuszu” koncert Jankiela. A co to znaczy, że „instrument niestrojny”? To znaczy, że poszczególne struny cymbałów – bo Jankiel grał na cymbałach, „narodu swego instrumencie”, drgają każda sobie. A dlaczego drgają każda sobie? Bo zawiodła koordynacja, która w muzyce nazywa się harmonią.

Skoro coś takiego przytrafiło się Jankielowi raz, to znaczy, że zawsze może się powtórzyć. Toteż się powtórzyło, nie tyle może Jankielowi, chociaż jemu też. 88 senatorów Stanów Zjednoczonych, z których każdy jest niebywałym twardzielem, napisało do sekretarza stanu pana Pompeo list, żeby jakoś zdopingował Polskę do zrealizowania roszczeń kierowanych do niej przez przemysł holokaustu, bo Jankiel, to znaczy – pardon – oczywiście nie żaden tam „Jankiel”, tylko „ocaleli z holokaustu” nie mogą się już doczekać szmalcu, żeby jakoś załagodzić straszliwe traumy. Tych ocalałych są miliony, bo wiadomo – kto żyje, ten – znaczy się – ocalał – toteż nic dziwnego, że i szacunkowa wartość roszczeń wzrosła z 65 do 300 miliardów dolarów. Taką sytuację swoim przenikliwym umysłem spenetrowała pani Źorżeta, piastująca w naszym bantustanie funkcję amerykańskiego ambasadora mówiąc, że sprawa roszczeń „powróci” i będzie powracała dotąd, aż „coś” się z tym zrobi. Już nie wyjaśniła, co trzeba będzie zrobić, ale i bez tego sami wiemy, że wiadomo co – zapłacić i odsiedzieć. Tak zakomunikował swojemu klientowi pewien adwokat: wygrał pan sprawę, trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć.

To jeszcze nie budziłoby zdziwienia, bo przecież pamiętamy, że pan Tomasz Yazdgerdi przekazał panu ambasadorowi Chodorowiczowi opinię „strony amerykańskiej”, że na przedsięwzięcia „publiczne i formalne” przyjdzie kolej dopiero po wyborach, natomiast w „horyzoncie roku wyborczego” o tym sza! Nawiasem mówiąc, tak właśnie sypia król, a w każdym razie tak to wyjaśniał mełamed uczniowi yesziwy: buduje się wieżę, potem sypie się do niej puch, aż po sam wierzchołek. Następnie bierze się króla, układa się go na tym puchu, a wojsko z całego królestwa chodzi dookoła wieży i mówi: sza! sza! sza!. Tymczasem akurat teraz, niczym „zgrzyt żelaza po szkle”, pojawił się list 88 senatorów, który siłą rzeczy przerywał „szę”, czyli ciszę przedwyborczą. Czyżby rzesze „ocalałych” nie mogły poczekać do wyborów w naszym bantustanie? Przecież 19 lipca Sejm głosami obozu „dobrej zmiany”, przy wstrzymujących się posłach z obozu zdrady i zaprzaństwa, odrzucił projekt ustawy „antyroszczeniowej” autorstwa pana posła Rzymkowskiego, dając tym samym do zrozumienia, że w sprawie roszczeń wszystko – jak powiadają gitowcy – „gra i koliduje”, więc wystarczy tylko poczekać kilka tygodni na przedsięwzięcia „publiczne i formalne”, czyli „kompleksowe ustawodawstwo”, którego domagał się pan Pompeo jeszcze 14 lutego, podczas konferencji przeciwko złowrogiemu Iranowi. Myślę, że przemysł holokaustu aż tak mocno nie naciskał na twardzieli z Senatu USA, żeby wysmażali taki list, więc przyczyna musiała być jakaś inna.

Pewne światło na tę sprawę rzuca zapowiedziana w stolicy naszego bantustanu wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Przyjedzie on z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, żeby obsypać nas komplementami, iż jesteśmy „małym, ale bardzo dzielnym narodem”, w związku z tym Stany Zjednoczone ogromnie się cieszą z tego, że zostaliśmy ich sojusznikiem, który w dodatku w 100 procentach płaci za wszystko, co tam Nasz Najważniejszy Sojusznik nam nastręczy. Pojawiły się też pogłoski, że z tego właśnie powodu Stany Zjednoczone przeniosą swoje niezwyciężone wojska z Niemiec do Polski, a w takim razie, w obliczu takiego radosnego przywileju, nie będą nawet musiały znosić obowiązku wizowego dla naszych obywateli. Nawiasem mówiąc, sprawa tych nieszczęsnych wiz pojawia się co i rusz, niczym kwiat paproci w Noc Kupały, no a potem znowu pokrywa się pyłem niepamięci – aż do następnego razu. Podejrzewam tedy, że list 88 senatorów miał z jednej strony spełnić rolę łyżki dziegciu w beczce miodu, jaką jest dla nas wizyta prezydenta Trumpa. Ten prezydent bowiem ma bardzo wielu nieprzyjaciół nie tylko w partii przeciwnej, ale i konkurentów w swojej własnej, a tymczasem już w przyszłym roku odbędą się w USA wybory nowego prezydenta, którym Donald Trump chciałby też ponownie zostać. W takiej sytuacji cóż to szkodzi, by mu trochę skomplikować gościnne występy w środkowoeuropejskim bantustanie? To nic nie szkodzi tym bardziej, że przy okazji przetestuje się tubylczych dygnitarzy, czy przypadkiem nie ośmielą się wierzgnąć i zapytać Dostojnego Gościa, co właściwie ten list ma oznaczać i jakich środków dopingujących powinniśmy się spodziewać. Jestem pewien, że egzamin wypadnie pomyślnie, bo prezydent Duda tradycyjnie jest wobec prezydenta Trumpa bardzo nieśmiały i bez pozwolenia żadnego tematu samowolnie nie poruszy, a na Naczelniku Państwa też można polegać, bo skoro posłowie obozu „dobrej zmiany”, z wyjątkiem trójki parszywych owiec, projekt ustawy „antyroszczeniowej” odrzucili, to znaczy, że Naczelnik Państwa surowo im to przykazał, niczym ojciec Wirgiliusz, co to uczył swoje dzieci, by robiły to samo, co i on. Lojalnie wobec Naszego Najważniejszego Sojusznika zachował się również obóz zdrady i zaprzaństwa, który pewnie też dostał taki rozkaz, tylko nie od Naczelnika, a od Naszej Złotej Pani, która najwyraźniej postawiła na przeczekanie. Zwróćmy bowiem uwagę, że kiedy tylko rozpoczęła się ofensywa sodomitów i gomorytów, co to paradują w kolejnych miastach, to z ulic zniknął Komitet Obrony Demokracji, Obywatele RP, a nawet niezawiśli sędziowie zawiesili walkę o praworządność. Skoro tak, to znaczy, że Nasza Złota Pani woli, żeby do stanu psychicznej bezbronności doprowadził nas Nasz Najważniejszy Sojusznik, dzięki czemu nasz mniej wartościowy naród tubylczy u progu żydowskiej okupacji Polski zostanie całkowicie pozbawiony nie tylko przywództwa politycznego, ale nawet moralnego. Bowiem w obliczu ofensywy sodomitów przewielebni uczestnicy „Źywej Cerkwi” w postaci środowiska „Tygodnika Powszechnego”, przewielebnych ojców dominikanów: Tomasza Dostatniego, Ludwika Wiśniewskiego i Pawła Gużyńskiego, jezuity, przewielebnego ojca Grzegorza Kramera, przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego, przewielebnego księdza prof. Alfreda Wierzbickiego, a po powrocie z urlopu z pewnością dołączy do nich przewielebny Łukasz Kachnowicz z Lublina, który z powodu wystąpienia ze stanu duchownego został na rok „urlopowany”, więc jako ostentacyjny sodomita na razie dokazuje na marszach równości, ale gdy przyjdzie zima, to z pewnością zatęskni za stabilizacją i powróci na łono Kościoła, podobnie jak ksiądz Michał Misiak, który najpierw został ekskomunikowany za to, że się zbisurmanił, ale ponieważ protestancki chrzest w Jordanie mu się nie przyjął, został ułaskawiony przez oryginalnego JE arcybiskupa Rysia, który być może obejmie nad Źywą Cerkwią protektorat.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    20 sierpnia 2019

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4531

Skip to content