Przez 20 lat uważałem, że Kościół sam się oczyści, ale dziś widzę, że to się nie dzieje. To jest grzech zaniechania. Napisałem na ten temat kilka książek i bardzo wiele artykułów. I co? Nic się nie zmieniło. To jest moja osobista porażka – powiedział w rozmowie z Onetem ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Ks. Isakowicz-Zaleski ocenił, że po skandalach obyczajowych w Kościele w Polsce niektórzy hierarchowie powinni odejść. – Uważam, że po takich skandalach pewne osoby w Kościele po prostu powinny ustąpić i zostać zastąpione innymi, młodymi – mówił duchowny. – Gdyby Kościół dobrze przeprowadził autolustrację to znacznie szybciej dowiedziałby się, którzy księża byli homoseksualistami, pedofilami, łobuzami czy złodziejami. Można było sięgnąć po akta już w latach 90., ale tak się nie stało – dodał.
Kapłan tłumaczył też, dlaczego czyny pedofilskie księży są trudne do rozliczenia i odkrycia. – Pedofilia jest bardzo trudna do wykrycia w aktach IPN-u, ponieważ esbecja nie posługiwała się takimi pojęciami. Oni pisali raczej: „pederasta”, „zboczeniec”, „homoseksualista”, ale czy konkretnie chodziło o pedofilię lub efebofilię, nie wiadomo. Czasami z kontekstu można to zrozumieć, jeśli pisano w notatce o czynach, których dopuścił się ksiądz względem uczniów – wyjaśnił.
Duchowny wskazał także, że Kościół działał jak „oblężona twierdza”. – Zdarzało się, że taki ksiądz [dopuszczający się czynów pedofilskich-red.] był przenoszony na inną parafię bądź wysyłany za granicę. Według mnie ten mechanizm polegał jeszcze na czymś innym: Kościół działał jak oblężona twierdza. Była komuna, była esbecja, więc za wszelką cenę próbowano nie dopuścić do skandalu. To była forma obrony – opowiadał ks. Isakowicz-Zaleski.
Źródło: Onet / dorzeczy.pl
TK