Jak wyglądałyby polskie miasta, gdyby Hitler wygrał wojnę? Jako pierwsi informujemy o odnalezionym właśnie faszystowskim planie budowy nowych Tychów.
Jest rok 1940. Trzecia Rzesza może jeszcze upajać się swymi militarnymi sukcesami. Hitlerowscy planiści myślą już, jak zagospodarować zdobyte tereny. Ich oczy kierują się na Górny Śląsk. Chcą na nim zbudować coś w rodzaju drugiego Zagłębia Ruhry. By tego dokonać, trzeba jednak rozwiązać poważny problem. Otóż gwałtowny rozwój śląskiego przemysłu w XIX w. sprawił, że wokół zakładów dość chaotycznie powstawały osiedla robotnicze. Z czasem musiało to spowodować konflikt, polegający na tym, że z jednej strony ludziom źle mieszkało się w cieniu kominów, z drugiej zaś hutom i kopalniom brakowało miejsca do rozwoju.
Lekiem na ten stan miała być deglomeracja, czyli budowa nowych miast-sypialni na obrzeżach przemysłowego trójkąta Gliwice-Bytom-Mysłowice. Naziści postanowili zbudować cztery takie miasta: Tychy na południu, Pyskowice na zachodzie, Tarnowskie Góry na północy i – od strony wschodniej – miasto będące połączeniem Będzina i Sosnowca. – O tych planach wiedziałem już 20 lat temu – mówi prof. Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego. Dodaje jednak, że dopiero niedawno w Archiwum Państwowym w Katowicach odnalazł datowany na 1941 rok niemiecki plan urbanistyczny budowy nowych Tychów. W tym samym archiwum znalazł się także trzystronicowy opis tego planu, podpisany nazwiskiem: Froese.
Porównajmy te plany
Siadamy przy jednym stole z prof. Kaczmarkiem i ze Stanisławem Niemczykiem – znakomitym architektem, a zarazem wieloletnim mieszkańcem Tychów. Odnalezioną przez profesora niemiecką mapę planistyczną, skopiowaną na przezroczystą kalkę, nakładamy na sporządzoną w tej samej skali współczesną mapę Tychów – miasta zbudowanego po wojnie jako wzorcowe miasto socjalizmu. Podobieństwo jest dość wyraźne: dzisiejsze osiedla zajmują mniej więcej te same tereny, które przeznaczył pod zabudowę niemiecki planista. Bardzo więc możliwe, że Hanna i Kazimierz Wejchertowie, polscy urbaniści, którzy stworzyli koncepcję dzisiejszych Tychów, znali pracę Froesego. Tym bardziej że na odnalezionej przez prof. Kaczmarka mapie widać pieczątki Miastoprojektu Południe i Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach, czyli instytucji, które mogły mieć wpływ na dzisiejszy kształt Tychów. A może po prostu sam układ terenu sugerował takie, a nie inne właśnie rozwiązania.
„Prawie” robi różnicę
– Proszę jednak spojrzeć na tory kolejowe – zwraca uwagę inż. Niemczyk. Linia, która dziś przecina sam środek miasta i biegnie w szerokim na 100 metrów sztucznym wąwozie, na niemieckich planach była poprowadzona inaczej. Przebiegała poza śródmieściem, obejmowała nowe Tychy od zachodu i południa. Tam też, na południu, wyznaczone było miejsce na dworzec kolejowy. Ta drobna z pozoru korekta miała kolosalne znaczenie. – Tory, które zostały zbudowane po wojnie, odcięły południową część miasta i sprawiły, że nie mogło się ono swobodnie rozwijać w tym kierunku. W dodatku nowa część powstała w zupełnym oderwaniu od starych Tychów. W efekcie miasto do dziś nie ma prawdziwego centrum, czyli przestrzeni publicznej, w której ludzie z całego miasta chcieliby się spotykać – mówi inż. Niemczyk. Nie ma on wątpliwości, że faszystowskie Tychy byłyby tworem nieprzyjaznym człowiekowi, bo naznaczonym totalitarną ideologią. A jednak niemiecki projekt uważa za bardziej naturalny, lepszy niż ten, który po wojnie zrealizowali Polacy. – Te plany powinno się dziś pokazywać studentom urbanistyki, żeby wiedzieli, jak pozornie niewielka zmiana może mieć potężne konsekwencje – dodaje tyski architekt.
Winni są Wejchertowie?
Niekoniecznie. Inż. Niemczyk przypomina, że gdy przed laty uczestniczył w opracowaniu historii budowy Tychów, w jego ręce wpadł urywek prasowy z lat 50. Wynikało z niego, że ówczesny komunistyczny przywódca Bolesław Bierut podczas posiedzenia Komitetu Centralnego PZPR wprowadził do projektu Tychów istotne zmiany. Jakie? Tego nie wiadomo. Ale – jak mówi prof. Kaczmarek – wśród tyszan krążyła pogło-, że to Bierut kazał przeciąć miasto torami i zbudować przy nich stacje, by tyscy robotnicy mieli bliżej do pociągów wożących ich do pracy. Plotka ta może być prawdziwa, bo błąd wydaje się dziś zbyt oczywisty, by przypisywać go wykształconym urbanistom. A ponadto ktoś, kto zdecydował o takim, a nie innym przebiegu torowiska, przyjął rozwiązanie najdroższe i niezwykle pracochłonne,
wymagające wykopania potężnego jaru, a miejscami nawet wyrycia go w litej skale!
Lotnisko i autostrada
Niemieckie projekty zakładały też budowę międzynarodowego lotniska w Bojszowach Nowych. Dla tańszego transportu śląskiego węgla planowano przekopać kanał Odra-Wisła, który między Katowicami i Tychami miał przebiegać w dolinie rzeczki Mlecznej. Wzdłuż tego kanału poprowadzono także linie autostrady wschód-zachód, odpowiedniczki dzisiejszej autostrady A4. Inne dokumenty wskazują, że Niemcy szukali lokalizacji pod budowę nowej stolicy prowincji śląskiej. Wśród możliwych rozwiązań proponowano Górę Świętej Anny, Rudy Raciborskie, Racibórz, Bohumin i Gliwice, choć niewykluczone, że taką funkcję mogłyby także spełniać Tychy. Ostatecznie jednak, pod wpływem problemów militarnych, Hitler nakazał wstrzymanie wszelkich prac planistycznych na Górnym Śląsku. Ostatnie wzmianki na ten temat pochodzą z 1942 r.
Deutsche Stadt Warschau
Nazistowskie projekty, dotyczące Tychów, nie są jedynymi znanymi planami Niemców względem polskich miast. Znany jest też niemiecki plan przebudowy Warszawy. Nazywa się go planem Pabsta – od nazwiska hitlerowskiego naczelnego architekta Warszawy, a wcześniej kierownika Urzędu Budownictwa Rzeszy Friedricha Pabsta. Pierwsza wersja planu, którego rzeczywistymi autorami byli niemieccy architekci Hubert Gross i Otto Nurnberger, powstała już w 1940 roku. Projekt ten zakładał zburzenie zdecydowanej większości zabudowy Warszawy.
W miejscu Zamku Królewskiego miała powstać Hala Ludowa (Parteivolkshalle), w miejscu kolumny Zygmunta miała stanąć statua Germanii. Wszystko to w monumentalnym stylu nazistowskiej architektury, stworzonej przez Alberta Speera. Krakowskie Przedmieście miało się nazywać Siegestrasse, a Aleje Jerozolimskie – Bahnhofstrasse. Plac Piłsudskiego przy Pałacu Saskim zostałby zamieniony na Adolf Hitler Platz, a Belweder byłby rezydencją wodza tysiącletniej Rzeszy. Miasto, które przed wojną liczyło 1,3 mln obywateli, miało, według nazistów, liczyć około 130 tys. mieszkańców. Miał to być ogromny węzeł komunikacyjny, ośrodek przemysłu zbrojeniowego oraz miejsce zamieszkania 40-tysięcznej niemieckiej elity i grupy politycznej, zarządzającej terenami wschodnimi, podbitymi przez III Rzeszę. Na Pradze miał się znajdować obóz dla polskich niewolników, których – według różnych informacji – miało być 30 albo 80 tys.
Trójmiasto na Śląsku
Faszystowskie zmiany urbanistyczne w Krakowie były nieznaczne. Hitlerowcy zbudowali nowe osiedla mieszkaniowe w dzielnicach przeznaczonych dla Niemców w rejonie ul. Królewskiej. Wyburzono budynki pod Wawelem, pomniki, przebudowano część budynków w śródmieściu. Eksterminacja Żydów oznaczała też zniszczenie Kazimierza. Warto też wspomnieć o wcześniejszym pomyśle połączenia trzech miast, leżących wówczas w granicach Niemiec: Gliwic, Zabrza i Bytomia. Miało to być jedno wielkie miasto, zbudowane według koncepcji miasta idealnego, sformułowanej przez niemieckiego architekta Brunona Tauta. „Użyteczność jest podstawowym prawem estetyki” – twierdził Taut, należący do głównych przedstawicieli funkcjonalizmu w architekturze. Według założeń, ścisłe centrum nowego trójmiasta – tak zwana korona – miało się znajdować na terenie obecnego śródmieścia Zabrza, naprzeciwko dworca kolejowego. Do administracyjnego połączenia trzech śląskich miast nigdy jednak nie doszło. Nie zbudowano ani jednego budynku, który mieściłby się w koncepcji opublikowanej po raz pierwszy w 1926 roku. Na przeszkodzie stanęły lokalne ambicje i spory o pieniądze. Koncepcja ostatecznie upadła po dojściu Hitlera do władzy.
Jarosław Dudała