Aktualizacja strony została wstrzymana

Jan Pospieszalski o odrzuconym proroctwie. Czy to doprowadziło do zamętu w Kościele?

Dzisiejszy zamęt w Kościele ma swoje źródła w odrzuceniu nauki Pawła VI – ocenił na łamach „Sieci” Jan Pospieszalski. Słabym punktem pozwalającym na uderzenie w chrześcijański ład okazała się  „pigułka”.

Jak zauważył Pospieszalski, tak jak dla Sowietów narzędziem swego rodzaju kontroli nad rozpędzonym i uciekającym technologicznie Zachodem stał się dostęp do ropy naftowej, tak wrażliwym punktem dla chrześcijańskiej cywilizacji okazała się sfera seksualności. W jej rozregulowaniu wielką – niszczycielską – rolę odegrała pigułka antykoncepcyjna.

To dzięki niej (dostępnej w USA od 1957 roku) i z pomocą kultury masowej, tak łatwa do przeprowadzenia była rewolucja seksualna ’68. W tym czasie zmiany przeżywał także Kościół, w ramach „posoborowej odnowy”. Pojawiają się postulaty nie tylko w zakresie zmiany liturgii, ale i moralności, w tym sztuczna kontrola narodzin.

To, jak zauważył publicysta, sprawiło, że Paweł VI 50 lat temu przygotował encyklikę Humanae vitae, dokument „który wywołał burzę”. Dokument podkreślający świętość życia i aktu jego przekazywania. „Stanowczo wyklucza antykoncepcję, zachęca małżonków do współpracy z naturalnym rytmem płodności, z wielką troską o godność kobiety zrównuje odpowiedzialność męża i żony”.

Dokument skrytykował nie tylko postępowy świat, ale i odrzucony został „przez wielu biskupów i teologów”. Jak podkreślił Pospieszalski, tymczasem „patrząc na istotę argumentacji papieża, widzimy, że to dokument profetyczny”. Paweł VI przestrzegał przed złymi skutkami upowszechnienia antykoncepcji – pomniejszenia szacunku wobec kobiet i sprowadzaniem miłości do aktu seksualnego i zaspokajania żądz. Encyklika ostrzegała też przed tym, że ludzie odchodzący od Boga pozwoliliby na nadmierną ingerencję państwa w najbardziej intymne sfery życia ludzkiego, życia małżonków.

„Nie trzeba wielkiej wnikliwości, aby dostrzec, że dzisiejszy zamęt w Kościele ma swoje źródła w odrzuceniu nauki Pawła VI. Ale nie tylko. Czy obyczajowe tsunami, jakie dewastuje kraje Zachodu, miałoby taki przebieg, gdyby 50 lat temu biskupi odważnie stanęli przy swoim pasterzu?” – wskazał Jan Pospieszalski.

Źródło: „Sieci”

MA

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-07-24)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY:

Piewcy Humanae vitae Pawła VI – nb. uznanego za błogosławionego posoborowego kościoła, a może wkrótce i świętego, być może również dlatego, że mógł być sowieckim współpracownikiem, a na pewno działał na szkodę Pontyfikatu Piusa XII jako Jego osobisty sekretarz – jakoś nie chcą zauważyć, że „ortodoksja” tego dokumentu nie jest pełna. Istnieje sporo poważnych opracowań pokazujących liczne różnice pomiędzy tym dokumentem a encykliką Piusa XI Casti Connubii, różnice oczywiście na niekorzyść posoborowego dokumentu. No, ale przyszło nam żyć w takich czasach, że wszystko co posoborowe jest lepsze, doskonalsze i nie podlegające ani krytyce ani weryfikacji czy porównaniom – po prostu Kościół zaczął „nowe życie” od tego przełomowego wydarzenia i teraz czas odmierza się tylko od tego niezrównanego wzorca.

Opowiadając ludziom o wielkości Pawła VI i jego działalności, zapomina się, że wydał on dokument Humanae vitae dopiero gdy rewolucja osiągnęła swoje szczyty i było już za późno aby powstrzymać jej bieg. Rewolucja wywołana oczywiście samym Soborem. Zresztą, wierni oczekiwali od tego papieża dużo wcześniejszej reakcji, ale zwlekał on z publikacją dokumentu. Potem, gdy już go wydał w czasie gdy „mleko rozlało się” wykazał „zdumienie” reakcją nań, głównie ze strony swoich wiernych towarzyszy. To właśnie ta nieoczekiwana reakcja skłoniła Pawła VI do zamilknięcia do końca swoich dni… Podczas gdy przed Humanae vitae wydał on w ciągu 4 lat aż 7 encyklik, to po tym, czyli do końca swego pontyfikatu i do śmierci, przez 10 lat nie wydał już ani jednej… To wtedy też, po reakcji swoich towarzyszy na tę ostatnią encyklikę, wypowiedział on słynne słowa o „przenikaniu swądu szatana przez szczeliny Kościoła”. Oczywiście, powiedział co zauważył – i chwała za odwagę – ale i tak nic nie zrobił aby szczeliny te zalepić spoiwem ortodoksji.

No, dobrze, ale kto prowadził prym przeciwko encyklice Humanae Vitae? Przede wszystkim episkopat belgijski, z kardynałem Leonem Józefem Suenens oraz liczna rzesza heretyków-purpuratów, biskupów i teologów z całego świata, z amerykańskim teologiem-dysydentem Karolem Curranem na czele (zob. nasz wcześniejszy KOMENTARZ tutaj).

A co na to wszystko nasz „wielki papież”, czyli Jan Paweł II? Oj, wiele należałoby napisać na ten temat i jest już sporo opracowań nie-czołobitnych i warto tylko wspomnieć, że po tym wszystkim, gdy opadły pierwsze emocje i gdy na dobre ustabilizował się w Kościele nowy nurt antykatolickich hierarchów (sic!), tenże Jan Paweł II przyjmuje już w grudniu 1978 roku (czyli w półtora miesiąca po konklawe) na audiencji kardynała Suenensa, któremu… grozi, ostrzega, dymisjonuje?? Wolne żarty. Jan Paweł II przedłuża mandat kard. Suenensowi na kierowanie Ruchem Odnowy Charyzmatycznej (czyli protestanckiej, ekumenicznej, pozbawionej doktryny katolickiej, szamańskiej i iluminicznej praktyki). Podczas audiencji chwali go też za jego dokument „Ekumenizm  i Odnowa charyzmatyczna”. I czyni to wszystko wiedząc doskonale o roli tego hierarchy w prowadzeniu antykatolickiej frakcji w Kościele i skupianiu wokół własnej osoby coraz większej rzeszy dysydentów jawnie rozwalających Kościół. To tyle na temat „ortodoksji” samego kard. Wojtyły i właśnie rozpoczynającego swój ćwierćwiekowy pontyfikat „świętego Jana Pawła II”…

Oczywiście postawione w tytule pytanie „Czy to doprowadziło do zamętu w Kościele?” jest chyba celowo mylące, bowiem każdy kto zna trochę historię Kościoła ostatnich kilkudziesięciu lat, powinien wiedzieć, że rozkład Kościoła ma swe konkretne źródła nie w reakcji na rzekomo ortodoksyjny ten czy inny posoborowy dokument, lecz przyczyna tkwi w samej literze i duchu Soboru Watykańskiego II.

 


 

Skip to content