Aktualizacja strony została wstrzymana

Monoteizm politeistyczny – Stanisław Michalkiewicz

Antoni Słonimski w czasie wojny, a i później też, przebywał w Wielkiej Brytanii, skąd oprócz podziwu dla tego „narodu kupców”, którzy nie wpadali w histerię nawet w obliczu niebezpieczeństwa, wyniósł też sporo krytycyzmu wobec Anglików. Może nie takiego, jakiemu dał wyraz niemiecki, a właściwie – jak żądają obecnie ormowcy politycznej poprawności – „nazistowski” publicysta, który zarzucał Anglikom, że swoje Imperium budowali przy pomocy podstępu, fałszu i zdrady, podczas gdy Niemcy budują swoje metodą „radosnej wojny”, ale nawet cięższego kalibru. W swoim „Alfabecie wspomnień” przytacza rozmowę z pewnym Anglikiem, który mu wyznał, że gdyby został postawiony wobec konieczności wyboru, czy zdradzić przyjaciela, czy ojczyznę, błagałby Boga, by pozwolił mu zdradzić ojczyznę. – Znając Boga Anglików – skomentował Słonimski – nie miałem wątpliwości, że takiej modlitwy na pewno nie wysłucha.

Rzeczywiście, coś musi być na rzeczy z tym Bogiem Anglików – o czym mogliśmy się przekonać przy okazji afery z Alfim Evansem, który przez sędziego – sodomitę, został skazany na śmierć głodową pod pretekstem, że dalsze utrzymywanie go przy życiu nie leży w jego interesie.. Uzasadnienie rzeczywiście osobliwe, zwłaszcza w sytuacji, gdyby na organy Alfiego oczekiwały z niecierpliwością jakieś handełesy, robiące w ludzkim mięsie, czyli „ludzinie”. Jak zauważył Stanisław Lem w „Głosie Pana” – „nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie”, toteż tylko patrzeć, jak rozmaici „etycy” w rodzaju pani Magdaleny Środziny, czy biegającego po Krakowie za filozofa pana Jana Hartmana, dostarczą patetycznych uzasadnień dla liberalizacji handlu „ludziną” – choćby z racji „zrównoważonego rozwoju”, do jakiego dąży ponura sekta, ukrywająca się pod enigmatycznym szyldem „Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot”. Jużci – skoro dopuszczalny jest legalny handel wołowiną, to dlaczego nie „ludziną”, skoro i wół i człowiek to tylko „istoty”, niechby nawet „czujące”, niemniej jednak? Zresztą nie tylko etycy zostaną do tego wynajęci, bo przecież nie można się przy tym obejść bez prawników. A ci – jak zauważył poeta – „nigdy nie oszaleją. Świat się będzie już walił, wąż ognia równik oplecie i kontynenty zapali, a oni, ironiści, mędrkowie wykrętów chytrych, wyciągną z teczki paragraf i rozprostują na wytrych”. Nie inaczej sądził ksiądz profesor Stefan Pawlicki. Pewnego razu uczestniczył w posiedzeniu Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego, które z jakiegoś powodu się przedłużało, wzbudzając coraz żywszy niepokój księdza Pawlickiego, akurat tego samego wieczoru zaproszonego na kolację. Słynny smakosz wiercił się niespokojnie, wreszcie zabrał się do wyjścia, ekskuzując się zdawkowo i oświadczając, że bez względu na to, jaką decyzję podejmie prześwietny Senat, to „uzasadnienie już znajdą panowie koledzy z Wydziału Prawnego”. Bo pod ciśnieniem potrzeb handełesów sytuacja zmierza do tego, o czym w wierszu „Gołąb ostatni” napisał wspomniany Antoni Słonimski: „Porwały mnie plemiona zdziczałych tubylców, zbrojne w maczugi światła, strzały laserowe, ponaddźwiękowe dzidy, kobaltowe proce, paraboliczne bębny, flety bioplazmy, wtórujące podskokom sztucznych serc, lub krwawych, wydartych z piersi trupów, jeszcze nie ostygłych”.

Wróćmy jednak a nos moutons, czyli do Anglików. Otóż rodzicom małego Evansa towarzyszył katolicki zakonnik, ojciec Gabriel Brusco. Ponieważ ŹADEN angielski duchowny katolicki nie ośmielił się wspierać rodziców Alfiego, ani towarzyszyć mu w chorobie, sam zgłosił się do nich i czuwał przy łóżku chłopca, podobno ku rosnącej irytacji pracowników szpitala. Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, toteż nie trzeba było długo czekać, by arcybiskup Liverpoolu, Patryk McMahon, nakazał zakonnikowi opuścić szpital. Wkrótce potem został przed oblicze biskupa pomocniczego diecezji Westminster Jana Sherringtona, wezwany na rozmowę, której treść została tchórzliwie utajniona, ale zakonnik niezwłocznie powrócił do Włoch. Wisienką na torcie w tej całej sprawie jest poparcie, jakiego szpitalowi, którego personel uznał, że leczenia Alfiego Evansa nie leży w jego interesie, udzielił przewodniczący Episkopatu Anglii, kardynał Wincenty Nichols.

Czyż to nie jest dowód, że katolickie duchowieństwo narodowości angielskiej wyznaje całkiem innego Boga, niż, dajmy na to, papież Franciszek, czy choćby przewielebny ojciec Gabriel Brusco? Najwyraźniej Bóg Anglików zabrania swoim wyznawcom sprzeciwiania się orzeczeniom pederasty, gwoli dodania sobie powagi przebranego w „śmieszne średniowieczne łachy”. Musi to być całkiem inny Bóg od tego, który nakazywał swoim wyznawcom, by bardziej słuchali Jego, niż ludzi, bez względu na to, w co ci ludzie by się nie przebierali. W tej sytuacji musimy postawić pytanie, czy w przypadku wyznania rzymsko-katolickiego mamy do czynienia z mono, czy jednak z politeizmem, skoro jedni kardynałowie wyznają jednego, a inni – całkiem innego Boga? Być może przewielebne duchowieństwo brytyjskie tylko z inercji i gwoli zachowania pozorów – bo czyż kardynałowi wypada tak z dnia na dzień zmieniać emploi? – oficjalnie opowiada się przy chrześcijaństwie, ale tak naprawdę uprawia kult Świętego Spokoju, który również w Kościele katolickim szerzy się z szybkością płomienia. Ponieważ nikt, a już zwłaszcza ja, nie mam najmniejszej możliwości zajrzenia do duszy Jego Eminencji Wincentego kardynała Nicholsa – o ile oczywiście ma on duszę – to nie ma innej rady, jak dedukować o tym, w co właściwie on wierzy, po tak zwanych „owocach”, czyli decyzjach i zachowaniach – a te wskazują raczej na kult Świętego Spokoju, w którym najważniejszym przykazaniem jest to, by nikogo, a zwłaszcza osobistości ważnych, wpływowych, a w ostateczności – tylko majętnych -w żaden sposób nie urazić.

Fenomen ten godzien rozbiorów” również z tego powodu, że zmusza on nas do zrewidowania dotychczasowego, jak się okazuje – powierzchownego podejścia do nacjonalizmu. Jak wiadomo, istotą tej ideologii jest przekonanie – po pierwsze – że „naród” nie jest hipostazą, tylko bytem rzeczywistym, a po drugie – że każda wspólnota etniczna powinna się politycznie zorganizować w państwo. Ostatnio JE abp Stanisław Gądecki nie tylko potępił nacjonalizm, ale nawet oświadczył, że nie ma on nic wspólnego z „dojrzałym patriotyzmem”. Czy jednak słusznie, skoro – jak możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić – katolickie duchowieństwo w Wielkiej Brytanii czci całkiem innego Boga, niż, dajmy na to, katolicy włoscy, czy polscy, co skłania do podejrzeń, że każdy naród ma swojego Boga, co stanowi poszlakę, że rację mógł mieć prof. Tadeusz Zieliński twierdząc, że dla umysłu filozoficznie wyrobionego, różnica między politeizmem, a monoteizmem nie jest nie do pokonania, a po drugie, że postawa jego Eminencji Wincentego kardynała Nicholsa pokazuje, że można być jednocześnie i nacjonalistą i dojrzałym patriotą?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    18 maja 2018

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4220

Skip to content