We wtorek (13 marca) wieczorem na Cmentarzu Obrońców Lwowa doszło do terrorystycznej prowokacji o antypolskim charakterze. Około 20 metrów od miejsca pochówku polskich żołnierzy i ochotników wrzucony został ładunek wybuchowy. To kolejny antypolski incydent na Ziemi Lwowskiej, mający miejsce kilka dni po marszu nacjonalistów ukraińskich pod hasłem „Miasto Lwów nie dla polskich panów”.
fot. Wikimedia Commons
Tradycyjnie nieznany sprawca
O prowokacji na Cmentarzu Obrońców Lwowa poinformował jako pierwszy na swoim profilu portalu społecznościowego radny Rady Miasta Lwowa Igor Zinkiewicz. Według pierwszych doniesień lwowskiego radnego, na ulicy Miecznikowa wybuchnął przedmiot niewiadomego pochodzenia, w miejscu oddalonym około 20 metrów od miejsca, gdzie spoczywają polscy obrońcy Lwowa. Prawdopodobnie został on wrzucony przez mur i upadł na trawnik, już na terenie nekropolii. W miejscu wybuchu zrobiła się jama. Przed północą na miejscu eksplozji pracowała lokalna policja, straż pożarna i pirotechnicy. Na szczęście nie było ofiar w ludziach.
Lokalny portal lwowski „Wysoki Zamek” komentując sprawę przypomniał historię samego cmentarza oraz okoliczności historyczne, które wiążą się pochowanymi tam bohaterami walk o polskość Ziemi Lwowskiej. Cmentarz Obrońców Lwowa, popularnie nazywany też Cmentarzem Orląt Lwowskich, to miejsce spoczynku naszych rodaków, którzy walczyli z oddziałami Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w 1918 roku, potem z bolszewikami w 1920 roku, w 1939 roku z hitlerowskimi Niemcami. Są tam też pochowani członkowie polskiego ruchu oporu.
Jak podkreśla „Wysoki Zamek”, w czasach sowieckich cmentarz został zdewastowany a część miejsc pochówku zajęła rozbudowa ulicy, biegnącej przy nekropolii. W ciągu lat 1989 – 2005 została ona częściowo odbudowana. Stało się to możliwe na fali odwilży i pierestrojki, a duże zasługi dla odnowienia cmentarza mieli pracownicy polskiego przedsiębiorstwa Energopol, którzy półlegalnie prowadzili prace na łyczakowskiej nekropolii.
Niewygodna nekropolia
Cmentarz Obrońców Lwowa ukraińscy nacjonaliści traktują jak drzazgę w oku. Głośna jest sprawa „aresztowania” lwów z cokołów czy zakaz posługiwania się nazwą międzywojennego odznaczenia wojskowego „Krzyż Obrony Lwowa” – napisy z tą treścią na tablicach Cmentarza Obrońców Lwowa są do dzisiaj zatarte ale Polacy dopisują je flamastrami.
Dla przyjeżdżających do Lwowa Polaków i dla tych, którzy nadal tam mieszkają, cmentarz ten stanowi miejsce wyjątkowe, odwiedzane nie tylko w święta narodowe. Jest to także miejsce organizacji polskich uroczystości patriotycznych. Dla ukraińskich nacjonalistów wyjątkowość tego miejsca jest nie do zaakceptowania, ponieważ honoruje tych, którzy zwyciężyli w walce z oddziałami ukraińskimi, próbującymi zdobyć Lwów dla przyszłego państwa ukraińskiego.
Stosunek organizacji nacjonalistycznych, legalnie działających na Ukrainie, do Polski i Polaków pokazała demonstracja zorganizowana przez nich 5 marca na ulicach Lwowa. Pochód zorganizowano w rocznicę śmierci przywódcy UPA Romana Szuchewycza, dla Polaków postaci jednoznacznie negatywnej.
Uczestnicy marszu niosąc pochodnie i czerwono-czarne flagi UPA przeszli centralnymi ulicami Lwowa z transparentem niesionym na czele kolumny przez demonstrantów z hasłem „Miasto Lwów nie dla polskich panów”.
Seria niewyjaśnionych prowokacji
Wtorkowy akt terroru to kolejna antypolska prowokacja w Małopolsce Wschodniej oraz innych regionach dzisiejszej Ukrainy. Wcześniej dochodziło już do licznych zniszczeń i antypolskich aktów wandalizmu. W styczniu 2017 roku czerwoną farbą pomazano cmentarz ofiar totalitaryzmu w Bykowni pod Kijowem oraz znajdujący się tam polski cmentarz wojenny. W lutym ubiegłego roku czerwoną farbą obrzucono siedzibę polskiego konsulatu we Lwowie i wykonano napis „Nasza ziemia”. Także w lutym 2017 roku nacjonaliści z organizacji „Czarny Komitet” zawiesili na parkanie ambasady RP w Kijowie portret przywódcy ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery. We Lwowie doszło do pomazania farbą pomnika zamordowanych przez hitlerowców w 1941 r. profesorów lwowskich na Wzgórzach Wuleckich. Zniszczono także krzyż i kamienne tablice, upamiętniające polskie ofiary zbrodni w miejscowości Podkamień w obwodzie lwowskim. W obu miejscach sprawcy pozostawili napis „Śmierć Lachom”. Jeśli dodać do tego jeszcze także ubiegłoroczne ostrzelanie polskiego konsulatu w Łucku na Wołyniu oraz jeszcze wcześniejsze zniszczenia pomników ofiar mordu dokonanego przez Ukraińców na Polakach w Hucie Pieniackiej będziemy mieli obraz skali prowokacji o antypolskim charakterze.
Za każdym razem władze ukraińskie próbują kierować winę na prowokatorów, którzy chcą poróżnić naród polski i ukraiński. I za każdym razem nie udaje się im wykryć i ukarać sprawców prowokacji. W kwestii wszystkich tych prowokacji dużą konsekwencją wykazują się też polskie służby dyplomatyczne. Konsekwentnie łagodnie i miękko protestują, po czym sytuacja powtarza się w różnych częściach Ukrainy.
Piotr Koźmian