Aktualizacja strony została wstrzymana

Komunia Święta w kosmosie? Niezwykły przypadek astronauty

Jak się okazuje odpowiednio zmotywowany katolik jest w stanie przyjmować Najświętsze Ciało Pana Jezusa nawet w kosmosie. Potrzeba bliskości Boga oraz wiara w Realną Obecność pozwala pokonać wszelkie bariery – nawet te pozaziemskie.  

Kathleen Naab na stronach portalu „National Catholic Register” przedstawia fascynującą rozmowę z katolickim konwertytą Mike’m Hopkins’em, który jest amerykańskim astronautą. Spędził on sześć miesięcy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) w 2013 roku. I chociaż był bardzo podekscytowany udziałem w tej kosmicznej misji, był trochę zmartwiony, gdyż była jedna osoba, której nie chciał opuszczać: Jezus w Eucharystii.

Hopkins został przyjęty na łono Kościoła na niecały rok przed wylotem w kosmos. Kiedy wreszcie, po długim okresie oczekiwania, astronauta otrzymał możliwość przyjmowania Pana Jezusa na każdej Mszy Świętej, nie chciał z niej rezygnować nawet w obliczu półrocznej misji w kosmosie. Postanowił zatem sprawdzić czy w swoją pozaziemską podróż może zabrać Pana Jezusa – okazało się to możliwe. Jak? Oto jego historia.    

Jak możemy się dowiedzieć z opublikowanego wywiadu Hopkins wychował się w niepraktykującej rodzinie metodystów. Swoją żonę, katoliczkę, astronauta poznał w trakcie studiów. Z uwagi na fakt, że zawarł związek małżeński w obrządku katolickim, Hopkins zobowiązał się również do wychowania dzieci w tej wierze. Jak sam przyznaje, początkowo nie zamierzał zostać katolikiem. Uważał, że należy uświadomić dzieciom, że najważniejszy jest ich związek z Bogiem, niezależnie od tego czy będą katolikami, metodystami czy protestantami. Jednakże pomimo swoich przekonań, wraz z całą rodziną regularnie uczęszczał na Msze Święte, a jego dzieci zostały ochrzczone i były wychowywane w Kościele Katolickim.

W 2009 roku spełniło się marzenie Hopkins’a – został astronautą. Zmiana pracy wymagała przeprowadzki do Houston, jednak nadal cała rodzina uczęszczała na Msze Święte do katolickiego kościoła, dzieci Hopkinsa odbierały katolickie wychowanie, jak również edukację. Istniał tylko jeden problem – sam Hopkins nie mógł przyjmować Komunii Świętej, ponieważ nie był katolikiem.

Po dwuletnim okresie szkoleń, astronauta został powołany do swojej pierwszej, mającej trwać pół roku, misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jak sam przyznaje: „[…] zaczynasz sobie myśleć, że twoje cele zawodowe i rodzina, wszystko jest idealnie. Zostałem astronautą. Miałem polecieć w kosmos. Moja rodzina radziła sobie świetnie. Wszystko było dobrze, jednak mi osobiście czegoś brakowało”.

W tamtym okresie Hopkins zaczął mieć wątpliwości: „Może powinienem zostać katolikiem. Chcę bardziej uczestniczyć w religijnym życiu mojej rodziny i dzieci” – myślał. Ważną osobą w przemianie astronauty okazał się ojciec Skip Negley, ksiądz w parafii Hopkins’a. Z racji rygorystycznego programu szkoleniowego związanego z lotem w kosmos, astronauta spędzał wiele czasu w Rosji i nie mógł uczestniczyć w cotygodniowych zajęciach katolickiego wtajemniczenia dorosłych. Wtedy to właśnie ojciec Negley zaproponował kontynuację katechumenatu podczas indywidualnych spotkań, kiedy Hopkins przyjeżdżał do domu.

Astronauta wspomina, że podczas jednego ze spotkań, ojciec Negley zapytał go dlaczego chce zostać katolikiem. Mężczyzna odpowiedział, że chciałby bardziej aktywnie uczestniczyć w życiu religijnym swojej rodziny. Na co usłyszał odpowiedź księdza: „Mike, to nie jest powód, żeby zostać katolikiem”. Chodziło o to, by uwierzyć w Boga – na sposób, w jaki wierzą w niego katolicy. Wreszcie w grudniu 2012 roku mężczyzna został włączony do Kościoła. Początek jego kosmicznej misji przypadał zaś na wrzesień 2013 roku. Jednak wizja półrocznego pobytu w kosmosie sprawiła, że Hopkins zaczął się zastanawiać, czy istniałaby możliwość przyjmowania Eucharystii właśnie w kosmosie?     

Dzięki pomocy zaprzyjaźnionego diakona oraz kapłana, którzy podjęli stosowne interwencje w archidiecezji, Hopkins mógł zabrać ze sobą w kosmos niewielkie cyborium (naczynie na komunikanty) zawierające 24 komunikanty. Hopkins wspomina, że w weekend przed tym jak miał wylecieć do Rosji (misja dotyczyła rosyjskiego promu startującego z Kazachstanu) poszedł po raz ostatni na Mszę Świętą, na której ksiądz dokonał konsekracji opłatków w Ciało Pana Jezusa, by astronauta mógł zabrać ze sobą cyborium w kosmos.  

Astronauta opisuje wspaniałomyślną postawę Rosjan przed startem: „[…] każdy element, który zabieramy w przestrzeń kosmiczną musi być udokumentowany i skategoryzowany. […] członkowie Rosyjskiej Agencji Kosmicznej przez około dwa tygodnie ważą i zatwierdzają przedmioty do lotu. Jednak nie mogłem im po prostu przekazać Ciała Pana Jezusa”. W tym aspekcie Rosjanie wykazali się niezwykłym zrozumieniem. Kiedy Hopkins wyjaśnił im, że w naczyniu nie znajdują się zwykłe opłatki tylko Najświętsze Ciało Pana Jezusa, inżynierowie stwierdzili, że muszą jedynie bezdotykowo oszacować ich wagę, po czym Hopkins może je z powrotem mieć przy sobie.

Zapytany o stosunek NASA do jego pomysłu przyjęcia Komunii Świętej na orbicie, Hopkins podkreślił pełne wsparcie Agencji. Wskazał również, że oprócz niego jeszcze kilku astronautów aktywnie praktykuje swoją religię, co nie stanowi powodu do wstydu.      

Dzięki Opatrzności Bożej oraz pomocy życzliwych osób Hopkins mógł przyjmować Komunię Świętą w kosmosie praktycznie co tydzień podczas półrocznej misji. Były jednak specjalne okazje kiedy to mężczyzna zdecydował się na częstsze przyjmowanie Komunii Świętej: „Wykonałem dwa spacery w przestrzeni kosmicznej; rano w każdy z tych dni przyjąłem Komunię. Było to dla mnie niezwykle ważne wiedzieć, że Jezus jest przy mnie kiedy wychodziłem w próżnię kosmosu”. Po czym dodał: „kiedy jest się tam na górze i działa w pośpiechu, pewne rzeczy mogą się nie powieść, a wtedy konsekwencję mogą być bardzo poważne – ja miałem moją wiarę i to ciągłe poleganie na Jezusie i świadomość, że on nad wszystkim panuje, a nie ja. Więc kiedy siedzisz w promie kosmicznym i przygotowujesz się do startu, odmawiasz modlitwę i po prostu wykonujesz swoją robotę”. 

Źródło: National Catholic Register

malk

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-03-23)

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

@Iw, całkowicie się zgadzam. Oj jakże biedni byli pustelnicy, którzy poświęcili życie modlitwie i pokucie, a nie mogli całymi latami ani we Mszy Św. uczestniczyć ani Komunii Św przyjmować… Tak się teraz lamentuje nad tymi, co Ciała Pańskiego z tego czy innego powodu przyjmować nie mogą, a zapomina o tym, że trwanie w łasce uświęcającej jest najważniejsze. Komunię można przyjmować także duchowo (o ile jest się w stanie łaski). Lamentować należy nad spowiednikami, którzy dusze na zatracenie prowadzą po Amoris Laetitia. Jeśli zabraknie wierzących księży, dopiero będzie nad czym płakać.

Iw
@ John Galt zgadzam się z Panem, że to protestancka aberracja. Nie chodzi tu jednak o to czy zabrał ze sobą Hostie na pokład, ale że nie zabrał ze sobą księdza, który jako jedyny ma prawo dotykać Ciała Pańskiego, bo tylko on ma konsekrowane palce. @aaa historia Kościoła pokazuje, że od takich „wyjątków” zaczęło się psucie liturgii. Co tu ma do rzeczy ironiczne twierdzenie „zostawmy kosmos ateistom”. Pana zdaniem tylko dlatego, żeby prawo tego człowieka do przyjmowania Ciała Pańskiego stoi wyżej ponad uszanowaniem dla Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie? Przecież dotykanie hostii przez niekonsekrowane ręce jest zwykłą profanacją, niezależnie od tego, że ten człowiek ma dobrą wolę. Nie on jeden w życiu miał ograniczoną możliwość przystępowania do Komunii Świętej, zdarzali się też święci, którzy również musieli pogodzić się z sytuacją, że nie mogą przyjmować Pana Jezusa codziennie. Ot modernistyczne brednie.

John Galt
Jeszcze chwila, a kurierem będą dowozić… Kolejny przykład protestanckich aberracji!

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Po pierwsze, źródło czyli National Catholic Register to w sumie paskudna propaganda posoborowia i jego aberracji. Na polskim polu byłaby to mieszkanka Gościa niedzielnego z Tygodnikiem Powszechnym.  Nie mylić z National Catholic Reporter, czyli… jeszcze gorszym pismem niszczącym katolicyzm lewicową ideologią, czyli takim zboczeńcem jak, dajmy na to, mieszanka Tygodnika Powszechnego z Tygodnikiem Nie.

Po drugie i najważniejsze: Propagowanie tego typu „wyjątków” jako opisany przypadek zabierania w Kosmos konsekrowanej Hostii i tamże „samoobsługa”, jak również wprowadzanie w życie takich przypadków – nawet w postaci specjalnych, rzadkościowych, nadzwyczajnych, sporadycznych i ekstraordynaryjnych wyjątków – jest naruszeniem wszelkich przepisów prawa kościelnego.

 


 

Skip to content