Aktualizacja strony została wstrzymana

Grymasy i umizgi – Stanisław Michalkiewicz

Nie mogę oprzeć się pokusie przywołania wspomnienia z dzieciństwa, a konkretnie – z drugiej lub trzeciej klasy szkoły podstawowej. Na początku września kupiliśmy sobie nowe podręczniki, a wśród nich – wypisy to znaczy – czytanki do języka polskiego. Na początku tej książki widniał napis: „Witaj szkoło!” Na jego widok jeden z kolegów zawołał ze złością: „Witaj szkoło! A to k…, ruskie propagandy!

Jestem pewien, że taka sama myśl inspirowała posłankę do Parlamentu Europejskiego Annę Fatygę do opracowania, a następnie – poddania pod głosowanie rezolucji w sprawie ruskiej propagandy – że „jątrzy”, a ponadto „dzieli Europę” i w ogóle. W rezultacie Parlament Europejski większością głosów pryncypialnie potępił ruską propagandę, co wywołało wściekłą reakcję Rosji, która słodszymi od malin ustami rzeczniczki tamtejszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marii Zacharowej określiła rezolucję mianem „przestępstwa informacyjnego”. No dobrze – ale co właściwie z tej rezolucji wynika; jakie będzie miała praktyczne konsekwencje? Narzekanie, że Rosja uprawia propagandę, aczkolwiek słuszne, nie jest specjalnie odkrywcze. To mniej więcej tak, jakby odkryć, że w dzień jest jasno, a w nocy ciemno. Odpowiedzią na rosyjską propagandę powinna być propaganda antyrosyjska i chyba o to pani Annie Fatydze tak naprawdę chodziło. Józef Goebbels nie narzekał na Winstona Churchilla, że ten uprawia propagandę antyniemiecką, tylko rozwijał własną, najpierw antyangielską, a potem również antyrosyjską, to znaczy – antysowiecką. I tak pewnie będzie teraz, bo pani posłanka Fatyga postuluje zwiększenie środków finansowych dla „specjalnej grupy”, która będzie tę ruską propagandę zwalczała. „Jak forsa – to mi wsuń ją” – wołał Konstanty Ildefons Gałczyński. Ciekawe kto wejdzie w skład tej specjalnej grupy, czy na przykład nie zacznie nią kierować właśnie pani Anna Fatyga. To wydawałoby się naturalne, by właśnie jej powierzyć to zadanie, bo skoro już wystąpiła z tak a inicjatywą, to chyba wiedziała, co chce osiągnąć. Nie chodzi oczywiście o zapewnienie sobie lukratywnej posady na okres po zakończeniu kadencji europosła, chociaż i po to warto się przecież schylić, bo nawet Pismo Święte powiada, że „nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu”, a cóż dopiero – wołowi, to znaczy – pulardzie młócącemu ruską propagandę? Chodzi raczej o to, jakimi środkami ta specgrupa będzie ruską propagandę zwalczała. Wprawdzie nie mam specjalnej nadziei, że pani Fotyga przyjęłaby do tej specgrupy również mnie, ale nigdy nic nie wiadomo, więc na wszelki wypadek, w czynie społecznym proponuję slogan, który zawsze robi wrażenie na przeciwniku, a już specjalnie – na ruskich propagandystach: „Oni kłamią – my mówimy prawdę!” Któż może takie rzeczy wiedzieć lepiej od nas, Polaków, którzy codziennie słyszymy właśnie z Unii Europejskiej, jak to w Polsce „faszyzm podnosi głowę” i to za sprawą formacji politycznej, z której również pani Fotyga się wywodzi. Wystarczy, że Frans Timmermans, nie mówiąc już o niedouku Martinie Schulzu, wystąpiłby przed telewizyjnymi kamerami, albo nawet na urodzinach u naszego Kukułka z oświadczeniem, że w sprawie łamania praworządności w Polsce „nie odpuści”, a „ruskie propagandy” zaraz by się zawstydziły i zaprzestałyby swojej wrednej działalności. Bo – powiedzmy sobie szczerze – któż to widział, żeby „dzielić Europę”, skoro wszystkie mniej wartościowe narody europejskie o niczym innym nie marzą, tylko – by słuchać rozkazów Naszej Złotej Pani z Berlina, która właśnie przeforsowała w Parlamencie Europejskim rezolucję w sprawie „europejskiej unii obronnej”, czyli europejskich sił zbrojnych, niezależnych od NATO? Już taka armia dopilnuje, żeby żadnemu krajowi członkowskiemu nie przychodziły do głowy żadne mrzonki o „brexicie”, tylko przywróci pruską dyscyplinę, to znaczy – „pogłębi integrację”. Cóż innego, a zwłaszcza – cóż lepszego mogłyby europejskim narodom zaoferować „ruskie propagandy” nawet za czasów Józefa Stalina?

Warto to podkreślić zwłaszcza teraz, kiedy delegacja rządowa pod przewodnictwem pani premier Beaty Szydło właśnie powróciła z pielgrzymki ad limina do Izraela, gdzie premierowi Beniaminowi Netanjahu złożyła mnóstwo obietnic – że mianowicie będzie ze zdwojoną energią zwalczała „antysemityzm” w naszym nieszczęśliwym kraju, że będzie wypłacała izraelskim obywatelom emerytury, ze szczególnym uwzględnieniem „ofiar holokaustu”, które w drugim, a nawet trzecim pokoleniu nie mogą wyzwolić się ze straszliwej traumy, na którą nie ma innego remedium, jak odszkodowania z Polski, która w ten sposób niepostrzeżenie przyjmuje na siebie odpowiedzialność za niemieckie dokazywanie podczas wojny. Nic dziwnego, że pan red. Adam Michnik do grona „ofiar holokaustu” podłączył nawet swoich rodzicieli, chociaż powiadają, że zmarli oni śmiercią naturalną wiele, wiele lat po zakończeniu wojny. Najwyraźniej bycie „ofiarą holokaustu” zaczyna się opłacać, więc nic dziwnego, że liczba „ofiar holokaustu” w nadchodzących latach może wzrastać w postępie geometrycznym. W tej sytuacji należy mieć nadzieję, że forsowany przez pana wicepremiera Morawieckiego sanacyjny program denacjonalizacji gospodarki pozwoli nam na to wszystko uzbierać, bo jak nie, to nie będzie innego wyjścia, jak finansować zarówno „walkę z antysemityzmem”, jak i program zaopatrzenia dla „ofiar holokaustu” z pieniędzy pożyczonych, niechby nawet od Izraela, albo żydowskich banków. Ciekawe, czy po tych wszystkich obietnicach złożonych premierowi Netanjahu przez panią Beatę Szydło finansowy grandziarz wezwie przed swoje oblicze pana red. Michnika i każe mu wstrzymać ataki na rząd, czy też nie. Wielkich nadziei na to chyba nie ma, bo w przeciwnym razie pani premier Szydło nie używałaby w swoich przemówieniach takiego, coraz bardziej żałośliwego tonu.

Ale żałośliwy ton to jedno, a przełożenie wydarzeń zachodzących na najwyższej półce polityki światowej na sytuację w naszym nieszczęśliwym kraju, to rzecz druga. Otóż tego samego dnia, kiedy pani premier Szydło zameldowała się premierowi Netanjahu ze wspomnianymi obietnicami, pan sędzia Marek Górny skazał Piotra Rybaka na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia za spalenie podczas demonstracji „kukły Żyda”, chociaż prokurator żądał zaledwie 10 miesięcy prac społecznych. Widać wyraźnie, że „policmajster powinność swej służby zrozumiał”, co dodatkowo potwierdza moją ulubioną teorię spiskową, według której zewnętrzne znamiona władzy zostały obecnie powierzone politycznej ekspozyturze Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, zmuszonego dodatkowo do rywalizowania o względy Naszego Najważniejszego Sojusznika i Drugiego Najważniejszego Sojusznika ze starymi kiejkutami, co zwłaszcza w naszpikowanych konfidentami niezawisłych sądach musi doprowadzić do erupcji zbrodniczej nadgorliwości.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    27 listopada 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3796

Skip to content