Aktualizacja strony została wstrzymana

Kościół będzie świętował wystąpienie Lutra?

Na wczorajszym spotkaniu w Białymstoku usłyszałem coś naprawdę szokującego. Ponoć w 2017 roku szykują się wspólne – watykańsko-luterańskie – obchody 500 rocznicy wystąpienia Marcina Lutra. Nie wiem czy to prawda, ale skoro mówi o tym ksiądz, to coś musi być na rzeczy. Zacznijmy jednak od początku.

Obejrzeliśmy sobie wczoraj wspólnie z mieszkańcami Białegostoku film o św. Andrzeju Boboli. Widziałem ten film po raz pierwszy i trochę się rozczarowałem. Nie spodziewałem się, że reżyser choćby w minimalnym stopniu, poruszy kontekst historyczny i okoliczności śmierci św. Andrzeja. No, ale liczyłem na to, że obejdzie się bez bicia się w piersi za winy Boboli wobec prawosławnych. No i niestety nie obeszło się. Wystąpił teolog prawosławny i powiedział, że św. Andrzej jest kamieniem niezgody. I tak dobrze, że nie powiedział „kością niezgody”. Tak jakby ludzie, którzy zamordowali świętego reprezentowali doktrynę prawosławną, a nie gang Bohdana Chmielnickiego i Jerzego Rakoczego. W dyskusji po filmie doszliśmy do konkluzji następującej: nie można mówić o świętych tylko przez samą duchowość, ani tylko przez samą politykę. Nie jest to może zbyt odkrywcze, ale bardzo praktyczne i wiele ułatwia w dyskusji. Dyskusja zaś wczorajsza toczyła się długo, bo ponad dwie godziny.

Na koniec zaś dowiedziałem się, że w Watykanie przemyśliwują nad urządzeniem wspólnych z protestantami obchodów wystąpienia Lutra. Nie powiem, zamurowało mnie. Z Lutrem jest podobnie jak ze św. Andrzejem, tyle że na odwrót. Nie trzeba się za bardzo zagłębiać w historię, żeby zorientować się jakie były realia towarzyszące jego wystąpieniu. Można oczywiście przenieść rozważania na jego temat na płaszczyznę duchową i stwierdzić, że rzeczywiście, kościół pobłądził i Luter próbował go wyprowadzić z błędu. No, ale uzyskamy w ten sposób mega-fałsz, któremu następnie będziemy oddawać hołdy. No, a napisane jest, że to prawda nas wyzwoli, nie półprawda i nie kłamstwo, tylko prawda. Grzegorz Braun dodał wczoraj, że z pewnością nie jest napisane, że dialog nas wyzwoli. No, ale wróćmy do tego Lutra.

Jego nauka w ekspresowym tempie, przy udziale propagandy drukowanej rozprzestrzeniła się po całej Europie. Nie miał ów proces wymiaru duchowego bynajmniej, ani doktrynalnego, ale całkiem przyziemny i realny, o którym dziś wszyscy chcą jak najszybciej zapomnieć. Chodzi o to, że protestanci obrabowali klasztory i zamordowali żyjących tam zakonników. Pozabijali też ludzi, którzy sprzeciwiali się ich oszukanej doktrynie, a następnie rozkręcili akcję propagandową w oparciu o drukarnie i publicystkę ulotną, w której pisali, że to katolicy są zbrodniarzami i mordercami niewinnych. Szczególne nasilenie tej działalności przypada na początek wieku XVII kiedy już było od dawna wiadomo, że cesarstwo się nie sprotestantyzuje i trzeba je będzie po prostu rozwalić. Propaganda ta żyje do dziś i wszyscy współczują ograbionej czeskiej szlachcie, która musiała iść na wygnanie przez złych Habsburgów i ich popleczników jezuitów. Wszyscy wiedzą czym była Bitwa pod Białą Górą i wiedzą jak bohatersko poczynała sobie wówczas piechota morawska, w całości wybita pod ścianami pałacu-gwiazdy. Czy rzeczywiście w całości, jak nas poucza sprokurowany na okoliczność czeskiej i protestanckiej propagandy mit? Oczywiście, że nie, dowódca piechoty morawskiej, hrabia Slik przeżył. A nie dość, że przeżył to jeszcze cesarz zaproponował mu stanowisko doradcy i Slik stał się jednym z najbardziej zaufanych generałów Ferdynanda II. W czasie drugiego kryzysu związanego z Wallensteinem, kiedy nie można się było dokładnie zorientować czyją politykę realizuje na Śląsku tenże Wallenstein i jego armia, cesarz wysłał tam właśnie owego Slika, żeby zorientował się o co chodzi. Była to misja nie lada, bo Albrecht Wallenstein książę Frydlandu nie znał się na żartach i na takich, którzy chcieli go pilnować zwykł nasyłać nocą bandziorów z nożami. Szczególnie gdy podjęli lekkomyślną decyzję i zanocowania w jego obozie. W czasie tejże samej wojny, gdy wrzała najsłynniejsza bitwa epoki – bój pod Lutzen doszło na polu owej bitwy do wypadków kuriozalnych i strasznych. Oto kula armatnia wyeliminowała człowieka, na którym opierała się cała operacyjna skuteczność cesarskich wojsk – Gotfrieda von Pappenheima. Dowództwo po nim objął podpułkownik Hofkirchen, protestant, który w obliczu nacierającego wroga wydał swoim ludziom rozkaz odwrotu. Kiedy z pola zaczęli zjeżdżać kirasjerzy uciekło też kilka kompani piechoty no i w ogóle zaczęła się panika. Hofkirchen powtórzył ten dziwny manewr dwa razy. Po raz pierwszy na początku bitwy, a potem tuż po śmierci Gustawa Adolfa. W czeskich książkach piszą, że uczynił tak, ponieważ miał brata w armii szwedzkiej i bał się, że przyjdzie im się spotkać w polu. No i w ten sposób zamykają temat. My go jednak nie zamykamy, bo wypadki te mówią nam kogo prześladował cesarz i gołym okiem widać, że nie chodziło o to kto jakiego jest wyznania, ale kto jakiemu dworowi służy. Protestanci lojalni wobec korony robili kariery i pełnili odpowiedzialne funkcje, ci którzy wybrali służbę dla wroga musieli uciekać za granicę. Czesi eliminują ze swojej legendy moment udziału obcych potęg w wojnie trzydziestoletniej i podkreślają jedynie bohaterstwo swojej szlachty oraz podłość Habsburgów.

Wróćmy jednak do tego podpułkownika nazwiskiem Hofkirchen. Bitwa była w listopadzie, a do lutego Wallenstein wyłapał wszystkich dezerterów oraz tych, którzy na dezerterów wyglądali, wytoczył im sprawy przed sądami doraźnymi i bez większych ceregieli kazał wszystkich pościnać na praskim rynku. Czy pomiędzy tymi nieszczęśnikami był podpułkownik Hofkirchen? Człowiek, który stchórzył w obliczu wroga? Nic o tym nie ma w czeskich książkach, a skoro nie ma to znaczy, że go tam nie było. W przeciwnym razie zostałby ogłoszony protestanckim świętym.

Mamy więc z jednej strony protestantów w służbie katolickiego cesarza, a z drugiej całkowitą anihilację Kościoła w krajach protestanckich. W Szwecji nie ma już ani jednej katolickiej świątyni, bo postarał się o to już dawno herszt nad hersztami, czyli szwedzki bohater narodowy król Gustaw Waza, Nikodem Skotarczak zarania doby nowożytnej.

Mamy też świętego Andrzeja Bobolę, z którego powinniśmy się według niektórych tłumaczyć przed prawosławnymi, tak jakby – powtarzam – mordercy świętego reprezentowali cerkiew. Jeśli prawosławni tak uważają, to mają wielki problem, którego my tutaj na pewno nie rozwiążemy. I nikt go nie rozwiąże jeśli będziemy mówić o takich kwestiach pozbawiając je któregoś z kontekstów – albo duchowego, albo politycznego.

No, ale wróćmy do samego Lutra, nikomu nieznany zakonnik Augustianin przybija na drzwiach kościoła tezy i od tego wywraca się cały porządek w Europie. To nam chcą wmówić. Najgorsze jest, że zgodę na to kłamstwo firmuje Watykan. W historii Lutra nieobecne są wątki polityczne, nie ma wcale mowy o pieniądzach, nie ma też mowy o rodzinie Hohenzollern, ani o tym w jaki sposób reformacja wpłynęła na upadek Węgier. To są sprawy nie dające się połączyć według krzewicieli dialogu i półprawd. Ja nie wiem co zrobić w tej sytuacji. Myślę, że trzeba to będzie przeczekać. Zobaczymy co to będzie…..

Coryllus

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że za tydzień mam spotkanie w Krakowie. Poniedziałek 23 czerwca, sala kryształowa w Hotelu Europejskim, godzina 17.30. Zapraszam.

KOMENTARZ BIBUŁY: Trochę dziwi nas zdziwienie Corrylusa na wieść o tym, że w 2017 roku Watykan z heretykami luterańskimi szykują wspólne świętowanie. A przecież można było oświecić się wcześniej, choćby 8 lat temu czytając BIBUŁĘ… Zobacz tekst: Zjednoczenie Kościoła katolickiego z heretykami luterańskimi w 2017 roku?”

Za: gabriel maciejewski baśń jak niedźwiedź (06-16-2014) | http://coryllus.salon24.pl/590399,kosciol-bedzie-swietowal-wystapienie-lutra

Skip to content