Aktualizacja strony została wstrzymana

Źaden z przywódców nie nazwał ludobójstwa UPA po imieniu

Pod pomnikiem w startej z powierzchni ziemi polskiej wsi Huta Pieniacka prezydenci Polski i Ukrainy oddali w sobotę hołd ofiarom rzezi dokonanej w 1943 r.*  na bezbronnej polskiej ludności przez złożone z Ukraińców oddziały SS Galizien i UPA. Jednak żaden z przywódców nie nazwał tej zbrodni po imieniu i nie wskazał jednoznacznie, kto dopuścił się mordu. Być może dlatego w trakcie uroczystości nad grupą Polaków przestał powiewać transparent „Dziękujemy, Panie Prezydencie”. Uroczystości usiłowała zakłócić grupa ponad stu ukraińskich demonstrantów, którzy rozwinęli kilkunastometrową czerwono-czarną banderowską flagę. – Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom – powiedział ks. abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski, który przewodniczył modlitwie ekumenicznej z udziałem duchownych greckokatolickich i prawosławnych. – Być może tak przebaczając, nauczymy przebaczenia tych, którzy przebaczyć nie umieją. Jeśli nie, ocalimy przynajmniej swoje człowieczeństwo i godność dzieci Bożych – dodał.

Uroczystości 65. rocznicy wymordowania mieszkańców Huty Pieniackiej zorganizowały Stowarzyszenie „Huta Pieniacka” oraz środowiska polskie, głównie z Lwowa, przy wsparciu ze strony Konsulatu Generalnego RP we Lwowie. Na obchody przyjechali byli mieszkańcy wsi cudem uratowani z masakry oraz ich rodziny, a także duża reprezentacja mieszkających na Ukrainie Polaków. W modlitwie ekumenicznej za dusze pomordowanych wzięli udział wysocy hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego oraz Cerkwi greckokatolickiej i prawosławnej. W części uroczystości pod pomnikiem w Hucie Pieniackiej uczestniczyła też grupa Ukraińców, z których większość po przemówieniu prezydenta Wiktora Juszczenki, a przed apelem pomordowanych i modlitwie ekumenicznej, ostentacyjnie opuściła zgromadzenie. Znacznie liczniejsza grupa Ukraińców z flagami nacjonalistycznej partii „Swoboda” i UPA zgromadziła się około 100 metrów od centrum uroczystości obok wkopanego w ziemię krzyża, który miał symbolizować ofiary rzekomych „polskich szowinistów”. W czasie wystąpienia prezydenta Kaczyńskiego grupa ta podeszła bliżej i śpiewem oraz okrzykami „Sława Ukrainu” próbowała zagłuszyć przemówienie. Demonstranci zostali powstrzymani przez siły bezpieczeństwa i po pewnym czasie się rozeszli.
Kresowianie z wielką wdzięcznością i nadzieją przyjęli patronat nad obchodami oraz obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Hucie Pieniackiej. – Dzięki temu ta tragiczna rocznica nabierze właściwej rangi, a świat dowie się o tych wydarzeniach – mówiła nam jeszcze przed uroczystościami Małgorzata Gośniowska-Kola, prezes Stowarzyszenia „Huta Pieniacka”. – Ponadto ma to ogromne znaczenie dla ludzi pochodzących z Kresów, u których do dziś tkwią ogromne pokłady patriotyzmu i którzy przywiązują ogromną wagę do tego, co robi i mówi prezydent – dodała.
Wystąpienia obu przywódców wielu Kresowian przyjęło z rozczarowaniem, choć nie chcieli o tym szerzej mówić.
– Nie chcę robić przykrości prezydentowi Kaczyńskiemu. Dobrze, że przyjechał, szkoda, że nie powiedział całej prawdy – powiedział nam pragnący zachować anonimowość mieszkaniec Lwowa. – A tymczasem na zachodniej Ukrainie narasta problem ukraińskiego nacjonalizmu, który jest antypolski – dodał, wskazując na złowrogi tłum pod banderowskimi flagami.
Rzeczywiście, przemówienie prezydenta – które odczytał – było kurtuazyjne i poprawne politycznie, zgodnie z przedstawionym przez niego założeniem, że „budowanie strategicznego partnerstwa między naszymi krajami wymaga powściągliwego i rzetelnego spojrzenia na przeszłość”. W ramach tej strategii prezydent wspomniał o Pawłokomie i akcji Wisła, a winą za zbrodnie na Polakach zdawał się bardziej niż rzeczywistych morderców obarczać Hitlera i Stalina, którzy „za pomocą propagandy kłamstw i manipulacji zdołali wzmóc wzajemne animozje i nastawić wrogo do siebie Polaków, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy, Białorusinów i Żydów”. – Ta tragedia, podobnie jak cała rzeź wołyńska z lat 1943–1944, nie wydarzyłaby się bez przyzwolenia i inspiracji ze strony sił trzecich, dwóch zbrodniczych totalitaryzmów – wskazywał prezydent.
Prezydent mówił o „przerażającej zbrodni”, o „ogromie okrucieństwa, bólu i śmierci”, pochylał się nad „niewyobrażalną tragedią ofiar i ich rodzin”, wskazywał na „traumatyczne doświadczenie całej społeczności tego regionu”, ale nie użył – tak oczekiwanego przez środowiska kresowe – terminu „ludobójstwo” w odniesieniu do wymordowania ponad 120 tys. Polaków na Kresach, a nawet nie wskazał na ukraińskich nacjonalistów jako sprawców tej zbrodni. Kaczyński mówił za to wiele o wzorcowych stosunkach łączących Polskę i Ukrainę i obiecywał, że dopiero ich dalszy rozwój pozwoli na ustalenie wspólnej wersji historii.
– Zbliża się zatem czas, kiedy na gruncie osiągniętego porozumienia będziemy mogli podjąć także tematy budzące kontrowersje, kiedy spróbujemy wspólnie wyjaśnić i ustalić prawdę o tej tragedii, której jeden z aktów rozegrał się w Hucie Pieniackiej – zapowiadał.
Przemówienie Wiktora Juszczenki pokazało, że nie będzie to takie proste, a może stać się wręcz niemożliwe. Prezydent Ukrainy również nie stronił od mocnych określeń wobec wydarzeń w Hucie Pieniackiej. Stwierdził nawet, że można je „bez wątpienia zaliczyć do najstraszniejszych, najokrutniejszych wydarzeń w historii ludzkości”. Nie zająknął się jednak o ich rzeczywistych sprawcach, nie mówiąc już o jakimkolwiek przeproszeniu Polaków za ukraińskie zbrodnie. Juszczenko apelował, aby „trudna przeszłość” nie stała na przeszkodzie „naszej wspólnej europejskiej przyszłości”.
Jednak słowom obydwu prezydentów o dobrych perspektywach w budowaniu stosunków między Polską a Ukrainą wyraźnie przeczyła atmosfera towarzysząca uroczystości w Hucie Pieniackiej. Rozmiary antypolskiej demonstracji w miejscu wymordowanej wsi, wcześniejsze prowokacyjne wystąpienia radnych obwodu lwowskiego, z których niektórzy domagają się wręcz demontażu pomnika w Hucie Pieniackiej i niedopuszczenia do stawiania innych upamiętnień polskim ofiarom ludobójstwa na Kresach, świadczą o tym, że na stosunki polsko-ukraińskie oparte na prawdzie nie ma co liczyć w najbliższym czasie.

Adam Kruczek, Huta Pieniacka

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 2 marca 2009, Nr 51 (3372)
„Źaden z przywódców nie nazwał ludobójstwa po imieniu”


SŁUCHAJ:


* Przypisek Redakcji BIBUŁY: Rzeź w Hucie Pieniackiej , powiat Brody miała miejsce  28 lutego 1944 roku.

Skip to content