Aktualizacja strony została wstrzymana

Święto przyjaciół Michnika

Prezydent Komorowski odznacza…

Już po raz czwarty Bronisław Komorowski jako prezydent wykorzystał Święto Niepodległości, by wręczyć wysokie ordery. I po raz czwarty odznaczył przede wszystkim ludzi ze swego kręgu polityczno-towarzyskiego. W listopadzie 2010 r. Ordery Orła Białego otrzymali Adam Michnik, Aleksander Hall i Jan Krzysztof Bielecki. Rok później najwyższe odznaczenie trafiło do Andrzeja Wielowieyskiego i abp. Tadeusza Gocłowskiego, a nieco niższe – m.in. do Stefana Bratkowskiego i Barbary Labudy. W 2012 r. Ordery Orła Białego dostali Jerzy Buzek i Norman Davies, a wśród pozostałych odznaczonych znalazła się Anne Applebaum-Sikorska, żona szefa MSZ.

W tym roku prezydent Komorowski Orderów Orła Białego nie przyznał. Ani 3 maja, ani 11 listopada. Może to zresztą i lepiej, choć wydaje się, że reputacji najwyższego orderu III RP nic już nie jest w stanie poprawić. Ale nie lepiej jest z drugim co do ważności polskim odznaczeniem – Orderem Odrodzenia Polski. Obecny prezydent szafuje pięcioma klasami tego orderu na lewo i na prawo – choć oczywiście głównie na lewo…

Od PPR do „GW”

Oto w Święto Niepodległości Krzyż Wielki OOP „w uznaniu wybitnych zasług dla polskiej kultury, za wybitne osiągnięcia w twórczości literackiej” otrzymał Jacek Bocheński. Kilka lat temu w hagiograficznym tekście poświęconym tej postaci Adam Michnik tak pisał: „Jacek Bocheński, wybitny pisarz i eseista, jest znakomitym symbolem ciągłości tradycji intelektualisty, który deklarował kolejnym władcom swą »niezgodę na układ«”.

Trudno o większe szyderstwo z prawdy, bowiem pisarz ten należał do pokolenia „pryszczatych” – młodych literatów, którzy z żarliwą wiarą i entuzjazmem wspierali budowę komunizmu. „Chcieliśmy koniecznie głosić marksizm, zmieniać losy świata i zapalczywie robiliśmy w Polsce rewolucję” – wspominał Bocheński, który jako 21-latek, w 1947 r. wstąpił do PPR. W następnej dekadzie dał się poznać jako podróżujący reporter-komunista: w 1951 r. wydał książkę pt. „Z życia Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Dlaczego za Odrą mamy przyjaciół”, zaś w 1956 r. podobne dzieło pt. „Podróż i szczypta filozofii. Refleksje z podróży do ZSRR”.

„Trzeba w ciągu nadchodzących lat pomóc polskiemu ludowi, pomóc Partii w przeprowadzeniu wielkiej bitwy klasowej, o socjalistyczny byt wsi. Ponieważ jest to w znacznej mierze bitwa ideologiczna, musimy dostarczyć polskiemu ludowi należytej broni, która nie może nie być zwycięska. Dajmy ją polskim chłopom, przyszłym i obecnym spółdzielcom. Dajmy ją terenowym działaczom, powiatowym i gminnym sekretarzom Partii, instruktorom, aktywistom Państwowych Ośrodków Maszynowych, Związku Samopomocy Chłopskiej, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Ci ludzie chcieliby czytać nasze powieści i artykuły, chcieliby się z nich uczyć” – pisał Jacek Bocheński w „Apelu w sprawie spółdzielczości produkcyjnej”, który zamieścił „Przegląd Kulturalny” w 1953 r.

Dopiero w kontekście takiej „twórczości” można oceniać późniejsze wybory ideowe i polityczne Bocheńskiego, które dały mu dziś Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Bowiem swoją drogę do „demokratycznej opozycji” rozpoczął on w latach 60., gdy za sprzeciw wobec komunistycznej władzy nie groziła już kara śmierci czy ciężkie więzienie, a często wręcz przeciwnie – opozycyjność dawała splendory zarówno wśród warszawskiej elity, jak i za granicą. Dobrym tego przykładem była głośna powieść Bocheńskiego „Boski Juliusz” z 1961 r., powszechnie odczytana jako aluzja do autokratycznych rządów Gomułki. Pisarz dostał za nią zarówno nagrodę czytelników partyjnego tygodnika „Polityka”, jak i nagrodę Radia Wolna Europa.

Otwartym zaś akcesem Bocheńskiego do opozycji był jego udział w proteście przeciwko usunięciu z PZPR Leszka Kołakowskiego w 1966 r. Obecny kawaler Krzyża Wielkiego OOP nie tylko podpisał się pod tym protestem, ale i osobiście dostarczył go do Biura Politycznego KC PZPR, za co został wydalony z partii. Od tamtej pory był aktywnym uczestnikiem kolejnych etapów działalności „demokratycznej opozycji”: popierał protesty studenckie w marcu 1968 r., protestował przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, brał udział w tworzeniu KOR-u (choć formalnie nie przystąpił do tej organizacji), publikował w prasie „drugiego obiegu”. W grudniu 1981 r. został internowany, ale po tygodniu zwolniony. Potem związał się z „Tygodnikiem Mazowsze”, z którego wyrosła „Gazeta Wyborcza”, był też członkiem Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie.

Cała ta droga doprowadziła Bocheńskiego do roli jego z „dyżurnych autorytetów” III RP, wypowiadającego się zarówno w tekstach publikowanych na łamach „GW”, jak i w listach otwartych i apelach, których wielokrotnie był sygnatariuszem. Zwłaszcza tych, które przed kolejnymi wyborami wzywały do poparcia Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Jacek Bocheński należy więc do tej grupy pisarzy, która przeszła wymowną ewolucję: od piewców stalinizmu do heroldów udecji i ulubieńców Michnika. Tacy właśnie literaci mogą dziś liczyć na najwyższe ordery od prezydenta Komorowskiego – dość przypomnieć, iż przed Bocheńskim odznaczył on Wisławę Szymborską (Orderem Orła Białego), Julię Hartwig i Tadeusza Konwickiego (Krzyżami Wielkimi OOP).

Cosmopo-Lithuanus

Ale Bocheński to nie jedyny pisarz uhonorowany 11 listopada. Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP (przyznawanego obcokrajowcom) otrzymał litewski pisarz Tomas Venclova, którego prezydent nazwał „naszym litewskim przyjacielem”, choć tak naprawdę jest on przyjacielem Adama Michnika, Barbary Toruńczyk (należy do zespołu redakcyjnego wydawanych przez nią „Zeszytów Literackich”), a niegdyś także Czesława Miłosza. Bliskie związki z tym właśnie środowiskiem nie zaskakują, jeśli wziąć pod uwagę, że Venclova jest synem litewskiego kolaboranta, który po zajęciu tego kraju przez Sowietów w 1940 r. został ministrem oświaty Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, a także był autorem hymnu tego „państwa”. Warto wspomnieć, iż dokładnie rok temu Venclova z Michnikiem wspólnie otrzymali doktoraty honoris causa uniwersytetu w Kłajpedzie. Według Michnika, litewski pisarz to „Cosmopo-Lithuanus, prawdziwy dziedzic Wielkiego Księstwa Litewskiego, obywatel nieskazitelny naszej »Rodzinnej Europy«”. Nic dziwnego, że prezydent Komorowski uzasadnił swoją decyzję o odznaczeniu Venclovy jego „wybitnymi zasługami w umacnianiu międzykulturowego dialogu oraz krzewieniu idei humanizmu”.

KIK-owska dynastia

Spośród pozostałych odznaczonych warto zwrócić uwagę na Stanisława Lufta, który otrzymał Krzyż Komandorski OOP „za wybitne dokonania w działalności na rzecz ochrony zdrowia, za osiągnięcia w pracy naukowej i dydaktycznej oraz zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”. Ten 90-letni emerytowany lekarz reumatolog to jeden z najstarszych stażem i wiekiem członków warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, z którego wyszła duża część udeckiej elity III RP. W tym jego dwaj synowie: Krzysztof Luft, obecnie członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz Bogumił Luft, były ambasador w Rumunii (1993-1999) i Mołdawii (2010-2012). Na tę ostatnią placówkę wysłał go prezydent Komorowski, który również powołał jego brata do KRRiT.

Order dla Lufta-seniora można więc traktować jako ewidentne kumoterstwo, ale też demonstracyjne wsparcie prezydenta dla tej KIK-owskiej familii w jej walce z mediami ojca Tadeusza Rydzyka. Z jednej strony bowiem Krzysztof Luft przez wiele miesięcy blokował przyznanie koncesji na miejsce na cyfrowym multipleksie dla Telewizji Trwam, a z drugiej strony w październiku 2012 r. Stanisław Luft wystosował szeroko nagłośniony przez media list otwarty do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika, w którym atakował Radio Maryja, zarzucając mu szkodzenie Kościołowi i Polsce oraz dzielenie katolików. „Zamiast »Kościoła Otwartego«, będącego soborową odpowiedzią na problemy współczesnego świata, dziś w Polsce proponuje się zamykanie Kościoła w »oblężonej twierdzy« niechętnej otaczającej go rzeczywistości. Zamiast Kościoła miłości i tolerancji proponuje się nam Kościół walki, a nawet wojny” – pisał Luft-senior o mediach toruńskich redemptorystów.

Scenograf holokaustu

Również Krzyżem Komandorskim OOP Bronisław Komorowski odznaczył Allana Starskiego, znanego scenografa filmowego, 20 lat temu nagrodzonego Oscarem za scenografię do „Listy Schindlera” Stevena Spielberga. Później Starski pracował jeszcze przy „Pianiście” Romana Polańskiego, a ostatnio przy „Pokłosiu” Władysława Pasikowskiego. To zamiłowanie do bardzo jednostronnych filmów o holokauście akurat nie dziwi – Allan Starski jest bowiem synem Ludwika Starskiego, scenarzysty, pisarza, autora tekstów piosenek, który urodził się w żydowskiej Łodzi jeszcze pod nazwiskiem Kałuszyner, a w czasach stalinizmu należał do najważniejszych twórców kina socrealistycznego (m.in. wraz z Aleksandrem Fordem stworzył antypolski film „Ulica Graniczna”).

Pani od budżetu

Wspomnijmy jeszcze jedną osobę odznaczoną w ostatnie Święto Niepodległości. „Za wybitne osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju działalności państwowej” Krzyż Oficerski OOP otrzymała Elżbieta Suchocka-Roguska, która w centralnej administracji państwowej pracowała prawie 40 lat. W epoce wczesnego Gierka, w 1972 r., rozpoczęła pracę w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, zaś w końcówce PRL, w marcu 1989 r., przeszła do Ministerstwa Finansów. Początkowo była tam wicedyrektorem Departamentu Polityki Finansowej i Analiz, a 1 kwietnia 1991 r. ówczesny minister Leszek Balcerowicz powierzył jej kierowanie Departamentem Budżetu Państwa, „choć na dobrą sprawę mogła pomyśleć, że jest to primaaprilisowy żart, bo o budżecie wiedziała niewiele. Tak niewiele, że w pierwszych tygodniach bała się odbierać telefony, by nie skompromitować się jakąś niefachową odpowiedzią” (tak pisała o niej „Polityka” w 2002 r.).

Na tym stanowisku pozostała jednak przez 13 lat, rokrocznie przygotowując projekt budżetu dla kolejnych rządów, lewicowych czy prawicowych. Docenili ją za to postkomunistyczni premierzy: w styczniu 2004 r. Leszek Miller mianował ją podsekretarzem stanu, a pół roku później Marek Belka awansował na sekretarza stanu, czyli pierwszego wiceministra. I tak zostało aż do czasów Jacka Rostowskiego, gdyż na emeryturę przeszła dopiero w połowie 2010 r.

Paweł Siergiejczyk

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” Nr 47 (942) z 19 listopada 2013 r.

Fot. za polskieradio.pl

Za: Nasza Polska (23 listopad 2013) | http://www.naszapolska.pl/index.php/categories/polska/18212-swieto-przyjaciol-michnika

Skip to content