Aktualizacja strony została wstrzymana

Jak KGB-ista z komunistami uratował świat

Jak uczy historia, wszystkie wielkie imperia w histori ludzkości przechodziły trzy fazy – rozwoju, prosperity i upadku. Nie inaczej jest obecnie w przypadku USA. Kraj mający niewiele ponad 200 lat histori przeszedł już dwie fazy teraz wkroczył w trzecią.

Ameryka, która wykreowała swój własny wizerunek będący przez dziesięciolecia ikoną wolności, swobód obywatelskich i ekonomicznych stała się swoją własną karykaturą. 

Eksport demokracji, w pewnym okresie bardzo atrakcyjny, przyniósł niestety ciągłe konflikty, śmierć milionów ludzi i zrujnowane na dziesięciolecia kraje.

Gdy świat był jeszcze dwubiegunowy wszystko wydawało się proste i klarowne – My, ci dobrzy kowboje na rączych rumakach i Oni – ci źli, ciemiężący narody.

W pewnym sensie ten podział odzwierciedlał istniejący stan rzeczy i nie odbiegał zbytnio od prawdy. Oba mocarstwa – USA i CCCP były już zbyt silne by brać się bezpośrednio za bary.

Konfrontacja odbywała się na poziomie konfliktów regionalnych sponsorowanych przez przeciwstawne obozy. Tam odbywała się walka o wpływy, tam testowano nowe rodzaje broni i strategie wojenne.

Komunizm podobno upadł choć tutaj zdania są podzielone. Wielu uważa, i ja się z nimi zgadzam, że jedynie się przepoczwarzył. Odstąpił od ingerencji w sferę ekonomiczną (choć też pozornie) a skupił się na ideologii. Takim (nowo)tworem jest obecnie Unia Europejska, która przejęła bolszewickie metody zarządzania ludźmi i ekonomią trochę tylko przypudrowaną nową dialektyką. Nie zrezygnowała jednak z utopijnego marzenia stworzenia Nowego Człowieka – HomoEuroSovieticusa.

Czasy demontażu imperium sowieckiego zostały skrzętnie wykorzystane przez USA do wzmożonego eksportu demokracji. Poprawne niegdyś stosunki ze światem arabskim, paradoksalnie spowodowane sowieckimi wpływami na Bliskim Wschodzie zastąpione zostały polityką awanturniczą, nieliczącą się z nikim i niczym.

Determinującą rolę w tej politycznej wolcie miały ogromne wpływy syjonistycznego lobby na świecie a zwłaszcza w samych USA. Polityka państwa Izraela jako jedyną optykę uznaje własne interesy, które najczęściej stoją w sprzeczności z interesami reszty świata. Pod pretekstem obrony zagrożonego ponoć bytu państwowego (co jest zrozumiałe bo nic co zostało zbudowane na przemocy i gwałcie nie może być legalne) żydowscy lobbyści ulokowani na najwyższych stanowiskach doradczych parli do kolejnych konfliktów.

Tym razem jednak nie wszystko poszło po ich myśli. Tzw. wiosna arabska, która wrowadziła tyle zamieszania na BW miała za główny cel otwarcie drogi do prawdziwego celu, którym jest Persja. Po drodze jednak jest Syria. Scenariusz jaki został powtórzony przewidywał „spontaniczną rebelię”, obalenie rządu i zainstalowanie posłusznego reżimu. 

Tym razem jednak plan nie powiódł się. Tragiczna w skutkach prowokacja z użyciem broni chemicznej doprowadziła do takiej eskalacji sytuacji w Syrii, że nie było możliwym powtórzenie scenariusza.

Rosja od czasów upadku „imperium zła” stała się już innym krajem. PKB Rosji wzrosło i przerosło PKB Niemiec. Imperialna polityka Putina zaczęła przynosić konkretne owoce. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że Putin i kanclerz Merkel to wychowankowie tej samej szkoły KGB/Stasi.

Samym Niemcom hegemonistyczna pozycja USA też zaczęła już mocno uwierać.

Jeśli dołożymy do tego ostrą jazdę w górę takich tygrysów jak Chiny, Brazylia czy Indie to oczywistym staje się, ze takie status quo nie ma już racji bytu.

To co zdarzyło się w Syrii było momentem kulminacyjnym i teraz zaczęła się już równia pochyła dla Stanów.

Zdecydowana postawa Rosji, przy cichym ale stanowczym poparciu Chin, które (o czym się wcale u nas mówiło) wysłały w rejon ew. nalotów swoje siły morskie sprawiła, że mogł być tylko wóz albo przewóz. Konflikt światowy albo wycofanie się USA z następnej bezsensownej awantury. Putin ze swoje strony nie mógł ustąpić bo zaprzepaściłby wszystko co przez kilkanaście lat zrobił dla odbudowy imperium. Gdyby tak się stało to agonia amerykańskiego imperium została by przedłużona o następne kilka lat i następna okazja mogłaby być jeszcze bardziej brzemienna w skutki.

Niezdecydowana postawa Obamy, który nie chciał brać chyba na siebie całej odpowiedzialności za agresję uratowała w pewnym sensie sytuację. Jak to w dyplomacji bywa znaleziono honorowe wyjście z sytuacji i konflikt został zażegnany. Paradoksalnie Obama w końcu chyba zasłużył na pokojowego Nobla, którego otrzymał awansem.

Komu jednak zależało (i ciągle zależy) na wojnie? 

Ciągle tym samym – bankierom, którzy w przypadku takich kataklizmów jak wojna światowa tylko zarabiają. Mogą „spalić” wszystkie księgi rachunkowe, wymigać się od zobowiązań i ciągnąć nowe zyski z odbudowy tego co sami zniszczyli. Ten schemat był już ćwiczony nie raz.

Z ręką w nocniku został także Izrael i jego lobbyści na całym świecie.

Kuriozalna sytuacja budżetowa w USA, które dzięki swojemu „bankowi centralnemu” (FED) nie  miały nigdy problemu z drukowaniem zielonych papierków jest najwyraźniej zemstą syjonistów i neokonów za brak „postępów” na BW. Kto wyjdzie zwycięsko z tego zwarcia?

Źyjemy w ciekawych czasach, eksporterzy demokracji zostali ustawieni do pionu przez KGB-istę do spółki z komunistami.

Co z tego wyniknie dla nas? Na ile jesteśmy w stanie ogarnąć sytuację i zdefiniować nasze, polskie cele? 

Tymczasem ścierają się pozornie różne opcje. Piszę pozornie bo żadna z nich nie utożsamia się z polskim interesem narodowym. Jesteśmy świadkiem klientelizmu na miarę tego z końca XVIII wieku, gdzie różne stronnictwa wisiały u różnych klamek.

Obecnie mamy to samo, klika rządząca to klamka niemiecko-rosyjska. Patriotyczna ponoć opozycja wisi u klamki Waszyngton/TelAwiw. O ile rządzący są bardziej pragmatyczni i nie rozgłaszają swoich sympatii to opozycja przy pomocy dostępnych sobie mediów ( w tym także portali internetowych takich jak NEon24.pl) głośno krzyczy o zdradzie, zaprzedaniu się Rosji itd. Nie można im odmówić racji bo polityka spolegliwości wobec naszych sąsiadów co widać choćby w przypadku katastrofy smoleńskiej czy budowy rurociągu pod Bałtykiem jest zdradą interesów narodowych. Zapominają jednak w swoim „patriotycznym” uniesieniu, że sami nie proponują nic w zamian. Tylko inną klamkę. Taka taktyka jest równie szkodliwa jak ta rządzących.

Zauważyłem bardzo ciekawą rzecz. Pod notką na temat haniebnego traktatu rozbiorowego zwanego Traktatem Lizbońskim najgłośniej protestowali zwolennicy PiS. 

To jak to jest? Twór, który dożyna resztki naszej państwowości jest godny obrony?  

To potwierdza jedynie moją tezę, którą głoszę niezmiennie od lat, że nie mamy polskich elit, nie mamy mężów stanu, dla których interes Narodu jest wartością nadrzędną. Na pustą frazeologię patriotyczną można nabrać się raz, góra dwa. Choć pewnie ciągle będzie wielu, którym wtłaczana przez ćwieć wieku propaganda zrobiła wodę z mózgu i reagują jedynie na zasadzie MY – ONI. Tym, którzy pracują nad taką polaryzacją społeczeństwa, dużo się już udało.

SpiritoLibero

Za: SpiritoLibero (2013-10-11) | http://spiritolibero.blog.interia.pl/?id=2946510

Skip to content