Aktualizacja strony została wstrzymana

„Katolicki” uniwersytet Georgetown honoruje Jezuitę, długoletniego agresywnego działacza pro-aborcyjnego

„Niewielu osiągnęło tyle co ojciec Drinan, a jeszcze mniej ludzi tak wiele dokonało, aby uczynić świat lepszym” – powiedział T. Alexander Aleinikoff, dziekan Centrum Prawa Uniwerstytetu Georgetown w Waszygtonie o ojcu Robercie Drinan, Jezuicie, który po długoletnim piastowaniu stanowiska kierownika Katedry Praw Człowieka tego uniwersytetu, odbierał 23 października br. podziękowania. Uroczystość ta, jak i wypowiedziane na niej słowa, wzburzyły wielu działaczy katolickich.

Ojciec Thomas Euteneuer, przewodniczący organizacji pro-life Human Life International, nazwał tę całą oprawę „głęboko niepokojącą” i wprost – „hipokryzją”. W swoim oświadczeniu, o. Euteneuer przypomniał działalność o. Drinana, który przez kilkadziesiąt lat był jedną z najważniejszych i najbardziej agresywnych postaci ruchu pro-aborcyjnego w Stanach Zjednoczonych.

Przez kilkadziesiąt lat o. Drinan, systematycznie i z determinacją przyczyniał się do zmiany wizerunku polityka, którego wewnętrzne przekonania nie mogą „mieszać się do polityki”, i który choć może być „osobiście przeciw”, lecz publicznie musi być „za” – aborcją, eutanazją, czy innymi „osiągnięciami ludzkości”. Ojciec Drinan – nigdy nie niepokojony przez swoich przełożonych i nigdy personalnie nie upomniany przez Stolicę Apostolską – z powodzeniem uczestniczył w zorganizowanych ruchach mających za swój cel destabilizację chrześcijańskiego porządku społecznego, czy to zasiadając jako wice-przewodniczący Rady Doradczej antychrześcijańskiej organizacji American Civil Liberties Union (ACLU), czy to w innych inicjatywach politycznych. W roku 1970 o. Drinan wygrał wybory do Kongresu z ramienia Partii Demokratycznej, co stało się w jego ręku narzędziem promowania proaborcyjnego prawa w USA. Warto przypomnieć, że właśnie to zaangażowanie polityczne o. Drinana stało się przyczyną wydania przez papieża Jana Pawła II dekretu zakazującego sprawowania urzędów publicznych przez duchownych. Oczywiście taka pośrednia reprymenda nie przeszkodziła w dalszej działalności o. Drinana, który w 1995 roku przyłączył się do kampanii prezydenta Billa Clintona, publicznie w wystąpieniach popierając prezydenckie veto uchwalonego przez Kongres zakazu wykonywania najbardziej ordynarnych aborcji ostatniego trymestru. Pomimo tego – a właściwie właśnie dzięki temu – ojciec Drinan zdobył w swej karierze kilkadziesiąt najbardziej prestiżonych nagród i wyróżnień, w tym najwyższe odznaczenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawników, którego prezydent Dennis Archer określil o. Drinana jako tego „który nigdy nie zbłądził w swych nadzwyczajnych działaniach na rzecz ludzkości i we wspieraniu sprawiedliwości i prawa”, a dziekan Georgetown University, Aleinikoff nazwał go – „międzynarodowym skarbem”. W piśmie uniwersyteckim ojciec Ryna Maher, SJ napisał o ojcu Drinan jako o „posiadającym legendarną pozycję bohatera”.

W odpowiedzi na przyznanie przez Stowarzyszenie Prawników medalu ojcowi Drinan w roku 2004, działacz organizacji pro-life Joe Starrs napisał, że o. Drinan jest bohaterem na „katolickim” uniwerystecie Georgetown, dokładnie dlatego, że jest dysydentem Kościoła katolickiego. Najcelniej jednak ujął tragiczną postać ojca Roberta Drinana, ojciec Thomas Euteneure, który po uroczystości zwieńczającej bogatą karierę o. Drinana napisał, że: „W wieku 85 lat o. Drinan nie potrzebuje kolejnej nagrody hipokryzji. To, czego on potrzebuje, to modlitwy w jakimś zamkniętym klasztorze, modlitwy o zbawienie swojej duszy. A gdy będzie się tam modlił, niech również pomodli się za Uniwerstytet Georgetown, aby powrócił do pełnej komunii z Kościołem katolickim.”

Jest rzeczą charakterystyczną, że rzecznik prasowy Archidiecezji w Waszyngtonie, gdzie obecnie urzęduje bp. Donald Wuerl, nie pofatygował się, aby odpowiedzieć na zapytania działaczy katolickich o ocenę tej kolejnej antykatolickiej prowokacji na Georgetown University. Jak widać, niczym nie nauczeni hierarchowie zachowują się cały czas tak samo, i tak jak przez kilkadziesiąt lat, dalej chowają głowę w piasek. Tak jak przez całą najbardziej destrukcyjną działalność o. Drinana nie próbowali go nawet upomnieć ani ukarać, nie mówiąc już o nałożeniu ekskomuniki, czy po prostu zakazaniu publicznego głoszenia herezji i odprawiania Mszy św., tak i dzisiaj unikają odpowiedzialności za ochronę Kościoła przed wrogami. Być może w wielu przypadkach udając kogoś innego, sami stanęli po tej samej stronie co oni.


Lech Maziakowski
Washington, DC | 10 października 2006 | www.bibula.com



ZOB. RÓWNIEŻ:


Skip to content