Aktualizacja strony została wstrzymana

Odliczyć parę kopert, nadrobić stracone lata

Retoryka dzisiejszych obrońców doktora G. ujawnia etyczną doktrynę III RP. Jeśli należysz do elity, twoje przestępstwa, a nawet zbrodnie nie mają już znaczenia. Ciebie przecież obowiązują inne prawa.

Jeden z moich studentów pojechał w ramach wymiany studiować przez semestr na Ukrainę. Wrócił zdziwiony, albowiem okazało się tam, że profesorowie wywieszają cenniki, w których wyszczególnione jest, ile kosztuje u nich każda z ocen eseju czy egzaminu.

Znając szybkie postępy tej szczególnej „modernizacji”, jaka dokonuje się w Polsce pod rządami Donalda Tuska, nie zdziwiłem się, gdy przeczytałem w „GW”, że pewien poznański profesor zażądał do studentki pieniędzy za opiekowanie się pracą magisterską – 300-600 zł „za całość pracy: przygotowanie, opracowanie, skonsultowanie”. Zapewne po wniesieniu opłaty praca zostałaby bardzo dobrze oceniona.

Jak ten przypadek ma się do doktryny etycznej ogłoszonej przez prof. Jana Hartmana z UJ w związku z dr. G.? Otóż prof. Hartman twierdzi, że ponieważ dr G. był dobrym kardiochirurgiem, łapówki w jego wypadku to bagatela. Jak napisał na swoim blogu: „Dr Garlicki uratował życie setkom ludzi, od czego trzeba odliczyć parę kopert i koniaków. Eh, chciałbym mieć taki bilans chwały i hańby”. Prawdziwymi przestępcami są więc ci, którzy do zatrzymania dr. G. doprowadzili, bo to rzekomo jego aresztowanie spowodowało spadek liczby przeszczepów w Polsce: „Liczba ofiar ordynarnej bolszewickiej hecy trudna jest do ustalenia”.

Bohaterowie zbiorowej wyobraźni

Niedawno w Niemczech ujawniono nieprawidłowości w procedurach kwalifikowania do przeszczepu. Przesuwano w sposób nieuzasadniony pacjentów na liście oczekujących. Wybuchł skandal, w rezultacie którego gwałtownie spadła liczba dawców. Nikomu jednak nie przyszłoby na myśl, by tak jak prof. Hartman uznać, że w związku z tym lepiej byłoby patrzeć na tę sprawę przez palce. Wręcz przeciwnie – ostatnio został aresztowany ordynator kliniki uniwersyteckiej w Getyndze w związku z podejrzeniem o spowodowanie śmierci pacjentów.

Pośród inwektyw, w stylu tych, które zdarzają się na forach internetowych, w tekście Hartmana padają też znamienne argumenty. Dr G. nie jest żadnym dewiantem, bo: „Wielu lekarzy, niestety, bierze. Udowodnienie, że brał coś i on nie jest żadną sensacją i nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia społecznego”. Autor twierdzi także, że na tego typu praktyki istnieje przyzwolenie społeczne: „trzeba być idiotą, usiłując skompromitować w oczach Polaków kardiochirurga z powodu łapówek. Kardiochirurg przeszczepiający serca to bohater zbiorowej wyobraźni”.

Ale przecież chodzi nie tylko o kardiochirurgów. Jest w końcu wielu bohaterów zbiorowej wyobraźni – reżyserzy, aktorzy, piosenkarze, politycy, dziennikarze, prezenterzy, ci wszyscy celebryci III RP, których wizerunkami zapełnione są strony kolorowych czasopism i tabloidów.

Nietykalni III RP

W gruncie rzeczy bowiem prof. Hartman wyraża tylko etyczną doktrynę III RP. Jeśli jesteś „bohaterem zbiorowej wyobraźni” lub „dobrem narodowym” – reżyserem, aktorem, dziennikarzem, jurorem w „You Can Dance”, znaną posłanką PO, albo jesteś spokrewniony, spowinowacony lub zaprzyjaźniony z takim bohaterem lub dobrem – to powinieneś mieć inne prawa. Należysz do elity, cóż więc znaczą łapówki, małe czy duże lub inne uchybienia, przestępstwa, a nawet zbrodnie? Ciebie przecież obowiązują inne zasady. Ten nadwiślański światek i jego mentalność został doskonale opisany w ostatniej powieści Bronisława Wildsteina „Ukryty”.

Inny znany specjalista od moralności i polityki – Andrzej Celiński, oburzony wytykaniem zarobków b. prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, dziś doradcy w radzie Kulczyk Investments – zauważył, że „nie da się zbudować kapitalizmu bez kapitału”. Trudno się nie zgodzić, ale w gruncie rzeczy Andrzejowi Celińskiemu chodziło o to, że nie powinien nas dziwić fakt, że tacy politycy jak Kwaśniewski są na garnuszku u posiadaczy kapitału i budowniczych kapitalizmu. Podobnego zdania jest inny autorytet lewicy Robert Kwiatkowski, który we „Wprost” wskazał, że także drugi były polski prezydent i dobro narodowe Lech Wałęsa zasiada w innej Kulczykowej radzie – „pewnie też nie za darmo”. Kwiatkowski uznaje to za dowód postępu okcydentalizacji Polski: „Byli prezydenci, premierzy w ten sposób służą swoją wiedzą – przede wszystkim sobie, nadrabiając lata spędzone na budżetowej pensji. To praktyka powszechna, akceptowana w całym zachodnim świecie”. Można więc tylko zapytać, jakimi motywami kierowała się „Wyborcza”, wybierając Kwaśniewskiego za cel tak nieuzasadnionej napaści?

Ukrainizacja Polski

Polski kapitalizm nie może się obejść bez takich kapitalistów jak Jan Kulczyk, ukraiński bez takich jak Wiktor Pinczuk. Polska nie może się obejść bez polityków nadrabiających u oligarchów „stracone lata” spędzone w polityce (skądinąd liczne są poszlaki, że także lata w polityce nie były dla nich pod względem materialnym zupełnie stracone). To nowa wersja znanej z początków transformacji formuły, że pierwszy milion można ukraść, której kiedyś hołdowali polscy liberałowie – w czasach, gdy milion to była jeszcze kwota godna uwagi.

Nadużywanie władzy, nieprawidłowości w działaniach służb i wymiaru sprawiedliwości powinny być oczywiście piętnowane i karane, jeśli prawo zostało przekroczone. Ale to nie troska o standardy każe dzisiaj establishmentowi oburzać się na metody stosowane przez CBA. Zachwyceni sędzią Tuleyą nie martwią się przecież o to, jakich metod używa się dzisiaj w walce z tymi, którym nie podoba się III RP Tuska. Obchodzi ich za to, że za czasów CBA Kamińskiego „stalinowskie represje” uderzały właśnie w dzisiejszy establishment, w „bohaterów zbiorowej wyobraźni”, w ludzi nietykalnych, w nową nomenklaturę. 

Jedną z podstawowych, „świętych” zasad społeczeństw zachodnich jest równość wobec prawa. Jak wiemy, nie zawsze jest to przestrzegane w praktyce, ale nikt nie odważy się otwarcie podważać tej zasady. Dlatego nie ma tam etyków w rodzaju Jana Hartmana. Dlatego amerykański wymiar sprawiedliwości do tej pory ściga Polańskiego, co nie mieści się w głowie jego polskim przyjaciołom. 

Obrona dr. G. i windowanie na piedestał sędziego Tulei ma więc swój głębszy sens. Trzeba doprowadzić Polaków mentalnie i moralnie do stanu ukraińskiego, by „nietykalni” pozostali bezkarni i uprzywilejowani, a także rządzili bezpiecznie długie lata, nie tracąc czasu (także w polityce) wyłącznie na budżetowej pensji.

Zdzisław Krasnodębski

Źródło:

Za: niezalezna.pl (15.01.2013) | http://niezalezna.pl/37281-odliczyc-pare-kopert-nadrobic-stracone-lata

Skip to content