Aktualizacja strony została wstrzymana

Pokłosie palikotyzmu

Z prof. Jackiem Bartyzelem z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu rozmawia Anna Ambroziak

Wczoraj rano doszło do zbezczeszczenia Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w sanktuarium na Jasnej Górze. 58-letni mężczyzna rzucił w niego fiolką z czarną substancją. Obraz chroniony jest szybą, więc sama Ikona nie uległa uszkodzeniu.

– Wydarzenie to jest przykładem chrystofobii, zjawiska, które ma miejsce nie tylko w Polsce. Tego rodzaju incydenty zdarzają się niestety na całym świecie. I to, zapewne nieprzypadkowo, w krajach katolickich. Mam tu na myśli choćby niedawne wydarzenia w Argentynie, Francji czy w roku ubiegłym we Włoszech.

Gdzie leży źródło tego rodzaju ekscesów?

– Na tego typu zachowania istnieje niewątpliwie przyzwolenie werbalne ze strony środowisk lewicowych. Mam na myśli ową agresję werbalną ze strony niektórych polityków, którzy na tej nienawiści do Kościoła katolickiego budują swój obraz.

Są też dziennikarze, koncerny medialne żerujące na tych emocjach.

– Przeciętny odbiorca słucha tego, co sączą media głównego nurtu. W mediach tych celebrytami są politycy, którzy ostentacyjnie sieją tę nienawiść do Kościoła. Jak inaczej można odczytać niektóre wypowiedzi choćby Janusza Palikota, który jawnie domaga się zdjęcia krzyża z sali sejmowej? Tę werbalną agresję media podają jako wzór, styl życia, którego nie należy nawet tłumaczyć, usprawiedliwiać, a który sam w sobie jest usprawiedliwieniem. W efekcie przeciętni słuchacze, którzy często mają przecież sami jakieś problemy z wiarą czy pielęgnują w sobie osobiste urazy wobec Kościoła typu: wikary był opryskliwy albo za dużo zażądano za jakąś usługę, dają posłuch właśnie takim przekazom medialnym. W tych ludziach tkwi jakiś resentyment, jakaś zaciekła niechęć wobec Kościoła. A politycy i media będący na ich usługach jeszcze to podsycają. W efekcie tego rodzaju wypowiedzi, jakie serwuje choćby pan Palikot, stają się aktem przyzwolenia na tego typu zachowanie wobec Kościoła, z jakim mieliśmy do czynienia wczoraj na Jasnej Górze.

Mężczyzna odpowie za publiczne znieważenie miejsca czci religijnej, za co grozi do 2 lat pozbawienia wolności. W toku postępowania ma być zbadana kwestia jego poczytalności.

– Ale czy to jest choroba psychiczna? Tego wstępnie nikt nie jest w stanie ustalić, choć wykluczyć tego nie można. Jeżeli ktokolwiek podejmuje tego typu działanie, to rodzi się słuszne przypuszczenie, że jego osobowość może być zachwiana. W tym wypadku jest pewne, że nie mamy tu do czynienia z działaniem pod wpływem jakiegoś nagłego impulsu, bo jasnogórskie sanktuarium to nie jest kościół, do którego można wejść ot tak, przechodząc ulicą: trzeba się tam wybrać, przejść spory kawałek drogi, wejść przez bramę, przejść przez dziedziniec. Musi zatem być to działanie jakoś zaplanowane i przemyślane.

Wyobraża Pan sobie, jakie larum podniosłoby się, gdyby ktoś sprofanował meczet lub synagogę?

– Katolicy są neutralizowani bagatelizującymi określeniami. Natomiast w wypadku innych wyznań eksponuje się od razu motyw nienawiści rasowej czy nietolerancji. Ów incydent na Jasnej Górze jest wypadkową dwóch czynników. Po pierwsze, owego rozpowszechnianego tolerancjonizmu, który jest nakierowany na ochronę wszystkich innych, poza katolikami – a na płaszczyźnie narodowej wszystkich innych poza Polakami. Drugą sprawą jest to przyzwolenie polityczne, o którym mówiłem wcześniej.

Profanacja Cudownego Obrazu jest bardzo bolesna dla katolików. Jest symbolem wiary i narodowej wspólnoty. To pojęcia, które dziś niestety stają są niemodne, przebrzmiałe, a nawet ośmieszane…

– I właśnie dlatego sugestia niepoczytalności sprawcy jest nieprzekonywująca. Kto atakuje Cudowny Obraz, ten musi zdawać sobie sprawę z tego, że uderza w sam duchowy rdzeń katolicyzmu w Polsce, w ten nierozerwalny splot tożsamości religijno-narodowej i krynicę wiary pozwalającej wspólnocie przetrwać najcięższe opresje. Sam określa się więc jako wróg publiczny tego, co od wieków jest w Polsce ortodoksją publiczną, toteż tak właśnie, z całą surowością należną wrogom publicznym, winien być potraktowany.

Dlaczego głos katolików jest dziś tak marginalizowany?

– Ponieważ świat, w którym żyjemy, został zdominowany przez wyznawców ideologii będących świadomym zaprzeczeniem ładu opartego na przesłaniu Ewangelii. Lecz i katolicy są tej sytuacji po części winni, albowiem zazwyczaj owłada nimi katolicyzm nazbyt uległy, anemiczny i bojaźliwy, pozwalają, by wyparował gdzieś katolicyzm płomienny, wojujący i ofensywny, zdolny budzić respekt i strach jego wrogów.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Ambroziak

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 10 grudnia 2012

Profanacja narodowej świętości

Z o. prof. Zachariaszem Jabłońskim OSPPE, definitorem generalnym Zakonu Paulinów, rozmawia Małgorzata Bochenek

Po wielkich uroczystościach Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny doszło na Jasnej Górze do niespotykanego w dziejach Polski aktu świętokradztwa.

– To bardzo bolesne wydarzenie. W dziejach istnienia Jasnej Góry na szczęście nie było wielu profanacji Obrazu. W 1430 r. został wyrwany z ram i uprowadzony. W 1909 r. skradziono korony i suknie zdobiące Matkę Bożą. Ale takiego zamachu wprost na Obraz nie było.

To, co się wczoraj wydarzyło, to pierwsza od 1430 r. profanacja?

– Tak, wcześniej bezpośredniego ataku, aby chciano obraz zniszczyć, nie było. W chwilach wyjątkowego zagrożenia staraliśmy się szczególnie ostrożnie chronić Obraz, np. w czasie II wojny światowej przez kilka lat wystawiana była kopia Obrazu, a Cudowną Ikonę przechowywaliśmy w ukryciu. W czasach komunistycznych aż takich działań asekuracyjnych nie podejmowaliśmy, zachowywaliśmy ostrożność, ale Cudowny Obraz był wyjmowany tylko w celu jego konserwacji. Miały miejsce różne próby kradzieży, ale to dotyczyło wotów, stosunkowo drobnych rzeczy w porównaniu z atakiem na największą świętość, na Wizerunek Matki Bożej Królowej Polski. Nie wiemy, czy to jest decyzja bezpośrednia tego przestępcy, czy może działał pod wpływem pewnych sił, które wciąż pokazują, że nie liczą się z najważniejszymi i największymi dla naszego Narodu świętościami. To mogą być korzenie bardzo głębokie.

Nie da się ukryć, że odpowiedzialność za to, co się stało, spada na wszystkich, którzy rozpętali i przyzwolili na wojnę z krzyżem, z Biblią, z Kościołem.

– W Polsce stworzono wrogi klimat. Słyszę od posłów, że nawet przed wejściem do kaplicy sejmowej urządzane są „happeningi”, umieszczane są napisy „złodzieje”. Na teren Sejmu nie wchodzą ulicznicy. Jeżeli posłowie prezentują takie zachowania, to działa destrukcyjnie i może niektórych ośmielać. To, co się wydarzyło, trzeba odczytywać jako wezwanie do weryfikowania naszej maryjności. Ona musi być bardziej intensywna, nastawiona na konfrontację ze złem, które przyjmuje różne formy.

Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata Bochenek

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 10 grudnia 2012

 

Pogańskie żniwa

Nakręcanie spirali nienawiści wobec Kościoła katolickiego, duchowieństwa i wartości chrześcijańskich wkroczyło w taką fazę, że nikt już nie może mieć wątpliwości, ku czemu zmierza i czym skutkuje. Na sprofanowanie Jasnogórskiego Wizerunku nie odważyli się nawet zaborcy, natomiast dochodzi do niego w naszych czasach, siedem i pół roku po pontyfikacie Jana Pawła II.

Główna przyczyna takich występków leży w nasilającym się nauczaniu pogardy, które coraz dotkliwiej sączy się ze środków masowego przekazu, trafiając do najbardziej mrocznych zakamarków ludzkich wnętrz, rozniecając wrogość i piętrząc podziały. Wśród milionów ludzi zawsze może pojawić się ktoś, w czyim zachowaniu znajdzie ujście skutecznie zatruta wyobraźnia i zafałszowane rozeznanie.

Najwyższy czas, by przede wszystkim w Kościele przywrócić zachwianą jedność, kładąc kategoryczny kres podziałom na katolików „przedsoborowych” i „posoborowych”, „zamkniętych” i „otwartych”, „toruńskich” i „łagiewnickich”, „radiomaryjnych” i „tygodnikowych”. Każdy, kto im sprzyja i je szerzy, burzy jedność, której brak dotkliwie godzi w prawdę i wiarygodność głoszenia Ewangelii. I nie łudźmy się, Kościół nie ma w świecie samych tylko przyjaciół. Wszelkie podziały tworzą również przedpole dla nieprzyjaciół Kościoła, którzy je wykorzystują do podmywania i osłabiania tożsamości chrześcijańskiej, wyszukując wśród katolików, zwłaszcza wśród duchownych, narzędzia przydatne do niszczenia Kościoła od wewnątrz.

Najwyższy czas, by położyć kres prawdziwej mowie nienawiści, którą bez opamiętania szerzą prominentni przedstawiciele partii politycznych, w czym niechlubny prym wiedzie Janusz Palikot. W ostatnim okresie wtórują mu nawet niektórzy członkowie rządu, a zabierając głos w sprawach moralnych i etycznych, roszczą sobie pretensje do zastępowania duchowieństwa. Wygląda też na to, że wzywanie do monitorowania kazań i homilii ma wzbudzić strach i zamknąć usta głosicielom Ewangelii, natomiast rządzącym zapewnić sprzyjający PR i całkowitą bezkarność.

Najwyższy czas, by postawić tamę zohydzaniu i obrzydzaniu duchowieństwa katolickiego, wyśmiewaniu i wyszydzaniu wiernych oraz zasad naszej wiary, a także deptaniu i profanowaniu świętych i ojczystych wartości, których symbolem jest Jasna Góra.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Autor jest profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, przewodniczącym Stowarzyszenia Biblistów Polskich.

[Komentarz gajowego Maruchy:] Księdzu profesorowi Chrostowskiemu zabrało trochę czasu, aby zrozumieć, iż „dialog” z żydami tyleż ma sensu, co próby ochrzczenia diabła. Poczekajmy jeszcze – a może zrozumie też, iż nie ma mowy o żadnej „jedności” katolików i posoborowców, gdyż są oni wyznawcami różnych religii. Jedni bowiem wierzą w to, w co zawsze wierzono – drudzy zaś w to, co im się aktualnie do wierzenia podaje, choćby stało na przeciw Ewangelii i Tradycji.
Admin.

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2012-12-10) 

Skip to content