Aktualizacja strony została wstrzymana

Waszyngton tuszował Katyń

Z dr. hab. Janem Źarynem, historykiem, profesorem UKSW, byłym dyrektorem BEP Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Co nowego do ogólnej wiedzy o zbrodni katyńskiej wnoszą dokumenty opublikowane przez USA?

– Nikt z historyków nie przeczytał jeszcze tych wszystkich materiałów, a przynajmniej ja. Dlatego jest to bardziej pytanie o lekturę, która wciąż jest przed nami. Niewątpliwie jednak te materiały, które nie były dotąd publikowane, stanowią atrakcję poznawczą. W moim odczuciu nie wniosą jednak niczego znaczącego do wyjaśnienia samej zbrodni katyńskiej, nie taka jest bowiem ich wartość. Są to dokumenty pochodzące z bardzo ważnych instytucji Stanów Zjednoczonych, które tworzyły i do dzisiaj w dużej mierze tworzą politykę tego kraju, w tym również politykę zewnętrzną od czasów prezydenta Roosevelta także do okresu powojennego, szczególnie do prezydentury Trumana, ale również dokumenty, które znalazły się w komisji kongresowej Maddena, z których część jest nam znana z publikacji Kongresu. Ta najmniej znana część będzie się odnosiła do polityki Stanów Zjednoczonych – prezydenta Roosevelta i jego administracji wobec ZSRS, będzie się wiązała – co z kolei nas najbardziej interesuje – z celami USA w czasie II wojny światowej, związanymi z ochroną i przestrzeganiem Karty Atlantyckiej i będzie się wiązała z tym, co było ważniejsze z punktu widzenia USA, a więc ochroną dwóch akwenów wodnych Atlantyku i Pacyfiku. W tym kontekście sprawa katyńska i kwestie Europy Środkowo-Wschodniej nie stanowiły podmiotu w polityce amerykańskiej, były natomiast istotną kartą przetargową dla Amerykanów i Sowietów z punktu widzenia wspólnej bądź rozdzielnej walki z Japończykami.

Z dokumentów tych wynika, że administracja prezydenta Roosevelta stosunkowo wcześnie dowiedziała się o sowieckiej zbrodni.

– Administracja amerykańska dowiedziała się o tym za sprawą jeńców amerykańskich, czyli już w 1943 r., ale wiedza ta pochodziła także od Rządu Polskiego na Uchodźstwie. Dlatego nie jest to problem wiedzy czy niewiedzy Amerykanów, ale raczej dobrej woli wykorzystania tej wiedzy bądź uznania, że z punktu widzenia interesów Ameryki ta wiedza jest szkodliwa.

Według agencji Associated Press dokumenty sugerują, że rząd Stanów Zjednoczonych, wiedząc o zbrodni katyńskiej, tuszował ją, co w efekcie pomogło ukryć odpowiedzialność Sowietów.

– Myślę, że dokumenty te potwierdzają – co wiemy skądinąd – że administracji amerykańskiej bardzo zależało na daleko idącym aliansie z ZSRS także w budowaniu pokoju powojennego, opartego na tradycyjnym – można rzec – w polityce amerykańskiej projekcie stworzenia organizacji międzynarodowej, w tym przypadku ONZ. Przypomnę tylko, że do tego projektu prezydent Roosevelt bardzo mocno zachęcał Stalina. W tym projekcie chodziło o globalistyczne oddziaływanie na politykę międzynarodową. Drugą płaszczyzną była wspomniana już wojna z Japonią, która powodowała, że Stany Zjednoczone chciały pozyskać sowieckiego sojusznika, aby odciążył Amerykanów, którzy od 1941 r. ginęli na tym froncie. Stąd ta ochrona – nazwijmy to – biologiczna Stanów Zjednoczonych była bądź co bądź dużo poważniejszym celem wojennym niż ochrona terytorium prowincjonalnego z punktu widzenia Ameryki, czyli Europy Środkowo-Wschodniej.

A zatem interes państwa amerykańskiego okazał się ważniejszy od prawdy historycznej?

– Oczywiście, że tak. Nie stawiałbym jednak tego faktu tylko i wyłącznie dla poprawy naszego samopoczucia. Jest to czy będzie – i mam nadzieję, że ujawnione dokumenty to potwierdzą – bardzo dobra lekcja politycznego myślenia dla polskiego Narodu, który poprzez swoje elity polityczne bardzo często unika dwóch słów, które de facto obowiązują w polityce międzynarodowej, a mianowicie: interes narodowy. Otóż nie ma cienia wątpliwości, że zarówno Brytyjczycy, jak i Amerykanie kierowali się instynktem politycznym, który kazał im w pierwszym rzędzie bronić ich własnego interesu narodowego. Mając to na uwadze, jeżeli my sami nie zadbamy o nasz interes narodowy, bo będziemy się bali tych pojęć szalenie istotnych w polityce, i nikt za nas nie będzie się troszczył o sprawy polskie, bo niby dlaczego miałby to robić. Liczę, że ujawnienie tych dokumentów, podobnie jak niedawne ujawnienie akt NATO dotyczących oceny perspektywy ogłoszenia stanu wojennego w Polsce, wskażą tę dobrą, jak już wspomniałem, lekcję politycznego myślenia Narodu Polskiego. Widać potrzebujemy takich lekcji, bo sami jesteśmy bardzo zakotwiczeni w tym, co usiłujemy przenosić z pokolenia na pokolenie, a co bardzo ładnie brzmi: „za wolność naszą i waszą”, pod warunkiem, że potrafimy w tym kierunku wyedukować kogokolwiek. Wydaje się, że zbyt mocno tkwimy w tym myśleniu politycznym, nie za bardzo dając sobie radę z nauczeniem kogokolwiek tej maksymy.

Dotyczy to także polityków.

– Mam nadzieję, że politycy w Polsce utożsamiają się z Narodem, choć rzeczywiście można mieć pewne wątpliwości.

Czy uprawniona jest zatem teza, że zostaliśmy zdradzeni przez naszego największego sojusznika – Stany Zjednoczone?

– Tak naprawdę naszym etatowym sojusznikiem były nie Stany Zjednoczone, a Wielka Brytania, która miała najwięcej interesów wspólnych z polską racją stanu. Wielka Brytania była zainteresowana w czasie II wojny światowej, aby Europa nie wchodziła w dominium sowieckie. Warto przypomnieć, że w Teheranie i rozmowach oraz korespondencji, które poprzedzały konferencję w Teheranie, Brytyjczycy bardzo wyraźnie domagali się zwłaszcza od sojuszników amerykańskich poparcia idei tworzenia frontu bałkańskiego, który dla nich był ważny z powodu ochrony ich interesów, tzn. komunikacji gospodarczej z Morzem Śródziemnym i z zapleczem, czyli całym kolonialnym imperium brytyjskim. Jednak pośrednio, gdyby tenże front bałkański w 1943 r. czy 1944 r. jeszcze powstał i spowodował przerzucenie sił amerykańskich nie nad Normandię, tylko na tamten teren, to oczywiście walka o Berlin toczyłaby się z zupełnie innej perspektywy. Amerykanie nie byli tym zainteresowani i Sowieci również, a Brytyjczycy w tym trójkącie byli najsłabszym ogniwem i kiedy mieli do wyboru ochronę własnych, najbliższych interesów, w tym niepodległości Polski, to oczywiście dokonali odpowiedniego wyboru.

Pojawiają się tezy, że skuteczna presja na Józefa Stalina w 1943 r. w sprawie katyńskiej byłaby niemożliwa. Zgadza się Pan z tym?

– Politykę należy widzieć także w kategoriach etycznych. Jak mówił niegdyś Antoni Słonimski: „Jak nie wiesz, co robić, to mów prawdę i bądź uczciwym”, i to jest moim zdaniem najlepsza droga. Niewątpliwie w ówczesnej polskiej polityce zabrakło determinacji rządu Władysława Sikorskiego, żeby za wszelką cenę starać się o ujawnienie prawdy katyńskiej i żeby być, co tu dużo mówić, trudnym partnerem wojennym. Ta determinacja była ograniczona przez bardzo ostry nacisk Brytyjczyków, którzy uzależniali sojusz polsko-brytyjski i jego trwałość od możliwości negocjacyjnych rządu polskiego z ZSRS. A tych możliwości negocjacyjnych z definicji nie było i to nie dlatego że rząd polski ich nie chciał, tylko dlatego, że w interesie sowieckim negocjacje takie nie wchodziły w grę. Mogli je tylko i wyłącznie prowadzić Sowieci pod dyktando Amerykanów z Wielką Brytanią. Tego dyktanda jednak nie było, bo nikomu nie zależało aż tak bardzo na ochronie polskich interesów. Notabene system jałtański stał się później systemem coraz bardziej utrwalanym i poszerzanym przez ZSRS i już w 1947 r. prezydent Truman, decydując się na zaangażowanie powtórne w Europie i na ochronę interesów amerykańskich w doktrynie powstrzymywania Sowietów, dał wyraźny sygnał, że jednak Starego Kontynentu odpuścić Amerykanie nie powinni. Szkoda tylko dla nas, że administracja amerykańska nie wpadła na to kilka lat wcześniej, co było jak najbardziej realne.

Powinniśmy oczekiwać jakichś wyjaśnień, przeprosin ze strony Amerykanów?

– Wydaje mi się, że nie należy się spodziewać żadnych przeprosin, bo materia ta nie nadaje się do tego typu aktów skruchy, a następnie zadośćuczynienia. Nie wykluczam jednak, że w interesie dzisiejszej polityki amerykańskiej takie przeprosiny mogą się pojawić. Jeżeli nie będzie to w interesie polityki amerykańskiej, to na pewno takich przeprosin nie będzie. Niestety nie etyka, nie moralność dominuje w interesach politycznych.

Kongresman Marcy Kaptur z Ohio, z której inicjatywy amerykańskie Archiwa Narodowe umieściły w internecie dokumenty o zbrodni katyńskiej, powiedziała, że nie wszystkie dokumenty ujrzały światło dzienne. Według niej obok około tysiąca stron materiałów pozostaje jeszcze około 500 stron, które nie wiadomo, czy uznano za nieważne, czy są wciąż tajne. Czy obok, nazwijmy to, lojalności prezydenta Roosevelta wobec Stalina mamy dziś do czynienia z kolejną cenzurą Katynia – tym razem amerykańską?

– Trudno o precyzyjną odpowiedź na to pytanie, bo nie znamy treści nieujawnionych dokumentów. Natomiast warto w tym kontekście przypomnieć historię związaną z zabójstwem czy też wypadkiem gen. Władysława Sikorskiego z lipca 1943 roku. Mamy zapewnienie Brytyjczyków, że w aktach nadal tajnych nie ma żadnej informacji, która wsparłaby stronę polską w poznaniu rzeczywistego przebiegu tej naszej narodowej tragedii, ale rzecz jasna strona polska nie może się zadowolić deklaracjami kogokolwiek bez suwerennego rozpoznania. Prawdopodobnie jest jakiś powód związany z obecną polityką brytyjską, by tych dokumentów nie ujawniać, nawet jeżeli nie dotyczą one w sposób bezpośredni gen. Sikorskiego. Tak samo może być, gdy chodzi o dokumenty amerykańskie w sprawie Katynia, które nie muszą być kompromitujące bezpośrednio w sprawie Katynia, natomiast mogą być kompromitujące w długim trwaniu pewnej tajemnicy, która i dziś z punktu widzenia Amerykanów jest pewnym zabezpieczeniem.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 13 września 2012, Nr 214 (4449) | http://www.naszdziennik.pl/wp/9776,waszyngton-tuszowal-katyn.html

Skip to content