Aktualizacja strony została wstrzymana

„To jest po prostu ambicja pewnej grupy ludzi…” – wywiad z Jarosławem Kaczyńskim

[Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, przeprowadziły portale wPolityce.pl, Stefczyk.info]

wPolityce.pl, Stefczyk.info: Czy po zawarciu porozumienia z Prawicą Rzeczypospolitej Marka Jurka możemy spodziewać się wkrótce kolejnych tego typu posunięć? Dojdzie do kolejnych sojuszy lub porozumień?

Jarosław Kaczyński: Nie mam w planach. My to dosyć jasno określiliśmy w deklaracji Komitetu Politycznego. My uznaliśmy ten sojusz za możliwy dlatego, że tutaj mamy do czynienia z pewną subtelną, ale jednak istniejącą różnicą poglądów, która jest osadzona w historii ostatnich 35 lat. Natomiast tam, gdzie mamy do czynienia z ambicjami osobistymi, tam nie widzimy ani potrzeby, ani możliwości sojuszu, bo przecież uruchomilibyśmy mechanizm, w którym każdy mógłby dokonać rozłamu, a następnie powiedzieć, że w związku z tym należy mu się ileś miejsc na listach. Dla prawicy to jest droga w przepaść. Dlatego przed nami bardzo już niedługi czas kiedy ci, co odeszli, mogą wrócić, a później – już trudno. To mówimy jasno. Natomiast jeśli chodzi o Nową Prawicę Korwina-Mikkego, to jednak proszę wybaczyć, ale to jest sfera całkowitej niepowagi.

Po Kongresie Solidarnej Polski ma pan poczucie, że to jest partia, która może panu zagrozić? Zdołali zebrać 1700 osób, była uroczysta oprawa wydarzenia.

Porozumienie Centrum w swoim najsłabszym momencie, gdyby miało 2 albo 3 eurodeputowanych, teoretycznie oczywiście, bo wówczas eurodeputowanych nie było, też by ściągnęło 1700 osób bez najmniejszych kłopotów, bo jednak teatry zapełnialiśmy swoimi zjazdami. A mimo to, by odnieść sukces, potrzebne było coś zupełnie nowego, czyli skuteczne i popularne ministrowanie mojego śp. brata w resorcie sprawiedliwości. Dopiero wówczas mogliśmy powołać, pod inną nazwą, partię, która była kontynuacją, ale która miała już zupełnie inne, o wiele większe szanse. Czyli robienie tego rodzaju spotkań to naprawdę nie jest rzecz najtrudniejsza, my potrafiliśmy robić niewiele mniejsze w trudnych czasach, nie mając pieniędzy. Więc ja tutaj wprowadzić w błąd się nie dam. Tak jak słusznie mówił Marek Jurek, ta grupa nie reprezentuje żadnej nowej jakości. To jest po prostu ambicja pewnej grupy ludzi, która poczuła się zagrożona w kwestii utrzymania mandatów eurodeputowanych po kolejnej kampanii do europarlamentu. Nie będę ukrywał, że było to poczucie mające pewne uzasadnienie. Ale też absolutnie nie takie, że gdyby byli w ciągu kolejnych lat lojalni, to by im tego nie dano. No i oczywiście niecierpliwość charakterystyczna dla niektórych polityków. Niczego więcej poza tym w tym nie ma. No, może jeszcze niektóre lokalne konflikty.

Mamy kolejne sondaże pokazujące znaczące tąpnięcie w ocenach rządu, ostatnio wzrost o 7 punktów ocen negatywnych, spadek ocen pozytywnych z kolei o 3 punkty. Ma pan poczucie, że w Polsce dokonuje się jakiś przełom co do atmosfery w kraju?

Atmosfera się na pewno zmienia, ja to widzę choćby w trakcie spotkań. Często się spotykam z ludźmi od lat w tych samych miejscach. Takiego tłoku jak teraz nie było nigdy, może poza momentem tworzenia się Prawa i Sprawiedliwości. To są sale „nabite jak tramwaje za socjalizmu”. I atmosfera jest bardzo antyrządowa. Ale czy to się zmieni w jakiś ruch, który przyniesie efekty parlamentarne? Do tego niezbędny jest nie tylko spadek notowań rządu, ale i notowań Platformy. One muszą spaść tak bardzo, żeby większość posłów miała przeświadczenie, że ich szanse na reelekcję są minimalne. Wtedy uruchomi się zapewne proces destrukcji, tak jak to się kiedyś stało i w SLD, i w AWS-ie. Ale to jest moment, który jest jeszcze przed nami. Dziś Platforma ma czasem 35, a czasem 29, ale to jest właściwie to samo, tylko w jednym sondażu mamy redukcję do 100 [poparcie dla wszystkich partii sprowadzone do 100 proc., przy odrzuceniu niezdecydowanych – red.], a w innym nie. To jest w tej chwili partia na pograniczu 30 proc. By coś się realnie zmieniło w parlamencie, musiałoby być przynajmniej 10 proc. niżej.

Część publicystów przypisuje panu stosowanie taktyki polegającej na staniu z boku protestów społecznych. Chce pan rzekomo, by pewne procesy działy się same.

Na pewno nie jestem zwolennikiem upartyjniania protestów, bo to niezwykle ułatwia drugiej stronie stosowanie takiej retoryki, że to rzekomo jest wszystko „robota PiS-u”. Tak było choćby z przedsięwzięciami „Solidarności”, z którymi nie mieliśmy nic wspólnego, a które były traktowane jako „pisowska dywersja” wobec „znakomitych”, oczywiście żartuję, rządów Platformy. Nie należy dostarczać paliwa propagandowego. Ale to oczywiście nie znaczy, że nie ma wyjątków. Byłem pod Kancelarią Premiera podczas protestu emerytalnego „Solidarności”, ale dlatego, że mnie tam zaproszono. Gdyby mnie nie zaproszono, to sam bym nie poszedł.

A sama reforma emerytalna może być przyczyną załamania się koalicji PO-PSL?

Nie potrafię powiedzieć, jak PSL ocenia ten bardzo silny sprzeciw wobec reformy, który w tej chwili jest niewątpliwym faktem. Czy oni widzą w tym zagrożenie dla parlamentarnego bytu partii – bo wówczas rzeczywiście mogą powiedzieć nie – czy też aż tak tego nie widzą. Nie potrafię na to odpowiedzieć. Zdecyduje ocena sytuacji. Czy PSL uzna, że musi się wycofać z tej reformy, bo to spycha partię poniżej 5 proc. już ewidentnie, czy też nie. Proszę tylko pamiętać, że PSL jest partią, która miewała i 2 proc. w sondażach, a jednak jakoś zawsze sobie radziła. Mają więc przekonanie, że z tym można sobie poradzić.

Śledzi pan głodówkę w sprawie obrony nauczania historii w szkołach średnich?

Śledzę bardzo uważnie. Wszystkie chyba nasze zjazdy okręgowe podjęły uchwały popierające, do głodujących pojechał marszałek Marek Kuchciński, pojechała pani poseł Elżbieta Witek, która przez 30 lat była nauczycielem historii, był tam też był prof. historii Ryszard Terlecki. Teraz myślimy, jaką metodę znaleźć, by nadać temu jak najszerszy rozgłos, by jak najmocniej wesprzeć. Ale chcę też przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość bardzo twardo walczyło przeciwko tym zmianom w parlamencie. W przemówieniach, w głosowaniach – ale tylko tyle w parlamencie, będąc w mniejszości, można zdziałać. Ten protest podjęty przez grupę dawnych działaczy „Solidarności” jest naprawdę piękny, godzien najwyższego szacunku, choć to jest wyjście poza normalną procedurę działania. Wyjście w tym momencie uzasadnione. Z naszej strony ma to pełne poparcie, uważamy ten zamysł ograniczenia nauczania historii nie tyle za szkodliwy, ile skrajnie szkodliwy, i po prostu antynarodowy.

Jak

Za: Stefczyk.info (26.03.2012) | http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/nasz-wywiad-jaroslaw-kaczynski | Nasz wywiad: Jarosław Kaczyński

Skip to content