Aktualizacja strony została wstrzymana

Przypadki Pawła Śpiewaka – Robert Larkowski

Któż w narodowym kręgu nie zna Pawła Śpiewaka, wyjątkowo odpychającego przypadku działacza żydowsko-syjonistycznego, który za dzieło swego życia wyznaczył sobie zohydzenie w oczach Polaków idei nacjonalistycznej, jej twórców i zniszczenie obecnych działaczy narodowych?

Warto przybliżyć kilka wątków z jego ciekawego życiorysu w tym parę nowych, które mogą być dla niego nadszarpnięciem kariery Żyda, bo bycie nim jest w Judeopolonii podstawą błyskotliwych sukcesów w różnych dziedzinach nauki, kultury, mediów i polityki.

Naukowiec, polityk, propagandysta

Paweł Śpiewak – socjolog i historyk idei – zrobił karierę na Uniwersytecie Warszawskim, dochodząc do funkcji kierownika Zakładu Historii Myśli Społecznej w Instytucie Socjologii UW i zostając doktorem habilitowanym (profesorem uniwersyteckim), ale dorabia także na pomniejszych uczelniach.

To pewnie nie koniec sukcesów zawodowych, ponieważ Śpiewak ma wszelkie predyspozycje do dalszego pięcia się w górę, jak choćby pochodzenie, koneksje i układy zagraniczne. Wydziały socjologii są opanowane przez element naukowy o libertyńskich, lewicowych i filosemickich poglądach, często bezpośrednio przez ludzi żydowskiego pochodzenia. Początków medialnej popularności Śpiewaka należy szukać w postaniu stacji telewizyjnej TVN, gdzie szybko został on wykreowany na wybitnego znawcę szeroko rozumianej sfery polityki, co jest o tyle dziwne, że nie jest on przecież politologiem, czyli nie posiada ukierunkowanej wiedzy w penetrowaniu politycznych niuansów polskiej i zagranicznej rzeczywistości. W każdym bądź razie Paweł Śpiewak stał się stałym gościem i właściwie komentatorem w TVN, a następnie zaczął się systematycznie pojawiać w publicznej TVP. Zaowocowało to chęcią zaistnienia w realnej polityce, co też Śpiewak uczynił, zostając w 2005 roku posłem z ramienia Platformy Obywatelskiej. Jeszcze przed tym wydarzeniem, zademonstrował swą żydowską zaciekłość w czasie prawyborów we Wrześni, kiedy przyczepił się ze swoim synem Janem (wtedy szefem Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej – ŹOOM) do grupy kolporterów wydawnictw jednej z partii narodowych, krzycząc „to wy chcecie bić i mordować Żydów!”. Wobec przybyłej policji złożył doniesienie, iż cały incydent wywołali narodowcy, co stało się początkiem ich kolejnego nękania na drodze sądowej z przychylnością kolejnych ministrów sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobrą włącznie. Profesor UW kierował się zemstą na narodowcach, którzy z gniewem odnieśli się do plugawej i oburzającej wypowiedzi Śpiewaka względem Romana Dmowskiego, że twórca polskiego nacjonalizmu nie zasługuje na nazwanie jego imieniem najbardziej zapyziałego placyku, gdzie schodzą się sikać psy. Września była także świadkiem zaspokajania potrzeb przerosłego ego Śpiewaka, gdy przywieziona tam „grupa oklaskowa” młodzieży w niebieskich koszulkach i hasłami na cześć „idola”( rzekomych członków PO) reagowała sztucznym entuzjazmem na średnio-błyskotliwą mowę swego mistrza na trybunie ustawionej we wrzesińskim rynku. Politycznej furory poseł Śpiewak nie zrobił, szerszym echem międzynarodowym odbiła się tylko jego wypowiedź dla niemieckiej gazety „Die Welt”, w której wyraził on wstyd za Polskę Kaczyńskich, co niektórzy odebrali za szkalowanie Polski w ogóle. Zniesmaczony postawą Śpiewaka był znany francuski filozof liberalny o żydowskich korzeniach Guy Sorman i powiedział w dzienniku „Fakt” (6 luty 2007 r.) : „Postawmy sobie również pytanie, czy moralne jest , by polski poseł oczerniał swój kraj w Niemczech i sugerował Europejczykom, że Polska stała się krajem faszystowskim?”. To poniekąd kolejny dowód, iż tzw. polscy Żydzi odczuwają dużo mniejszą lojalność względem własnego kraju zamieszkania od swych ziomków z innych państw.

Paweł Śpiewak-Singer
Photo: Wikipedia

Paweł Śpiewak stawia politykę na drugim miejscu, zresztą właściwie ona sama go na nim postawiła, koncentrując się na działalności wymierzonej w polski ruch narodowy i umacnianie wpływów żydowskich, co czyni jako członek polonofobicznej „Otwartej Rzeczpospolitej” – „Stowarzyszenia przeciwko Antysemityzmowi i Ksenofobii”, Rady Programowej żydowskiego miesięcznika kulturalno-propagandowego „Midrasz”, Rady Naukowej rocznika „Zagłada Żydów” (periodyk Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk – co ma tematyka filozoficzno-socjologiczna do historii?) oraz współpracownik wielu soc-liberalnych i pseudokatolicko-modernistycznych pism, gdzie drukuje swe artykuły, komentarze i udziela wywiadów. Śpiewak posiada także domniemane związki z reaktywowaną w Polsce – m.in. dzięki przychylności urzędującego wtedy prezydenta Lecha Kaczyńskiego – szowinistyczną lożą masonów żydowskich B’ nai B’ rith („Synowie Przymierza”). Oto próbka „naukowego” podejścia Pawła Śpiewaka do znienawidzonego przez siebie Romana Dmowskiego: „Nie mam żadnej wątpliwości, że Dmowski był ideologicznym łobuzem i stworzył to wszystko, co jest najgorsze w polskiej tradycji” („Angora” 2 stycznia 2006). Osoba mieniąca się naukowcem, profesorem i aspirująca do historycznych analiz polskich dziejów, dostaje piany na ustach i rzuca wyzwiska, gdy ledwie ktoś ruszy problem idei narodowej , a już szczególnie olbrzymich zasług Romana Dmowskiego dla odrodzenia niepodległej Rzeczypospolitej, co przyznają mu najgorsi wrogowie ideowi i polityczni, zdarzało się to nawet incydentalnie Adamowi Michnikowi. Śpiewak w swej prymitywnej i zaciekłej antyendeckiej fobii jest ślepy na wszystkie argumenty, nie potrafi rozpatrywać tych spraw racjonalnie. Nigdy nie doczekaliśmy się oskarżenia i ukarania Pawła Śpiewaka przez aparat sprawiedliwości III/IV RP za notoryczne znieważanie dobrego imienia Romana Dmowskiego, co sądy powinny czynić z urzędu. Cóż, każdy Żyd ma w tym kraju dużo więcej praw od największych Polaków. Po prostu nie żyjemy u siebie, lecz w Judeopolonii.

„Reformator” katolicyzmu, zagadka pochodzenia

Paweł Śpiewak przejawia duże zainteresowanie religią judaistyczną i chrześcijańską (deklaruje się prywatnie jako bezwyznaniowiec), należy do środowiska modernistycznego Klubu Inteligencji Katolickiej i takiegoż miesięcznika „Więź”, znany jest jako znawca tradycji i literatury rabinicznej, wydał m.in. książkę „Księga nad księgami: Midrasze”, autor komentarzy biblijnych i rozważań nad Torą, pisanych dla „Tygodnika Powszechnego”. Śpiewaka nazwać można dość wybitnym judaizatorem Kościoła Katolickiego, stąd tak chętnie korzysta z jego usług i lansuje niego samego potężny front judaistyczno-modernistyczny, który urósł znacznie w siłę po Soborze Watykańskim II, próbując zniszczyć Tradycję naszej wiary od środka. Nienawiść tego obozu ideowo-teologicznego do katolicyzmu, wyznawanego przez prawdziwych Polaków, dla których autorytetem jest Roman Dmowski, wyraźnie widać w poglądach P. Śpiewaka.

Wielu z nich było oburzonych, że przed Pawłem Śpiewakiem otwarły się łamy sprzedawanego w kościołach „Gościa Niedzielnego”, gdzie rozmawiał on z red. Jackiem Dziedziną („Zbudowałem sobie klasztor”, 26 kwietnia 2009 r.). Zachodzi tu nieporozumienie, iż ten zasłużony niegdyś tygodnik katolicki, pierwszy numer wyszedł w 1923 roku, zachowuje nadal tradycjonalistyczny przekrój teologiczny i programowy, gdy tymczasem jest to periodyk o fundamentalistycznie modernistycznym charakterze, lansujący z entuzjazmem wszelkie błędy Vaticanum II z fałszywym ekumenizmem oraz protestantyzacją i judaizacją katolicyzmu na czele. „Gość” nie ma być może charakteru otwarcie lewicowego, lecz liberalny – stąd kojarzy się go z sympatiami do Platformy Obywatelskiej i poglądami nieżyjącego arcybiskupa Józefa Źycińskiego. Znalezienie się w „Gościu” Pawła Śpiewaka, to pewna oczywistość; należy się raczej dziwić, że pojawił się w nim tak późno.

Ciekawe są wątki, w których P. Śpiewak opisuje swoją tożsamość religijną – „Nigdy nie chodziłem do żadnego kościoła. To było mi całkowicie obce, w znaczeniu związku z instytucją(…) Kościół nie był w domu obecny – ani jako instytucja sakramentalna, ani jako instytucja publiczna(…)…katolicyzm nie jest moim domem, Kościół nie jest moim domem, nie miałem też momentu nawrócenia. Wchodzę do świątyń i na tym koniec(…) Mnie oczywiście fascynuje chrześcijaństwo, ale nie mam poczucia utożsamienia się z nim, nie uważam się za chrześcijanina”. Jacek Dziedzina pyta – „Bliżej panu do judaizmu?”, Śpiewak odpowiada – „Zdecydowanie tak. To jest pewne kalectwo ludzi, którzy są znikąd. Jak ktoś się rodzi w jakiejś wspólnocie religijnej, to dla niego wszystko jest tak oczywiste: pieśni, którymi żyje modlitwy, które powtarza, rytuał domu, rodziny. Dla mnie to wszystko, mimo upływu lat, jest ciągle tak samo obce i nie moje. A Ewangelie są dla mnie mądrością, wiedzą, ale nie mam poczucia, że to jest obiecane przyjście Zbawiciela”. Poglądy P. Śpiewaka są dość kuriozalne, ciągle podkreśla własną obcość i wykluczenie, ale jak automat natychmiast odpowiada, że o wiele bliżej jest mu do judaizmu, chociaż pozuje na osobę nie związaną ściśle z pochodzeniem i tradycją żydowską. Cały ten wywiad dla „Gościa Niedzielnego” jest rozmową niby o chrześcijańskiej Biblii (Piśmie Świętym), lecz tak naprawdę dyskusja toczy się o Biblii żydowskiej (Stary Testament, Tora, Tanach). Śpiewak mówi – „Mam teraz wielką przyjemność, że mogę pisać do < Tygodnika Powszechnego> rozważania nad Torą. To jest pochylanie się nad słowem, poczucie odkrywania wielkości(…)Mnie nie bardzo interesuje, czy ktoś wierzy w Boga, tylko czy on robi rzeczy, których się oczekuje od człowieka wierzącego. W judaizmie pojęcie wiary jest mniej obecne niż w Kościele . Bogobojni Żydzi, np. chasydzi, wierzą bardziej w misję zbawczą wspólnoty, a w przestrzeganiu reguł są jak zakonnicy”. Słychać tutaj echa judaistycznego podejścia do odczuwania religii – jako do wierności zdyscyplinowanego tłumu, który tylko poprzez ścisłe wykonywanie setek nieraz absurdalnych zakazów i nakazów, zdobędzie łaskę Jahwe. Zakonnicy najpierw wierzą, a później trzymają się reguły swego zgromadzenia, inaczej na nic by się ona do zbawienia nie przydała. Ich porównywanie z chasydami stanowi właśnie element judaizowania katolicyzmu. Poza tym Śpiewak – sugerujący jak ceni dobre uczynki i wielkość Tory – nie wypowiada jednego zdania o Talmudzie, zaś przecież jest to w dużej mierze zbiór zasad (swoisty judaistyczny „katechizm”) skrajnej nienawiści do chrześcijan i ogólnie gojów. U Śpiewaka widoczne są talmudyczne wpływy w traktowaniu żydowskich wrogów, a więc polskich narodowców ze specjalnym podkreśleniem Romana Dmowskiego.

Charakterystyczna jest również ta wypowiedź Śpiewaka o swojej matce Annie Kamieńskiej, nawróconej na katolicyzm w granicach 1967 r. (śmierci jej męża Jana Śpiewaka, ojca Pawła): „Potem poznała mojego teścia i postanowiła w wieku 50 lat nauczyć się hebrajskiego. I z czasem posługiwała się nim bardzo sprawnie. Ona miała poczucie, że skoro Pan Bóg zostawił nam Biblię hebrajską, to znaczy, że jest to Jego język. Jeśli więc chcemy zrozumieć Biblię, musimy zrozumieć hebrajski”. Abstrahując od tego, iż Stary Testament nie był pisany jedynie po hebrajsku (zawiera fragmenty po aramejsku), Śpiewak demaskuje w tym miejscu swoje podejście do Biblii-Starego Testamentu – jako wyłącznie do świętej, natchnionej księgi Żydów. Dlaczegóż to? Przecież równie natchniony Nowy Testament został zapisany w oryginale po aramejsku i grecku. A więc hebrajski nie jest ekskluzywnym „językiem Boga”, co samo w sobie trąci bluźnierstwem, albowiem Bóg to Pan wszystkich ludów, zna ich mowę i nie może konwersować i dyktować tekstów tylko po hebrajsku, bo akurat Żydom się tak spodobało. To klasyczne podejście żydowskiego „nadczłowieka” w judaizmie, którego Bóg nie umie innego języka prócz hebrajskiego. Śpiewak w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” sprytnie „wyłącza” z Biblii Nowy Testament; pytanie – czy red. Dziedzina to zauważył, czy przeszedł nad tym do porządku dziennego? W świetle powyższych rozważań, warto też spojrzeć nieco inaczej na nawrócenie Anny Kamieńskiej, przypadające w czasie posoborowych zmian i wzrostu tendencji judaistycznych w Kościele Katolickim, jak i samych podtekstów owego wydarzenia („teść” Śpiewaka, czyli pewnie osoba z kręgu tradycji żydowskiej, skoro biegle operował hebrajskim).

Ten wątek zawiódł nas do kwestii pochodzenia i ukształtowania światopoglądu Pawła Śpiewaka. Wspomniana Anna Kamieńska (1920-1986) – rodzice Tadeusz Kamieński i Maria z Cękalskich, pisarka, poetka, tłumaczka i krytyk literacki. W młodości i wieku średnim posiadała poglądy lewicowo-marksistowskie, debiutowała w wieku lat czternastu wierszem w lewicującym piśmie dla starszych dzieci „Płomyczek”, chociaż za oficjalny debiut uważa się jej publikację w komunistycznym „Odrodzeniu” (1944). Po wojnie pracowała w tygodniku „Wieś”, propagującym kulturowe wzorce marksizmu na prowincji, a także w „Nowej Kulturze”, gdzie obowiązywał styl pryncypialnego realizmu socjalistycznego. Po 1968 r. Kamieńska była członkiem redakcji miesięcznika „Twórczość”. Po nawróceniu zaprzyjaźniła się z ks. Janem Twardowskim, a jej pogrzeb celebrował prymas Józef Glemp. Dużo pisała i tłumaczyła, co ciekawe wiersze Kamieńskiej niezbyt wysoko cenił Czesław Miłosz, twórca sympatyzujący przecież ze środowiskiem lewicowych liberałów. Jak można przypuszczać, Anna Kamieńska godziła katolicyzm w modernistyczno-judaizującej wersji z poglądami lewicowymi, co pewnie odbiło się na poglądach syna Pawła Śpiewaka. Rzecz bardzo ważna – o ile wiadomo nie stwierdzono, żeby A. Kamieńska miała korzenie żydowskie ze strony jakichkolwiek przodków, co potwierdzałyby ich nazwiska i rodowe dzieje; najprawdopodobniej była etnicznie czystą Polką. Ten fakt należy zapamiętać, przyda się do nakreślenia końcowych wniosków mego tekstu. Ojciec naszego bohatera, urodzony na Kresach Wschodnich (obecnie Ukraina) poeta, eseista i tłumacz Jan Śpiewak (1908-1967) był od młodych lat zwolennikiem socjalizmu o komunizującym zabarwieniu, drukował swe utwory w periodykach tego nurtu „Lewym Torze”, „Lewarze” i „Sygnałach”. Współpracownicy tych pism podjęli w większości kolaborację z Sowietami po ich agresji na Polskę i poparło IV rozbiór RP. Środowisko lewicowych pisarzy skoncentrowało się pod parasolem NKWD we Lwowie; tam też 30 kwietnia 1941 r. w numerze „Almanachu Literackiego” ukazał się wiersz J. Śpiewaka „Rozmowa z przyjacielem”, który stanowił apoteozę Stalina i komunizmu. W latach 1947-1949 Jan Śpiewak publikował w łódzkim „Głosie Robotniczym”, a od 1950 współredagował wspomnianą wcześniej „Twórczość”. Stało się to rok po tzw. kongresie szczecińskim, na którym wprowadzono odgórnie, jako obowiązujący polskich twórców, sowiecki realizm socjalistyczny. „Twórczość” pilnowała prawidłowości tej linii z wyjątkową gorliwością, będąc naczelnym organem oceniającym ukazujące się na rynku pozycje literackie. W okresie „ odwilży” po 1956 r., Jan Śpiewak pracował dla liberalizującego miesięcznika „Współczesność” i zaczął pisać bardziej osobiste wiersze i eseje, traktujące m.in o własnych, naprawdę traumatycznych przeżyciach, związanych z hitlerowską okupacją na Wschodzie, gdzie m.in. zginęli tragicznie jego rodzice (Klara i Leon) , dziadkowie Pawła Śpiewaka. J. Śpiewak zdobył dość sporą popularność jako poeta, oczywiście nie przypominano już „dzieł” tegoż z czasów fascynacji komunizmem, chociaż w idee marksistowskie wierzył on pewnie do końca życia. Jan Śpiewak zmarł na raka w 1967 r.

O ile Anna Kamieńska była prawie na pewno etniczną Polką, to Jan Śpiewak pochodził z rodziny żydowskiej, z czego zresztą nie robią tajemnicy liberalne źródła. Dla przykładu poprawna politycznie internetowa Wikipedia, umieściła Jana Śpiewaka w Kategorii „Polscy Żydzi”. W prasie narodowej Paweł Śpiewak występuje również pod nazwiskiem Śpiewak-Singer. Należy przypuszczać, że używali go wcześniejsi przodkowie Pawła i Jana Śpiewaków. Z naszego – polskiego i katolickiego punktu widzenia – nie jest to najważniejsze. Nie wyznajemy rasizmu, Paweł Śpiewak mierzi nas głównie przez swoje polonofobiczne poglądy, a nie takie lub inne korzenie etniczne. Inaczej to jednak wygląda u drugiej strony. Tradycyjne prawo żydowskie (halacha) i autorytety rabiniczne jasno stwierdzają, iż Żydem jest osoba, która dziedziczy krew z matki – nie ojca. Czyli według żydowskich kryteriów Paweł Śpiewak nie jest członkiem ich narodu, w Izraelu – opanowanym przez fanatycznych rabinów kreujących prawo państwowe – byłby pewnie obywatelem II-III kategorii . Za Żyda mógłby zostać ewentualnie uznany w synagogach głoszących judaizm reformowany, lecz są to niewielkie zbiorowiska libertyńskich oszołomów, które posiadają „rabinów” kobiety i zastanawiają się nad płcią Jahwe. To margines pogardzany przez bogobojnych Żydów. Logicznie rzecz biorąc liberał Paweł Śpiewak, winien krytykować wynikające z judaizmu żydowskie zacofanie rasistowskie, nie zaś przejawiać fascynację tą ponurą tradycją, czego byliśmy świadkami czytając jego rozmowę w „Gościu Niedzielnym” i słuchając wystąpień P. Śpiewaka na różnych forach medialnych. W zamian odreagowuje on jakieś swoje kompleksy (być może z wymienionych powodów) na rzekomym polskim antysemityzmie, ruchu nacjonalistycznym i historycznych przywódcach naszej wspólnoty narodowej, których szanujemy. Podobnie, choć w pogłębionym chorobowo stanie, ma się sprawa z Janem Tomaszem Grossem – matka Polka, ojciec Żyd i w efekcie syn polakożerca z kompletnym zajobem na tym tle. Przychodzi myśl, że owe mariaże polsko-żydowskie nie przynoszą nikomu nic dobrego, a już najmniej samym Polakom. Niech każdy trzyma się własnej nacji, także w kwestiach ślubnych, zwłaszcza wtedy, gdy partnerzy dziedziczą odmienne wartości kulturowo-cywilizacyjne. Mieszanki na tym polu nie są wskazane i powodują chaos mentalnościowy u pojedynczych ludzi i w zbiorowiskach, co dawno zauważył wybitny myśliciel Feliks Koneczny. Tych nauk warto słuchać i stosować je w życiu.

Robert Larkowski

Za: Kontrrewolucja (08-01-2012) | http://www.kontrrewolucja.bnx.pl/news.php?readmore=2832 | R. Larkowski: Przypadki Pawła Śpiewaka

Skip to content