Aktualizacja strony została wstrzymana

Propaganda cepa – Bronisław Wildstein

Rządzący dziś w Polsce operują jednym chwytem propagandowym – prostym, ale mocnym jak uderzenie cepa. Każdą poważną krytykę porządków w Polsce trzeba utożsamić z PiS.

Ugrupowanie Kaczyńskiego należy uznać za partię „obciachu”, z którą się nie dyskutuje, tylko ją potępia i żywi do niej pogardę. Skojarzenie z PiS automatycznie przenosić ma odrazę na osobę lub ideę z nią skojarzoną, co prowadzi do wykluczenia tak osoby, jak i idei z debaty publicznej. Metoda ta stosowana bywa do wszelkich sfer życia publicznego.

Jak długo można uprawiać tę prostacką technikę? Dopóty, dopóki opcja ją reprezentująca będzie dominować w polskich ośrodkach opiniotwórczych. Gdyż kiedy piszę o rządzących, mam na myśli nie tylko władze, ale całość establishmentu III RP, a więc również coraz bardziej zwarty front medialny. Oto ostatni przykład realizacji tej strategii w twardym „Wyborczym” wydaniu.

„Prezydent Komorowski wprowadził stan wojenny” – czytamy tytuł najobszerniejszego i najbardziej wyeksponowanego komentarza gazety popełnionego przez Pawła Wrońskiego, który w podtytule wyjaśnia: „Prezydent Komorowski jest wspólnikiem generała Jaruzelskiego. Absurd? Nie, to nowa wizja historii proponowana przez PiS i jego stronników”.

Chodzi o manifestację pod willą Jaruzelskiego w rocznicę stanu wojennego, z którą PiS nie miał nic wspólnego. Czy ktokolwiek z jej organizatorów albo uczestników powiedział coś podobnego? W żadnym wypadku. Ale jakie to ma znaczenie? Chodzi o skojarzenia, które buduje propagandowy front i jego funkcjonariusz.

Spod demagogii wydobądźmy więc parę dość oczywistych kwestii. Nawet w Konstytucji III RP komunizm został uznany za ideologię zbrodniczą. Jaruzelski był funkcjonariuszem opartego na niej systemu i awansował do roli przywódcy niesuwerennego państwa, realizując strategię swoich moskiewskich mocodawców. Był ważnym uczestnikiem wszelkich nieprawości, zdrad i zbrodni, które komunistyczna władza ma w Polsce na sumieniu. Zaprowadzał stan wojenny w interesie sowieckiej centrali, do czego pośrednio się przyznaje. Uhonorowanie takiej osoby stanowiskiem doradcy prezydenta wolnej Polski jest policzkiem wymierzonym ofiarom komunizmu, a także zakwestionowaniem ładu etycznego, na którym winien się opierać nasz kraj. W takim momencie manifestacja przypominająca rolę Jaruzelskiego była oczywista. Była także wyrazem oburzenia aktem prezydenta Komorowskiego, ale przede wszystkim demonstrowała protest przeciw roli, jaką osoby takie jak Jaruzelski odgrywają dziś w Polsce.

Te proste prawdy wypowiedziane w apelu wzywającym do manifestacji Wroński rozumie tak: „W rocznicę stanu wojennego idziemy pod dom Wojciecha Jaruzelskiego, żeby protestować przeciw prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu”. Wzrusza się przeprowadzanymi tam wcześniej manifestacjami jako „indywidualnym, moralnym aktem sprzeciwu”, dodając: „uczestniczyli w nim ludzie z różnych opcji politycznych”.

Szkoda, że nie zauważył tego, gdy były one potępiane przez jego gazetę jako akty chuligaństwa. Dziś jednak chodzi o to, aby rozprawić się z obecną manifestacją jako wyrazem „najbardziej dziwacznej konstrukcji pisowskiej polityki historycznej”.

Na jakiej zasadzie półtora tysiąca najróżniejszych ludzi, którzy podpisali ów apel na stronie www.razem13grudnia.pl, zostało zapisanych do PiS? Otóż na tej zasadzie, którą opisałem początku. Przy okazji serwuje się nam opowieść o opozycyjnej przeszłości Komorowskiego, jak gdyby w jakimś stopniu miało to uzasadniać czy usprawiedliwiać jego dzisiejsze polityczne wybory, a potem czytamy o Smoleńsku, bo nigdy dosyć przypominania, że ci, którzy mają wątpliwości co do zachowania polskich władz w tej mierze – zarówno przed katastrofą, jak i po niej – reprezentują pisowską teorię spiskową.

Pisowskość stała się odpowiednikiem „burżuazyjnego myślenia”, którym kiedyś marksiści egzorcyzmowali każdą krytykę. Dziś wygląda to jeszcze bardziej prymitywnie.

Bronisław Wildstein

Za: Bronisław Wildstein blog |http://blog.rp.pl/wildstein/2010/12/13/propaganda-cepa/jeszcze bardziej prymitywnie.

Skip to content