Aktualizacja strony została wstrzymana

W okowach „zimy tysiąclecia” – Stanisław Michalkiewicz

Podczas gdy w odległym, meksykańskim Cancun mądrale, cwaniacy i filuci obmyślają sposoby walki z globalnym ociepleniem, miedzy innymi – racjonowanie energii elektrycznej i temu podobne faszystowskie wynalazki – cała Polska jęczy w okowach mrozu, a ponadto została sparaliżowana opadami śniegu. Najwyraźniej rządząca naszym nieszczęśliwym krajem gromada naszych Umiłowanych Przywódców dopuściła sobie do głów, że z tym globalnym ociepleniem to wszystko naprawdę, w związku z czym zapomniała, iż pod koniec listopada może spaść śnieg i ścisnąć mróz. Słowem – zapomniała, że w zimie jest zimno. Tej utracie pamięci sprzyjała jeszcze jedna okoliczność. Pan Bóg w swojej nieskończonej mądrości dopuścił, że atak zimy nastąpił w okresie między pierwszą i drugą turą wyborów samorządowych, w związku z czym jedni samorządowcy jeszcze nie wytrzeźwieli po opijaniu sukcesu odniesionego 21 listopada, podczas gdy drudzy – to znaczy – kandydaci na wójtów, burmistrzów i prezydentów – jeszcze uwijają się wokół drugiej tury: opijają doraźne sojusze polityczne, piją na pohybel konkurentom no i składają sobie rozmaite propozycje korupcyjne.

Ponieważ wśród dżentelmenów bardzo się upowszechnił wylansowany przez redaktora Adama Michnika obyczaj sekretnego nagrywania rozmów toczonych w towarzystwie, niektóre z tych korupcyjnych propozycji ujrzały światło dzienne. Ciekawe, że te propozycje formułowane są również w języku niezwykle podobnym do żargonu używanego przez redaktora Michnika i Lwa Rywina podczas pamiętnej korupcyjnej propozycji, którą w związku z tym możemy spokojnie uznać za klasyczną. Kto by pomyślał, że redaktor Michnik zostanie klasykiem akurat w tej dziedzinie? W żargonie używanym do składania propozycji korupcyjnych dominują, jak wiadomo, znaki przestankowe, oznaczające albo męskie albo żeńskie genitalia, albo najstarszy zawód świata, albo wreszcie czynności określane przez kodeks karny mianem „czynów nierządnych” – co sprawia, że sama propozycja formułowana jest wprawdzie jakby na marginesie, niemniej jednak – konkretnie. Na przykład pan Longin Rosiak biorąc przykład z klasyka gatunku, red. Adama Michnika, nagrał rozmowę, jaką przeprowadził z senatorem PO panem Romanem Ludwiczukiem. Pan Rosiak jest pełnomocnikiem kandydata na prezydenta Wałbrzycha, pana Mirosława Lubińskiego, a pan senator Ludwiczuk namawiał go do odstąpienia od swego faworyta. Za tę zdradę miał zostać wynagrodzony stanowiskiem wicestarosty wałbrzyskiego, jego żona – zatrudnieniem na jakiejś synekurze w jednej z miejskich spółek, a oboje dodatkowo – wycieczką do jakichści ciepłych krajów. Usłyszawszy o tej propozycji nasi Umiłowani Przywódcy obłudnie się dziwują, że „takie słowa są?” – ale trudno im się dziwić; nie mówi się o sznurze w domu wisielca, a jeśli który z nich nigdy nie słyszał podobnej propozycji, to tylko dlatego, że akurat grypa rzuciła mu się na uszy zamiast na szyję.

My natomiast wyciągamy z tej propozycji wnioski następujące: po pierwsze – skoro senator Ludwiczuk obiecywał panu Rosiakowi stanowisko wicestarosty, to znaczy, że stanowiska w samorządzie terytorialnym są przedmiotem rozdawnictwa, a te wszystkie wyborcze cyrki są po to, żeby było ładniej. Po drugie – że skoro sama zdrada kandydata na prezydenta miała zostać tak sowicie wynagrodzona, to jaką rentę można wyciągnąć ze stanowiska prezydenta miasta nawet tak podupadłego, jak Wałbrzych? Już tam senator Ludwiczuk na pewno wszystko sobie wykalkulował, może nawet wykalkulował zbyt nisko, skoro propozycja nie została jednak dyskretnie przyjęta, tylko ujawniona gwoli wywołania skandalu. Wreszcie – po trzecie – wbrew patetycznym perorom o „społeczeństwie solidarnym”, w którym warunkiem sine qua non jest istnienie rozległego sektora publicznego, spółki samorządowe, podobnie jak i spółki Skarbu Państwa, służą przede wszystkim mnożeniu synekur, którymi można następnie wynagradzać osoby, które propozycje korupcyjne jednak przyjęły. Jak bowiem wiadomo, wszystkie posady w spółkach samorządowych, czy spółkach Skarbu Państwa są zajęte. Przez kogo? Ano, propozycja korupcyjna, jaką panu Rosiakowi złożył pan senator Ludwiczuk, rzuca na tę kwestię snop jaskrawego światła. Warto bowiem odnotować, że tylko pan Longin Rosiak ujawnił propozycję korupcyjną. Ile takich propozycji nie zostało ujawnionych? Ach, ileż racji miał Antoni de Saint-Exupery, pisząc w „Małym Księciu”, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”? Owszem, tego i owego mogliśmy się domyślać już podczas lektury ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, w której przewidziano możliwość komercjalizacji „w celu innym niż prywatyzacja”. A konkretnie w jakim? Ano, w jakimże by, jeśli nie właśnie takim?

W tej sytuacji nic dziwnego, że nikt nie ma głowy do usuwania śniegu z ulic, dróg, a nawet autostrad. Ponieważ ta bezczynność budzi jednak irytację części kierowców, a nawet pieszych, zmuszonych do brnięcia przez zwały niesprzątniętego śniegu, media pozostające pod kontrolą razwiedki pośpieszyły rządowi premiera Tuska na ratunek, ogłaszając nadejście „zimy tysiąclecia”. Ano, jak „zima tysiąclecia”, to wiadomo, że to ponad ludzką moc… Jakoś nikt nie zwraca uwagi, że w odległym, meksykańskim Cancun mądrale, cwaniacy i filuci mówią zupełnie co innego. Jestem pewien, że gdyby rządził Jarosław Kaczyński, to pani red. Justyna Pochanke pierwsza oskarżyłaby go o nieudolność i bezczynność, przywołując ustalenia konferencji w Cancun na dowód, że żadnej zimy u nas zwyczajnie nie ma. Kiedy jednak Siły Wyższe dały cynk, żeby nie zauważać słonia w menażerii, to nikt niczego nie zauważy nawet gdyby taki słoń nadepnął mu na ucho. Taka to ci w naszym nieszczęśliwym kraju świadoma dyscyplina wśród przodujących w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym niezależnych dziennikarzy!

A skoro już mowa o Jarosławie Kaczyńskim, to warto odnotować inicjatywę z jaką wystąpił złożony z relegantów i dezerterów z PiS-u ruch „Forsa jest…”, to znaczy- pardon; nie żadna tam forsa, tylko Polska – „Polska Jest Najważniejsza”. Mianowicie wpadł na pomysł, żeby wybory odbyły się już na wiosnę, ponieważ – jak obłudnie twierdzą jego przedstawiciele – nie wypada, by rząd w naszym nieszczęśliwym kraju zmieniał się akurat w momencie, gdy nasz nieszczęśliwy kraj będzie przewodził całej Unii Europejskiej. Nie trzyma się to wszystko kupy z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, skąd właściwie ruch „For…” tzn. pardon – jaka tam znowu forsa; Polska, Polska jest najważniejsza! – więc skąd właściwie ruch „Polska Jest Najważniejsza” wie, że jesienią zmieni się w Polsce rząd? Nic na to nie wskazuje, przeciwnie – premier Donald Tusk przechwala się nawet, że nie ma z kim przegrać. Natomiast – po drugie – ruch For… ach co za natręctwo; przecież wiadomo, że forsa w ogóle nie jest ważna. Ważniejsza, a właściwie nie żadna tam „ważniejsza”, tylko najważniejsza jest wyłącznie Polska! Polska jest najważniejsza!!! Więc- po drugie – ruch „Polska Jest Najważniejsza” niedawno wpadł na pomysł, żeby „zawiesić” na pewien czas finansowanie partii z budżetu. Wiadomo; forsa nie jest ważna, zwłaszcza, gdy jej nie mamy. Gdy nie mamy forsy, to najważniejsza jest Polska, a potem – potem oczywiście się zobaczy. Więc i ruch „Polska Jest Najważniejsza” nie domagał się zlikwidowania subwencji budżetowej dla partii politycznych; co to, to nie, tylko „zawieszenia” jej na czas najbliższych wyborów, żeby przynajmniej odjąć znienawidzonemu Jarosławowi Kaczynskiemu przynajmniej ten jeden atut – ale widząc zdecydowana postawę pozostałych partii, w której nawet mało spostrzegawczy obserwator dopatrzyłby się trafności spostrzeżenia Franciszka księcia de La Rochefoucauld, że „łatwiej przeżyć śmierć ojca, niż utratę ojcowizny” – teraz już tylko pragnie przyspieszyć wybory. Czyżby uczestnicy ruchu obawiali się, że bazując wyłącznie na przekonaniu, iż nie forsa, tylko „Polska Jest Najważniejsza”, może on nie przetrwać do przyszłorocznej jesieni?

Podczas kiedy z jednej strony zasypuje nas śnieg, niby na jakiejś okropnej Syberii, a z drugiej – zachodzimy w głowę nad przyszłością poglądu, że nie forsa, tylko „Polska Jest Najważniejsza” – na szczytach władzy trwają gorączkowe przygotowania do wizyty rosyjskiego prezydenta Dymitra Miedwiediewa. Już tam pewnie generał Jaruzelski odpowiednio wytresował prezydenta Bronisława Komorowskiego, kiedy przed Dostojnym Gościem dygnąć, a kiedy mu się nadstawić, więc miejmy nadzieję, że i on potrafi prezydentowi Miedwiediewowi dogodzić tak samo, jak generał Jaruzelski potrafił dogodzić Leonidowi Breżniewowi, Jurijowi Andropowowi, Konstantemu Czernience, Michałowi Gorbaczowowi, no i oczywiście – Włodzimierzowi Putinowi. Z tego punktu widzenia nawet w niespodziewanym ataku zimy można dopatrywać się szczęśliwego znaku – że na powitanie Dostojnego Gościa cały nasz nieszczęśliwy kraj upodabnia się nie tylko do Rosji, ale nawet – do okropnej Syberii.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   tygodnik „Goniec” (Toronto)   5 grudnia 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1853

Skip to content