Aktualizacja strony została wstrzymana

Wiedzieć, z kim się ma do czynienia – Józef Hołosko

Z okazji VII Festiwalu kultury żydowskiej polecam zapoznać się z żydowskim punktem widzenia na katolicyzm. Z ich zdaniem o Najświętszej Marii Pannie i Jezusie Chrystusie.  Nie jakiejś tam zamierzchłej, zionącej nienawiścią, a dzisiaj w dobie „dialogu” zarzuconej doktrynie. Opinii jak najbardziej aktualnej, zapisanej w Talmudzie i nauczanej w szkołach rabinackich na całym świecie, również w Polsce.

***

Wiedzieć, z kim się ma do czynienia

Zapewne wszyscy pamiętamy niedawne wystąpienia niektórych przedstawicieli społeczności niechrześcijańskiej, domagających się usunięcia z liturgii Kościoła wielkopiątkowej modlitwy o nawrócenie Żydów. Jeden z publicystów tak ocenił te żądania: „Wydaje się, że głównym zarzutem ze strony Żydów nie jest sam fakt modlitwy za nich, ale zawarte w niej przekonanie, że ich religia nie posiada mocy zbawczej, innymi słowy: że nie jest w pełni praw-dziwa” (Grzegorz Górny, Granice dialogu katolików z Żydami, „Rzeczpospolita”, 9 IV 2008 r.). W istocie, w opinii niektórych przedstawicieli społeczności niechrześcijańskiej, niezgoda na tezę, że judaizm jest religią prawdziwą, stanowi przestępstwo nie do wybaczenia. Oczekują więc od Kościoła, że od tej tezy się zdystansuje i przyzna, że judaizm jest religią prawdziwą. Takie są oczekiwania i żądania pod adresem Kościoła.

Ludzie, którzy je wyrażają, jednocześnie otaczają wielkim szacunkiem Talmud. Cóż to takiego? Jest to po Pięcioksięgu (Torze) najważniejsza księga judaizmu. Stanowi komentarz do Tory. Napisali go duchowni judaistyczni. Zawiera zbiór przekonań i norm postępowania, jakie winny charakteryzować wyznawców judaizmu. Istnieją dwie redakcje Talmudu: jerozolimska z IV w. po Chr. i babilońska z VI w. po Chr. Ta ostatnia  jest dla wyznawców judaizmu ważniejsza. Składa się na nią wiele tomów.

Wyobraźmy więc sobie człowieka, który trzymając jakiś tom Talmudu pod pachą, wyraża jednocześnie swoje oburzenie z obecności w liturgii Kościoła modlitwy wielkopiątkowej o nawrócenie Żydów i z tego, że Kościół nie chce uznać judaizmu za prawdziwą religię. Zapytajmy takiego człowieka, korzystając ze swej wyobraźni: czy w Talmudzie jest mowa o chrześcijaństwie? Nas, jako rycerzy Niepokalanej, szczególnie interesuje, czy w Talmudzie jest mowa o naszej Hetmance, o Matce Bożej. Jeśli odpowiedź będzie szczera, to musi być twierdząca. Tak, w Talmudzie rabini zawarli zdania dotyczące i chrześcijaństwa, i Pana Jezusa, i Matki Bożej. Te zdania są do dziś tematem studiów w szkołach rabinistycznych i stanowią jeden z istotnych elementów judaizmu. Zapytajmy więc za jednym z dziennikarzy: „W jaki sposób w Talmudzie przedstawiona jest Maryja?”.

Odpowiedzi niech udzieli pewien historyk judaizmu. Otóż, jego zdaniem, według Talmudu, „Jezus nie tylko został poczęty w normalny, biologiczny sposób, ale był jeszcze owocem zdrady małżeńskiej. Bękartem. Maria miała mieć romans, oszukiwała swojego męża, co zakończyło się ciążą”. Również według Talmudu ojcem Pana Jezusa był „rzymski żołnierz, członek oddziałów stacjonujących w Palestynie Na imię miał mieć Panthera i właśnie to imię pojawia się w Talmudzie” (Jezus w Talmudzie: Z historykiem judaizmu prof. Merem Schaferem rozmawia Piotr Zychowicz, „Rzeczpospolita”, 3-4 X 2009 r.).

Dość! Niech to wystarczy! To, co jeszcze rabini niegdyś napisali w Talmudzie na temat Pana Jezusa, a dziś wykładają w szkołach rabinistycznych, pomińmy teraz milczeniem. To jest zbiór strasznych bluźnierstw. Dodajmy, że bardzo często, by zasłużyć na epitet „antysemity” wystarczyło tylko zacytować… Talmud, a dokładnie te jego fragmenty, które dotyczą właśnie Pana Jezusa i Maryi.

Talmud jest traktowany jako księga nie dla wszystkich, a tylko dla wybranych, dla wyznawców judaizmu. Kto uświadamia chrześcijanom, co o najświętszych dla nich prawdach wiary napisano w Talmudzie, ten – jak twierdzą pewni niechrześcijanie – szkodzi judaizmowi.

Chrześcijanie, według tego stanowiska, winni trwać w nieświadomości co do poglądów na temat Pana Jezusa i Maryi zawartych w Talmudzie. A jeśli jakiś chrześcijanin dowiedziałby się przypadkiem, co stoi w Talmudzie o Zbawicielu i Jego Matce, a nie chciałby się narazić na zarzut „antysemityzmu”, to powinien udać, że nie wie, albo przemilczeć, albo uznać, że to nieważne, że to nieistotny drobiazg… Co o chrześcijanach myślimy, to myślimy, ale chrześcijanie nie powinni wiedzieć tego, co o nich myślimy – oto zasadnicza dyrektywa. Dziś, w trwającym stanie kryzysu Kościoła, w kwestii Talmudu dominują właśnie postawy udawania. Albo udaje się, że się nie wie, albo że to nieważne, albo że to niebezpieczne, bo niemożliwe do pogodzenia z tezą Jana Pawła II o „starszych braciach”, jeden z profesorów teologii, skądinąd na wielu polach bardzo zasłużony, napisał (i to nie w „Tygodniku Powszechnym”, lecz w „Naszym Dzienniku”): „Na scenie ogólnej posunął się naprzód szczególnie dialog z Żydami . Ma to błogosławiony wpływ na cały Kościół katolicki, gdzie za czasów Jana Pawła II rozwinęło się pewnego rodzaju nowe judeochrześcijaństwo: usunięcie potępień i atmosfery wrogości, reinterpretacja niektórych tekstów biblijnych, retusze liturgiczne, stworzenie liturgii katolickiej w języku hebrajskim, uznanie niektórych rytów żydowskich, utworzenie różnych ośrodków dialogu itp.” (ks. Czesław Bartnik, Papież Jan Paweł II jako Dar Boży, „Nasz Dziennik”, 16-17 IV 2005 r.).

Można by dodać:  menora na posoborowym stole ołtarzowym… No proszę, oto „judeochrześcijaństwo”! A więc zrobiono już tak dużo!

Ponadto – jak słyszymy – ma to wszystko „błogosławiony wpływ na cały Kościół”. Tylko nikt nie zapytał o bluźnierstwa dotyczące Pana Jezusa i Matki Bożej w Talmudzie. Nikt nie zapytał – albo wszyscy udają, że problemu nie ma! A jeśli już jest, to marginalny, dotyczący tylko „ortodoksyjnej formy judaizmu”, a nie „judaizmu konserwatywnego i reformowanego”. Ten sam teolog w innym tekście pisał: „Jan Paweł II rozwija całą długofalową akcję klimatu dialogu i przyjaźni między Kościołem a Kahałem oraz między wszystkimi chrześcijanami a Narodem wybranym, a w nurtach neojudeochrześcijańskich widzi coś w rodzaju Kościoła partykularnego i spodziewa się jakiegoś zaczynu dla odrodzenia Kościoła powszechnego” (ks. Czesław Bartnik, Dni Anioła Siódmego Ze współczesnej teologii społeczno-politycznej, PWE, Radom 2003, s. 106).

Proszę zwrócić uwagę: tu już nie chodzi o to, by dwaj żyjący po sąsiedzku ludzie (jak to bywało w licznych, głównie kresowych miasteczkach II Rzeczpospolitej), katolik i Żyd, żyli w sąsiedztwie bez kłótni i wzajemnych złośliwości. Tu jest mowa o przyjaźni między instytucjami, o „przyjaźni między Kościołem a Kahałem”, który to kahał przechowuje, czyta i wyznaje Talmud, a wraz z nim bluźnierstwa na temat Pana Jezusa i Matki Bożej. Co więcej, mnożą się zachowania wprawiające w zdumienie. Pytamy, czy to w ogóle jest możliwe. A jednak! Oto wybrane, wymowne przykłady – przysłowiowy czubek góry lodowej.

Corocznie, od kilkunastu już lat, Kościół w Polsce obchodzi „dzień judaizmu” – można by napisać: „dzień Talmudu”, wszak bez Talmudu nie ma judaizmu. Pewien arcybiskup soborowego ducha stwierdził: „My mówimy, że Żydzi i chrześcijanie tworzą jeden lud Boży i że to, co dotyczy drogi zbawienia, u nich realizuje się przez Mojżesza, a u nas przez Chrystusa” („Żydzi i chrześcijanie tworzą jeden lud Boży – wywiad z abpem Stanisławem Gądeckim”, http://www.oecumene.radiovaticana.org).

Inny hierarcha oświadczył: „Wcale nie jest powiedziane, że Kościół jest je-dyną drogą zbawienia. (…) Duch Święty działa w innych religiach” (Jesteśmy tylko ludźmi. Rozmowa z abpem Henrykiem Muszyńskim… t „Przegląd”, 18 XII 2000 r.).

Tak dziś kształci się kleryków w seminariach soborowego ducha. Pewien habilitowany doktor teologii, profesor uniwersytecki, słusznie napisał: „Jan Paweł II kontynuował soborową naukę, a w niektórych punktach ją rozwinął. Vatiicanum II dialog z innymi religiami oparło na dwóch fundamentach: wspólnym początku wszystkich ludzi w dziele stworzenia i wspólnym przeznaczeniu – zbawieniu Mówiąc o działaniu Ducha Świętego poza chrześcijaństwem, Sobór ograniczył je do indywidualnych wyznawców innych religii, milcząc o Jego obecności w tradycjach religijnych. Papież poszedł dalej: Duch działa też w innych religiach jako społecznościach wiary! O ile przez wieki sądzono, że misjonarze, udając się do religii «pogańskich», przynoszą im Ducha Świętego, którego tam wcześniej nie było, o tyle ”” w świetle papieskiego nauczania ”” misjonarze »potykają w tych religiach już obecnego Ducha. Dialog międzyreligijny jest wspólnym odkrywaniem tego, co Duch Boży łaskawie sprawia po obu stronach!” (Józef Majewski, Jan Paweł II a dialog międzyreligijny. Papieskie „herezje”, „Tygodnik Powszechny”, 10 IV 2005 r.).

Chciałoby się zapytać: to po co w ogóle misjonarze wyruszają ze swoich macierzystych diecezji czy zakonów w świat? I odpowiedzieć:  niech lepiej siedzą w domu i nie przeszkadzają Duchowi Świętemu działać wśród pogan i innowierców. Czy w judaizmie też działa Duch Święty? Czy może rabini tworzący Talmud pisali bluźnierstwa przeciw Panu Jezusowi i Niepokalanej pod natchnieniem Ducha Świętego? Bez komentarza.

Podczas tzw. Światowych Dni Młodzieży, jakie zorganizowano w Sydney w lipcu 2008 r., odbyło się nabożeństwo drogi krzyżowej. Gospodarze, a w wśród nich biskup Antoni Fischer, doszli do wniosku, że stacji nie będzie czternaście, tylko osiem. Sześć stacji usunięto jako „mogące wzbudzić antysemickie resentymenty”. Jeden z czołowych australijskich rabinów, Jeremiasz Lawrence, „wyraził swoje zadowolenie z powodu gestu katolików, którzy aby uszanować wrażliwość wyznawców judaizmu, Zmienili swoje tradycyjne obchody” (P. Zychowicz, Czy Pasja obraża Żydów?, „Rzeczpospolita”, 31 V ”” 1 VI 2008 r.).

Tę reakcję można opatrzyć następującą uwagą: Kościół zawsze był i będzie chwalony, gdy zmieniał i gdy w przyszłości będzie zmieniał „swoje tradycyjne obchody”. To jest właśnie niewybaczalny w oczach świata „grzech” Bractwa Św. Piusa X, że niczego, co tradycyjne, nie chce zmieniać i jest wierne katolickiej Tradycji!

A jak niechrześcijanie odnoszą się do wrażliwości chrześcijan? Przykładów jest wiele. Oto prasa podała informacje o wystawie zorganizowanej w Tel Awiwie, gdzie „ekspozycja składała się z kopii renesansowych obrazów przedstawiających Madonnę z Dzieciątkiem. Zamiast twarzy Matki Boskiej twórczynie obrazów – dwie żydowskie artystki pochodzące z terenu byłego Związku Sowieckiego – umieściły twarze palestyńskich terrorystek-samobójczyń w islamskich chustach. Pod każdym z «dzieł» umieściły tabliczkę z informacją na temat dokonanego przez nie zamachu i liczby ofiar”. Rozległy się wśród arabskich chrześcijan protesty, ale nikt na to nie zważał. Sytuacja uległa dopiero zmianie, gdy zaprotestowali przedstawiciele żydowskich organizacji zrzeszających ofiary i rodziny ofiar terroru. Sprawa trafiła do miejscowej prokuratury. Wystawa została natychmiast zamknięta. Szef jednej z takich organizacji, Meir Indor, powiedział: „I bardzo dobrze się stało! Te obrazy są skandaliczne. (…) Zwykły człowiek odbiera podobne „dzieła” w sposób jednoznaczny: jako kpinę z ofiar terroru” (P. Zychowicz, Izrael: Matka Boska z twarzą terrorystki w chuście, „Rzeczpospolita”, 5-6 IX 2009 r.).

Proszę zauważyć: nie jako szyderstwo z Matki Bożej, z religii katolickiej. Nie! Tytko jako „kpinę z ofiar terroru”. Gdyby ofiary terroru nie poczuły się urażone, to być może wystawa byłaby otwarta do dziś. Takich przykładów jest niestety dużo i coraz więcej. Im bardziej przeniknięci fałszywą, soborową ideą dialogu międzyreligijnego hierarchowie udają, że „nie widzą”, albo „nie wiedzą”, tym więcej antychrześcijańskich symboli, wystaw, filmów, druków…

Wracając do Talmudu, warto przywołać na zakończenie pewną wypowiedź jednego z polskich biskupów soborowego ducha. Zapytany o spotkania międzyreligijne w Asyżu i o granice dialogu międzyreligijnego, powiedział miedzy innymi: „Chodzi o to, aby ludzie się spotkali, poznali i szanowali niezależnie od tego, co myślą” (Polski Asyż w mieście Jana Pawła II [rozmowa z bpem Tadeuszem Pieronkiem], „Rzeczpospolita”, 5-6 IX 2009 r.). Tak, w tej formule nie ma nic nagannego (choć tylko na pierwszy rzut oka, bowiem głębsza jej analiza od razu skutkuje rozpoznaniem błędu), problem jednak w tym, że cytowany biskup po chwili dodał: „Trzeba szanować człowieka i jego poglądy…”. Jak biskup katolicki może szanować poglądy dotyczące Pana Jezusa i Maryi wyrażone w Talmudzie?

Jeden z podstawowych sporów między tradycyjnymi katolikami a katolikami soborowego ducha, jak sądzę, dotyczy właśnie owego określenia: „i jego poglądy”. Pewien teolog modernista, omawiając owoce ostatniego soboru, napisał: „Kościół (…) zaakcentował pozytywny zwrot do judaizmu” (ks. Alfons J. Skowronek, Ku półwieczu Vaticamtm II, „Przegląd Powszechny” nr 10 z 2006 r., i 87). Znowu to samo. Jak Kościół mógł dokonać takiego zwrotu, skoro judaizmu nie da się oddzielić od Talmudu, a Talmudu od judaizmu?

Podobnie ma się rzecz z innymi religiami. Jan Paweł II, szanując nie tylko muzułmanów jako osoby, ale i islam jako religię, całował Koran, w którym zaprzecza się Boskości Pana Jezusa. Chrystus Pan jest w Koranie przedstawiony jedynie jako wielki człowiek, jako jeden z proroków przygotowujących ludzkość na nadejście Mahometa. Fotografie uwieczniające ten papieski pocałunek obiegły świat, choć w gazetach katolickich wydawanych przez diecezje czy zgromadzenia zakonne  w Polsce nie można było ich zobaczyć. Kiedy o sprawie zaczęto pisać – w kontekście przedłużającego się oczekiwania na beatyfikację Jana Pawła II – jeden z hierarchów powiedział: „Nie ma nic złego w tym, że Papież pocałował księgę ważnej religii” („Czy „hagiografia” Papieża-Polaka jest pisana zgodnie z wiarą katolicką?”, w: www.bibuła.com).

To ten sam biskup, który powiedział w wywiadzie dla włoskiego portalu Pontifex:  „Nie ma dziś na świecie siły, która byłaby w stanie sprzeciwić się beatyfikacji Jana Pawła II” (Beatyfikacja papieża  [cytowana wypowiedź bpa T. Pieronka], „Rzeczpospolita”, 7 VII 20091).

Ktoś dociekliwy mógłby zapytać: co jeszcze papież całował? Czy podczas wizyty w rzymskiej synagodze w 1986 r. całował Talmud? Jeśli papież całuje Koran, to jakie względy mogłyby go powstrzymać przed całowaniem Talmudu?

Niech to retoryczne pytanie pozostanie otwarte. Wiedza o tym, jak religię katolicką postrzegają niechrześcijanie, jest dla nas tak samo ważna, jak dla nich wiedza o naszych opiniach na ich temat. Oni chcą dokładnie i precyzyjnie wiedzieć, z kim mają do czynienia. Wszystkie (a szczególnie krytyczne) opinie na swój temat skrupulatnie zbierają, archiwizują, katalogują. Zajmują się tym całe instytucje. To naturalne i zrozumiałe. My powinniśmy postępować podobnie Także powinniśmy chcieć wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Dlatego nie zamykajmy oczu i uszu na to, jak w Talmudzie został przedstawiony nasz Zbawiciel i Jego Najświętsza Matka, zawsze Dziewica Maryja.

Im bardziej niektórzy niechrześcijanie Ją obrażają, tym bardziej my Ją kochajmy! Niech naszym wzorem miłości ku Niepokalanej będą Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort i św. Maksymilian Maria Kolbe.

Józef Hołosko

Źródło: „Zawsze wierni”, Nr 8 (135), sierpień 2010. Dodatek „Niepokalana zwycięży!” nr 12 [link] | „Wiedzieć, z kim się ma do czynienia” | Wersja PDF [link], skan oryginału do pobrania tu: [link]

Za: Boomcha | http://boomchablog.wordpress.com/2010/09/04/wiedziec-z-kim-sie-ma-do-czynienia-jozef-holosko/

Skip to content